OpO-kolcem w niedowiarków ;-)
Poniedziałek, 10 grudnia 2012 | dodano:10.12.2012
Km: | 26.35 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:26 | km/h: | 18.38 |
Pr. maks.: | 50.59 | Temperatura: | -6.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
No dziś to już chyba nie muszę przekonywać niedowiarków ;-) że jednak kolce są już potrzebne (w weekend dosypało kilka cm śniegu). Chociaż w zasadzie to akurat dziś dałoby się jechać bez kolców, bo to głównie śnieg jest a nie lód, a po śniegu na niekolcowanych jedzie się całkiem nieźle.
Rano: temp. -6 standardowo do pracy. Strasznie marzły mi ręce :-(
Powrót: praktycznie bez zmian, temp. trochę wyższa niż rano ale i tak minus. Na łagodnym Reju niby nie ma wiele śniegu, może kilka cm, ale jedzie się już odczuwalnie ciężej. Śnieg stawia spory opór, więc wjazd na górę ślimaczym tempem.
Poza tym wszystko standardowo.
Rano: temp. -6 standardowo do pracy. Strasznie marzły mi ręce :-(
Powrót: praktycznie bez zmian, temp. trochę wyższa niż rano ale i tak minus. Na łagodnym Reju niby nie ma wiele śniegu, może kilka cm, ale jedzie się już odczuwalnie ciężej. Śnieg stawia spory opór, więc wjazd na górę ślimaczym tempem.
Poza tym wszystko standardowo.
Kolce zakładać .... kto ma.
Czwartek, 6 grudnia 2012 | dodano:06.12.2012
Km: | 47.72 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:15 | km/h: | 21.21 |
Pr. maks.: | 37.48 | Temperatura: | -5.6 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Nie wiem jak w innych miastach- moja uwaga tyczy się 3City a szczególnie obrzeży.
Kto ma kolcowane opony a jeszcze ich nie założył, to czas ku temu najwyższy. Dziś jazda bez kolców to było proszenie się o kłopoty- szczególnie jak ktoś dojeżdża z obrzeży do centrum. Ja na szczęście kolce już mam od dłuższej chwili, więc jechało się pewnie- choć były miejsca gdzie i na kolcach łapałem lekki uślizg- oczywiście wszystko bezpiecznie.
Rano: mrozek już chwycił całkiem niezły, rano w mojej wiosce było -5,6 stopnia.
Ubrałem sie ciepełko, niestety ręce (to moja największa bolączka) jak zwykle boleśnie przemarzały :-( W Osowie leży cienka warstwa śniegu a na ddr to już lodośniegu, bo nikt ich ani nie odśnieżał ani nie posypywał.
Na łagodnym Reju sytuacja wygląda tak:
Te ciemniejsze miejsca na zdjęciu to bardziej lód niż śnieg.
Dalej było jeszcze więcej śniegu a potem więcej lodu, ale zdjęć więcej nie mam bo moja komórka nie chciała już ze mną więcej gadać i nie udało mi się zrobić więcej zdjęć. Poza wspomnianym wyżej bolesnym przemarzaniem rąk jechało się bardzo przyjemnie. Na mojej porannej trasie o dziwo spotkałem aż 4 rowerzystów- POZDROWER :-), pomimo tego że nie wiedzie przez specjalnie uczęszczane szlaki rowerowe.
Powrót: temperatura chyba coś koło -2 (początkowo, bo później było na pewno zimniej- na meteo.pg.gda.pl odczuwalną podawali -7,8). Pokręciłem się chwilę nad morzem. O dziwo nad morzem pomimo mrozu sporo rowerzystek/rowerzystów- fajnie że naród mrozu się nie boi. Szkoda tylko, że ciągle spotyka się zbyt dużo ludzi jeżdżących bez oświetlenia.
W trakcie przejazdu Sopot-Brzeźno rondo, załapałem się nawet na kółko jakimś dwóm bikerom, którzy mnie wyprzedzili- Pozdrower. Odniosłem wrażenie, że bardzo chcieli mnie zgubić- jednak nie udało im się.
Od morza standardowo przez Reja do Osowy. Na Reja zmniejszyła się ilość lodu, choć miejscami trzyma się dobrze.
Pozdrowienia dla Pana lub Pani kierowcy, który z nieznanych mi przyczyn próbował/a przycisnąć mnie do bariery przy drodze na Spacerowej. Pokój z Tobą i nie rób tego więcej, bo możesz komuś krzywdę zrobić. Niestety zbyt często zdarza się spotkać jakiego "uprzejmego" kierowcę.
Kto ma kolcowane opony a jeszcze ich nie założył, to czas ku temu najwyższy. Dziś jazda bez kolców to było proszenie się o kłopoty- szczególnie jak ktoś dojeżdża z obrzeży do centrum. Ja na szczęście kolce już mam od dłuższej chwili, więc jechało się pewnie- choć były miejsca gdzie i na kolcach łapałem lekki uślizg- oczywiście wszystko bezpiecznie.
Rano: mrozek już chwycił całkiem niezły, rano w mojej wiosce było -5,6 stopnia.
Ubrałem sie ciepełko, niestety ręce (to moja największa bolączka) jak zwykle boleśnie przemarzały :-( W Osowie leży cienka warstwa śniegu a na ddr to już lodośniegu, bo nikt ich ani nie odśnieżał ani nie posypywał.
Na łagodnym Reju sytuacja wygląda tak:
rankiem na łagodnym Reju© marchos
Te ciemniejsze miejsca na zdjęciu to bardziej lód niż śnieg.
Dalej było jeszcze więcej śniegu a potem więcej lodu, ale zdjęć więcej nie mam bo moja komórka nie chciała już ze mną więcej gadać i nie udało mi się zrobić więcej zdjęć. Poza wspomnianym wyżej bolesnym przemarzaniem rąk jechało się bardzo przyjemnie. Na mojej porannej trasie o dziwo spotkałem aż 4 rowerzystów- POZDROWER :-), pomimo tego że nie wiedzie przez specjalnie uczęszczane szlaki rowerowe.
Powrót: temperatura chyba coś koło -2 (początkowo, bo później było na pewno zimniej- na meteo.pg.gda.pl odczuwalną podawali -7,8). Pokręciłem się chwilę nad morzem. O dziwo nad morzem pomimo mrozu sporo rowerzystek/rowerzystów- fajnie że naród mrozu się nie boi. Szkoda tylko, że ciągle spotyka się zbyt dużo ludzi jeżdżących bez oświetlenia.
W trakcie przejazdu Sopot-Brzeźno rondo, załapałem się nawet na kółko jakimś dwóm bikerom, którzy mnie wyprzedzili- Pozdrower. Odniosłem wrażenie, że bardzo chcieli mnie zgubić- jednak nie udało im się.
Od morza standardowo przez Reja do Osowy. Na Reja zmniejszyła się ilość lodu, choć miejscami trzyma się dobrze.
Pozdrowienia dla Pana lub Pani kierowcy, który z nieznanych mi przyczyn próbował/a przycisnąć mnie do bariery przy drodze na Spacerowej. Pokój z Tobą i nie rób tego więcej, bo możesz komuś krzywdę zrobić. Niestety zbyt często zdarza się spotkać jakiego "uprzejmego" kierowcę.
OpO- znowu na O-O :-) koniec katuszy
Środa, 5 grudnia 2012 | dodano:05.12.2012
Km: | 26.31 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:15 | km/h: | 21.05 |
Pr. maks.: | 39.14 | Temperatura: | 0.7 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Wczorajszy dzień przymusowej abstynencji od roweru był dla mnie prawdziwą katuszą. Szczególnie rano jak jechałem blachosmrodem do pracy i widziałem ludzi śmigających rowerami, to aż mnie ściskało :-(
W związku z tym wczoraj po pracy (pomimo zamkniętych już sklepów rowerowych) "wyciągnąłem spod ziemi" 2 nowe dętki do mojego Pracusia i wieczorem wymieniłem będącą moim utrapieniem dętkę w tylnym kole i dziś w pełni szczęśliwy pojechałem do pracy rowerem :-) Nawet lepiej .... udało mi się nawet wrócić tym rowerem z pracy i .... jeszcze lepiej ..... bez kapcia :-D Jak to mało człowiekowi czasem do szczęścia potrzeba :-) To chyba powinno się już leczyć :-D
Rano: u mnie na wsi termometr pokazywał +0,7 stopnia, ale jak startowałem w Osowie to w Osowie na pewno było poniżej zera, bo śnieg leżał na ddr i nie miał najmniejszego zamiaru się topić. Na łagodnym Reju leżała już miejscami cieniutka warstwa śniegu. Miejscami jest ujeżdzona więc pewnie bez kolców trzeba byłoby uważać- na szczęście mnie to nie dotyczy :-). Za to na dole, w Sopocie, raczej ponad zero, bo generalnie głównie mokro.
Powrót: temperaturowo podobnie jak rano. W Sopocie plus (mokro) a od połowy Reja i dalej (Osowa,Banino) minus. W ciągu dnia dopadało delikatnie białego puszku, więc na łagodnym Reju miejscami już całkiem biało i śnieg fajnie skrzypiał pod kołami. Dzięki temu widać sporo śladów opon rowerowych na Reja- znaczy się nie byłem jedyny :-) W Osowie ewidentnie poniżej zera, bo musiałem skrobać blachosmroda z zamarzniętego śniegu i lodu który padał w ciągu dnia, podtopił się a potem zamarzł. Najwięcej problemów sprawił mój nowy bagażnik rowerowy na dach, który świetnie sprawdza się w plusowych temperaturach, niestety trochę gorzej jak jest tak jak dziś. Będę musiał coś wymyślić (osłaniać go jakoś przed śniegiem czy coś), bo jak trochę mocniej popada i potem przymarznie to nie założę roweru. Wilgoć wchodzi pod tworzywowe elementy mocujące koło, potem zamarza i są jak przyspawane do belki. Dziś solidnie namęczyłem się, żeby to uruchomić- a przecież dzisiaj było tylko lekko przymarznięte. Jak będzie prawdziwy mróz i lód, to nie ruszę tego i będzie kłopocik.
W związku z tym wczoraj po pracy (pomimo zamkniętych już sklepów rowerowych) "wyciągnąłem spod ziemi" 2 nowe dętki do mojego Pracusia i wieczorem wymieniłem będącą moim utrapieniem dętkę w tylnym kole i dziś w pełni szczęśliwy pojechałem do pracy rowerem :-) Nawet lepiej .... udało mi się nawet wrócić tym rowerem z pracy i .... jeszcze lepiej ..... bez kapcia :-D Jak to mało człowiekowi czasem do szczęścia potrzeba :-) To chyba powinno się już leczyć :-D
Rano: u mnie na wsi termometr pokazywał +0,7 stopnia, ale jak startowałem w Osowie to w Osowie na pewno było poniżej zera, bo śnieg leżał na ddr i nie miał najmniejszego zamiaru się topić. Na łagodnym Reju leżała już miejscami cieniutka warstwa śniegu. Miejscami jest ujeżdzona więc pewnie bez kolców trzeba byłoby uważać- na szczęście mnie to nie dotyczy :-). Za to na dole, w Sopocie, raczej ponad zero, bo generalnie głównie mokro.
Powrót: temperaturowo podobnie jak rano. W Sopocie plus (mokro) a od połowy Reja i dalej (Osowa,Banino) minus. W ciągu dnia dopadało delikatnie białego puszku, więc na łagodnym Reju miejscami już całkiem biało i śnieg fajnie skrzypiał pod kołami. Dzięki temu widać sporo śladów opon rowerowych na Reja- znaczy się nie byłem jedyny :-) W Osowie ewidentnie poniżej zera, bo musiałem skrobać blachosmroda z zamarzniętego śniegu i lodu który padał w ciągu dnia, podtopił się a potem zamarzł. Najwięcej problemów sprawił mój nowy bagażnik rowerowy na dach, który świetnie sprawdza się w plusowych temperaturach, niestety trochę gorzej jak jest tak jak dziś. Będę musiał coś wymyślić (osłaniać go jakoś przed śniegiem czy coś), bo jak trochę mocniej popada i potem przymarznie to nie założę roweru. Wilgoć wchodzi pod tworzywowe elementy mocujące koło, potem zamarza i są jak przyspawane do belki. Dziś solidnie namęczyłem się, żeby to uruchomić- a przecież dzisiaj było tylko lekko przymarznięte. Jak będzie prawdziwy mróz i lód, to nie ruszę tego i będzie kłopocik.
MAM DOŚĆ !!! :-(
Poniedziałek, 3 grudnia 2012 | dodano:03.12.2012
Km: | 26.31 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:22 | km/h: | 19.25 |
Pr. maks.: | 38.13 | Temperatura: | -3.5 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Czyż te kapcie nie przestaną mnie prześladować? Mam już tego dość !!!
W sobotę rano zobaczyłem, że po piątkowym powrocie w tylnym kole jest kapeć. W niedzielę wieczorem więc zabrałem się za naprawę. Wybebeszyłem koło, wymieniłem samoprzylepną łatkę na normalną- bo to ta łatka właśnie raz puszczała, raz nie- raz schodziło, raz nie. Zadowolony zmontowałem koło, napompowałem i pojechałem dziś rano do pracy. Przy okazji niedzielnych napraw wymieniłem klocki w tylnym hamulcu, podregulowałem przedni i ..... w przednim kole (tym z najbardziej zjeżdżonymi kolcami) poprzekręcałem kolce o 180 stopni, żeby niezjeżdżona (ostra) strona kolców stykała się z asfaltem. Żmudna to była robótka (165 kolców), ale ciekaw jestem czy przyniesie jakiś pozytywny efekt na dłuższą metę.
Rano: temperatura -3,5 stopnia. Jechało się bardzo przyjemnie, bo zero błota- wszystko ładnie przymrożone. Ślisko też nie było, więc jechało się naprawdę miło.
Powrót: wsiadłem po pracy na rower wyjechałem z pracy (mrozek już był, bo wszystko było podmrożone), przejechałem może ze 2 kilosy i nagle czuję że z tyłu mam .... MIĘKKO :-( NIEEEEEEE!!! Dramat .... na tym mrozie będę teraz kleił dętkę. Wszystko byłoby pięknie, tylko za cholerę nie mogłem wyciągnąć opony z obręczy :-( Mam przecież łyżki a opona za nic nie chce wyleźć z obręczy: wsadzam jedną łyżkę, wyciągam oponę to już się tak naciąga, że nie mogę podłożyć pod rant opony drugiej łyżki. Jak wpycham 2 równocześnie i wyciągam oboma oponę równocześnie, to nie mogę wcisnąć pod rant trzeciej. Jak wpycham i wyciągam równocześnie wszystkie 3, to po wyciągnięciu środkowa wypada a opony za nic nie mogę dalej wyciągnąć. Nie wiem czy to pod wpływem zimna drut opony się skurczył, czy to to nowe koło ma taką felgę że opona nie ma gdzie się schować? Nie wiem ... dość że męczyłem się chyba ze 40 minut, żeby tylko wyciągnąć oponą z obręczy. W końcu jakoś pomagając sobie jeszcze kluczami i podważając rant opony na chama jakoś udało mi się wyciągnąć. Okazało się, że dętka ma pęknięcie wewnątrz (od strony felgi) i przez nie wyleciało powietrze a obok jest już drugie pęknięcie, które lada moment też by puściło. Zakleiłem więc oba pęknięcia. Dziwne, czy to guma juz sparszała ze starości? Dziwne, bo dętka wcale nie jest jakaś stara. Trzeba będzie kupić nową a tą wyrzucić, tylko nie wiem kiedy bo ciągle nie mam czasu. Po naprawie z trudem udało mi się oponę wepchać na miejsce do felgi. Napompowałem koło tylko tyle, żeby dało się jechać, bo nie chciałem ryzykować kolejnego pęknięcia. Zresztą z doświadczenia wiem, że łatki samoprzylepne po wewnętrznej stronie felgi lubią nie trzymać. Zmontowałem więc całość i praktycznie na pół flaku poturlałem się do Osowy.
Szczerze mam dość tych ciągłych ostatnio awarii a szczególnie kapci :-( Muszę kupić nowe dętki a do tego czasu przerwa w jeżdżeniu, bo mam już naprawdę DOŚĆ!!! Zresztą nie wiem czy po dzisiejszym dniu nie będę chory, bo podczas tej naprawy na mrozie tak przemarzłem, że po 3 godzinach w domu jeszcze mnie telepało :-(
W sobotę rano zobaczyłem, że po piątkowym powrocie w tylnym kole jest kapeć. W niedzielę wieczorem więc zabrałem się za naprawę. Wybebeszyłem koło, wymieniłem samoprzylepną łatkę na normalną- bo to ta łatka właśnie raz puszczała, raz nie- raz schodziło, raz nie. Zadowolony zmontowałem koło, napompowałem i pojechałem dziś rano do pracy. Przy okazji niedzielnych napraw wymieniłem klocki w tylnym hamulcu, podregulowałem przedni i ..... w przednim kole (tym z najbardziej zjeżdżonymi kolcami) poprzekręcałem kolce o 180 stopni, żeby niezjeżdżona (ostra) strona kolców stykała się z asfaltem. Żmudna to była robótka (165 kolców), ale ciekaw jestem czy przyniesie jakiś pozytywny efekt na dłuższą metę.
Rano: temperatura -3,5 stopnia. Jechało się bardzo przyjemnie, bo zero błota- wszystko ładnie przymrożone. Ślisko też nie było, więc jechało się naprawdę miło.
Powrót: wsiadłem po pracy na rower wyjechałem z pracy (mrozek już był, bo wszystko było podmrożone), przejechałem może ze 2 kilosy i nagle czuję że z tyłu mam .... MIĘKKO :-( NIEEEEEEE!!! Dramat .... na tym mrozie będę teraz kleił dętkę. Wszystko byłoby pięknie, tylko za cholerę nie mogłem wyciągnąć opony z obręczy :-( Mam przecież łyżki a opona za nic nie chce wyleźć z obręczy: wsadzam jedną łyżkę, wyciągam oponę to już się tak naciąga, że nie mogę podłożyć pod rant opony drugiej łyżki. Jak wpycham 2 równocześnie i wyciągam oboma oponę równocześnie, to nie mogę wcisnąć pod rant trzeciej. Jak wpycham i wyciągam równocześnie wszystkie 3, to po wyciągnięciu środkowa wypada a opony za nic nie mogę dalej wyciągnąć. Nie wiem czy to pod wpływem zimna drut opony się skurczył, czy to to nowe koło ma taką felgę że opona nie ma gdzie się schować? Nie wiem ... dość że męczyłem się chyba ze 40 minut, żeby tylko wyciągnąć oponą z obręczy. W końcu jakoś pomagając sobie jeszcze kluczami i podważając rant opony na chama jakoś udało mi się wyciągnąć. Okazało się, że dętka ma pęknięcie wewnątrz (od strony felgi) i przez nie wyleciało powietrze a obok jest już drugie pęknięcie, które lada moment też by puściło. Zakleiłem więc oba pęknięcia. Dziwne, czy to guma juz sparszała ze starości? Dziwne, bo dętka wcale nie jest jakaś stara. Trzeba będzie kupić nową a tą wyrzucić, tylko nie wiem kiedy bo ciągle nie mam czasu. Po naprawie z trudem udało mi się oponę wepchać na miejsce do felgi. Napompowałem koło tylko tyle, żeby dało się jechać, bo nie chciałem ryzykować kolejnego pęknięcia. Zresztą z doświadczenia wiem, że łatki samoprzylepne po wewnętrznej stronie felgi lubią nie trzymać. Zmontowałem więc całość i praktycznie na pół flaku poturlałem się do Osowy.
Szczerze mam dość tych ciągłych ostatnio awarii a szczególnie kapci :-( Muszę kupić nowe dętki a do tego czasu przerwa w jeżdżeniu, bo mam już naprawdę DOŚĆ!!! Zresztą nie wiem czy po dzisiejszym dniu nie będę chory, bo podczas tej naprawy na mrozie tak przemarzłem, że po 3 godzinach w domu jeszcze mnie telepało :-(
OpO
Piątek, 30 listopada 2012 | dodano:30.11.2012
Km: | 26.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:17 | km/h: | 20.49 |
Pr. maks.: | 50.10 | Temperatura: | 2.3 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: 2,3 stopnia, padał deszcz i wiał wiatr- czuć było chłodek. Jak to zwykle ostatnio dojechałem ubłocony.
Powrót: temperatura porównywalna do tej rano, powrót standardowy. W Osowie popadywał śnieg. Jak przyjechałem, na samochodzie leżała cieniutka warstewka podmarzniętego śniegu. Ponieważ przez cały dzień nie padało zbytnio, więc na Reja całkiem ładnie podeschło i nawet nie byłem zbyt ubłocony jak dojechałem.
Powrót: temperatura porównywalna do tej rano, powrót standardowy. W Osowie popadywał śnieg. Jak przyjechałem, na samochodzie leżała cieniutka warstewka podmarzniętego śniegu. Ponieważ przez cały dzień nie padało zbytnio, więc na Reja całkiem ładnie podeschło i nawet nie byłem zbyt ubłocony jak dojechałem.
OpO-zimowo
Czwartek, 29 listopada 2012 | dodano:29.11.2012
Km: | 26.25 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:16 | km/h: | 20.72 |
Pr. maks.: | 39.85 | Temperatura: | 4.1 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
i nie chodzi tu bynajmniej o aurę, która dziś była bardzo jesienna ..... w najgorszym tego słowa znaczeniu :-( błotniście i wodniście :-( .... błoto z dołu, woda z góry ...BLEEE
Chodzi oczywiście o tempo mojej jazdy: od kilku dni jeźdżę tempem typowo zimowym, znaczy się tak wolno oczywiście. Po prostu nie mam ochoty się spinać i jechać szybko. Moje mięśnie już chyba zapadły w zimowy sen i kulam się tempem spacerowym i .... jest mi z tym dobrze :-D
Rano: temp. 4,1. W opadach akurat rano miało być małe okienko :-) ... i było :-)
Do pracy dojechałem więc całkiem przyzwoicie, w miarę suchy (lekko tylko popadywało) tylko ubłocony, bo błota dostatek.
Powrót: przez cały dzień padało i jak wyjeżdżałem to też padało. Zmokłem, ale od deszczu nie byłem przemoczony dokumentnie. Naprawdę solidnie zaczęło lać dopiero jak przyjechałem do Osowy i pakowałem rower na blachosmroda. Wody i kałuż natomiast na asfaltach tak dużo, że praktycznie od pasa w dół dokumentnie mokry i ubłocony.
Chodzi oczywiście o tempo mojej jazdy: od kilku dni jeźdżę tempem typowo zimowym, znaczy się tak wolno oczywiście. Po prostu nie mam ochoty się spinać i jechać szybko. Moje mięśnie już chyba zapadły w zimowy sen i kulam się tempem spacerowym i .... jest mi z tym dobrze :-D
Rano: temp. 4,1. W opadach akurat rano miało być małe okienko :-) ... i było :-)
Do pracy dojechałem więc całkiem przyzwoicie, w miarę suchy (lekko tylko popadywało) tylko ubłocony, bo błota dostatek.
Powrót: przez cały dzień padało i jak wyjeżdżałem to też padało. Zmokłem, ale od deszczu nie byłem przemoczony dokumentnie. Naprawdę solidnie zaczęło lać dopiero jak przyjechałem do Osowy i pakowałem rower na blachosmroda. Wody i kałuż natomiast na asfaltach tak dużo, że praktycznie od pasa w dół dokumentnie mokry i ubłocony.
OpO- a jednak straty w sprzęcie
Środa, 28 listopada 2012 | dodano:28.11.2012
Km: | 26.28 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:17 | km/h: | 20.48 |
Pr. maks.: | 53.13 | Temperatura: | 4.4 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Po wczorajszym bliskim spotkaniu trzeciego stopnia z asfaltem jednak poniosłem pewne straty w sprzęcie :-(
Wczoraj nie zauważyłem na szybko, że podarłem sobie niestety na zębach blatu jeden z ochraniaczy na buty :-( Zobaczymy jak długo da się z tym jeździć, dopóki rozdarcia nie powiększą się na tyle, że ochraniacz przestanie spełniać swoją funkcję. Trochę będzie bolało jeżeli będę musiał kupić nowe, bo tak pod 2 stówki. Zobaczymy :-(
Rano: temp. ok. 4,4 stopnia, nie padało, na Reja było dziś rano nawet mniej błotniście niż w ostatnich dniach, więc spacerowym tempem i mniej ubłocony, asfaltami dojechałem do pracy.
Po wczorajszym (jak na wstępie) boli obite kolano i bark, ale na szczęście tylko zewnętrznie obtłuczone. Za to mięśnie lewej ręki (na którą wczoraj leciałem na glebę) są tak zakwaszone, że miałem problem żeby wtaszczyć i zdjąć rower z dachu blachosmroda :-) HE HE :-) Chyba się troszkę spiąłem wczoraj :-)
Powrót: BLEE .... cały dzień padało i jak wracałem też padało, choć na szczęście nie jakoś bardzo mocno. Jechało się całkiem nieźle, tylko wszystko mokre i ubłocone. Po wczorajszych atrakcjach i przy dzisiejszej pogodzie jakoś nie miałem ochoty kręcić rundek nad morzem, więc standardowo asfaltami do Osowy.
Wczoraj nie zauważyłem na szybko, że podarłem sobie niestety na zębach blatu jeden z ochraniaczy na buty :-( Zobaczymy jak długo da się z tym jeździć, dopóki rozdarcia nie powiększą się na tyle, że ochraniacz przestanie spełniać swoją funkcję. Trochę będzie bolało jeżeli będę musiał kupić nowe, bo tak pod 2 stówki. Zobaczymy :-(
Rano: temp. ok. 4,4 stopnia, nie padało, na Reja było dziś rano nawet mniej błotniście niż w ostatnich dniach, więc spacerowym tempem i mniej ubłocony, asfaltami dojechałem do pracy.
Po wczorajszym (jak na wstępie) boli obite kolano i bark, ale na szczęście tylko zewnętrznie obtłuczone. Za to mięśnie lewej ręki (na którą wczoraj leciałem na glebę) są tak zakwaszone, że miałem problem żeby wtaszczyć i zdjąć rower z dachu blachosmroda :-) HE HE :-) Chyba się troszkę spiąłem wczoraj :-)
Powrót: BLEE .... cały dzień padało i jak wracałem też padało, choć na szczęście nie jakoś bardzo mocno. Jechało się całkiem nieźle, tylko wszystko mokre i ubłocone. Po wczorajszych atrakcjach i przy dzisiejszej pogodzie jakoś nie miałem ochoty kręcić rundek nad morzem, więc standardowo asfaltami do Osowy.
OpO- no i gleba :-(
Wtorek, 27 listopada 2012 | dodano:27.11.2012
Km: | 26.28 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:16 | km/h: | 20.75 |
Pr. maks.: | 45.67 | Temperatura: | 3.8 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Wczoraj się udało, a dzisiaj już nie :-(
Jeszcze żebym szybko jechał, spieszył się, albo żeby mi ktoś lub coś wylazło na drogę (jak wczoraj), albo żeby był lód, ale nie .... jechałem powoli, nigdzie się nie spieszyłem, była pusta droga rowerowa, ledwo trochę mokro ..... tylko to cholerne Rondo Płażyńskiego w Sopocie ..... w końcu mnie dopadło :-( Już 2 razy na nim tańczyłem, cudem unikając gleby a dziś, zanim zdążyłem pomyśleć i zareagować to już leciałem na glebę. Nie wiem czym je pomalowali, ale to na tej cholernej białej farbie którą malują pasy. Na drodze rowerowej, przy lekkim skręcie, przy wolnej jeździe przednie koło poleciało jak na lodzie :-( a było raptem troszeczkę mokro.
Mam teraz zdarte i potłuczone kolano, zdarty i potłuczony bark, przywaliłem kaskiem w asfalt (kolejny kamyczek do ogródka niedowiarków,którzy nie uznają kasków)- gdybym nie miał kasku na łbie to pewnie teraz bym tego nie pisał.
Na szczęście poza potłuczeniami i otarciami nic mi się nie stało a na rowerze to po prostu śladu nie ma- na szczęście. Szkoda tylko, że teraz tak mnie nap...la kolano i bark.
Teraz trochę suchych faktów.
Rano: temp. ok. 3,8 jak wyjeżdżałem to jeszcze popadywał deszcz, ale tylko troszkę. Do pracy wyłącznie asfaltami. Na łagodnym Reju pełno błota po nocnych deszczach. Dojechaliśmy (ja i rower) ubłoceni po pachy.
Powrót: standardowo do Osowy, mokro i błotniście ale nie padało. Poza ww incydentem nic ciekawego.
Jeszcze żebym szybko jechał, spieszył się, albo żeby mi ktoś lub coś wylazło na drogę (jak wczoraj), albo żeby był lód, ale nie .... jechałem powoli, nigdzie się nie spieszyłem, była pusta droga rowerowa, ledwo trochę mokro ..... tylko to cholerne Rondo Płażyńskiego w Sopocie ..... w końcu mnie dopadło :-( Już 2 razy na nim tańczyłem, cudem unikając gleby a dziś, zanim zdążyłem pomyśleć i zareagować to już leciałem na glebę. Nie wiem czym je pomalowali, ale to na tej cholernej białej farbie którą malują pasy. Na drodze rowerowej, przy lekkim skręcie, przy wolnej jeździe przednie koło poleciało jak na lodzie :-( a było raptem troszeczkę mokro.
Mam teraz zdarte i potłuczone kolano, zdarty i potłuczony bark, przywaliłem kaskiem w asfalt (kolejny kamyczek do ogródka niedowiarków,którzy nie uznają kasków)- gdybym nie miał kasku na łbie to pewnie teraz bym tego nie pisał.
Na szczęście poza potłuczeniami i otarciami nic mi się nie stało a na rowerze to po prostu śladu nie ma- na szczęście. Szkoda tylko, że teraz tak mnie nap...la kolano i bark.
Teraz trochę suchych faktów.
Rano: temp. ok. 3,8 jak wyjeżdżałem to jeszcze popadywał deszcz, ale tylko troszkę. Do pracy wyłącznie asfaltami. Na łagodnym Reju pełno błota po nocnych deszczach. Dojechaliśmy (ja i rower) ubłoceni po pachy.
Powrót: standardowo do Osowy, mokro i błotniście ale nie padało. Poza ww incydentem nic ciekawego.
OpO- na krótkim rękawku, ślizg na kolcach
Poniedziałek, 26 listopada 2012 | dodano:26.11.2012
Km: | 48.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:10 | km/h: | 22.29 |
Pr. maks.: | 42.53 | Temperatura: | 3.5 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Na krótkim rękawku to nie ja. Dziś rano zjeżdżając Reja w dół spotkałem kolesia, który jechał w górę na rowerze, na krótkim rękawku, bez czapki i bez rękawiczek. NO NO SZACUN !!! Ja jechałem w kurtce, zimowych rękawiczkach i czapce i nie czułem się jakoś przegrzany- było 3,5 stopnia.
Ślizg na kolcach to już mój, ale na szczęście udany, bo ujechany- UFFF :-)
A działo się to tak: Po pracy postanowiłem chwilę pokręcić się nad morzem i tak sobie jechałem od ronda w Brzeźnie, ok. 30/h i nagle metr może dwa przed moim przednim kołem pojawia się z pobocza pies biegnący radośnie z patykiem w zębach prosto na mnie. Odruchowo nacisnąłem klamkę przedniego hamulca i pochyliłem rower na lewo, żeby ominąć psa. W tym momencie poczułem że przednie koło zaczyna się ślizgać i odjeżdżać w bok. Pomyślałem szybko, no to pięknie będzie gleba :-(
W tym momencie puściłem klamkę i ..... ufff, koło złapało przyczepność a ja zgrabnym łukiem ominąłem psa i wyjechałem na pobocze na lewą stronę ..... ufff. Tam zmieściłem się jeszcze między jakimiś krzaczorami- obyło się nawet bez podpórki- tym razem się udało. Porażająca jest tylko beztroska właścicieli zwierzaków :-(, którzy puszczają je samopas i nie pilnują.
Kilka suchych faktów.
Rano: temp. ok. 3,5 stopnia, niewiele chmur, więc można było nawet podziwiać początek wschodu słońca. Standardowo do pracy, wyłącznie asfaltami.
Na Reja wspomniane spotkanie z "gorącym człowiekiem" :-) Na łagodnym zjeździe na Reja zrobiło się znowu błocko, więc dojechałem ubłocony i ja i rower.
Powrót: piękna, bezdeszczowa pogoda, dość ciepło, więc grzechem byłoby nie pośmigać nad morzem. Poza małym, ww. incydentem jeździło się świetnie. Dziś nad morzem było pełno batmanów i batwomen- znaczy bez lampek :-( Ludzka niefrasobliwość jest straszna pod tym względem. Jak wracałem to nawet na ulicy widziałem batmana- przecieś to jest proszenie się o wypadek.
Ślizg na kolcach to już mój, ale na szczęście udany, bo ujechany- UFFF :-)
A działo się to tak: Po pracy postanowiłem chwilę pokręcić się nad morzem i tak sobie jechałem od ronda w Brzeźnie, ok. 30/h i nagle metr może dwa przed moim przednim kołem pojawia się z pobocza pies biegnący radośnie z patykiem w zębach prosto na mnie. Odruchowo nacisnąłem klamkę przedniego hamulca i pochyliłem rower na lewo, żeby ominąć psa. W tym momencie poczułem że przednie koło zaczyna się ślizgać i odjeżdżać w bok. Pomyślałem szybko, no to pięknie będzie gleba :-(
W tym momencie puściłem klamkę i ..... ufff, koło złapało przyczepność a ja zgrabnym łukiem ominąłem psa i wyjechałem na pobocze na lewą stronę ..... ufff. Tam zmieściłem się jeszcze między jakimiś krzaczorami- obyło się nawet bez podpórki- tym razem się udało. Porażająca jest tylko beztroska właścicieli zwierzaków :-(, którzy puszczają je samopas i nie pilnują.
Kilka suchych faktów.
Rano: temp. ok. 3,5 stopnia, niewiele chmur, więc można było nawet podziwiać początek wschodu słońca. Standardowo do pracy, wyłącznie asfaltami.
Na Reja wspomniane spotkanie z "gorącym człowiekiem" :-) Na łagodnym zjeździe na Reja zrobiło się znowu błocko, więc dojechałem ubłocony i ja i rower.
Powrót: piękna, bezdeszczowa pogoda, dość ciepło, więc grzechem byłoby nie pośmigać nad morzem. Poza małym, ww. incydentem jeździło się świetnie. Dziś nad morzem było pełno batmanów i batwomen- znaczy bez lampek :-( Ludzka niefrasobliwość jest straszna pod tym względem. Jak wracałem to nawet na ulicy widziałem batmana- przecieś to jest proszenie się o wypadek.
OpO
Piątek, 23 listopada 2012 | dodano:23.11.2012
Km: | 41.02 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:50 | km/h: | 22.37 |
Pr. maks.: | 54.11 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: standardowo do pracy, wyłącznie asfaltami. Na dojeździe do Gołębiewa asfalt już w całości położony. Cudownie się jedzie po nim.
Powrót: jedna pełna rundka nad morzem: rondo Brzeźno- Sopot Park Północny. Na więcej niestety nie było czasu. Potem standardowy powrót do Osowy. Na Spacerowej straszny korek (trzeba było się przeciskać między blachosmrodami). Na obwo korek w stronę Gdańska. Nie wiem co to dziś, ale wyjątkowe dziś zakorkowana Osowa była. Na szczęście rowerem mi to nie robi.
Powrót: jedna pełna rundka nad morzem: rondo Brzeźno- Sopot Park Północny. Na więcej niestety nie było czasu. Potem standardowy powrót do Osowy. Na Spacerowej straszny korek (trzeba było się przeciskać między blachosmrodami). Na obwo korek w stronę Gdańska. Nie wiem co to dziś, ale wyjątkowe dziś zakorkowana Osowa była. Na szczęście rowerem mi to nie robi.