Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2012
Dystans całkowity: | 771.19 km (w terenie 71.70 km; 9.30%) |
Czas w ruchu: | 33:05 |
Średnia prędkość: | 23.31 km/h |
Maksymalna prędkość: | 57.20 km/h |
Liczba aktywności: | 18 |
Średnio na aktywność: | 42.84 km i 1h 50m |
Więcej statystyk |
dpd
Poniedziałek, 30 kwietnia 2012 | dodano:30.04.2012
Km: | 32.55 | Km teren: | 1.75 | Czas: | 01:20 | km/h: | 24.41 |
Pr. maks.: | 50.10 | Temperatura: | 12.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: standardzik do pracy. Na Spacerowej dziś pustki, więc pojechałem aż do asfaltu na Gołębiewo i dopiero tam skręciłem.
Powrót: krótka rundka do ronda w Brzeźnie i standardowy powrót do domu. Nad morzem zrobiło się już tłoczno :-( Chyba czas już odpuścić jeżdżenie nad morzem, bo przez tłok i beztroskę rolkarzy i niedzielnych rowerzystów zaczyna być niebezpiecznie.
Powrót: krótka rundka do ronda w Brzeźnie i standardowy powrót do domu. Nad morzem zrobiło się już tłoczno :-( Chyba czas już odpuścić jeżdżenie nad morzem, bo przez tłok i beztroskę rolkarzy i niedzielnych rowerzystów zaczyna być niebezpiecznie.
trening z synem
Sobota, 28 kwietnia 2012 | dodano:28.04.2012
Km: | 34.42 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 01:45 | km/h: | 19.67 |
Pr. maks.: | 50.10 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dziś syn wyciągnął mnie na rower. Było tak ciepło, że w pełnym letnim stroju się gotowałem. Ponieważ wielkimi krokami zbliża się KaszebeRunda w której mój syn ma również wziąć udział, więc postanowiłem zrobić mu mały trening na Reja. Na Reja dotarliśmy przez Owczarnię i klucząc sobie po lesie- bo w lesie zaczyna się robić coraz piękniej.
Na Reja kręciliśmy rundki pod łagodną, a ja wcale nie dawałem młodemu za wielkich forów i muszę przyznać ..... dawał radę. Jakby tak trochę potrenował, to szybko zostawiłby swojego staruszka z tyłu :-) Na każdej rundce robiliśmy sobie nawet po 2-3 interwały: 1 sprint pod górę i 2 sprinty po płaskim i .... też dawał radę.
Po którejś rundce zaproponowałem młodemu, że może teraz (skoro mu tak dobrze idzie) to zrobimy sobie ostry podjazd- zgodził się.
Na rozwidleniu miła niespodzianka, spotkaliśmy Adama w towarzystwie. Też kierowali się pokonać ostry podjazd. Pojechaliśmy więc razem i .... mój syn znowu dał radę bez większych problemów :-) Będą z niego ludzie jako biker :-).
Dalej pojechaliśmy też razem, bo my już też musieliśmy się zbierać do domu. Znowu przez las pojechaliśmy do Owczarni, gdzie miałem pokazać Adamowi i jego towarzyszce jak dojechać na Wzniesienie Marii, ale z pośpiechu źle ich pokierowałem- o jeden skręt za wcześnie :-( Niestety zdałem sobie z tego sprawę dopiero dużo dużo później :-( Sorki Adam.
Po rozstaniu pędem pojechaliśmy przez Owczarnię do domu, bo już bardzo mi się spieszyło. Na szczęście zdążyłem.
Na Reja kręciliśmy rundki pod łagodną, a ja wcale nie dawałem młodemu za wielkich forów i muszę przyznać ..... dawał radę. Jakby tak trochę potrenował, to szybko zostawiłby swojego staruszka z tyłu :-) Na każdej rundce robiliśmy sobie nawet po 2-3 interwały: 1 sprint pod górę i 2 sprinty po płaskim i .... też dawał radę.
Po którejś rundce zaproponowałem młodemu, że może teraz (skoro mu tak dobrze idzie) to zrobimy sobie ostry podjazd- zgodził się.
Na rozwidleniu miła niespodzianka, spotkaliśmy Adama w towarzystwie. Też kierowali się pokonać ostry podjazd. Pojechaliśmy więc razem i .... mój syn znowu dał radę bez większych problemów :-) Będą z niego ludzie jako biker :-).
Dalej pojechaliśmy też razem, bo my już też musieliśmy się zbierać do domu. Znowu przez las pojechaliśmy do Owczarni, gdzie miałem pokazać Adamowi i jego towarzyszce jak dojechać na Wzniesienie Marii, ale z pośpiechu źle ich pokierowałem- o jeden skręt za wcześnie :-( Niestety zdałem sobie z tego sprawę dopiero dużo dużo później :-( Sorki Adam.
Po rozstaniu pędem pojechaliśmy przez Owczarnię do domu, bo już bardzo mi się spieszyło. Na szczęście zdążyłem.
dpd- dobrze, dobrze panie bobrze ;-)
Piątek, 27 kwietnia 2012 | dodano:27.04.2012
Km: | 56.80 | Km teren: | 3.50 | Czas: | 02:18 | km/h: | 24.70 |
Pr. maks.: | 51.09 | Temperatura: | 12.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dobrze mi się dziś jechało :-) a do tego w dobrym towarzystwie, to i rundki na Reja miło się kręciło.
Dziś w drodze powrotnej zainaugurowałem pierwszy raz w tym roku pełną opcję letnią ubioru: krótki rękawek i krótkie galoty- było optymalnie.
Rano: temp. ok. 12 stopni, standardowo do pracy.
Powrót: ok. południa było bardzo ciepło, ale jak miałem wychodzić z pracy to się jakoś chłodniej zrobiło, więc na grzbiet narzuciłem cienki ortalionik. Nad morzem było optymalnie, jednak jak zjechałem na Reja to już zrobiło się za ciepło. Ortalionik więc wylądował w plecaku a ja już w pełnej opcji letniej pokręciłem się po Reja. Podczas ostatniej planowanej rundki dogoniłem jeszcze Masakratora Grzegorza (Pozdrower), więc z racji dobrego towarzystwa dokręciłem jeszcze jedną rundkę w towarzystwie i wróciłem do domu.
Pogoda dziś wymarzona do jazdy a i nogi dobrze podawały.
W lesie w końcu zaczyna być widać wiosnę. Przez ostatnie 2 dni, kiedy zrobiło się tak ciepło, wegetacja gwałtownie ruszyła :-) Drzewa zaczynają się zielenić, coś tam już zaczyna kwitnąć (miejscami czuć piękne zapachy kwitnących drzew/krzewów). Jeszcze kilka dni i powinno być naprawdę pięknie w lesie.
Dziś w drodze powrotnej zainaugurowałem pierwszy raz w tym roku pełną opcję letnią ubioru: krótki rękawek i krótkie galoty- było optymalnie.
Rano: temp. ok. 12 stopni, standardowo do pracy.
Powrót: ok. południa było bardzo ciepło, ale jak miałem wychodzić z pracy to się jakoś chłodniej zrobiło, więc na grzbiet narzuciłem cienki ortalionik. Nad morzem było optymalnie, jednak jak zjechałem na Reja to już zrobiło się za ciepło. Ortalionik więc wylądował w plecaku a ja już w pełnej opcji letniej pokręciłem się po Reja. Podczas ostatniej planowanej rundki dogoniłem jeszcze Masakratora Grzegorza (Pozdrower), więc z racji dobrego towarzystwa dokręciłem jeszcze jedną rundkę w towarzystwie i wróciłem do domu.
Pogoda dziś wymarzona do jazdy a i nogi dobrze podawały.
W lesie w końcu zaczyna być widać wiosnę. Przez ostatnie 2 dni, kiedy zrobiło się tak ciepło, wegetacja gwałtownie ruszyła :-) Drzewa zaczynają się zielenić, coś tam już zaczyna kwitnąć (miejscami czuć piękne zapachy kwitnących drzew/krzewów). Jeszcze kilka dni i powinno być naprawdę pięknie w lesie.
dpd+sprawy-wiosenne zapachy
Środa, 25 kwietnia 2012 | dodano:25.04.2012
Km: | 35.63 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:28 | km/h: | 24.29 |
Pr. maks.: | 45.67 | Temperatura: | 9.6 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: niby ciepło (prawie 10 stopni) ale wiatr powodował że wcale nie tak bardzo. Wszystko mokre po opadach, kałuże, błoto a do tego padało.
Cały dzień co chwilę padało.
Powrót: po pracy musiałem pojechać do banku załatwić sprawę i akurat jak tam jechałem to solidnie lało. Dojechałem więc cały mokry :-(
Na osłodę po drodze mogłem się delektować cudownymi zapachami: w mieście kwitną już jakieś krzewy- cudowne zapachy wiosny. W lesie jeszcze nie można tego doświadczyć, bo jeszcze wiosnę słabo widać.
Jak wyszedłem z banku to już się wypadało i powrót do domu już bez deszczu.
Jednak chwilę po powrocie do domu znowu lunęło.
Cały dzień co chwilę padało.
Powrót: po pracy musiałem pojechać do banku załatwić sprawę i akurat jak tam jechałem to solidnie lało. Dojechałem więc cały mokry :-(
Na osłodę po drodze mogłem się delektować cudownymi zapachami: w mieście kwitną już jakieś krzewy- cudowne zapachy wiosny. W lesie jeszcze nie można tego doświadczyć, bo jeszcze wiosnę słabo widać.
Jak wyszedłem z banku to już się wypadało i powrót do domu już bez deszczu.
Jednak chwilę po powrocie do domu znowu lunęło.
dpd-leśne szwędanie
Wtorek, 24 kwietnia 2012 | dodano:24.04.2012
Km: | 33.51 | Km teren: | 14.00 | Czas: | 01:55 | km/h: | 17.48 |
Pr. maks.: | 41.34 | Temperatura: | 8.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dziś po pracy pojechałem się poszwędać po lesie- tak totalnie.
Do tego stopnia, że w wielu miejscach nie jechałem żadnymi drogami ani nawet ścieżkami, ale ciąłem centralnie przez środek lasu.
W lesie (jeszcze po jesiennych wiatrach) leży mnóstwo wiatrołomów. Na żółtym szlaku, którym też kawałkami jechałem to wręcz plaga- co kawałek szlak przegrodzony leżącym w poprzek drzewem.
Na efekty takich jazd przez środek lasu nie trzeba było długo czekać: pozrywałem wszystkie mocowania błotników- przedniego i tylnego, prawie zerwałem szprychę jak mi solidny patyk wlazł w szprychy i zatrzymał mnie w miejscu- na szczęście jechałem wolno, prawie urwałem tylną przerzutkę- jak solidny kij zawinął się w łańcuch i wkleszczył w przerzutkę- na szczęście udało się w porę wyhamować.
Pokonałem przy okazji kilka solidnych podjazdów, pod kilka nie dałem rady podjechać i musiałem wpychać rower, kilka razy musiałem pchać rower po płaskim bo nie dało się jechać- ogólnie dość hardkorowo :-) Trasy nie opisuję bo kluczyłem, kręciłem się w kółko: jeździłem trochę żółtym szlakiem, trochę czarnym, byłem na Wzniesieniu Marii, jechałem Marnymi Mostami.
Zamieszczam kilka zdjęć. Niestety miałem tylko komórkę, więc są marnej jakości- niestety.
A suche fakty:
Rano: ciepło, prawie +8 stopni, zimowe spodnie schowałem, wyciągnąłem letnie krótkie gatki i dołożyłem nogawki- było optymalnie. Kurtka najcieńsza z tych jakie mam.
Powrót: nie wiem jaka temperatura, ale ciepło. Krótkie gatki z nogawkami. Na początku jechałem w kurtce, ale w lesie schowałem ją do plecaka bo było za ciepło i dalej do końca na krótkim rękawku.
Do tego stopnia, że w wielu miejscach nie jechałem żadnymi drogami ani nawet ścieżkami, ale ciąłem centralnie przez środek lasu.
W lesie (jeszcze po jesiennych wiatrach) leży mnóstwo wiatrołomów. Na żółtym szlaku, którym też kawałkami jechałem to wręcz plaga- co kawałek szlak przegrodzony leżącym w poprzek drzewem.
Na efekty takich jazd przez środek lasu nie trzeba było długo czekać: pozrywałem wszystkie mocowania błotników- przedniego i tylnego, prawie zerwałem szprychę jak mi solidny patyk wlazł w szprychy i zatrzymał mnie w miejscu- na szczęście jechałem wolno, prawie urwałem tylną przerzutkę- jak solidny kij zawinął się w łańcuch i wkleszczył w przerzutkę- na szczęście udało się w porę wyhamować.
Pokonałem przy okazji kilka solidnych podjazdów, pod kilka nie dałem rady podjechać i musiałem wpychać rower, kilka razy musiałem pchać rower po płaskim bo nie dało się jechać- ogólnie dość hardkorowo :-) Trasy nie opisuję bo kluczyłem, kręciłem się w kółko: jeździłem trochę żółtym szlakiem, trochę czarnym, byłem na Wzniesieniu Marii, jechałem Marnymi Mostami.
Zamieszczam kilka zdjęć. Niestety miałem tylko komórkę, więc są marnej jakości- niestety.
Bagienko na wysokości Owczarni w Gdańsku-TPK© marchos
Huba buba- las na wysokości Owczarni© marchos
Wyrżnęli las :-(© marchos
Częsty widok- wiatrołomy- przeważnie jednak leżące© marchos
Wzniesienie Marii- tablica informacyjna© marchos
Wzniesienie Marii- druga tablica- w towarzystwie© marchos
Wzniesienie Marii- widok spod tablicy- w DÓÓÓÓŁ- choć zdjęcie nie oddaje© marchos
Wzniesienie Marii- samo w sobie© marchos
A suche fakty:
Rano: ciepło, prawie +8 stopni, zimowe spodnie schowałem, wyciągnąłem letnie krótkie gatki i dołożyłem nogawki- było optymalnie. Kurtka najcieńsza z tych jakie mam.
Powrót: nie wiem jaka temperatura, ale ciepło. Krótkie gatki z nogawkami. Na początku jechałem w kurtce, ale w lesie schowałem ją do plecaka bo było za ciepło i dalej do końca na krótkim rękawku.
dpd
Poniedziałek, 23 kwietnia 2012 | dodano:23.04.2012
Km: | 31.71 | Km teren: | 3.50 | Czas: | 01:21 | km/h: | 23.49 |
Pr. maks.: | 41.73 | Temperatura: | 7.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
nic ciekawego
w drodze powrotnej zlał mnie deszcz- nawet całkiem przyjemny, bo ciepły
w drodze powrotnej zlał mnie deszcz- nawet całkiem przyjemny, bo ciepły
dpd-dla towarzystwa .....
Piątek, 20 kwietnia 2012 | dodano:20.04.2012
Km: | 55.24 | Km teren: | 3.50 | Czas: | 02:17 | km/h: | 24.19 |
Pr. maks.: | 50.10 | Temperatura: | 7.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
....człowiek jest w stanie wiele zrobić :-)
Dziś po pracy nie chciało mi się jeździć, ale na Reja trafiłem na dobre towarzystwo, więc skręciłem kilka rundek. Pozdrower dla bikerów z którymi jeździłem.
Rano: ciepło, ok. +7 stopni standardowo do pracy. Dziś już na Wyrobniku, bo koło naprawione a rano było trochę mokro (po nocnych deszczach) więc szkoda mi było Zenona brudzić.
Powrót: jak wyżej. Kilka rundek w dobrym towarzystwie. Tempo raczej spokojne.
Przy okazji: wyjaśniła się tajemnica obu kapci. W Zenonie dętka chyba puściła na zgrzewie- tak to przynajmniej wyglądało. W Wyrobniku za to ostatnio przyklejona łatka samoprzylepna nie trzymała dobrze- oderwałem ją i przykleiłem normalną łatkę klejową. Zapasowe dętki do obu rowerów już są.
Dziś po pracy nie chciało mi się jeździć, ale na Reja trafiłem na dobre towarzystwo, więc skręciłem kilka rundek. Pozdrower dla bikerów z którymi jeździłem.
Rano: ciepło, ok. +7 stopni standardowo do pracy. Dziś już na Wyrobniku, bo koło naprawione a rano było trochę mokro (po nocnych deszczach) więc szkoda mi było Zenona brudzić.
Powrót: jak wyżej. Kilka rundek w dobrym towarzystwie. Tempo raczej spokojne.
Przy okazji: wyjaśniła się tajemnica obu kapci. W Zenonie dętka chyba puściła na zgrzewie- tak to przynajmniej wyglądało. W Wyrobniku za to ostatnio przyklejona łatka samoprzylepna nie trzymała dobrze- oderwałem ją i przykleiłem normalną łatkę klejową. Zapasowe dętki do obu rowerów już są.
dpd-szukanie dziury w całym
Środa, 18 kwietnia 2012 | dodano:19.04.2012
Km: | 23.32 | Km teren: | 1.75 | Czas: | 00:59 | km/h: | 23.72 |
Pr. maks.: | 50.51 | Temperatura: | 1.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Zenon Wspaniały |
NO NIEEE !!!! To już jest plaga, jeżeli w ciągu jednego tygodnia mam 3-cią kichę :( i to w drugim rowerze, w Zenonie- w którym wogóle pierwszy raz w jego historii mam kichę :(
Żeby tego było mało, to właśnie wróciłem po naprawach obu kapci i co ciekawe- w żadnym kole nie znalazłem dziury!? W obu kołach: i w Wyrobniku i w Zenonie musiałem wymienić dętki na nowe, bo nie mogłem znaleźć dziur. Bardzo to dziwne.
Po napompowaniu oba koła trzymają i tylko bardzo wolno "gubią" powietrze- nie wiem będę szukał dziur w ciągu dnia mocząc dętki w wodzie.
Rano: jak wstałem to było -2 stopnie, ale temperatura szybko się podnosiła i jak wychodziłem, to było już +1. Po zejściu do piwnicy czekała mnie przykra niespodzianka- w postaci wspomnianego powyżej kapcia. Jednak powietrze nie zeszło całkiem, tylko opona była miękka. Niestety nie miałem już drugiego roweru żeby się przesiąść bo Wyrobnik stał na kapciu od poniedziałku :(
Stwierdziłem więc, że zaryzykuję: napompowałem szybko koło na maksa i najkrótszą drogą (byle jak najszybciej) pojechałem do pracy. Udało mi się bez problemu dojechać- tyle że pod koniec było już trochę miękko.
Powrót: stwierdziłem po wyjściu że powietrze znowu nie zeszło całkiem, tylko opona jest miękka więc (słusznie zresztą) nie zdecydowałem się na naprawę, bo uznałem że mogę mieć problem ze zlokalizowaniem dziury- przy tak małym ubytku. Niestety nie miałem też zapasowej dętki, bo w plecaku był zapas do Wyrobnika (26 cali). Wybrałem więc metodę poranną: pompowanie i szybki powrót do domu. Udało się, chociaż jechałem bardzo wolno, żeby mi gdzieś na jakiejś dziurze nie dobiło i nie uszkodziło felgi. Udało się dojechać bez problemu, tyle że "na miękko".
Wieczorem, przy okazji naprawiania koła, poświęciłem Zenonowi należną mu w końcu uwagę i czas i przywróciłem go (w miarę możliwości) do dawnego blasku: przede wszystkim umyłem go w końcu (po jesiennym Harpaganie :-), wymieniłem połamane mocowania tylnego błotnika, wyregulowałem luz tylnej piasty, podregulowałem hamulce. Należało mu się.
W Wyrobniku naprawiłem tylko kapcia.
Jak na razie szukanie dziury w całym zakończyło się fiaskiem a z dzisiejszego jeżdżenia wyszły totalne nici, bo w obie strony najkrótszą drogą :(
Jutro miałem plan pojeździć sobie rano, ale ponieważ tyle czasu mi zeszło przy rowerach, to chyba raczej nie dam rady się zwlec z wyrka- muszę w końcu chociaż trochę pospać a jest już prawie 4-ta :(
Żeby tego było mało, to właśnie wróciłem po naprawach obu kapci i co ciekawe- w żadnym kole nie znalazłem dziury!? W obu kołach: i w Wyrobniku i w Zenonie musiałem wymienić dętki na nowe, bo nie mogłem znaleźć dziur. Bardzo to dziwne.
Po napompowaniu oba koła trzymają i tylko bardzo wolno "gubią" powietrze- nie wiem będę szukał dziur w ciągu dnia mocząc dętki w wodzie.
Rano: jak wstałem to było -2 stopnie, ale temperatura szybko się podnosiła i jak wychodziłem, to było już +1. Po zejściu do piwnicy czekała mnie przykra niespodzianka- w postaci wspomnianego powyżej kapcia. Jednak powietrze nie zeszło całkiem, tylko opona była miękka. Niestety nie miałem już drugiego roweru żeby się przesiąść bo Wyrobnik stał na kapciu od poniedziałku :(
Stwierdziłem więc, że zaryzykuję: napompowałem szybko koło na maksa i najkrótszą drogą (byle jak najszybciej) pojechałem do pracy. Udało mi się bez problemu dojechać- tyle że pod koniec było już trochę miękko.
Powrót: stwierdziłem po wyjściu że powietrze znowu nie zeszło całkiem, tylko opona jest miękka więc (słusznie zresztą) nie zdecydowałem się na naprawę, bo uznałem że mogę mieć problem ze zlokalizowaniem dziury- przy tak małym ubytku. Niestety nie miałem też zapasowej dętki, bo w plecaku był zapas do Wyrobnika (26 cali). Wybrałem więc metodę poranną: pompowanie i szybki powrót do domu. Udało się, chociaż jechałem bardzo wolno, żeby mi gdzieś na jakiejś dziurze nie dobiło i nie uszkodziło felgi. Udało się dojechać bez problemu, tyle że "na miękko".
Wieczorem, przy okazji naprawiania koła, poświęciłem Zenonowi należną mu w końcu uwagę i czas i przywróciłem go (w miarę możliwości) do dawnego blasku: przede wszystkim umyłem go w końcu (po jesiennym Harpaganie :-), wymieniłem połamane mocowania tylnego błotnika, wyregulowałem luz tylnej piasty, podregulowałem hamulce. Należało mu się.
W Wyrobniku naprawiłem tylko kapcia.
Jak na razie szukanie dziury w całym zakończyło się fiaskiem a z dzisiejszego jeżdżenia wyszły totalne nici, bo w obie strony najkrótszą drogą :(
Jutro miałem plan pojeździć sobie rano, ale ponieważ tyle czasu mi zeszło przy rowerach, to chyba raczej nie dam rady się zwlec z wyrka- muszę w końcu chociaż trochę pospać a jest już prawie 4-ta :(
dpd-dobrze :-D
Wtorek, 17 kwietnia 2012 | dodano:17.04.2012
Km: | 44.42 | Km teren: | 1.75 | Czas: | 01:42 | km/h: | 26.13 |
Pr. maks.: | 57.20 | Temperatura: | 2.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Zenon Wspaniały |
DOBRZEEE :-D ... SIĘ DZIŚ JECHAŁO :-D
Więc to jednak kwestia sprzętu a nie mojej złej formy :-) .... mam nadzieję, bo od 2 dni jak jeżdżę Zenonem to jakoś tak asfalt prawie "pali" mi się pod oponami :-D
Dziś wiatr osłabł i średnia znowu podskoczyła w górę, pomimo tego że dziś subiektywnie jechało mi się słabiej niż wczoraj.
Jednak sprzęt ma znaczenie :-)
Rano: temp. +2 najkrótszą trasą do pracy. Rano słoneczko cudnie świeciło, za to w ciągu dnia padał śnieg- momentami nawet dość solidnie.
Powrót: pokręciłem się nad morzem a potem przez Reja, Gołębiewo i las wróciłem do domu.
Więc to jednak kwestia sprzętu a nie mojej złej formy :-) .... mam nadzieję, bo od 2 dni jak jeżdżę Zenonem to jakoś tak asfalt prawie "pali" mi się pod oponami :-D
Dziś wiatr osłabł i średnia znowu podskoczyła w górę, pomimo tego że dziś subiektywnie jechało mi się słabiej niż wczoraj.
Jednak sprzęt ma znaczenie :-)
Rano: temp. +2 najkrótszą trasą do pracy. Rano słoneczko cudnie świeciło, za to w ciągu dnia padał śnieg- momentami nawet dość solidnie.
Powrót: pokręciłem się nad morzem a potem przez Reja, Gołębiewo i las wróciłem do domu.
dpd- a jednak pech :-(
Poniedziałek, 16 kwietnia 2012 | dodano:16.04.2012
Km: | 63.26 | Km teren: | 1.75 | Czas: | 02:28 | km/h: | 25.65 |
Pr. maks.: | 52.44 | Temperatura: | 5.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Zenon Wspaniały |
Pomimo tego co ostatnio pisałem w piątek 13-go jednak pech mnie dopadł .... z opóźnieniem. Pisałem że nie złapałem kapcia ...... a jednak złapałem :-(
Rano jak poszedłem po rower, okazało się że mam flaka w tylnym kole.
Ponieważ jak w piątek go wstawiłem, to przez weekend go nie ruszałem, to znaczy że kapeć jest z piątku 13-go. Krótka myśl, żeby pojechać samochodem, ale szybko z niej zrezygnowałem i zdecydowałem, że odpalam mojego cudownego Zenona Debeściaka :-)
Szybkie pompowanie oponek, przepięcie lampek i licznika i z 10-cio minutowym opóźnieniem wyruszam z domu.
Ponieważ było bardzo późno, więc popędziłem najkrótszą możliwą drogą do pracy: Spacerową do zjazdu na Gołębiewo i ostrym Rejem w dół. Zenon tak gnał do przodu, że do pracy przyjechałem spóźniony tylko o 5 minut :-D a średnia wyszła dobrze ponad 28 km/h. Cudownie się jedzie na Zenonie.
Powrót: trzeba było wykorzystać, że przyjechałem moim najlepszym rumakiem, więc po pracy pokręciłem się chwilę nad morzem. Jadąc na trasie Sopot-Brzeźno miałem wiatr w plecy więc momentami rozpędzałem się prawie do 50 km/h :-D Zenon szedł jak przecinak. Przejeżdżając przez te nieszczęsne fale na ddr, musiałem wstawać z siodełka i niwelować wyrzucanie w górę, bo by mi dupsko podbijało :-D. Niestety w drugą stronę Brzeźno-Sopot wiatr był prosto w ryj :-( a że był dziś naprawdę solidny, to prędkości osiągane dużo niższe.
Ale co tam, nawrotka przed molo w Sopocie i znów można gnać z wiatrem :-D
Ależ cudownie się jeździ na Zenonie, to zupełnie inna jazda niż na Wyrobniku.
Od morza pojechałem na Reja, tam skręciłem sobie jeszcze 2 rundki pod łagodną i z Gołębiewa przez las pojechałem do domu.
Jednak jazda na 28 calowych kółkach, na cienkich oponkach, na lekkim rowerze to zupełnie inna liga :-) Rower po prostu sam jechał :-D
Było tak dobrze, że na razie nie naprawiam kichy w Wyrobniku i jutro też pojadę Zenonem.
Rano jak poszedłem po rower, okazało się że mam flaka w tylnym kole.
Ponieważ jak w piątek go wstawiłem, to przez weekend go nie ruszałem, to znaczy że kapeć jest z piątku 13-go. Krótka myśl, żeby pojechać samochodem, ale szybko z niej zrezygnowałem i zdecydowałem, że odpalam mojego cudownego Zenona Debeściaka :-)
Szybkie pompowanie oponek, przepięcie lampek i licznika i z 10-cio minutowym opóźnieniem wyruszam z domu.
Ponieważ było bardzo późno, więc popędziłem najkrótszą możliwą drogą do pracy: Spacerową do zjazdu na Gołębiewo i ostrym Rejem w dół. Zenon tak gnał do przodu, że do pracy przyjechałem spóźniony tylko o 5 minut :-D a średnia wyszła dobrze ponad 28 km/h. Cudownie się jedzie na Zenonie.
Powrót: trzeba było wykorzystać, że przyjechałem moim najlepszym rumakiem, więc po pracy pokręciłem się chwilę nad morzem. Jadąc na trasie Sopot-Brzeźno miałem wiatr w plecy więc momentami rozpędzałem się prawie do 50 km/h :-D Zenon szedł jak przecinak. Przejeżdżając przez te nieszczęsne fale na ddr, musiałem wstawać z siodełka i niwelować wyrzucanie w górę, bo by mi dupsko podbijało :-D. Niestety w drugą stronę Brzeźno-Sopot wiatr był prosto w ryj :-( a że był dziś naprawdę solidny, to prędkości osiągane dużo niższe.
Ale co tam, nawrotka przed molo w Sopocie i znów można gnać z wiatrem :-D
Ależ cudownie się jeździ na Zenonie, to zupełnie inna jazda niż na Wyrobniku.
Od morza pojechałem na Reja, tam skręciłem sobie jeszcze 2 rundki pod łagodną i z Gołębiewa przez las pojechałem do domu.
Jednak jazda na 28 calowych kółkach, na cienkich oponkach, na lekkim rowerze to zupełnie inna liga :-) Rower po prostu sam jechał :-D
Było tak dobrze, że na razie nie naprawiam kichy w Wyrobniku i jutro też pojadę Zenonem.