Wpisy archiwalne w miesiącu
Styczeń, 2012
Dystans całkowity: | 809.16 km (w terenie 65.00 km; 8.03%) |
Czas w ruchu: | 37:11 |
Średnia prędkość: | 21.76 km/h |
Maksymalna prędkość: | 54.11 km/h |
Liczba aktywności: | 19 |
Średnio na aktywność: | 42.59 km i 1h 57m |
Więcej statystyk |
dpd- ZIMNO !!!! i ŚLISKO !!!!
Piątek, 27 stycznia 2012 | dodano:27.01.2012
Km: | 26.58 | Km teren: | 6.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 17.72 |
Pr. maks.: | 45.27 | Temperatura: | -11.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Brrrrr ..... jak zimno :-|
Brrrrr ..... jaka ślisko :-|
Rano: jak wyjeżdżałem z domu to na termometrze było -11,5. To mój aktualny rekord zimna bieżącej zimy, ale nie rekord absolutny bo już jeździłem przy większych minusach. Ponieważ ciężko sie wstawało i późno wyszedłem, to nie miałem już czasu bawić się w brnięcie przez Reja do pracy, więc szybki strzał w dół Spacerową w towarzystwie blachosmrodów- jak ostatnio często.
Jak dojechałem do pracy, to na rzęsach miałem sopelki lodu :-D, które utworzyły się od wydychanej pary wodnej. Pełna beka :-D Dodatkowo ciężko było ściągnąć kominiarkę, bo się sztywna zrobiła :-) jak cała wilgoć na niej zamarzła.
Powrót: jak wychodziłem z pracy, to nad morzem termometr pokazywał już -8 stopni a jak dojechałem do Osowy to tam było -10. Trochę było dziś dla mnie za zimno, więc z pracy prosto do domu. Na Reja dziś dużo gorzej niż wczoraj :-(, bo w bardzo wielu miejscach są już lite, twarde i wyślizgane przez samochody tafle lodu, do tego nierówne- na które kolce już niestety nic nie pomagają. Jak tylko troszkę mocniej nacisnąć na pedały na takiej tafli, koła momentalnie buksują. Do tego balety i piruety na tym lodzie, bo mały ruch kierownicą i rower juz sunie bokiem :-( Był też dziś znowu piruet o 90 stopni, ale tym razem już nie udało się ujechać. Żeby nie zaglebić, musiałem wystawić nogę i podeprzeć się :-(
Od Gołębiewa do Spacerowej jazda 5/h z duszą na ramieniu i ręką na klamce, do tego jak najdalej od kolein, bo wpadnięcie w koleinę to byłaby dziś pewna gleba na tym zjeździe.
Ogólnie przez dotkliwe zimno i wszechobecny lód, ciężko sie dziś wracało do domu.
Brrrrr ..... jaka ślisko :-|
Rano: jak wyjeżdżałem z domu to na termometrze było -11,5. To mój aktualny rekord zimna bieżącej zimy, ale nie rekord absolutny bo już jeździłem przy większych minusach. Ponieważ ciężko sie wstawało i późno wyszedłem, to nie miałem już czasu bawić się w brnięcie przez Reja do pracy, więc szybki strzał w dół Spacerową w towarzystwie blachosmrodów- jak ostatnio często.
Jak dojechałem do pracy, to na rzęsach miałem sopelki lodu :-D, które utworzyły się od wydychanej pary wodnej. Pełna beka :-D Dodatkowo ciężko było ściągnąć kominiarkę, bo się sztywna zrobiła :-) jak cała wilgoć na niej zamarzła.
Powrót: jak wychodziłem z pracy, to nad morzem termometr pokazywał już -8 stopni a jak dojechałem do Osowy to tam było -10. Trochę było dziś dla mnie za zimno, więc z pracy prosto do domu. Na Reja dziś dużo gorzej niż wczoraj :-(, bo w bardzo wielu miejscach są już lite, twarde i wyślizgane przez samochody tafle lodu, do tego nierówne- na które kolce już niestety nic nie pomagają. Jak tylko troszkę mocniej nacisnąć na pedały na takiej tafli, koła momentalnie buksują. Do tego balety i piruety na tym lodzie, bo mały ruch kierownicą i rower juz sunie bokiem :-( Był też dziś znowu piruet o 90 stopni, ale tym razem już nie udało się ujechać. Żeby nie zaglebić, musiałem wystawić nogę i podeprzeć się :-(
Od Gołębiewa do Spacerowej jazda 5/h z duszą na ramieniu i ręką na klamce, do tego jak najdalej od kolein, bo wpadnięcie w koleinę to byłaby dziś pewna gleba na tym zjeździe.
Ogólnie przez dotkliwe zimno i wszechobecny lód, ciężko sie dziś wracało do domu.
dpd- PA PA błotniczku ;-)
Czwartek, 26 stycznia 2012 | dodano:26.01.2012
Km: | 43.36 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 02:08 | km/h: | 20.32 |
Pr. maks.: | 43.79 | Temperatura: | -3.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
TAAAK .... mój przedni błotnik wybrał dziś wolność. Rano jak zjeżdżałem w dół Spacerową usłyszałem jak przedni błotnik zachrobotał o kolce opony (co przy mocniejszych podmuchach wiatru się zdarzało, więc nie zwróciłem uwagi)- to pewnie w języku błotników oznaczało PA PA. Jak zerknąłem w dół, to już go nie było. No cóż, wyczuł okazję i wyfrunął na wolność ;-) Nie hamowałem, żeby go szukać, bo jechałem w sznurze samochodów ok. 40 km/h i jakbym zaczął nagle hamować i próbował się zatrzymać, to mogłoby się to tylko źle skończyć.
A tak na serio, to ewidentnie jest to wada konstrukcyjna tych błotników, bo ułamuje się blaszka na której jest mocowany. To już trzecia, która się ułamała. Pierwszy błotnik straciłem dokładnie w ten sam sposób, ten był drugi, na drugiej blaszce. Blaszka od ciągłych wstrząsów (jest jedynym elementem mocującym błotnik do widełek) na zgięciu podlega zmęczeniu materiału i po prostu sie odłamuje. Tak mniej więcej jedna blaszka na rok w moim przypadku. Teraz chyba muszę pomyśleć o pełnych błotnikach, które lepiej będą chronić i mnie i napęd przed błotem.
Rano: temp. ok. -1 stopień. Ponieważ za długo zabałaganiłem przed wyjściem, to żeby się nie spóźnić do pracy pojechałem Spacerową a nie przez Reja. W związku z opisaną wyżej sytuacją z błotnikiem, do pracy dotarłem posolony naprawdę solidnie i dokładnie ;-).
Powrót: na dole nad morzem było ok. -1,5 stopnia a w Osowie już -3. Nad morzem zrobiłem sobie 1 pełną rundkę Brzeźno rondo- Sopot Park Północny. DDR nad morzem solidnie oblodzona, że świeci się jak psu jajca a i woziło troszkę- nawet na kolcach. Ludzie dalej łażą jak krowy po ddr :-( szczególnie w Sopocie. Normalnie spacerniak se zrobili kurna :-(.
Za to Reja jechało się dziś CUDOWNIE !!! Wszystko już solidnie skute na twardo. Nie ma grząskiej brei. Po prostu pełen wypas. Blisko Gołębiewa nagle przednie koło pojechało w jedną koleinę a tylne w inną (obie oblodzone) i nagle rower stanął praktycznie w poprzek, gdzie tylne koło szło już ślizgiem. Myślę no to pięknie- będzie gleba :-( Ale nie- piruet ustany, a dokładnie ujechany :-D KOLCE RULEZ !!! Zjazd od Gołębiewa do Spacerowej bardzo oblodzony, więc zjazd bardzo powoli i ostrożnie- cały czas na hamulcu.
A tak na serio, to ewidentnie jest to wada konstrukcyjna tych błotników, bo ułamuje się blaszka na której jest mocowany. To już trzecia, która się ułamała. Pierwszy błotnik straciłem dokładnie w ten sam sposób, ten był drugi, na drugiej blaszce. Blaszka od ciągłych wstrząsów (jest jedynym elementem mocującym błotnik do widełek) na zgięciu podlega zmęczeniu materiału i po prostu sie odłamuje. Tak mniej więcej jedna blaszka na rok w moim przypadku. Teraz chyba muszę pomyśleć o pełnych błotnikach, które lepiej będą chronić i mnie i napęd przed błotem.
Rano: temp. ok. -1 stopień. Ponieważ za długo zabałaganiłem przed wyjściem, to żeby się nie spóźnić do pracy pojechałem Spacerową a nie przez Reja. W związku z opisaną wyżej sytuacją z błotnikiem, do pracy dotarłem posolony naprawdę solidnie i dokładnie ;-).
Powrót: na dole nad morzem było ok. -1,5 stopnia a w Osowie już -3. Nad morzem zrobiłem sobie 1 pełną rundkę Brzeźno rondo- Sopot Park Północny. DDR nad morzem solidnie oblodzona, że świeci się jak psu jajca a i woziło troszkę- nawet na kolcach. Ludzie dalej łażą jak krowy po ddr :-( szczególnie w Sopocie. Normalnie spacerniak se zrobili kurna :-(.
Za to Reja jechało się dziś CUDOWNIE !!! Wszystko już solidnie skute na twardo. Nie ma grząskiej brei. Po prostu pełen wypas. Blisko Gołębiewa nagle przednie koło pojechało w jedną koleinę a tylne w inną (obie oblodzone) i nagle rower stanął praktycznie w poprzek, gdzie tylne koło szło już ślizgiem. Myślę no to pięknie- będzie gleba :-( Ale nie- piruet ustany, a dokładnie ujechany :-D KOLCE RULEZ !!! Zjazd od Gołębiewa do Spacerowej bardzo oblodzony, więc zjazd bardzo powoli i ostrożnie- cały czas na hamulcu.
dpd-zima znowu przy....liła
Środa, 25 stycznia 2012 | dodano:25.01.2012
Km: | 41.38 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 02:08 | km/h: | 19.40 |
Pr. maks.: | 43.79 | Temperatura: | -1.5 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
No i ICM dał plamę :-( Nie zapowiadał, że zima znowu tak przywali.
Rano jak wstałem, to wszystko było przykryte obficie kolejną, sporą warstwą świeżej śniegowej kołderki.
Ponieważ całą noc był lekki minus, postanowiłem dziś nie jechać Spacerową do samego dołu, ale standardową traską przez Reja.....opłaciło się :-)
W lesie było rano tak cudownie, że zrobiłem kilka zdjęć. Szkoda że miałem tylko komórkę, bo zdjęcia są kiepskiej jakości, ale zamieszczam:
W lesie pięknie śpiewały ptaki, śnieg skrzypiał pod kołami i słoneczko już wyglądało. Przecudownie.
Łagodnym Rejem zjeżdżało się trochę ciężko, bo koleiny były przykryte sporą wartstwą nowego śniegu a że są nierówne, garbate i dziobate to rzucało bardzo na tych zmrożonych garbach i trzeba było uważać żeby nie zaryć- jechałem bardzo powolutku.
W ciągu dnia, jak byłem w pracy, ze dwa razy śnieg nawalał naprawdę solidnie:
Powrót: jedna pełna rundka nad morzem (od Brzeźna aż do końca Parku Północnego). Droga rowerowa nad morzem chyba nie była za bardzo odśnieżana, ale jechało się bardzo przyjemnie, bo śnieg mięciutki jak puch więc nie dawał jakichś strasznych oporów. Za to ludzie łażą po ddr jak święte krowy, pomimo tego, że obok mają odśnieżony chodnik :-( Od morza standardowo na Reja i do domu. Łagodnym podjazdem na Reja jechało się dziś naprawdę dobrze. Śniegowa breja jest w miarę zmrożona i jedyne co, to tak jak rano rzucało mocno na muldach które są w koleinach, ale co najważniejsze koła się nie zapadały :-) jechało się twardo- cudownie.
Rano jak wstałem, to wszystko było przykryte obficie kolejną, sporą warstwą świeżej śniegowej kołderki.
Ponieważ całą noc był lekki minus, postanowiłem dziś nie jechać Spacerową do samego dołu, ale standardową traską przez Reja.....opłaciło się :-)
W lesie było rano tak cudownie, że zrobiłem kilka zdjęć. Szkoda że miałem tylko komórkę, bo zdjęcia są kiepskiej jakości, ale zamieszczam:
zima znowu przywaliła- jest pięknie© marchos
zima na całego- w lesie jest pięknie© marchos
Zima na Reja- Sopot© marchos
Reja w Sopocie-łagodny zjazd- poprzeczna ścieżynka© marchos
W lesie pięknie śpiewały ptaki, śnieg skrzypiał pod kołami i słoneczko już wyglądało. Przecudownie.
Łagodnym Rejem zjeżdżało się trochę ciężko, bo koleiny były przykryte sporą wartstwą nowego śniegu a że są nierówne, garbate i dziobate to rzucało bardzo na tych zmrożonych garbach i trzeba było uważać żeby nie zaryć- jechałem bardzo powolutku.
W ciągu dnia, jak byłem w pracy, ze dwa razy śnieg nawalał naprawdę solidnie:
A tak sypał śnieg w ciągu dnia© marchos
Powrót: jedna pełna rundka nad morzem (od Brzeźna aż do końca Parku Północnego). Droga rowerowa nad morzem chyba nie była za bardzo odśnieżana, ale jechało się bardzo przyjemnie, bo śnieg mięciutki jak puch więc nie dawał jakichś strasznych oporów. Za to ludzie łażą po ddr jak święte krowy, pomimo tego, że obok mają odśnieżony chodnik :-( Od morza standardowo na Reja i do domu. Łagodnym podjazdem na Reja jechało się dziś naprawdę dobrze. Śniegowa breja jest w miarę zmrożona i jedyne co, to tak jak rano rzucało mocno na muldach które są w koleinach, ale co najważniejsze koła się nie zapadały :-) jechało się twardo- cudownie.
dpd-znowu masakra na łagodnym Reju :-(
Wtorek, 24 stycznia 2012 | dodano:24.01.2012
Km: | 56.45 | Km teren: | 3.00 | Czas: | 02:28 | km/h: | 22.89 |
Pr. maks.: | 44.49 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dziś w drodze powrotnej, na łagodnym podjeździe na Reja znowu brejowata masakra :-(
Już mam dość tego śniegu :-( Niech to się w końcu stopi, albo niech przymrozi, żeby się utwardziło :-( Dziś w którymś momencie tak mnie zniosło w tej breji, że rower stanął bokiem a ja wyjechałem gdzieś w zaspę na pobocze :-( co się jeszcze nie zdarzyło w ostatnich dniach. Nad morzem za to, tak dla rekompensaty chyba :-), jest super. Droga rowerowa czarna i można śmigać. Jedyna niedogodność, to zamknięta droga rowerowa na odcinku ok. 150-200 m na wysokości nowo budowanego hotelu spa w Sopocie- trzeba objeżdżać chodnikiem :-( Na szczęście spacerowiczów mało, więc w miarę bezpiecznie się objeżdża.
Rano: powtórka z wczoraj i przedwczoraj- Spacerową do samego dołu. Śnieg sypał prosto w twarz, więc musiałem jechać z półprzymkniętymi oczami, bo śnieg zasypywał oczy. Mimo to jechało się dobrze w tym korku. Dalej ze Spacerowej tak samo jak wczoraj i przedwczoraj.
Powrót: po pracy pośmigałem trochę nad morzem. Jak już nadmieniłem- nad morzem super. Jedyne co, to jak są na wysokości Hestii w Sopocie zawijasy z barierkami, to jakiś batman (rowerzysta bez oświetlenia) nagle wyłonił się z ciemności tuż przede mną na jednym z zawijasów (a ciąłem szybko) i mało brakowało a byśmy się wpasowali w siebie. Czy naprawdę musi się zdarzyć jakieś nieszczęście, żeby ludzie zaczęli myśleć i jeździć ze śwatełkami? Przecieś już za kilkanaście złotych można kupić komplet światełek, które przynajmniej pozwalają być widocznym :-( dla innych.
Jak już wracałem, na wysokości Sopot Wyścigi, ktoś maszerujący chodnikiem (jak go mijałem) krzyknął CZEŚĆ. Odkrzyknąłem CZEŚĆ i machnąłem ręką na pozdrowienie, ale zabij ...... nie wiem kto to był :-)
Na Reja, na łagodnym podjeździe- jak juz wyżej napisałem- szkoda gadać :-(
P.s. Mój rumak już dramatycznie domaga się, żeby go doglądnąć: łańcuch skrzypi i chrzęści, tylny hamulec zapieczony od błota i soli- jeżdżę tylko na przednim, przednia przerzutka zapieczona- przestawiam ją kopiąc w nią, błoto szczelnie oblepiło grubą warstwą wszystkie elementy napędu....ale nie chce mi się :-( Na razie jeszcze jedzie.
Już mam dość tego śniegu :-( Niech to się w końcu stopi, albo niech przymrozi, żeby się utwardziło :-( Dziś w którymś momencie tak mnie zniosło w tej breji, że rower stanął bokiem a ja wyjechałem gdzieś w zaspę na pobocze :-( co się jeszcze nie zdarzyło w ostatnich dniach. Nad morzem za to, tak dla rekompensaty chyba :-), jest super. Droga rowerowa czarna i można śmigać. Jedyna niedogodność, to zamknięta droga rowerowa na odcinku ok. 150-200 m na wysokości nowo budowanego hotelu spa w Sopocie- trzeba objeżdżać chodnikiem :-( Na szczęście spacerowiczów mało, więc w miarę bezpiecznie się objeżdża.
Rano: powtórka z wczoraj i przedwczoraj- Spacerową do samego dołu. Śnieg sypał prosto w twarz, więc musiałem jechać z półprzymkniętymi oczami, bo śnieg zasypywał oczy. Mimo to jechało się dobrze w tym korku. Dalej ze Spacerowej tak samo jak wczoraj i przedwczoraj.
Powrót: po pracy pośmigałem trochę nad morzem. Jak już nadmieniłem- nad morzem super. Jedyne co, to jak są na wysokości Hestii w Sopocie zawijasy z barierkami, to jakiś batman (rowerzysta bez oświetlenia) nagle wyłonił się z ciemności tuż przede mną na jednym z zawijasów (a ciąłem szybko) i mało brakowało a byśmy się wpasowali w siebie. Czy naprawdę musi się zdarzyć jakieś nieszczęście, żeby ludzie zaczęli myśleć i jeździć ze śwatełkami? Przecieś już za kilkanaście złotych można kupić komplet światełek, które przynajmniej pozwalają być widocznym :-( dla innych.
Jak już wracałem, na wysokości Sopot Wyścigi, ktoś maszerujący chodnikiem (jak go mijałem) krzyknął CZEŚĆ. Odkrzyknąłem CZEŚĆ i machnąłem ręką na pozdrowienie, ale zabij ...... nie wiem kto to był :-)
Na Reja, na łagodnym podjeździe- jak juz wyżej napisałem- szkoda gadać :-(
P.s. Mój rumak już dramatycznie domaga się, żeby go doglądnąć: łańcuch skrzypi i chrzęści, tylny hamulec zapieczony od błota i soli- jeżdżę tylko na przednim, przednia przerzutka zapieczona- przestawiam ją kopiąc w nią, błoto szczelnie oblepiło grubą warstwą wszystkie elementy napędu....ale nie chce mi się :-( Na razie jeszcze jedzie.
dpd-znowu Spacerową
Poniedziałek, 23 stycznia 2012 | dodano:23.01.2012
Km: | 26.48 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 01:14 | km/h: | 21.47 |
Pr. maks.: | 46.49 | Temperatura: | 1.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: temp. niby ok. +1 stopień, ale śnieg kolo domu był lekko zmrożony. Mimo to nie zdecydowałem się zjeżdżać Reja do Sopotu. Ponownie (jak w piątek) pojechałem Spacerową. Dziś jechało się jeszcze lepiej niż w piątek bo korek był większy. Całą Spacerową wyprzedzałem samochody środkiem a tylko na niewielkich odcinkach jechałem równo z samochodami. Na dole znowu skręciłem w stronę AWF-u, do Sopotu i dalej standardowo nad morze i do pracy. Jechało się bardzo dobrze.
Powrót: nie było czasu żeby pojeździć coś więcej po pracy, więc standardowo przez Reja do domu. Na Reja jest coraz lepiej. Na przeważającej części koleiny są wyjeżdżone do czarnego i tylko na łagodnym podjeździe zalega śnieg i jest jeszcze breja. Mimo to jedzie się już całkiem znośnie.
Powrót: nie było czasu żeby pojeździć coś więcej po pracy, więc standardowo przez Reja do domu. Na Reja jest coraz lepiej. Na przeważającej części koleiny są wyjeżdżone do czarnego i tylko na łagodnym podjeździe zalega śnieg i jest jeszcze breja. Mimo to jedzie się już całkiem znośnie.
dpd-lodowisko
Piątek, 20 stycznia 2012 | dodano:20.01.2012
Km: | 33.98 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 01:34 | km/h: | 21.69 |
Pr. maks.: | 45.67 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Oj w drodze powrotnej, w Sopocie było dziś istne lodowisko i to na asfaltach. Trochę przymroziło i gdyby nie kolce to liczę że byłaby dziś gleba jak dzwon. Po pierwsze na ddr nad morzem jest sporo lodu: jak jechałem to w oblodzonych koleinach prawie bokiem mnie postawiło jak mi tylne koło odjechało a jechałem dość szybko, więc kolce uratowały mi dupsko ... co jeszcze nie wiem.
Po raz drugi, jak już dojeżdżałem do Sopot Wyścigi na bocznej asfaltówce wyglądało że jest tylko mokro. Zahamowałem przednim hamulcem i poczułem że przednie koło mi odjeżdża w bok :-( a dojeżdżałem akurat do głównej po której jechał samochód, więc musiałem się zatrzymać. Puściłem szybko hamulec i przyhamowałem znowu i znowu poczułem jak mi koło odjeżdża. Puściłem i znowu przyhamowałem tym razem wypinając się szybko i zeskakując z roweru na chodnik. Dzięki temu udało się zatrzymać, ale gdyby nie kolce to przy pierwszym uślizgu przedniego koła, zorientowałbym się o tym lecąc już na glebę.
Rano: jak wstałem był cały czas plus, więc przed oczami stanęła mi droga przez Reja i poranna masakra w śnieżnej breji :-( Dodatkowo jak wyjrzałem przez okno, to okazało się że w nocy dopadało mokrego śniegu i cały czas pada ni to śnieg ni to drobny deszcz, który zresztą towarzyszył mi całą drogę do pracy. Kiedy wjechałem już na Spacerową podjąłem szybką decyzję ..... nie skręcam do Gołębiewa, tylko jadę Spacerową. Na początku oczywiście wszystkich wyprzedzałem (do Reala), potem się poluzowało i przez długi odcinek jechałem równo za samochodami które jechały tak ok. 40 km/h. Gdzieś tak w połowie Spacerowej samochody przyspieszyły i mi uciekły i kilka aut mnie jeszcze wyprzedziło. Jednak na wysokości fotoradaru samochody znowu utknęły w korku więc znowu śmignąłem wszystkich którzy mi uciekli i jeszcze więcej. Potem zjechałem na ddr wzdłuż Spacerowej i dalej wyprzedzałem :-) Przed młynem wyskoczyłem znowu na asfalt i skręciłem w stronę AWF-u i dotarłem do Sopotu. Dalej już standardową trasą. Rano było strasznie mokro: błoto, kałuże, wszędzie pełno wody. Do pracy dotarłem totalnie przemoczony od pasa w dół. Do tego stopnia, że przez cały dzień w pracy ciuchy mi nie wyschły.
Powrót: jak już napisałem, trochę przymroziło, więc nad morzem i w Sopocie opisane lodowisko a w Osowie tylko mokro i plusowa temperatura. Na Reja szkoda pisać, to samo co wczoraj i przedwczoraj. Miejscami lepiej, miejscami gorzej, ale ogółem chyba ciutkę lepiej, bo troszkę mniej się umordowałem niż w poprzednich dniach.
Po raz drugi, jak już dojeżdżałem do Sopot Wyścigi na bocznej asfaltówce wyglądało że jest tylko mokro. Zahamowałem przednim hamulcem i poczułem że przednie koło mi odjeżdża w bok :-( a dojeżdżałem akurat do głównej po której jechał samochód, więc musiałem się zatrzymać. Puściłem szybko hamulec i przyhamowałem znowu i znowu poczułem jak mi koło odjeżdża. Puściłem i znowu przyhamowałem tym razem wypinając się szybko i zeskakując z roweru na chodnik. Dzięki temu udało się zatrzymać, ale gdyby nie kolce to przy pierwszym uślizgu przedniego koła, zorientowałbym się o tym lecąc już na glebę.
Rano: jak wstałem był cały czas plus, więc przed oczami stanęła mi droga przez Reja i poranna masakra w śnieżnej breji :-( Dodatkowo jak wyjrzałem przez okno, to okazało się że w nocy dopadało mokrego śniegu i cały czas pada ni to śnieg ni to drobny deszcz, który zresztą towarzyszył mi całą drogę do pracy. Kiedy wjechałem już na Spacerową podjąłem szybką decyzję ..... nie skręcam do Gołębiewa, tylko jadę Spacerową. Na początku oczywiście wszystkich wyprzedzałem (do Reala), potem się poluzowało i przez długi odcinek jechałem równo za samochodami które jechały tak ok. 40 km/h. Gdzieś tak w połowie Spacerowej samochody przyspieszyły i mi uciekły i kilka aut mnie jeszcze wyprzedziło. Jednak na wysokości fotoradaru samochody znowu utknęły w korku więc znowu śmignąłem wszystkich którzy mi uciekli i jeszcze więcej. Potem zjechałem na ddr wzdłuż Spacerowej i dalej wyprzedzałem :-) Przed młynem wyskoczyłem znowu na asfalt i skręciłem w stronę AWF-u i dotarłem do Sopotu. Dalej już standardową trasą. Rano było strasznie mokro: błoto, kałuże, wszędzie pełno wody. Do pracy dotarłem totalnie przemoczony od pasa w dół. Do tego stopnia, że przez cały dzień w pracy ciuchy mi nie wyschły.
Powrót: jak już napisałem, trochę przymroziło, więc nad morzem i w Sopocie opisane lodowisko a w Osowie tylko mokro i plusowa temperatura. Na Reja szkoda pisać, to samo co wczoraj i przedwczoraj. Miejscami lepiej, miejscami gorzej, ale ogółem chyba ciutkę lepiej, bo troszkę mniej się umordowałem niż w poprzednich dniach.
dpd-kapitan lodołamacza :-/
Czwartek, 19 stycznia 2012 | dodano:19.01.2012
Km: | 36.82 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 01:52 | km/h: | 19.73 |
Pr. maks.: | 51.09 | Temperatura: | 3.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Tak właśnie momentami dziś się czułem .... jak kapitan lodołamacza :-\
A wszystko przez to, że na łagodnym Reju wierzchnia, twarda skorupa śniegu (tam gdzie jest) jest już miejscami tak roztopiona, że jadąc po tym koła łamią wierzchnią warstwę i koło zapada się w głąb. Wierzchnia twarda skorupa zachowuje się jak pokrywa lodowa na rzece- efekt jest taki, że jedzie się ciężko jak diabli a rower brnie w tym jak lodołamacz- łamie i zapada się, łamie i zapada się, itd. Były nawet takie momenty, że myślałem że nie dam rady dalej w tym brnąć i będę dawał z buta, ale jakoś udało się przebrnąć te najgorsze odcinki. Z pozostałych atrakcji na Reja, to to co wczoraj: roztopiona gęsta breja śniegowa w której rzuca rowerem na wszystkie strony. Niestety jest jeszcze wiele odcinków, gdzie śnieg jeszcze jest twardy i kiedy zacznie się łamać, to będzie w następnych miejscach lodołamacz :-(
Dolny odcinek Reja jest już bardzo dobry: śnieg w koleinach się w większości wytopił i jedzie się koleinami w dużej części po asfalcie i gdzieniegdzie breja śniegowa.
Nad morzem jest luksusowo: odcinków z breją śniegową niewiele, trochę oblodzeń które trzymają się mocno pomimo plusów a tak ogólnie to ŚMIGAĆ !!
! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! JA CHCĘ MROZU ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! !
który to wszystko utwardzi. Bo dziś znowu w drodze powrotnej na Reja się umordowałem okrutnie- przez powyższe.
A wszystko przez to, że na łagodnym Reju wierzchnia, twarda skorupa śniegu (tam gdzie jest) jest już miejscami tak roztopiona, że jadąc po tym koła łamią wierzchnią warstwę i koło zapada się w głąb. Wierzchnia twarda skorupa zachowuje się jak pokrywa lodowa na rzece- efekt jest taki, że jedzie się ciężko jak diabli a rower brnie w tym jak lodołamacz- łamie i zapada się, łamie i zapada się, itd. Były nawet takie momenty, że myślałem że nie dam rady dalej w tym brnąć i będę dawał z buta, ale jakoś udało się przebrnąć te najgorsze odcinki. Z pozostałych atrakcji na Reja, to to co wczoraj: roztopiona gęsta breja śniegowa w której rzuca rowerem na wszystkie strony. Niestety jest jeszcze wiele odcinków, gdzie śnieg jeszcze jest twardy i kiedy zacznie się łamać, to będzie w następnych miejscach lodołamacz :-(
Dolny odcinek Reja jest już bardzo dobry: śnieg w koleinach się w większości wytopił i jedzie się koleinami w dużej części po asfalcie i gdzieniegdzie breja śniegowa.
Nad morzem jest luksusowo: odcinków z breją śniegową niewiele, trochę oblodzeń które trzymają się mocno pomimo plusów a tak ogólnie to ŚMIGAĆ !!
! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! JA CHCĘ MROZU ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! !
który to wszystko utwardzi. Bo dziś znowu w drodze powrotnej na Reja się umordowałem okrutnie- przez powyższe.
dpd-hardkor i masakra :-(
Środa, 18 stycznia 2012 | dodano:18.01.2012
Km: | 25.53 | Km teren: | 7.00 | Czas: | 01:25 | km/h: | 18.02 |
Pr. maks.: | 38.46 | Temperatura: | 1.5 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Takiej masakry i hardkoru to już dawno nie doświadczyłem :-( Tak zmęczony na tak krótkim odcinku to już dawno nie byłem :-( Od rana przez cały dzień temp. na plusie, więc ten pięknie ubity i zlodzony śnieg (po którym się tak dobrze jeździło) zamienił się w ubitą, a miejscami rozjeżdżoną mokrą breję, w którą opona roweru wchodzi jak nóż w masło, więc cały rower zapada się w tym śniegu a koła ślizgają się na boki tak, że rower jedzie wszędzie, tylko nie tam gdzie powinien. Po powrocie bolą mnie mięśnie od ciągłego kontrowania bocznych poślizgów i nadgarstki od kurczowego trzymania kierownicy. Na taką nawierzchnię to już nie pomoże żadna opona z kolcami.
Rano: temp. ok. +1,5. Były już pierwsze oznaki tego co opisałem powyżej, ale jechało się jeszcze OK. Ponieważ jednak wstałem późno, to najkrótszą do pracy.
Powrót: chciałem sobie po pracy pojeździć, ale po przejechaniu kawałka stwierdziłem, że to nie byłaby przyjemność (przez to co już wyżej opisałem) ale mordęga. Zawróciłem więc i standardową drogą do domu. Ciężko dziś było bardzo i umęczyłem się okrutnie w drodze powrotnej. Widać to zresztą po średniej prędkości jaką dziś "osiągnąłem".
Rano: temp. ok. +1,5. Były już pierwsze oznaki tego co opisałem powyżej, ale jechało się jeszcze OK. Ponieważ jednak wstałem późno, to najkrótszą do pracy.
Powrót: chciałem sobie po pracy pojeździć, ale po przejechaniu kawałka stwierdziłem, że to nie byłaby przyjemność (przez to co już wyżej opisałem) ale mordęga. Zawróciłem więc i standardową drogą do domu. Ciężko dziś było bardzo i umęczyłem się okrutnie w drodze powrotnej. Widać to zresztą po średniej prędkości jaką dziś "osiągnąłem".
dpd- BUHAHA :-D
Wtorek, 17 stycznia 2012 | dodano:17.01.2012
Km: | 45.55 | Km teren: | 7.00 | Czas: | 02:06 | km/h: | 21.69 |
Pr. maks.: | 39.14 | Temperatura: | -1.5 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
BUHAHA :-) dziś stwierdziłem, że na tym śniego-lodzie, na oponach zimowych z kolcami można fajnie driftować :-) Ale beka!! W momencie kiedy wstawałem z siodełka (szczególnie przy ruszaniu) tylne koło się fajnie ślizgało, jednak bez utraty kontroli trakcji ;-) Mnie takie rzeczy wprawdzie nie bawią, ale bekę z tego miałem dziś niezłą.
Rano: temp. ok. -1,5 stopnia, standardowo do pracy. Dziś już Reja mocno ujeżdżone i ubite aż do lodu. Zjeżdżając łagodnym Rejem minąłem zdziwioną moją obecnością brygadę pracowników leśnych, którzy szykowali się do kolejnego mordowania drzew- jak co dzień :-( Jak jeżdżę codziennie Reja od początku wakacji, to z przerażeniem patrzę ile drzew (całe połacie lasu) idą pod topór leśników. Jak tak dalej pójdzie, to TPK stanie się łąką a nie lasem :-(
Powrót: w ciągu dnia temp. znowu wyskoczyła na plus, więc znowu się trochę topiło a jak wychodziłem to już było zamarznięte. Na nadmorskiej ddr coraz więcej lodu. Zauważyłem, że sporo rowerzystów już omija ddr i jedzie chodnikiem, bo lód powoli zaczyna się robić jak tafla. Niedługo przeglądać się w nim będzie można :-). A ja tam śmigałem dziś po tym lodo-śniegu jak złoto :-D Jedzie się rewelacyjnie, bo tafla jest twarda i gładka, można ciąć pełną parą :-D Jedyne co, to zwiększyło się troszkę "pływanie" tylnego koła na boki, ale jechało się pewnie :-) Na zakrętach oczywiście powolutku i delikatnie, bo nie chciałem zaliczyć gleby, ale na prostych pełną parą. Na Reja w drodze powrotnej już pełne lodowicho, że koło aż się uślizgiwało na boki w nierównych koleinach, ale mimo to jechało się pewnie. W miejscu gdzie rano mijałem leśników, rozryte wszystko na maksa (muldy, dziury) i niestety poległy kolejne piękne, dorodne drzewa :-(
P.s. Ach no i jeszcze bym zapomniał. Mojemu rumakowi Wyrobnikowi, stuknęło dziś 20 tys. km :-) Wznoszę toast za kolejne 120 tys. ;-)
Rano: temp. ok. -1,5 stopnia, standardowo do pracy. Dziś już Reja mocno ujeżdżone i ubite aż do lodu. Zjeżdżając łagodnym Rejem minąłem zdziwioną moją obecnością brygadę pracowników leśnych, którzy szykowali się do kolejnego mordowania drzew- jak co dzień :-( Jak jeżdżę codziennie Reja od początku wakacji, to z przerażeniem patrzę ile drzew (całe połacie lasu) idą pod topór leśników. Jak tak dalej pójdzie, to TPK stanie się łąką a nie lasem :-(
Powrót: w ciągu dnia temp. znowu wyskoczyła na plus, więc znowu się trochę topiło a jak wychodziłem to już było zamarznięte. Na nadmorskiej ddr coraz więcej lodu. Zauważyłem, że sporo rowerzystów już omija ddr i jedzie chodnikiem, bo lód powoli zaczyna się robić jak tafla. Niedługo przeglądać się w nim będzie można :-). A ja tam śmigałem dziś po tym lodo-śniegu jak złoto :-D Jedzie się rewelacyjnie, bo tafla jest twarda i gładka, można ciąć pełną parą :-D Jedyne co, to zwiększyło się troszkę "pływanie" tylnego koła na boki, ale jechało się pewnie :-) Na zakrętach oczywiście powolutku i delikatnie, bo nie chciałem zaliczyć gleby, ale na prostych pełną parą. Na Reja w drodze powrotnej już pełne lodowicho, że koło aż się uślizgiwało na boki w nierównych koleinach, ale mimo to jechało się pewnie. W miejscu gdzie rano mijałem leśników, rozryte wszystko na maksa (muldy, dziury) i niestety poległy kolejne piękne, dorodne drzewa :-(
P.s. Ach no i jeszcze bym zapomniał. Mojemu rumakowi Wyrobnikowi, stuknęło dziś 20 tys. km :-) Wznoszę toast za kolejne 120 tys. ;-)
dpd-zima,zima,zima :-)
Poniedziałek, 16 stycznia 2012 | dodano:16.01.2012
Km: | 51.76 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 02:28 | km/h: | 20.98 |
Pr. maks.: | 50.10 | Temperatura: | -1.5 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Zima w końcu przyszła w miniony piątek (o czym pisałem ostatnio) i przez cały weekend śniegu tylko dosypywało. Dziś w związku z tym był pierwszy prawdziwy test opon zimowych z kolcami. Pełna różnorodność: głęboki śnieg, ubity śnieg przeplatany lodem i .......... jechało się prawie jak po asfalcie :-D Cud miód i pełen wypas. Szkoda, że pierwszy prawdziwy test wyszedł dopiero po przejechaniu ponad 1 kkm na tych oponach, bo kolce się już trochę stępiły, ale i tak cudownie się jechało. A teraz po kolei.
Rano: specjalnie wstałem wcześniej i wcześniej wyszedłem, bo wiedziałem że nie będzie łatwo, lekko i przyjemnie dojechać do pracy- szczególnie przez Reja.
Temp. ok. -1,5 stopnia. W Osowie na Wodnika droga rowerowa przestała istnieć i stała się magazynem do zwalania śniegu z odśnieżanych chodników i posesji- w związku z tym jechać trzeba asfaltem. Na Spacerowej zero korka, więc jechałem sobie elegancko środkiem pasa, razem z samochodami. Kiedy skręciłem ze Spacerowej do Gołębiewa, zaczął się głęboki śnieg (przez noc jeszce dopadało), ale były jakieś wyjeżdżone koleiny, więc do leśniczówki jechało się całkiem przyzwoicie. Niestety od leśniczówki (łagodnym Rejem) świeżych kolein już nie było, tylko jakieś stare, przysypane już sporą warstwą śniegu. Śnieg był dość głęboki, więc jechało się dość ciężko. Co chwilę tylne koło zaliczało boczne uślizgi na tych niewidocznych pod śniegiem koleinach, a z kolei jak próbowałem jechać środkiem to była na tyle gruba warstwa śniegu, że ciężko było jechać. Na szczęście dzięki kolcom, uślizgi nie były bardzo groźne i dawały prawie pełne poczucie kontroli nad sytuacją :-) Prędkość jazdy w tym głębokim śniegu była żałosna, ok. 14 km/h (a to przecież z górki jest) jednak i tak uważam było to całkiem nieźle. Kiedy obie nitki Reja się złączyły, było już trochę kolein i można było jako tako jechać, choć i tak tylne koło wyślizgiwało się co kawałek w miękki śnieg i trzeba było kontrować. Jednak z pewnością gdybym jechał na letnich oponach, to pewnie niejeden z tych uślizgów zakończyłby się glebą w śnieg.
Oczywiście od Reja nad morze jechałem asfaltami już po mokrym i czarnym, bo drogowcy soli nie żałowali (wszystko miałem białe od soli). Kiedy dojechałem nad morze, stwierdziłem że mam dobry czas, więc wypuściłem się do ronda w Brzeźnie skontrolować trasę nadmorską, no i ...... w Gdańsku wszystko pięknie odśnieżone :-) Nie tylko chodniki (jak w ub. roku) ale i droga rowerowa odgarnięta. Jechało się super bo pod odgarniętym śniegiem był twardy, równy, ubity śnieg, więc jechało się bardzo przyjemnie. Sopot rano nie miał odśnieżonej drogi rowerowej, dopiero jak wracałem.
Powrót: W ciągu dnia temperatura wyskoczyła powyżej zera, więc wszystko zaczęło się powoli topić, jednak jak wyjeżdżałem z pracy, to już było znowu zmrożone. Efekt był taki, że na nadmorskiej drodze rowerowej miejscami był dalej ubity śnieg a miejscami pojawił się lód :-(
Początkowo jechałem baaaardzo ostrożnie, na zakrętach prawie się zatrzymując. Jednak stopniowo poczułem, że opony trzymają pewnie, więc zacząłem się rozpędzać coraz bardziej :-D aż w końcu na prostych jechałem już pełną parą, na ile pozwalały mi siły i opory jazdy. Jedyne co zauważyłem, to delikatne "pływanie" tylnego koła na lodowych odcinkach ale ani razu nie było sytuacji, kiedy poczułbym jakiekolwiek zagrożenie. Cudownie się jeździło :-D Opony zimowe z kolcami RULEZ !!!
Kiedy wjechałem na Reja, to na początku (na dole) śnieg był rozjeżdżony przez samochody i zrobił się sypki grysik, po którym jechało się BARDZO CIĘŻKO, bo na to żadna opona nic nie poradzi i co chwilę któreś z kół mi się ślizgało na boki. Na szczęście niedużo wyżej śnieg już był dobrze ubity i ujeżdżony przez blachosmrody (miejscami aż do konsystencji lodu) a po tym jechało się już bardzo dobrze. Dalej nic ciekawego, standardowo do domu.
Ogólnie dzień udany, przyjemnie się jechało.
Rano: specjalnie wstałem wcześniej i wcześniej wyszedłem, bo wiedziałem że nie będzie łatwo, lekko i przyjemnie dojechać do pracy- szczególnie przez Reja.
Temp. ok. -1,5 stopnia. W Osowie na Wodnika droga rowerowa przestała istnieć i stała się magazynem do zwalania śniegu z odśnieżanych chodników i posesji- w związku z tym jechać trzeba asfaltem. Na Spacerowej zero korka, więc jechałem sobie elegancko środkiem pasa, razem z samochodami. Kiedy skręciłem ze Spacerowej do Gołębiewa, zaczął się głęboki śnieg (przez noc jeszce dopadało), ale były jakieś wyjeżdżone koleiny, więc do leśniczówki jechało się całkiem przyzwoicie. Niestety od leśniczówki (łagodnym Rejem) świeżych kolein już nie było, tylko jakieś stare, przysypane już sporą warstwą śniegu. Śnieg był dość głęboki, więc jechało się dość ciężko. Co chwilę tylne koło zaliczało boczne uślizgi na tych niewidocznych pod śniegiem koleinach, a z kolei jak próbowałem jechać środkiem to była na tyle gruba warstwa śniegu, że ciężko było jechać. Na szczęście dzięki kolcom, uślizgi nie były bardzo groźne i dawały prawie pełne poczucie kontroli nad sytuacją :-) Prędkość jazdy w tym głębokim śniegu była żałosna, ok. 14 km/h (a to przecież z górki jest) jednak i tak uważam było to całkiem nieźle. Kiedy obie nitki Reja się złączyły, było już trochę kolein i można było jako tako jechać, choć i tak tylne koło wyślizgiwało się co kawałek w miękki śnieg i trzeba było kontrować. Jednak z pewnością gdybym jechał na letnich oponach, to pewnie niejeden z tych uślizgów zakończyłby się glebą w śnieg.
Oczywiście od Reja nad morze jechałem asfaltami już po mokrym i czarnym, bo drogowcy soli nie żałowali (wszystko miałem białe od soli). Kiedy dojechałem nad morze, stwierdziłem że mam dobry czas, więc wypuściłem się do ronda w Brzeźnie skontrolować trasę nadmorską, no i ...... w Gdańsku wszystko pięknie odśnieżone :-) Nie tylko chodniki (jak w ub. roku) ale i droga rowerowa odgarnięta. Jechało się super bo pod odgarniętym śniegiem był twardy, równy, ubity śnieg, więc jechało się bardzo przyjemnie. Sopot rano nie miał odśnieżonej drogi rowerowej, dopiero jak wracałem.
Powrót: W ciągu dnia temperatura wyskoczyła powyżej zera, więc wszystko zaczęło się powoli topić, jednak jak wyjeżdżałem z pracy, to już było znowu zmrożone. Efekt był taki, że na nadmorskiej drodze rowerowej miejscami był dalej ubity śnieg a miejscami pojawił się lód :-(
Początkowo jechałem baaaardzo ostrożnie, na zakrętach prawie się zatrzymując. Jednak stopniowo poczułem, że opony trzymają pewnie, więc zacząłem się rozpędzać coraz bardziej :-D aż w końcu na prostych jechałem już pełną parą, na ile pozwalały mi siły i opory jazdy. Jedyne co zauważyłem, to delikatne "pływanie" tylnego koła na lodowych odcinkach ale ani razu nie było sytuacji, kiedy poczułbym jakiekolwiek zagrożenie. Cudownie się jeździło :-D Opony zimowe z kolcami RULEZ !!!
Kiedy wjechałem na Reja, to na początku (na dole) śnieg był rozjeżdżony przez samochody i zrobił się sypki grysik, po którym jechało się BARDZO CIĘŻKO, bo na to żadna opona nic nie poradzi i co chwilę któreś z kół mi się ślizgało na boki. Na szczęście niedużo wyżej śnieg już był dobrze ubity i ujeżdżony przez blachosmrody (miejscami aż do konsystencji lodu) a po tym jechało się już bardzo dobrze. Dalej nic ciekawego, standardowo do domu.
Ogólnie dzień udany, przyjemnie się jechało.