MAM DOŚĆ !!! :-(
Poniedziałek, 3 grudnia 2012 | dodano:03.12.2012
Km: | 26.31 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:22 | km/h: | 19.25 |
Pr. maks.: | 38.13 | Temperatura: | -3.5 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Czyż te kapcie nie przestaną mnie prześladować? Mam już tego dość !!!
W sobotę rano zobaczyłem, że po piątkowym powrocie w tylnym kole jest kapeć. W niedzielę wieczorem więc zabrałem się za naprawę. Wybebeszyłem koło, wymieniłem samoprzylepną łatkę na normalną- bo to ta łatka właśnie raz puszczała, raz nie- raz schodziło, raz nie. Zadowolony zmontowałem koło, napompowałem i pojechałem dziś rano do pracy. Przy okazji niedzielnych napraw wymieniłem klocki w tylnym hamulcu, podregulowałem przedni i ..... w przednim kole (tym z najbardziej zjeżdżonymi kolcami) poprzekręcałem kolce o 180 stopni, żeby niezjeżdżona (ostra) strona kolców stykała się z asfaltem. Żmudna to była robótka (165 kolców), ale ciekaw jestem czy przyniesie jakiś pozytywny efekt na dłuższą metę.
Rano: temperatura -3,5 stopnia. Jechało się bardzo przyjemnie, bo zero błota- wszystko ładnie przymrożone. Ślisko też nie było, więc jechało się naprawdę miło.
Powrót: wsiadłem po pracy na rower wyjechałem z pracy (mrozek już był, bo wszystko było podmrożone), przejechałem może ze 2 kilosy i nagle czuję że z tyłu mam .... MIĘKKO :-( NIEEEEEEE!!! Dramat .... na tym mrozie będę teraz kleił dętkę. Wszystko byłoby pięknie, tylko za cholerę nie mogłem wyciągnąć opony z obręczy :-( Mam przecież łyżki a opona za nic nie chce wyleźć z obręczy: wsadzam jedną łyżkę, wyciągam oponę to już się tak naciąga, że nie mogę podłożyć pod rant opony drugiej łyżki. Jak wpycham 2 równocześnie i wyciągam oboma oponę równocześnie, to nie mogę wcisnąć pod rant trzeciej. Jak wpycham i wyciągam równocześnie wszystkie 3, to po wyciągnięciu środkowa wypada a opony za nic nie mogę dalej wyciągnąć. Nie wiem czy to pod wpływem zimna drut opony się skurczył, czy to to nowe koło ma taką felgę że opona nie ma gdzie się schować? Nie wiem ... dość że męczyłem się chyba ze 40 minut, żeby tylko wyciągnąć oponą z obręczy. W końcu jakoś pomagając sobie jeszcze kluczami i podważając rant opony na chama jakoś udało mi się wyciągnąć. Okazało się, że dętka ma pęknięcie wewnątrz (od strony felgi) i przez nie wyleciało powietrze a obok jest już drugie pęknięcie, które lada moment też by puściło. Zakleiłem więc oba pęknięcia. Dziwne, czy to guma juz sparszała ze starości? Dziwne, bo dętka wcale nie jest jakaś stara. Trzeba będzie kupić nową a tą wyrzucić, tylko nie wiem kiedy bo ciągle nie mam czasu. Po naprawie z trudem udało mi się oponę wepchać na miejsce do felgi. Napompowałem koło tylko tyle, żeby dało się jechać, bo nie chciałem ryzykować kolejnego pęknięcia. Zresztą z doświadczenia wiem, że łatki samoprzylepne po wewnętrznej stronie felgi lubią nie trzymać. Zmontowałem więc całość i praktycznie na pół flaku poturlałem się do Osowy.
Szczerze mam dość tych ciągłych ostatnio awarii a szczególnie kapci :-( Muszę kupić nowe dętki a do tego czasu przerwa w jeżdżeniu, bo mam już naprawdę DOŚĆ!!! Zresztą nie wiem czy po dzisiejszym dniu nie będę chory, bo podczas tej naprawy na mrozie tak przemarzłem, że po 3 godzinach w domu jeszcze mnie telepało :-(
W sobotę rano zobaczyłem, że po piątkowym powrocie w tylnym kole jest kapeć. W niedzielę wieczorem więc zabrałem się za naprawę. Wybebeszyłem koło, wymieniłem samoprzylepną łatkę na normalną- bo to ta łatka właśnie raz puszczała, raz nie- raz schodziło, raz nie. Zadowolony zmontowałem koło, napompowałem i pojechałem dziś rano do pracy. Przy okazji niedzielnych napraw wymieniłem klocki w tylnym hamulcu, podregulowałem przedni i ..... w przednim kole (tym z najbardziej zjeżdżonymi kolcami) poprzekręcałem kolce o 180 stopni, żeby niezjeżdżona (ostra) strona kolców stykała się z asfaltem. Żmudna to była robótka (165 kolców), ale ciekaw jestem czy przyniesie jakiś pozytywny efekt na dłuższą metę.
Rano: temperatura -3,5 stopnia. Jechało się bardzo przyjemnie, bo zero błota- wszystko ładnie przymrożone. Ślisko też nie było, więc jechało się naprawdę miło.
Powrót: wsiadłem po pracy na rower wyjechałem z pracy (mrozek już był, bo wszystko było podmrożone), przejechałem może ze 2 kilosy i nagle czuję że z tyłu mam .... MIĘKKO :-( NIEEEEEEE!!! Dramat .... na tym mrozie będę teraz kleił dętkę. Wszystko byłoby pięknie, tylko za cholerę nie mogłem wyciągnąć opony z obręczy :-( Mam przecież łyżki a opona za nic nie chce wyleźć z obręczy: wsadzam jedną łyżkę, wyciągam oponę to już się tak naciąga, że nie mogę podłożyć pod rant opony drugiej łyżki. Jak wpycham 2 równocześnie i wyciągam oboma oponę równocześnie, to nie mogę wcisnąć pod rant trzeciej. Jak wpycham i wyciągam równocześnie wszystkie 3, to po wyciągnięciu środkowa wypada a opony za nic nie mogę dalej wyciągnąć. Nie wiem czy to pod wpływem zimna drut opony się skurczył, czy to to nowe koło ma taką felgę że opona nie ma gdzie się schować? Nie wiem ... dość że męczyłem się chyba ze 40 minut, żeby tylko wyciągnąć oponą z obręczy. W końcu jakoś pomagając sobie jeszcze kluczami i podważając rant opony na chama jakoś udało mi się wyciągnąć. Okazało się, że dętka ma pęknięcie wewnątrz (od strony felgi) i przez nie wyleciało powietrze a obok jest już drugie pęknięcie, które lada moment też by puściło. Zakleiłem więc oba pęknięcia. Dziwne, czy to guma juz sparszała ze starości? Dziwne, bo dętka wcale nie jest jakaś stara. Trzeba będzie kupić nową a tą wyrzucić, tylko nie wiem kiedy bo ciągle nie mam czasu. Po naprawie z trudem udało mi się oponę wepchać na miejsce do felgi. Napompowałem koło tylko tyle, żeby dało się jechać, bo nie chciałem ryzykować kolejnego pęknięcia. Zresztą z doświadczenia wiem, że łatki samoprzylepne po wewnętrznej stronie felgi lubią nie trzymać. Zmontowałem więc całość i praktycznie na pół flaku poturlałem się do Osowy.
Szczerze mam dość tych ciągłych ostatnio awarii a szczególnie kapci :-( Muszę kupić nowe dętki a do tego czasu przerwa w jeżdżeniu, bo mam już naprawdę DOŚĆ!!! Zresztą nie wiem czy po dzisiejszym dniu nie będę chory, bo podczas tej naprawy na mrozie tak przemarzłem, że po 3 godzinach w domu jeszcze mnie telepało :-(
komentarze
Ja kiedyś łapałam kapcie bo opaski na kołach miałam stare i cięły dętki. Może to jest przyczyną?
JoannaZygmunta - 06:40 wtorek, 4 grudnia 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!