OpO + małe conieco
Czwartek, 22 listopada 2012 | dodano:22.11.2012
Km: | 56.26 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:28 | km/h: | 22.81 |
Pr. maks.: | 47.34 | Temperatura: | 3.1 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: temp. 3,1 standardowo do pracy, wyłącznie asfaltami. Nic ciekawego.
Powrót: po pracy chwilę pokręciłem się nad morzem. Rewelacyjnie się jeździło.
Jak odbiłem od morza, zaczęła padać drobniutka mżawka. Standardowy powrót do Osowy. Drogowcy jeszcze leją asfalt na drodze do Gołębiewa, trzeba objeżdżać poboczami. Ciekawe czy jutro już skończą.
Odcinek który już jest skończony jest po prostu rewelacyjny :-) gładziutki jak pupcia niemowlęcia- jedzie się jak po stole :-)
Powrót: po pracy chwilę pokręciłem się nad morzem. Rewelacyjnie się jeździło.
Jak odbiłem od morza, zaczęła padać drobniutka mżawka. Standardowy powrót do Osowy. Drogowcy jeszcze leją asfalt na drodze do Gołębiewa, trzeba objeżdżać poboczami. Ciekawe czy jutro już skończą.
Odcinek który już jest skończony jest po prostu rewelacyjny :-) gładziutki jak pupcia niemowlęcia- jedzie się jak po stole :-)
OpO- dzika beka z dzika :-D
Środa, 21 listopada 2012 | dodano:21.11.2012
Km: | 26.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:15 | km/h: | 21.04 |
Pr. maks.: | 36.86 | Temperatura: | 2.9 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: temp. ok. 3 stopnie, trochę mgieł, leciutka mżawka a może to ta mgła po prostu. Standardowo do pracy, wyłącznie asfaltami.
Na dojeździe do Gołębiewa w krzaczorach obok drogi spotkałem dzika. Miałem dziką bekę z tego dzika: był tak spasiony, że wyglądał jak piłka nie jak dzik- prawie tak samo szeroki jak długi :-D
Powrót: standardowo do Osowy asfaltami. Na dojeździe do Gołębiewa oczywiście przeciskanie się poboczem obok maszyn drogowych kładących asfalt.
Na dojeździe do Gołębiewa w krzaczorach obok drogi spotkałem dzika. Miałem dziką bekę z tego dzika: był tak spasiony, że wyglądał jak piłka nie jak dzik- prawie tak samo szeroki jak długi :-D
Powrót: standardowo do Osowy asfaltami. Na dojeździe do Gołębiewa oczywiście przeciskanie się poboczem obok maszyn drogowych kładących asfalt.
OpO - asfaltu coraz więcej
Wtorek, 20 listopada 2012 | dodano:20.11.2012
Km: | 26.29 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:13 | km/h: | 21.61 |
Pr. maks.: | 40.96 | Temperatura: | 4.5 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Na dojeździe do Gołębiewa coraz więcej fajnego równego asfaltu. Jadąc tym nowym asfaltem czułem się prawie jak na autostradzie :-)
Niewielką tylko uciążliwością jest to, że w drodze powrotnej, w tych miejscach gdzie akurat go kładą, trzeba jechać poboczem. Myślę, że to jednak jeszcze tylko max kilka dni i będzie skończone.
Rano: ciepło, 4,5 stopnia standardowo do pracy asfaltami.
Powrót: ciepło, standardowo asfaltami do Osowy (niestety nie było czasu pojeździć dodatkowo). Dziś miejscami mgła jeszcze większa niż wczoraj.
Jak już jechałem blachosmrodem z Osowy, to w Barniewicach była taka mgła, że jechałem max 30-40 km/h i pilnowałem krawędzi asfaltu, bo widoczność była może na 2 metry do przodu. Najciekawsze jest to, że miejscami mgła jak mleko a np. kilkadziesiąt metrów dalej praktycznie wogóle jej nie ma.
Niewielką tylko uciążliwością jest to, że w drodze powrotnej, w tych miejscach gdzie akurat go kładą, trzeba jechać poboczem. Myślę, że to jednak jeszcze tylko max kilka dni i będzie skończone.
Rano: ciepło, 4,5 stopnia standardowo do pracy asfaltami.
Powrót: ciepło, standardowo asfaltami do Osowy (niestety nie było czasu pojeździć dodatkowo). Dziś miejscami mgła jeszcze większa niż wczoraj.
Jak już jechałem blachosmrodem z Osowy, to w Barniewicach była taka mgła, że jechałem max 30-40 km/h i pilnowałem krawędzi asfaltu, bo widoczność była może na 2 metry do przodu. Najciekawsze jest to, że miejscami mgła jak mleko a np. kilkadziesiąt metrów dalej praktycznie wogóle jej nie ma.
OpO-kładą już asfalt
Poniedziałek, 19 listopada 2012 | dodano:19.11.2012
Km: | 36.46 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:39 | km/h: | 22.10 |
Pr. maks.: | 43.79 | Temperatura: | 3.5 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Na drodze do Gołębiewa kładą już asfalt. Dziwnie tak jakoś, bo plackami, ale kładą.
Rano: ok. 3,5 stopnia i gęsta mgła. Na tyle gęsta, że osiadała na wszystkim w ilościach niewielkiej mżawki.
Powrót: chwilkę nad morzem i powrót do Osowy. Jak już wspomniałem na drodze do Gołębiewa leją asfalt. Nie wiem czy na długo ta naprawa wystarczy, bo na ten popękany dziurawy leją po prostu nową warstwę. Nie znam sie na tym, ale wygląda to jakoś tak bylejako. Tam gdzie akurat wylewali, musiałem objeżdżać poboczem.
Miejscami mgła gęsta jak mleko.
Rano: ok. 3,5 stopnia i gęsta mgła. Na tyle gęsta, że osiadała na wszystkim w ilościach niewielkiej mżawki.
Powrót: chwilkę nad morzem i powrót do Osowy. Jak już wspomniałem na drodze do Gołębiewa leją asfalt. Nie wiem czy na długo ta naprawa wystarczy, bo na ten popękany dziurawy leją po prostu nową warstwę. Nie znam sie na tym, ale wygląda to jakoś tak bylejako. Tam gdzie akurat wylewali, musiałem objeżdżać poboczem.
Miejscami mgła gęsta jak mleko.
OpO
Piątek, 16 listopada 2012 | dodano:18.11.2012
Km: | 26.27 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:11 | km/h: | 22.20 |
Pr. maks.: | 52.19 | Temperatura: | 3.5 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
W obie strony standardowo, wyłącznie asfaltami. W miarę ciepło, bezdeszczowo. Błoto na łagodnym Reju ładnie podeschło więc jechało się bardzo przyzwoicie.
nie mogłem się powstrzymać, czyli ...... antyrowerowy Sopot
Czwartek, 15 listopada 2012 | dodano:15.11.2012
Km: | 64.25 | Km teren: | 1.75 | Czas: | 03:01 | km/h: | 21.30 |
Pr. maks.: | 42.13 | Temperatura: | 0.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Nie mogłem się powstrzymać ... i pojechałem dziś do Parku Północnego w antyrowerowym mieście Sopocie.
Wieki tam nie byłem i zatęskniłem, żeby tam pojechać. Udało mi się nawet nie spotkać strażaków miejskich, którzy gaszą skutecznie chęć do jazdy po Sopocie.
Swoją drogą, ciekawe dlaczego włodarze Sopotu tak bardzo nienawidzą rowerzystów, że robią wszystko, żeby rowerzyści omijali Sopot szerokim łukiem.
Właściwie to powinno się stworzyć jakąś inicjatywę na fejsie, żeby namawiać rowerzystów/turystów do omijania Sopotu. Może to uzmysłowiłoby włodarzom tego skądinąd pięknego miasta, że chyba nie tędy droga.
Mam też ciekawą inicjatywę dla włodarzy Sopotu (dzisiejsza obserwacja). Postawcie na chodnikach na trasie nadmorskiej fotoradary, które będą wyłapywały biegających tam biegaczy, którzy przecież też łamią ograniczenie prędkości do 10 km/h no i przecież tym sposobem stwarzają zagrożenie wypadkiem.
:-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D
Rano: temp. 0 stopni, trochę wiało. Standardowo do pracy, wyłącznie asfaltami. Na Reja dzięki wiatrowi ładnie podsycha, więc coraz mniej zarzuca błotem. Dziś pomimo temperatury 0 stopni spotkałem mnóstwo rowerzestek/rowerzystów podążających rano do swoich obowiązków. Serce roście patrząc na to :-) Kiedyś o tej porze roku już tylko nieliczni jeździli rowerami. Teraz jest takich ludzi coraz więcej- oby tak dalej.
Powrót: cudowna jak na tę porę roku pogoda (bezdeszczowo i rześko), miałem czas, więc grzechem byłoby nie pojeździć. Po pracy 2,5 rundki Brzeźno rondo- Sopot park północny. Jak już wspomniałem- udało się uniknąć nieprzyjemnych spotkań ze strażą miejską w Sopocie, było więc całkiem miło.
Tak mi się dobrze jeździło, że chyba troszkę przegiąłem i mojemu odwykłemu od troszkę większego wysiłku organizmowi skończył się prąd :-( Kiedy odbiłem od morza, żeby się wdrapać do Osowy, okazało się że siły się skończyły i ledwo daję radę jechać :-( a tu trzeba się drapać pod górkę :-(
Przyznam, nie było fajnie. Odliczałem prawie każdy przejechany metr a ledwo się toczyłem. Tak to jest jak się nie jeździ na rowerze i potem chce się nagle troszkę więcej. Jakoś tam się dokulałem, ale skatowałem się dziś okrutnie.
Mimo to nad morzem jeździło się dziś bardzo przyjemnie i dzień rowerowo zaliczam do udanych.
Wieki tam nie byłem i zatęskniłem, żeby tam pojechać. Udało mi się nawet nie spotkać strażaków miejskich, którzy gaszą skutecznie chęć do jazdy po Sopocie.
Swoją drogą, ciekawe dlaczego włodarze Sopotu tak bardzo nienawidzą rowerzystów, że robią wszystko, żeby rowerzyści omijali Sopot szerokim łukiem.
Właściwie to powinno się stworzyć jakąś inicjatywę na fejsie, żeby namawiać rowerzystów/turystów do omijania Sopotu. Może to uzmysłowiłoby włodarzom tego skądinąd pięknego miasta, że chyba nie tędy droga.
Mam też ciekawą inicjatywę dla włodarzy Sopotu (dzisiejsza obserwacja). Postawcie na chodnikach na trasie nadmorskiej fotoradary, które będą wyłapywały biegających tam biegaczy, którzy przecież też łamią ograniczenie prędkości do 10 km/h no i przecież tym sposobem stwarzają zagrożenie wypadkiem.
:-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D
Rano: temp. 0 stopni, trochę wiało. Standardowo do pracy, wyłącznie asfaltami. Na Reja dzięki wiatrowi ładnie podsycha, więc coraz mniej zarzuca błotem. Dziś pomimo temperatury 0 stopni spotkałem mnóstwo rowerzestek/rowerzystów podążających rano do swoich obowiązków. Serce roście patrząc na to :-) Kiedyś o tej porze roku już tylko nieliczni jeździli rowerami. Teraz jest takich ludzi coraz więcej- oby tak dalej.
Powrót: cudowna jak na tę porę roku pogoda (bezdeszczowo i rześko), miałem czas, więc grzechem byłoby nie pojeździć. Po pracy 2,5 rundki Brzeźno rondo- Sopot park północny. Jak już wspomniałem- udało się uniknąć nieprzyjemnych spotkań ze strażą miejską w Sopocie, było więc całkiem miło.
Tak mi się dobrze jeździło, że chyba troszkę przegiąłem i mojemu odwykłemu od troszkę większego wysiłku organizmowi skończył się prąd :-( Kiedy odbiłem od morza, żeby się wdrapać do Osowy, okazało się że siły się skończyły i ledwo daję radę jechać :-( a tu trzeba się drapać pod górkę :-(
Przyznam, nie było fajnie. Odliczałem prawie każdy przejechany metr a ledwo się toczyłem. Tak to jest jak się nie jeździ na rowerze i potem chce się nagle troszkę więcej. Jakoś tam się dokulałem, ale skatowałem się dziś okrutnie.
Mimo to nad morzem jeździło się dziś bardzo przyjemnie i dzień rowerowo zaliczam do udanych.
OpO
Środa, 14 listopada 2012 | dodano:14.11.2012
Km: | 25.23 | Km teren: | 1.75 | Czas: | 01:13 | km/h: | 20.74 |
Pr. maks.: | 43.36 | Temperatura: | 2.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: temperatura ok. 2 stopni, bezdeszczowo. Ubrałem się ciepełko i pojechałem wyłącznie asfaltami. Na Reja zaczyna trochę podsychać więc dojechałem ubłocony tylko nieznacznie.
Powrót: ponieważ na Reja troszkę podsycha, więc zdecydowałem się wracać przez las.
W lesie miejscami troszkę podeschło, ale ogólnie grzęzawisko jest niestety dalej.
Powrót: ponieważ na Reja troszkę podsycha, więc zdecydowałem się wracać przez las.
W lesie miejscami troszkę podeschło, ale ogólnie grzęzawisko jest niestety dalej.
OpO
Wtorek, 13 listopada 2012 | dodano:13.11.2012
Km: | 26.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:13 | km/h: | 21.62 |
Pr. maks.: | 39.14 | Temperatura: | 4.9 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dziś wyłącznie asfaltami, bo już mam dość grzęzawiska w lesie.
Rano: 4,9 stopnia, bezdeszczowo ale błota dostatek, standardowo do pracy.
Powrót: również standardowo asfaltami.
Rano: 4,9 stopnia, bezdeszczowo ale błota dostatek, standardowo do pracy.
Powrót: również standardowo asfaltami.
Z nowym kołem
Poniedziałek, 12 listopada 2012 | dodano:12.11.2012
Km: | 46.02 | Km teren: | 1.75 | Czas: | 02:04 | km/h: | 22.27 |
Pr. maks.: | 38.80 | Temperatura: | 5.5 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Najpierw wrócę do piątkowej opony Kenda, która dokonała żywota :-( po dokładnie 1580 km :-( - kolejna w której oplot oderwał się od drutu. Miałem takie 3 szt. Kenda K831A i wszystkie 3 dokładnie w ten sam sposób dokonały żywota- dobiegając maksymalnie przebiegu 2 kkm. Nigdy już więcej nie kupię takiej opony. Na szczęście ta była ostatnia z posiadanego zapasu.
W weekend, kiedy zabrałem się za wymianę opony, zauważyłem że tylne koło ma lekki luz w piaście, więc postanowiłem go usunąć- tak przy okazji. Wziąłem klucze i jeszcze za mocno nie zdążyłem złapać nakrętek kiedy coś chrupnęło i oś została mi w rękach w 2 kawałkach :-( Masakra jakaś. Uświadomiłem sobie, jakie miałem szczęście że nie stało się to w drodze, bo miałbym niejaki problem z dojechaniem z pękniętą osią- choć już raz tak do domu wracałem i udało się dojechać.
To przebrało czarę goryczy jeżeli chodzi o to koło- do 3 razy sztuka: 2 razy pękły w nim szprychy a teraz jeszcze oś. To juz zbyt wiele. Koło zostało oczyszczone z brudu i powędrowało na hak na ścianie. Będzie na zapas- w razie czego.
Do roweru założyłem więc nówka sztuka tylne koło, które czekało na swoją kolejkę a oponkę wrzuciłem już kolcowaną z ubiegłego roku- czyli mam już opony na zimę, z kolcami. Za jakiś czas jeszcze tylko wymienię zużytą przednią z kolcami na nówkę która czeka w kolejce i będę w pełni gotowy do zimy.
Przy okazji tego że zrobiłem sobie w garażu mały warsztacik, postanowiłem reaktywować jeden ze zużytych blatów (których nie wyrzucałem). Wkręciłem go w imadło, chwyciłem pilnik i ząb po zębie wszystkie podpiłowałem i pogłębiłem. Ciekawe czy to rozwiązanie się sprawdzi. Jeżeli tak i blat po piłowaniu będzie się nadawał do dalszej jazdy, to mam jeszcze 2 takie- do podpiłowania. Zawsze to parę grosików oszczędności :-)
Dziś: rano do pracy standardowo w błocie przez las a i na łagodnym Reju sporo błota przez leżące na asfalcie liście. Dojechałem ubłocony jak mała świnka, rower też :-(
A tak go ładnie umyłem przy okazji weekendowych napraw :-(
Powrót: pogoda taka ładna, więc postanowiłem pokręcić się chwilę nad morzem. Zrobiłem 2 skrócone rundki (żeby jak najkrócej być w antyrowerowym mieście Sopocie) a więc od ronda w Brzeźnie do zakazu przy molo i nawrotka. Oczywiście w Sopocie cały czas jechałem z przepisową prędkością 10 km/h LOL
:-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D
BUHAHA !!!!
Potem standardowo przez Reja do Osowy. Z tą różnicą, że pojechałem asfaltami, żeby zobaczyć co tam leśnicy kopią- jakąś nową drogę do Borodzieja czy co? Mówiła mi o tym dziś Aniathema. Pozdrower i dzięki za ciasto z dyni ;-) Pycha !!!
W weekend, kiedy zabrałem się za wymianę opony, zauważyłem że tylne koło ma lekki luz w piaście, więc postanowiłem go usunąć- tak przy okazji. Wziąłem klucze i jeszcze za mocno nie zdążyłem złapać nakrętek kiedy coś chrupnęło i oś została mi w rękach w 2 kawałkach :-( Masakra jakaś. Uświadomiłem sobie, jakie miałem szczęście że nie stało się to w drodze, bo miałbym niejaki problem z dojechaniem z pękniętą osią- choć już raz tak do domu wracałem i udało się dojechać.
To przebrało czarę goryczy jeżeli chodzi o to koło- do 3 razy sztuka: 2 razy pękły w nim szprychy a teraz jeszcze oś. To juz zbyt wiele. Koło zostało oczyszczone z brudu i powędrowało na hak na ścianie. Będzie na zapas- w razie czego.
Do roweru założyłem więc nówka sztuka tylne koło, które czekało na swoją kolejkę a oponkę wrzuciłem już kolcowaną z ubiegłego roku- czyli mam już opony na zimę, z kolcami. Za jakiś czas jeszcze tylko wymienię zużytą przednią z kolcami na nówkę która czeka w kolejce i będę w pełni gotowy do zimy.
Przy okazji tego że zrobiłem sobie w garażu mały warsztacik, postanowiłem reaktywować jeden ze zużytych blatów (których nie wyrzucałem). Wkręciłem go w imadło, chwyciłem pilnik i ząb po zębie wszystkie podpiłowałem i pogłębiłem. Ciekawe czy to rozwiązanie się sprawdzi. Jeżeli tak i blat po piłowaniu będzie się nadawał do dalszej jazdy, to mam jeszcze 2 takie- do podpiłowania. Zawsze to parę grosików oszczędności :-)
Dziś: rano do pracy standardowo w błocie przez las a i na łagodnym Reju sporo błota przez leżące na asfalcie liście. Dojechałem ubłocony jak mała świnka, rower też :-(
A tak go ładnie umyłem przy okazji weekendowych napraw :-(
Powrót: pogoda taka ładna, więc postanowiłem pokręcić się chwilę nad morzem. Zrobiłem 2 skrócone rundki (żeby jak najkrócej być w antyrowerowym mieście Sopocie) a więc od ronda w Brzeźnie do zakazu przy molo i nawrotka. Oczywiście w Sopocie cały czas jechałem z przepisową prędkością 10 km/h LOL
:-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D
BUHAHA !!!!
Potem standardowo przez Reja do Osowy. Z tą różnicą, że pojechałem asfaltami, żeby zobaczyć co tam leśnicy kopią- jakąś nową drogę do Borodzieja czy co? Mówiła mi o tym dziś Aniathema. Pozdrower i dzięki za ciasto z dyni ;-) Pycha !!!
OpO-grzęzawiska c.d. + kolejna Kenda do wyrzucenia :-(
Piątek, 9 listopada 2012 | dodano:09.11.2012
Km: | 24.18 | Km teren: | 3.50 | Czas: | 01:14 | km/h: | 19.61 |
Pr. maks.: | 38.06 | Temperatura: | 6.8 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
W lesie bagno coraz większe, bo deszcz ciągle pada i pada. Drogi przez las to już teraz jedno wielkie trzęsawisko.
Dziś rano jadąc do pracy poczułem nagle że mam nienaturalne bicie w tylnym kole.
Koło trochę przesunęło się w mocowaniu więc poprawiłem, a że przy okazji hamulec zaczął przycierać, to go rozpiąłem i pojechałem.
Niestety to był tylko pozór, bo okazało się że kolejna opona Kenda K831 dokonała żywota :-( Tak samo jak w 2 poprzednich przerywa się oplot przy drucie, więc opona jest do wyrzucenia. Wiedząc o tym felerze (z poprzednich 2 opon) nie pompowałem jej na maksa ale tylko na 4 atmosfery, myśląc że przedłużę choć trochę jej trwałość. Niestety to nic nie dało- przerwała się tak samo jak wszystkie poprzednie i to po niecałych 2 tysiącach km. Wniosek: nigdy więcej nie kupię opony Kenda K831A- to straszne badziewie :-(, bo na oponie nie da rady przejechać nawet 2 tys. km. Lepiej dopłacić drugie tyle i przejeździć (np. na najtańszym Schwalbiaku)5 tys. km.
Na szczęście udało się wrócić z pracy bez wymiany opony w trasie, więc nie jest najgorzej.
Dziś rano jadąc do pracy poczułem nagle że mam nienaturalne bicie w tylnym kole.
Koło trochę przesunęło się w mocowaniu więc poprawiłem, a że przy okazji hamulec zaczął przycierać, to go rozpiąłem i pojechałem.
Niestety to był tylko pozór, bo okazało się że kolejna opona Kenda K831 dokonała żywota :-( Tak samo jak w 2 poprzednich przerywa się oplot przy drucie, więc opona jest do wyrzucenia. Wiedząc o tym felerze (z poprzednich 2 opon) nie pompowałem jej na maksa ale tylko na 4 atmosfery, myśląc że przedłużę choć trochę jej trwałość. Niestety to nic nie dało- przerwała się tak samo jak wszystkie poprzednie i to po niecałych 2 tysiącach km. Wniosek: nigdy więcej nie kupię opony Kenda K831A- to straszne badziewie :-(, bo na oponie nie da rady przejechać nawet 2 tys. km. Lepiej dopłacić drugie tyle i przejeździć (np. na najtańszym Schwalbiaku)5 tys. km.
Na szczęście udało się wrócić z pracy bez wymiany opony w trasie, więc nie jest najgorzej.