Marchosblog rowerowy

informacje

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Znajomi

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy marchos.bikestats.pl free counters

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:1005.36 km (w terenie 73.00 km; 7.26%)
Czas w ruchu:41:44
Średnia prędkość:24.09 km/h
Maksymalna prędkość:64.74 km/h
Maks. tętno średnie:143 (77 %)
Suma kalorii:2967 kcal
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:43.71 km i 1h 48m
Więcej statystyk

dpd

Piątek, 29 lipca 2011 | dodano:30.07.2011
Km:24.34Km teren:0.00 Czas:00:58km/h:25.18
Pr. maks.:55.38Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Zenon Wspaniały
Rano do pracy najkrótszą drogą. Po wczorajszym szlifowaniu asfaltu trochę bolała ręka na wybojach, trochę ciągnęły strupy na kolanie przy pedałowaniu, trochę bolał stłuczony bok ale ogólnie jechało się bardzo dobrze.
Powrót: standardową trasą do domu, jechało się bardzo dobrze.

Podsumowanie miesiąca: udało się rzutem na taśmę osiągnąć czterocyfrowy przebieg miesięczny, w stosunku do dystansu ubiegłorocznego mam 4-miesięczne wyprzedzenie więc jest chyba bardzo dobrze :-) Jak tak dalej pójdzie to będzie mój rekord wszechczasów w dystansie rocznym.

pierwsze "prawdziwe" ;-) kolarskie szlify

Czwartek, 28 lipca 2011 | dodano:28.07.2011
Km:55.21Km teren:0.00 Czas:02:13km/h:24.91
Pr. maks.:64.74Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Zenon Wspaniały
No to dziś na Reja zdobyłem moje pierwsze w życiu "prawdziwe" kolarskie szlify ;-)
Ale po kolei.
Rano: znowu spałem za długo, więc znowu najkrótszą możliwą drogą do pracy. Jadąc Spacerową od wiaduktu do skrętu na Gołębiewo udało mi się dziś wykręcić prawie 65 km/h.
To chyba mój rekord, ale nie chce mi się sprawdzać.
Powrót: jak zbliżał się czas wyjścia z pracy, zaczął padać rzęsisty deszcz. Ponieważ nigdzie mi się nie spieszyło, więc postanowiłem przeczekać go w pracy. Odczekałem prawie 2 godzinki aż przestało padać i troszkę podeschło i wyruszyłem.
W planie miałem pokręcić się po Reja, spokojnym spacerowym tempem. Tak też zrobiłem. Jednak na ostatniej zaplanowanej rundce pod górę wyprzedził mnie jakiś biker (pozdrower), co było więc robić podpiąłem się na jego koło i cisnę za nim do góry. Niestety na samym skręcie w Gołębiewie nastąpiło spotkanie z 2-ma kolarzami jadącymi z przeciwka. Gość przede mną przyhamował, ja też (niestety przednim zamiast tylnym) a że było to na samym skręcie, było mokro, na asfalcie było trochę piachu no i POOOOOLEEEEECIAAŁEM :-(
Poobijać się specjalnie nie poobijałem (jak to rańsze bywało), sprzęt wygląda na cały (poza poździeranymi rogami) ale za to ja zdobyłem piękne szlify.
Załączam obrazki poglądowe.
Kolano:

Ręka:

No cóż, pozbierałem się z asfaltu, pogadałem chwilę z gościem za którym jechałem a który się zatrzymał po moim ślizgu na asfalcie (Pozdrower dla niego) a potem pojechałem do domu- bo jakoś tak już mi się odechciało troszkę kręcić następne rundki.
Pozdrower dla czytających i ..... uważajcie na zakrętach ;-)

dpd+kilka Rejów- dziś był OGIEŃ !!

Środa, 27 lipca 2011 | dodano:27.07.2011
Km:52.12Km teren:0.00 Czas:01:59km/h:26.28
Pr. maks.:61.45Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Zenon Wspaniały
Dziś powróciło uczucie, którego już dawno nie czułem i już prawie o nim zapomniałem: DZIŚ BYŁ !!OGIEŃ!! Oj dobrze mi się dziś jechało.
Rano: standardową trasą do pracy. Zaczyna mi się coraz bardziej podobać dojeżdżanie do pracy na Unibike'u bo dużo lepiej się jedzie a i prędkości osiągane są dużo wyższe dzięki przełożeniom- np. z górki na Spacerowej za wiaduktem pyknęło ponad 60/h.
Po pracy: całą drogę towarzyszył mi deszcz. Na początku tylko pokapywało a im dłużej jeździłem tym mocniej padało, ale mimo tego bardzo dobrze się jeździło. Pokręciłem się kilka razy po Reja, dobrze się dziś podjeżdżało pod górkę- MOC BYŁA ZE MNĄ :-). Robiłem sobie nawet dziś interwały pod górkę. Wróciłem do domu mokry i zadowolony.

dpd+kilka Rejów (czasem TIR-y się przydają :-)

Wtorek, 26 lipca 2011 | dodano:26.07.2011
Km:52.18Km teren:2.00 Czas:02:03km/h:25.45
Pr. maks.:62.06Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Zenon Wspaniały
Rano: najkrótszą do pracy, bo znowu zabałaganiłem ze wstawaniem. Od ronda w Osowie do skrętu na Gołębiewo jechałem sobie elegancko za TIR-em :-) Normalnie prędkość ok. 50/h osiągam dopiero jak się zaczyna zjazd- dziś dzięki TIR-owi miałem taką tuż za rondem. Czasem TIR-y się przydają ;-)
Powrót: pokręciłem sobie kilka rundek na Reja. Dziś sporo ludzi kręciło się po Reja. Dziś mi się świetnie jeździło. Pojeździł bym sobie jeszcze, ale pojawiła się wielka czarna chmura, więc uciekłem do domu. Powrót przez Owczarnię.

dpd

Poniedziałek, 25 lipca 2011 | dodano:25.07.2011
Km:24.86Km teren:0.00 Czas:01:02km/h:24.06
Pr. maks.:48.58Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Zenon Wspaniały
Nic ciekawego.
Rano: najkrótszą w deszczu- niewielkim, siąpiącym kapuśniaczku.
Powrót: standardowo, już bez deszczu.

dpd+Gdańsk-Brusy (na weekend do rodzinki)

Piątek, 22 lipca 2011 | dodano:23.07.2011
Km:129.80Km teren:2.00 Czas:04:59km/h:26.05
Pr. maks.:58.07Temperatura: HRmax:(%)HRavg143( 77%)
Kalorie: 2967kcalPodjazdy:mRower:Zenon Wspaniały
Po wczorajszych przebojach z Authorem, miałem dziś focha na niego i pojechałem do pracy Unibike'iem (po prostu miałem już dość i nie chciało mi się znowu łatać koła).
Ponieważ zabałaganiłem za długo rano, więc najkrótszą drogą do pracy. Po drodze minimalnie skropił mnie nawet deszczyk.
Powrót: standardową drogą do domu.

W domu się szybko przepakowałem, zjadłem sutą jajecznicę i w drogę. Trasa prawie taka sama jak poprzednio ale za radą Turysty, z Banina pojechałem przez Żukowo i potem przez Smołdzino.
W Żukowie korek do ronda (od strony Gdyni) taki, że już od wyjazdu od strony Banina śmigałem środkiem omijając blachosmrody a to nie był początek korka.
Z Żukowa skręciłem na Smołdzino tak jak poradził Turysta. Na tej trasie rzeczywiście kładą nowy asfalt i z jednej strony jest już nowy a ja musiałem jechać tą starą dziurawą częścią. Kawałek za Żukowem jest całkiem spory podjazd, trochę daje w kość. Niestety ze względu na remont pozdejmowane są wszystkie tablice i drogowskazy więc przegapiłem skręt i dojechałem znowu do obciążonej drogi 224 do Kartuz przed Grzybnem a nie mogłem się już cofnąć bo drogowcy i tak z wielką łachą mnie przepuścili, bo nie chcieli mnie puścić z uwagi na kładziony asfalt. Musiałem się więc kawałek nią przebić do Kartuz. Po drodze jeden TIR prawie zepchnął mnie do rowu jak mnie wyprzedzał, ale jakoś się udało :-)
Od Kartuz już standardowo jak poprzednio, tyle że aż do Egiertowa praktycznie cały czas pod górę i jeszcze pod wiatr. Wymęczyło mnie to na tyle, że już dalej opadłem z sił i jechałem do końca bo jechałem, żeby tylko dojechać.
Z Dębogór do Nowej Kiszewy skróciłem sobie drogę polną drogą (pomimo wszystko) żeby było krócej. Z Lubni do Brus pojechałem już główną drogą wojewódzką, bo na samą myśl przebijania się 5 kilosów polną, masakrycznie dziurawą drogą zrobiło mi się niedobrze. O dzwio wojewódzką jechało się bardzo dobrze- to pewnie zasługa moich mega mocnych światełek z przodu i z tyłu (było już ciemno), dzięki którym kierowcy z wyraźnym respektem mnie wyprzedzali i Ci jadący z przeciwka miałem wrażenie, że lekko zwalniali :-)
Ogólnie tym razem jechało mi się ciężko. Całe siły zużyłem na podjazdy z Kartuz przez Somonino do Egiertowa. Zamulałem strasznie, co widać zresztą po średniej.
Ale co tam, dojechałem i z tego jestem zadowolony. Po drodze nawet nie zmoczył mnie ani razu deszcz, chociaż w okolicach Olpucha padało (zanim tam dojechałem) bo jechałem po mokrym.
Pulsometr:
HZ: 34:38 14%
FZ: 02:10:48 54%
PZ: 01:16:57 32%

!! K....A !! NIE WIERZĘ !!!

Czwartek, 21 lipca 2011 | dodano:21.07.2011
Km:36.21Km teren:0.00 Czas:01:38km/h:22.17
Pr. maks.:51.39Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Pracuś Doskonały
NO K....A NIE WIERZĘ !!!
Czwarty kapeć w okresie tygodnia- dokładnie tygodnia !!!!
To już nie może być przypadek!! Dla mnie jasno wynika, że opona jest już do wyrzucenia. To jakiś szmelc straszny jest, te opony Author SilkRoad.
Przecież normalnie na oponie przejeżdżam ok. 5 tys. km a ta przejeździła zaledwie 2,5 tys i nadaje się do kosza :-(
Najśmieszniejsze jest, że nawet nie wygląda na specjalnie zjeżdżoną, tylko na lekko podjeżdżoną, ale te kapcie doprowadzają mnie do rozpaczy- przecież tak nie da się jeździć. Uff .... wyrzuciłem z siebie złość, a teraz po kolei.

Rano: standardową traską do pracy, po nocnych ulewach gdzieniegdzie straszne kałuże i dużo błota, jakoś tak ciężko mi się jechało (to pewnie przez tę duchotę panującą w powietrzu) więc powoli, ślimaczym tempem do pracy.

Powrót: jak wyjeżdżałem świeciło słoneczko, więc postanowiłem sobie pokręcić rundki na Reja. Przy drugiej rundce się momentalnie mocno zachmurzyło i zaczęło padać, ale co mi tam- z cukru nie jestem- jadę dalej. Niestety wkrótce okazało się że to już koniec kręcenia rundek bo z tylnego koła momentalnie schodziło powietrze. Ręce mi opadły :-( Znowu!! W oponie usłyszałem (nawet nie zobaczyłem)dziurę, po chwili kiedy ją zlokalizowałem zobaczyłem w niej dosłownie mikroskopijny odłamek szkła, ale powietrze spierniczało tak, że zacząłem się obawiać że taki cały mokry i w padającym deszczu będę musiał jeszcze naprawiać kichę. Od tego momentu już niestety prosto do domu, po drodze 3 pompowania (tak powietrze schodziło) a i tak ledwo dojechałem.
Jestem bardzo zły, bo czeka mnie nieunikniony kolejny wydatek na nową oponę, nie wspominając o tym że muszę zaraz pójść i naprawiać koło ..... ZNOWU !!

dpd+o obrotach mokrych Rejów+ 5 kkm

Środa, 20 lipca 2011 | dodano:20.07.2011
Km:53.56Km teren:2.00 Czas:02:15km/h:23.80
Pr. maks.:52.97Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Pracuś Doskonały
Dziś rumak już cały i zdrów dogalopował w obie strony, na szczęście :-) No, chyba że pójdę jutro rano do stajni i okaże się że znowu okulał przez noc- oby nie.
Dziś rano prawie suchym kopytem do pracy, standardową trasą- nic godnego zaznaczenia, poza tym że pod okrągłymi kopytami mego rumaka poległ dziś rano pięciotysięczny kilometr tegoż roku Pańskiego.
W ciągu dnia na przemian lało i padało, ale wyrocznia ICM przepowiedziała, że przed końcem pracy przestanie i przepowiednia się spełniła.
Korzystając z łaskawości pogody oraz łaskawości rumaka który dziś nie kulał, postanowiłem zakosztować lektury "O obrotach mokrych Rejów".
Poza pewnymi disturbatorami zapuszkowanymi w stalowych śmierdzących i dymiących rumakach, lektura wielce owocną była.
Po zakończeniu, pogalopowaliśmy szczęśliwi i ubłoceni przez Hale Owczarne do naszego pałacu. Rumak odpoczywa w stajni ... a ja piszę te brednie ;-)

dpd- dawno nie było kapcia :-(

Wtorek, 19 lipca 2011 | dodano:19.07.2011
Km:26.71Km teren:0.00 Czas:01:10km/h:22.89
Pr. maks.:51.39Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Pracuś Doskonały
Ostatni kapeć był w czwartek, przedostatni w środę a to już tak dawno było, że dziś musiały być dla odmiany 2 kapcie jednego dnia w jednym kole :-(
A teraz po kolei:
Rano standardową trasą do pracy. Jak byłem na wysokości remontowanej Łokietka w Sopocie, poczułem że jakoś tak miękko mi się jedzie z tyłu :-(
Jakże się ucieszyłem, przecież tak dawno kapcia nie miałem :-(
Na szczęście kapeć był w tylnym kole, gdzie mam FOSS'a więc spokojnie dojechałem do pracy, mając pełną świadomość, że jak wyjdę z pracy to będę musiał naprawić koło, żeby pojechać.

Po pracy, bardzo "szczęśliwy" poszedłem naprawiać koło. Rozebrałem koło, znalazłem mały, niepozorny półokrągły drucik wbity w oponę i dętkę, załatałem dętkę, przeszukałem oponę czy nie ma czegoś jeszcze, zmontowałem wszystko, napompowałem i zadowolony wyjechałem z pracy, mając plan skorzystać z pięknej pogody i pokręcić parę kilosków.
Jakież było moje zdziwienie i jakże poczułem się "szczęśliwy", kiedy po przejechaniu może 300-400 metrów poczułem, że znowu mam miękko w tylnym kole :-(
No i plany pokręcenia wzięły w łeb, bo stwierdziłem że to już przekracza moje siły po chwili ponownie rozbierać i naprawiać znowu to samo koło.
Zdecydowałem się więc pojechać do domu, po drodze dopompowując w razie potrzeby.
Na trasie do domu musiałem jeszcze 2 razy dopompować, wjechałem na górę łagodnym Rejem (ciężko się jedzie na prawie flaku) i zahaczyłem jeszcze o "sklep dla biedaków" ;-) żeby kupić sobie coś do żarcia i już na totalnym flaku dojechałem do domu.

Przed chwilą wróciłem właśnie z piwnicy z naprawiania koła. Co się okazało:
w dętce była druga dziura, która musiała być już rano (2 dziury w jednej dętce po jednym zjeździe z Osowy) tylko łatając pierwszą dziurę nawet mi przez myśl nie przeszło że jest jeszcze równocześnie druga, tym bardziej że nie znalazłem drugiego ciała obcego które miałoby ją zrobić. Ciekawe, że przejrzałem teraz oponę dokładnie jeszcze raz, uginając, zagniatając, macając i oglądając z obu stron centymetr po centymetrze i nie znalazłem nic co miałoby zrobić tą drugą dziurę. Czary mary jakieś.
Zmęczony już jestem tymi ciągłymi ostatnio kapciami :-(

dpd

Poniedziałek, 18 lipca 2011 | dodano:18.07.2011
Km:27.13Km teren:2.00 Czas:01:14km/h:22.00
Pr. maks.:51.91Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Pracuś Doskonały
Rano: standardową trasą, nic godnego zaznaczenia.
W ciągu dnia lało i padało, na szczęście niedługo przed końcem pracy przestało i nawet wyszło słoneczko :-)
Powrót: na Reja spotkałem Anię i Sirmicho, więc pojechałem z nimi ostrym podjazdem, zamiast łagodnym a potem przez Owczarnię po błocie.
Ogólnie czuję troszkę w mięśniach wczorajszy przejazd. To pewnie skutki tego, że od 1,5 miesiąca nie zrobiłem żadnej dłuższej traski.

kategorie bloga

Moje rowery

szukaj

archiwum