Wpisy archiwalne w miesiącu
Październik, 2014
Dystans całkowity: | 409.80 km (w terenie 30.00 km; 7.32%) |
Czas w ruchu: | 19:16 |
Średnia prędkość: | 21.27 km/h |
Maksymalna prędkość: | 52.66 km/h |
Liczba aktywności: | 6 |
Średnio na aktywność: | 68.30 km i 3h 12m |
Więcej statystyk |
dpd
Poniedziałek, 13 października 2014 | dodano:13.10.2014Kategoria do pracy
Km: | 65.95 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 03:03 | km/h: | 21.62 |
Pr. maks.: | 45.27 | Temperatura: | 8.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Poza dwoma sarnami przebiegającymi mi rano drogę na Węglowej nic ciekawego.
Rano: temp. ok. 8 stopni, standardowo do pracy, z rundką do ronda w Brzeźnie.
Powrót: temp. naście stopni, molo w Sopocie, rondo w Brzeźnie i standardowy powrót do domu.
Rano: temp. ok. 8 stopni, standardowo do pracy, z rundką do ronda w Brzeźnie.
Powrót: temp. naście stopni, molo w Sopocie, rondo w Brzeźnie i standardowy powrót do domu.
dpd (upał)
Czwartek, 9 października 2014 | dodano:09.10.2014Kategoria do pracy
Km: | 68.81 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 03:14 | km/h: | 21.28 |
Pr. maks.: | 44.87 | Temperatura: | 13.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dziś, jak na tę porę roku, to można powiedzieć że prawdziwe upały: rano 13 stopni, po południu 20.
Rano: miałem strasznego lenia i nie chciało mi się zwlec z wyra. Już prawie zrezygnowałem z roweru na rzecz wiezienia dupy blachosmrodem. Na szczęście zmusiłem się troszkę do wstania i pojechania rowerem. I bardzo dobrze, bo pogoda piękna, cieplutko, zero stania w korkach i jeszcze zero kasy na paliwo- o zdrowiu nie wspomnę. Same korzyści :-)
Temperatura ok. 13 stopni, trasa standardowa ale nie było już czasu na dodatkową rundkę do ronda w Brzeźnie, więc prosto do pracy.
Powrót: bardzo ciepło, ok. 20 stopni. Przed wyjściem dowiedziałem się że o 18-tej muszę odebrać syna z treningu (rowerem), więc było trochę czasu. Z pracy pojechałem do molo w Sopocie a dalej przez Brzeźno do Nowego Portu, Marynarki Polskiej do Węzła Kliniczna, Hallera i przez Wrzeszcz do Oliwy. W Oliwie zaczął pokapywać deszcz, ale do samego domu tylko pokapywał i nic z tego się nie rozwinęło większego. Z Oliwy już standardowo do Osowej przez Węglową, żeby odebrać syna.
Z Osowej znowu standardowo, przez Barniewice i przez las do Banina.
Dziś jechałem stanowczo bez napinki, spokojnym spacerowym tempem (szczególnie rano), bo moje nogi jednak już czują całotygodniowe jeżdżenie rowerem i trzeba było im dać odpoczać. W drodze powrotnej momentami ostro przycinałem (na ile sił wystarczało), bo całkiem nieźle mi się jechało. Średnia wprawdzie żałosna, ale cóż ja się będę takimi drobiazgami przejmował. Ważne że dobrze mi się jechało :-)
Rano: miałem strasznego lenia i nie chciało mi się zwlec z wyra. Już prawie zrezygnowałem z roweru na rzecz wiezienia dupy blachosmrodem. Na szczęście zmusiłem się troszkę do wstania i pojechania rowerem. I bardzo dobrze, bo pogoda piękna, cieplutko, zero stania w korkach i jeszcze zero kasy na paliwo- o zdrowiu nie wspomnę. Same korzyści :-)
Temperatura ok. 13 stopni, trasa standardowa ale nie było już czasu na dodatkową rundkę do ronda w Brzeźnie, więc prosto do pracy.
Powrót: bardzo ciepło, ok. 20 stopni. Przed wyjściem dowiedziałem się że o 18-tej muszę odebrać syna z treningu (rowerem), więc było trochę czasu. Z pracy pojechałem do molo w Sopocie a dalej przez Brzeźno do Nowego Portu, Marynarki Polskiej do Węzła Kliniczna, Hallera i przez Wrzeszcz do Oliwy. W Oliwie zaczął pokapywać deszcz, ale do samego domu tylko pokapywał i nic z tego się nie rozwinęło większego. Z Oliwy już standardowo do Osowej przez Węglową, żeby odebrać syna.
Z Osowej znowu standardowo, przez Barniewice i przez las do Banina.
Dziś jechałem stanowczo bez napinki, spokojnym spacerowym tempem (szczególnie rano), bo moje nogi jednak już czują całotygodniowe jeżdżenie rowerem i trzeba było im dać odpoczać. W drodze powrotnej momentami ostro przycinałem (na ile sił wystarczało), bo całkiem nieźle mi się jechało. Średnia wprawdzie żałosna, ale cóż ja się będę takimi drobiazgami przejmował. Ważne że dobrze mi się jechało :-)
dpd
Środa, 8 października 2014 | dodano:08.10.2014Kategoria do pracy
Km: | 65.90 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 03:01 | km/h: | 21.85 |
Pr. maks.: | 46.91 | Temperatura: | 12.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dziś rano wyjątkowo ciepło, 12 stopni. Do pracy standardowo, z rundką do ronda w Brzeźnie. Dziś dla odmiany drogę przebiegała mi sarna.
Powrót: ciepło, ponad 18 stopni, wracałem na krótkim rękawku. Dopiero w Osowej ubrałem kurtkę, bo zaczęło się robić chłodno.
Z pracy do molo w Sopocie, potem rondo w Brzeźnie i standardowy powrót przez Oliwę, Dolinę Radości, Węglową, centrum Osowej, Rębiechowo i przez las do Banina.
Rano jechało mi się świetnie, ale to pewnie zasługa resztek wiatru, który mnie popychał.
Powrót to była za to totalna porażka, brak sił, że ledwo się kulałem :-(
Powrót: ciepło, ponad 18 stopni, wracałem na krótkim rękawku. Dopiero w Osowej ubrałem kurtkę, bo zaczęło się robić chłodno.
Z pracy do molo w Sopocie, potem rondo w Brzeźnie i standardowy powrót przez Oliwę, Dolinę Radości, Węglową, centrum Osowej, Rębiechowo i przez las do Banina.
Rano jechało mi się świetnie, ale to pewnie zasługa resztek wiatru, który mnie popychał.
Powrót to była za to totalna porażka, brak sił, że ledwo się kulałem :-(
dpd (w towarzystwie)
Wtorek, 7 października 2014 | dodano:07.10.2014Kategoria do pracy
Km: | 83.69 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 03:59 | km/h: | 21.01 |
Pr. maks.: | 52.66 | Temperatura: | 6.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dzisiejszy powrót z pracy w towarzystwie Turysty, którego spotkałem na nadmorskiej jadąc w stronę ronda w Brzeźnie.
Dzięki za miłe towarzystwo i wyczekiwanie na wszystkich podjazdach, żebym mógł się wczłapać na górę.
Rano: dziś znacznie cieplej niż wczoraj. Jak wychodziłem o 6:20 (było jeszcze ciemno) termometr pokazywał 6 stopni i dziś dla odmiany tyle chyba było, bo dziś nie zmarzłem jak wczoraj a ubrany byłem tak samo. W Rębiechowie uciekało przede mną stado dzików: najpierw galopowały wzdłuż drogi po lewej stronie (ja specjalnie zwolniłem żeby ich nie wyprzedzać) a następnie przeskoczyły przez drogę na prawo i pognały w głąb pola. Przed pracą jeszcze standardowa rundka do ronda w Brzeźnie.
Powrót: temp. ok. 16 stopni. Z pracy rundka do molo w Sopocie, nawrotka i jazda w stronę ronda w Brzeźnie. Okazało się, że jest dość solidny wiatr, który całkiem solidnie utrudnia jazdę. W drodze do ronda w Brzeźnie wspomniane spotkanie z Turystą, więc przerwałem moją rundkę i pojechałem już w towarzystwie w dalszą drogę. Trasa przez Oliwę, Dolinę Radości, Kleszą do Matemblewa, potem podjazd do Matarni, Słowackiego do lotniska a dalej po płytach do Meteorytowej i do Osowej, gdzie pożegnałem się z Turystą.
Ponieważ po drodze zadzwonił syn, żebym odebrał go z treningu (rowerem), to jeszcze miałem czas, więc pokręciłem rundki dookoła Osowej, żeby nie marnować czasu na siedzenie i czekanie. W oczekiwaniu na syna przebrałem się w cieplejszą kurtkę, bo zaczynało mi się robić chłodno.
Powrót z synem już standardowo prawie, przez Barniewice i dalej przez las do Banina. Wracaliśmy już w całkowitych ciemnościach, ale dzięki naszym mega latarkom jechało się wyśmienicie. Już w Baninie trochę utrudniał ten solidny wiatr, ale jakoś dokulaliśmy się do domu. Dziś subiektywnie jechało mi się naprawdę dobrze, chociaż porażająco śmieszna średnia mogłaby wskazywać coś wręcz przeciwnego :-)
Dzięki za miłe towarzystwo i wyczekiwanie na wszystkich podjazdach, żebym mógł się wczłapać na górę.
Rano: dziś znacznie cieplej niż wczoraj. Jak wychodziłem o 6:20 (było jeszcze ciemno) termometr pokazywał 6 stopni i dziś dla odmiany tyle chyba było, bo dziś nie zmarzłem jak wczoraj a ubrany byłem tak samo. W Rębiechowie uciekało przede mną stado dzików: najpierw galopowały wzdłuż drogi po lewej stronie (ja specjalnie zwolniłem żeby ich nie wyprzedzać) a następnie przeskoczyły przez drogę na prawo i pognały w głąb pola. Przed pracą jeszcze standardowa rundka do ronda w Brzeźnie.
Powrót: temp. ok. 16 stopni. Z pracy rundka do molo w Sopocie, nawrotka i jazda w stronę ronda w Brzeźnie. Okazało się, że jest dość solidny wiatr, który całkiem solidnie utrudnia jazdę. W drodze do ronda w Brzeźnie wspomniane spotkanie z Turystą, więc przerwałem moją rundkę i pojechałem już w towarzystwie w dalszą drogę. Trasa przez Oliwę, Dolinę Radości, Kleszą do Matemblewa, potem podjazd do Matarni, Słowackiego do lotniska a dalej po płytach do Meteorytowej i do Osowej, gdzie pożegnałem się z Turystą.
Ponieważ po drodze zadzwonił syn, żebym odebrał go z treningu (rowerem), to jeszcze miałem czas, więc pokręciłem rundki dookoła Osowej, żeby nie marnować czasu na siedzenie i czekanie. W oczekiwaniu na syna przebrałem się w cieplejszą kurtkę, bo zaczynało mi się robić chłodno.
Powrót z synem już standardowo prawie, przez Barniewice i dalej przez las do Banina. Wracaliśmy już w całkowitych ciemnościach, ale dzięki naszym mega latarkom jechało się wyśmienicie. Już w Baninie trochę utrudniał ten solidny wiatr, ale jakoś dokulaliśmy się do domu. Dziś subiektywnie jechało mi się naprawdę dobrze, chociaż porażająco śmieszna średnia mogłaby wskazywać coś wręcz przeciwnego :-)
dpd (po regeneracji)
Poniedziałek, 6 października 2014 | dodano:06.10.2014Kategoria do pracy
Km: | 62.17 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 02:53 | km/h: | 21.56 |
Pr. maks.: | 42.13 | Temperatura: | 5.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dziś pierwszy raz po 4 dniach przerwy na zregenerowanie mięśni.
Po ostatnim razie tak bolały mnie mięśnie, że nie byłem w stanie normalnie chodzić. Nie wiem dlaczego. Jeszcze nigdy nie doświadczyłem takiego bólu mięśni od jazdy rowerem.
Dziwne to, bo przerwę miałem tylko 3 tygodnie a i jakoś nie cisnąłem strasznie a mięśnie bolały mnie masakrycznie.
No ale w niedzielę stwierdziłem, że ból minął, więc dziś rowerkiem do pracy.
Rano: termometr pokazywał niby 5 stopni, ale wydaje mi się że było co najmniej ze 2 stopnie mniej. Momentami nawet podmarzałem.
Mimo to jechało się przyjemnie, choć poranna jazda bardziej w kategorii rozruchu po przerwie. Przed pracą jeszcze rundka do ronda w Brzeźnie.
Powrót: temperatura też nie rozpieszczała (ledwie ok. 10 stopni), ale dużo cieplej niż rano, więc i ubrać się można było lżej.
Po pracy rundka do ronda w Brzeźnie (nad morzem już pustki totalne- jak w zimie), a dalej standardowo przez Węglową i przez Osowę do domu. W drodze powrotnej jechało mi się dużo lepiej.
Po ostatnim razie tak bolały mnie mięśnie, że nie byłem w stanie normalnie chodzić. Nie wiem dlaczego. Jeszcze nigdy nie doświadczyłem takiego bólu mięśni od jazdy rowerem.
Dziwne to, bo przerwę miałem tylko 3 tygodnie a i jakoś nie cisnąłem strasznie a mięśnie bolały mnie masakrycznie.
No ale w niedzielę stwierdziłem, że ból minął, więc dziś rowerkiem do pracy.
Rano: termometr pokazywał niby 5 stopni, ale wydaje mi się że było co najmniej ze 2 stopnie mniej. Momentami nawet podmarzałem.
Mimo to jechało się przyjemnie, choć poranna jazda bardziej w kategorii rozruchu po przerwie. Przed pracą jeszcze rundka do ronda w Brzeźnie.
Powrót: temperatura też nie rozpieszczała (ledwie ok. 10 stopni), ale dużo cieplej niż rano, więc i ubrać się można było lżej.
Po pracy rundka do ronda w Brzeźnie (nad morzem już pustki totalne- jak w zimie), a dalej standardowo przez Węglową i przez Osowę do domu. W drodze powrotnej jechało mi się dużo lepiej.
dpd (źle i bardzo źle)
Środa, 1 października 2014 | dodano:01.10.2014Kategoria do pracy
Km: | 63.28 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 03:06 | km/h: | 20.41 |
Pr. maks.: | 40.58 | Temperatura: | 10.8 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dziś było tak jak w tytule. Moje mięśnie trzeci dzień z rzędu na rowerze (po 3 tygodniach przerwy) bolą tak bardzo, że dziś nic ponad tempem rekreacyjnym nie byłem w stanie z nich wykrzesać, a i tak w drodze powrotnej jechałem na granicy zgonu podobnego do wczorajszego. Po powrocie byłem tak wypompowany, że padłem na fotel i musiałem pół godziny odpocząć. Czy to już sks?
Rano: długo nie mogłem się zwlec z wyra. W końcu się zwlokłem, po czym przestawiłem budzik na później, uwaliłem się do wyra i stwierdziłem że jadę samochodem. Poleżałem jednak kilka minut, pomyślałem i jednak zdecydowałem się na rower. Przez to marudzenie rano, nie było już czasu na żadne dodatkowe rundki przed pracą, trzeba było jechać prawie najkrótszą drogą.
Rano temp. ok. 10,8 stopnia, deszcz nie padał.
Powrót: stwierdziłem że muszę nadrobić stracone poranne kilometry, więc rundka nad morzem do ronda w Brzeźnie, potem do mola w Sopocie i powrót standardową trasą przez Węglową do domu. Jak już wspomniałem, zamulanie okrutne. Prawie wszyscy mnie dziś wyprzedzali.
Rano: długo nie mogłem się zwlec z wyra. W końcu się zwlokłem, po czym przestawiłem budzik na później, uwaliłem się do wyra i stwierdziłem że jadę samochodem. Poleżałem jednak kilka minut, pomyślałem i jednak zdecydowałem się na rower. Przez to marudzenie rano, nie było już czasu na żadne dodatkowe rundki przed pracą, trzeba było jechać prawie najkrótszą drogą.
Rano temp. ok. 10,8 stopnia, deszcz nie padał.
Powrót: stwierdziłem że muszę nadrobić stracone poranne kilometry, więc rundka nad morzem do ronda w Brzeźnie, potem do mola w Sopocie i powrót standardową trasą przez Węglową do domu. Jak już wspomniałem, zamulanie okrutne. Prawie wszyscy mnie dziś wyprzedzali.