Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2012
Dystans całkowity: | 653.57 km (w terenie 13.75 km; 2.10%) |
Czas w ruchu: | 27:46 |
Średnia prędkość: | 23.54 km/h |
Maksymalna prędkość: | 57.82 km/h |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 46.68 km i 1h 59m |
Więcej statystyk |
dpd-nic ciekawego
Poniedziałek, 30 lipca 2012 | dodano:30.07.2012
Km: | 47.28 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:54 | km/h: | 24.88 |
Pr. maks.: | 52.66 | Temperatura: | 16.8 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: ciepło, prawie 17 stopni, pochmurno ale deszcz nie spadł- standardowo do pracy.
Powrót: ciepło, deszcz nie padał, standardowo do domu- całkiem nieźle się jechało, jakoś nawet sił nie brakowało.
Jutro niestety przymusowy urlop ..... od roweru też :-(
Powrót: ciepło, deszcz nie padał, standardowo do domu- całkiem nieźle się jechało, jakoś nawet sił nie brakowało.
Jutro niestety przymusowy urlop ..... od roweru też :-(
dpd
Piątek, 27 lipca 2012 | dodano:27.07.2012
Km: | 45.62 | Km teren: | 1.75 | Czas: | 01:53 | km/h: | 24.22 |
Pr. maks.: | 52.19 | Temperatura: | 17.9 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: bardzo ciepło, prawie 18 stopni. Standardową trasą do pracy. Strasznie ciężko mi się dziś rano jechało :-( Zupełnie bez sił.
Powrót: jechało mi się dużo lepiej niż rano. Standardowo do Banina. W Baninie musiałem odebrać od mechanika mojego blachosmroda, który wczoraj się rozkraczył i dziś na lawecie pojechał do warsztatu.
Powrót: jechało mi się dużo lepiej niż rano. Standardowo do Banina. W Baninie musiałem odebrać od mechanika mojego blachosmroda, który wczoraj się rozkraczył i dziś na lawecie pojechał do warsztatu.
dpd
Środa, 25 lipca 2012 | dodano:25.07.2012
Km: | 52.15 | Km teren: | 2.50 | Czas: | 02:12 | km/h: | 23.70 |
Pr. maks.: | 50.10 | Temperatura: | 16.8 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: ciepło, jak wyjeżdżałem w Baninie było 16,8 stopnia. Im bliżej morza tym cieplej.
Powrót: jak dla mnie już za ciepło :-( Jechałem powoli bo zbyt gorąco. Na Reja jedna symboliczna rundka i przez las koło stacji do Spacerowej. W lesie już podeschło, więc można już jeździć przez las.
Z Barniewic chciałem pojechać przez las, ale dosłownie kawałek od asfaltu w poprzek całej drogi była wielka błotna kałuża :-(
Mam ostatnio wyjątkową awersję do błota, więc zawróciłem do asfaltów i pojechałem standardowo do domu.
Powrót: jak dla mnie już za ciepło :-( Jechałem powoli bo zbyt gorąco. Na Reja jedna symboliczna rundka i przez las koło stacji do Spacerowej. W lesie już podeschło, więc można już jeździć przez las.
Z Barniewic chciałem pojechać przez las, ale dosłownie kawałek od asfaltu w poprzek całej drogi była wielka błotna kałuża :-(
Mam ostatnio wyjątkową awersję do błota, więc zawróciłem do asfaltów i pojechałem standardowo do domu.
dpd-w miłej kompaniji
Poniedziałek, 23 lipca 2012 | dodano:25.07.2012
Km: | 45.24 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:54 | km/h: | 23.81 |
Pr. maks.: | 57.82 | Temperatura: | 12.7 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: w Baninie dość chłodno- 12,7 stopnia. Pojechałem w rękawkach. Na początku było optymalnie, ale im bliżej morza tym cieplej się robiło i w efekcie pod koniec było mi za ciepło.
Powrót: zaraz po wyjechaniu z pracy spotkałem Dominika. Ponieważ tym razem jakoś strasznie się nie spieszył, więc zdecydował się jechać ze mną przez Osowę :-)
Dalej więc w miłym towarzystwie. Na Spacerowej pod górkę Dominik narzucił takie tempo, że się zadyszałem, zdechłem i zostałem :-(
A mówiłem mu że jestem w kiepskiej formie .... to nie wierzył ;-) ..... musiał się przekonać sam :-) czy przypadkiem nie kłamię. Na szczęście przy rondzie Dominik na mnie zaczekał, więc dalej już razem pojechaliśmy przez Barniewice do Rębiechowa.
W Rębiechowie Dominik się pożegnał i pojechał do domu a ja też do domu.
Dzięki Dominik za miłe towarzystwo, pozdrower i do następnego razu.
Powrót: zaraz po wyjechaniu z pracy spotkałem Dominika. Ponieważ tym razem jakoś strasznie się nie spieszył, więc zdecydował się jechać ze mną przez Osowę :-)
Dalej więc w miłym towarzystwie. Na Spacerowej pod górkę Dominik narzucił takie tempo, że się zadyszałem, zdechłem i zostałem :-(
A mówiłem mu że jestem w kiepskiej formie .... to nie wierzył ;-) ..... musiał się przekonać sam :-) czy przypadkiem nie kłamię. Na szczęście przy rondzie Dominik na mnie zaczekał, więc dalej już razem pojechaliśmy przez Barniewice do Rębiechowa.
W Rębiechowie Dominik się pożegnał i pojechał do domu a ja też do domu.
Dzięki Dominik za miłe towarzystwo, pozdrower i do następnego razu.
dpd-mokro i wietrznie
Czwartek, 19 lipca 2012 | dodano:19.07.2012
Km: | 45.32 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:58 | km/h: | 23.04 |
Pr. maks.: | 54.61 | Temperatura: | 15.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: dziś ciepło 15 stopni. Standardowo do pracy. Udało się dojechać na sucho.
Powrót: przed wyjściem lało i padało. Jak wyjeżdżałem to w miarę się rozpogodziło. Niestety nie na długo- zanim dojechałem do Osowy, to zdążyło już lać i byłem cały mokry :-( do tego wszędzie kałuże.
Już czwarty dzień z rzędu wieje też silny wiatr- jestem nim już zmęczony.
Jak zwykle najbardziej daje się we znaki, kiedy wyjeźdżam z Osowy do Barniewic i dalej.
Powrót: przed wyjściem lało i padało. Jak wyjeżdżałem to w miarę się rozpogodziło. Niestety nie na długo- zanim dojechałem do Osowy, to zdążyło już lać i byłem cały mokry :-( do tego wszędzie kałuże.
Już czwarty dzień z rzędu wieje też silny wiatr- jestem nim już zmęczony.
Jak zwykle najbardziej daje się we znaki, kiedy wyjeźdżam z Osowy do Barniewic i dalej.
dpd-spotkanie+wiatr c.d.
Środa, 18 lipca 2012 | dodano:18.07.2012
Km: | 45.78 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:57 | km/h: | 23.48 |
Pr. maks.: | 49.62 | Temperatura: | 14.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: dziś cieplej niż wczoraj, ok. 14 stopni. Rano jechałem z przytroczoną do plecaka siatką z lekkim ale dużym pakunkiem. Strasznie furgotała i majtała się przy szybszych zjazdach.
Powrót: w drodze powrotnej spotkałem Aniathema i Sirmicho wracających do domku. Pozdrower. Niestety spieszyłem się na umówione spotkanie w domu, więc nie mogłem jechać w ich miłym towarzystwie- musiałem rwać do przodu.
Na dole Reja pożegnałem się i pognałem do przodu.
Dziś po wyjeździe z Osowy wiatr znowu urywał łeb- prawie tak jak 2 dni temu.
Z ledwością (z językiem na brodzie) zdążyłem na spotkanie.
Powrót: w drodze powrotnej spotkałem Aniathema i Sirmicho wracających do domku. Pozdrower. Niestety spieszyłem się na umówione spotkanie w domu, więc nie mogłem jechać w ich miłym towarzystwie- musiałem rwać do przodu.
Na dole Reja pożegnałem się i pognałem do przodu.
Dziś po wyjeździe z Osowy wiatr znowu urywał łeb- prawie tak jak 2 dni temu.
Z ledwością (z językiem na brodzie) zdążyłem na spotkanie.
dpd-zimno+wiatr
Wtorek, 17 lipca 2012 | dodano:17.07.2012
Km: | 47.74 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:58 | km/h: | 24.27 |
Pr. maks.: | 51.09 | Temperatura: | 11.8 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano dość chłodno: 11,8 stopnia. Jechałem na krótkich rękawkach i nogawkach, więc dopiero po kilku kilometrach się rozgrzałem, bo na początku podmarzałem trochę.
Dojazd dziś na szczęście na sucho.
W ciągu dnia dość solidnie lało, na przemian z lekkimi opadami. Na szczęście przed wyjściem się rozpogodziło i w drodze powrotnej (poza wielkimi kałużami) prawie nie było śladu po deszczach. Powrót więc na sucho- poza ubłoconymi nogami i rowerem, od przejeżdżania przez wielkie kałuże.
Dziś dalej wiatr dawał się we znaki- szczególnie po wyjeździe z Osowy, na szczęście dziś był już sporo mniejszy niż wczoraj.
Dojazd dziś na szczęście na sucho.
W ciągu dnia dość solidnie lało, na przemian z lekkimi opadami. Na szczęście przed wyjściem się rozpogodziło i w drodze powrotnej (poza wielkimi kałużami) prawie nie było śladu po deszczach. Powrót więc na sucho- poza ubłoconymi nogami i rowerem, od przejeżdżania przez wielkie kałuże.
Dziś dalej wiatr dawał się we znaki- szczególnie po wyjeździe z Osowy, na szczęście dziś był już sporo mniejszy niż wczoraj.
dpd-ucieczka przed chmurą+mozolnie pod wiatr
Poniedziałek, 16 lipca 2012 | dodano:16.07.2012
Km: | 47.75 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:00 | km/h: | 23.88 |
Pr. maks.: | 55.12 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: jak wstałem świeciło piękne słońce, ale jak wyjeżdżałem to nasuwała się wielka, ciemnoszara chmura. Jak wystartowałem, to od razu zaczęła straszyć, kapiąc deszczem. Przez całą drogę do pracy ścigałem się z tą chmurą jadąc jej skrajem. Chmura cały czas straszyła, delikatnie kropiąc deszczem, ale w efekcie udało się dojechać do pracy na sucho- żaden deszcz na mnie nie spadł.
Powrót: jak startowałem z pracy, czułem że jest całkiem solidny wiatr. Jednak prawdziwy hardkor zaczął się, kiedy wyjechałem z Osowy na otwarte przestrzenie- tam prawie łeb urywało- bardziej niż na wiadukcie nad obwo na Spacerowej. Kulminacją był wyjazd z Banina w stronę Miszewa: otwarty teren, pod górkę i pod wiatr :-( Ledwo jechałem. Jednak tym ledwojechaniem i tak po drodze wyprzedziłem dwóch rowerzystów, również zmagających się z wiatrem. Pozdrower.
Powrót: jak startowałem z pracy, czułem że jest całkiem solidny wiatr. Jednak prawdziwy hardkor zaczął się, kiedy wyjechałem z Osowy na otwarte przestrzenie- tam prawie łeb urywało- bardziej niż na wiadukcie nad obwo na Spacerowej. Kulminacją był wyjazd z Banina w stronę Miszewa: otwarty teren, pod górkę i pod wiatr :-( Ledwo jechałem. Jednak tym ledwojechaniem i tak po drodze wyprzedziłem dwóch rowerzystów, również zmagających się z wiatrem. Pozdrower.
dpd-potop
Czwartek, 12 lipca 2012 | dodano:15.07.2012
Km: | 45.85 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:56 | km/h: | 23.72 |
Pr. maks.: | 53.13 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Potop .... to jedyne słowo, które mi przychodzi na myśl w odniesieniu do mojego dzisiejszego powrotu do domu. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się dotychczas, żebym po powrocie do domu w plecaku nie miał ani jednego suchego przedmiotu. Mokry był nawet dysk twardy (przewożony w foliowym worku) jak i komórka (również w foliowym worku). Na szczęście jedno i drugie działa :-) Nie wspomnę już o innych przedmiotach, które dosłownie ociekały wodą :-(
Rano: nic nie zapowiadało popołudniowych atrakcji, choć ICM nie pozostawiał złudzeć co do tego że powrót nie będzie na sucho. Jednak nie sugerował też, co tak naprawdę będzie mnie czekać. Rano dojechałem suchutko, szybko i bez problemów.
Powrót: już od połowy dnia co chwilę padało, przejaśniało się, padało, przejaśniało i tak na przemian. Powrót zapowiadał się więc mokry.
Tuż przed moim wyjściem trochę się przejaśniło i jak wyruszyłem to tylko lekko popadywało. Ponieważ było zimno, więc narzuciłem lekki ortalion na plecy i w drogę. Zanim dojechałem jednak do Reja zrobiło mi się za ciepło i na początku Reja wrzuciłem kurtkę do plecaka. Kawałek dalej stwierdziłem, że za bardzo parują mi okulary w tym deszczu i zatrzymałem się żeby je schować. Jak startowałem, nagle usłyszałem że z tyłu ktoś dzwoni dzwonkiem- to był Turysta :-) Pozdrower. Pojechaliśmy dalej razem.
Kiedy wyjechaliśmy z lasu na Spacerową deszcz zaczął się stoponiowo wzmagać aż do poziomu totalnej ulewy, gdzie w kilkadziesiąt sekund po ulicy płynął potok wody. Kiedy skręcaliśmy w Wodnika, ja miałem już w butach jezioro (pomimo ochraniaczy) i byłem dokumentnie mokry.
Turysta tak darł do domu w tej ulewie (w końcu miał niedaleko), że nawet nie zdążyłem się pożegnać. Przystanąłem na chwilę na przystanku autobusowym, żeby troszkę przeczekać, bo ja jeszcze miałem ładny kawałek do domu.
Jak tylko deszcz troszkę zelżał, wyruszyłem. Najlepsze było dopiero przede mną, bo cała Osowa, Barniewice, Rębiechowo były zalane potokami i jeziorami wody.
Miejscami woda była tak głęboka, że buty chowały mi się pod wodę.
Najgorsze jednak było w Barniewicach, gdzie koło gospodarstwa rolnego tam się znajdującego, w dolince stało jezioro gówna (woda wymyła je z gospodarstwa) i musiałem przez to przejechać, gdzie buty chowały się pod powierzchnię tej gównianej mieszaniny :-(
Cały czas padał rzęsisty deszcz.
W Rębiechowie pod wiaduktem kolejowym (między Rębiechowem a Baninem) było tyle wody, że samochody z trudem przejeżdżały- mi było już wszystko jedno, więc poszedłem przez to jeziorko jak przecinak :-) Buty po raz kolejny chowały się pod wodą.
Jak dojechałem do domu, to w domu oczywiście czekało mnie pompowanie wody z ogródka, żeby nie zalało mi domu- deszcz cały czas padał. Zrzuciłem więc tylko buty i skarpety i wskoczyłem w tą glinianą maź do mojego ogródka, żeby wrzucić pompę w dół i pompować wodę- bo sytuacja była już naprawdę dramatyczna-woda podchodziła już pod same drzwi. Na szczęście udało się- dom po raz kolejny uratowany.
Rano: nic nie zapowiadało popołudniowych atrakcji, choć ICM nie pozostawiał złudzeć co do tego że powrót nie będzie na sucho. Jednak nie sugerował też, co tak naprawdę będzie mnie czekać. Rano dojechałem suchutko, szybko i bez problemów.
Powrót: już od połowy dnia co chwilę padało, przejaśniało się, padało, przejaśniało i tak na przemian. Powrót zapowiadał się więc mokry.
Tuż przed moim wyjściem trochę się przejaśniło i jak wyruszyłem to tylko lekko popadywało. Ponieważ było zimno, więc narzuciłem lekki ortalion na plecy i w drogę. Zanim dojechałem jednak do Reja zrobiło mi się za ciepło i na początku Reja wrzuciłem kurtkę do plecaka. Kawałek dalej stwierdziłem, że za bardzo parują mi okulary w tym deszczu i zatrzymałem się żeby je schować. Jak startowałem, nagle usłyszałem że z tyłu ktoś dzwoni dzwonkiem- to był Turysta :-) Pozdrower. Pojechaliśmy dalej razem.
Kiedy wyjechaliśmy z lasu na Spacerową deszcz zaczął się stoponiowo wzmagać aż do poziomu totalnej ulewy, gdzie w kilkadziesiąt sekund po ulicy płynął potok wody. Kiedy skręcaliśmy w Wodnika, ja miałem już w butach jezioro (pomimo ochraniaczy) i byłem dokumentnie mokry.
Turysta tak darł do domu w tej ulewie (w końcu miał niedaleko), że nawet nie zdążyłem się pożegnać. Przystanąłem na chwilę na przystanku autobusowym, żeby troszkę przeczekać, bo ja jeszcze miałem ładny kawałek do domu.
Jak tylko deszcz troszkę zelżał, wyruszyłem. Najlepsze było dopiero przede mną, bo cała Osowa, Barniewice, Rębiechowo były zalane potokami i jeziorami wody.
Miejscami woda była tak głęboka, że buty chowały mi się pod wodę.
Najgorsze jednak było w Barniewicach, gdzie koło gospodarstwa rolnego tam się znajdującego, w dolince stało jezioro gówna (woda wymyła je z gospodarstwa) i musiałem przez to przejechać, gdzie buty chowały się pod powierzchnię tej gównianej mieszaniny :-(
Cały czas padał rzęsisty deszcz.
W Rębiechowie pod wiaduktem kolejowym (między Rębiechowem a Baninem) było tyle wody, że samochody z trudem przejeżdżały- mi było już wszystko jedno, więc poszedłem przez to jeziorko jak przecinak :-) Buty po raz kolejny chowały się pod wodą.
Jak dojechałem do domu, to w domu oczywiście czekało mnie pompowanie wody z ogródka, żeby nie zalało mi domu- deszcz cały czas padał. Zrzuciłem więc tylko buty i skarpety i wskoczyłem w tą glinianą maź do mojego ogródka, żeby wrzucić pompę w dół i pompować wodę- bo sytuacja była już naprawdę dramatyczna-woda podchodziła już pod same drzwi. Na szczęście udało się- dom po raz kolejny uratowany.
dpd- po burzy
Środa, 11 lipca 2012 | dodano:11.07.2012
Km: | 47.70 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:02 | km/h: | 23.46 |
Pr. maks.: | 46.91 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: standardowo do pracy. Dziś na Reja, po raz pierwszy w tym roku poczułem zapach letniego poranka, taki jak lubię, taki jaki pamiętam z dzieciństwa, kiedy były wakacje. Cudownie :-)
Powrót: kiedy miałem wychodzić z pracy, nagle zrobiło się ciemno jak nie powiem gdzie. Ponieważ wyglądało na to, że szykuje się coś grubszego, to postanowiłem przeczekać najgorsze w pracy. No i ....... była burza i ulewa.
Przeczekałem to w pracy (coś do zrobienia jest zawsze, więc nie miałem czasu się nudzić). Kiedy burza sobie poszła i deszcz przestał padać, wyruszyłem do domu- około 17:20. Poza kałużami i błotem jechało się elegancko.
Na trasie Barniewice-Rębiechowo w czasie wiatru tuż przed burzą złamało się drzewo i strażacy akurat je uprzątali. Droga dla ruchu samochodowego była wprawdzie zamknięta, ale mnie rowerzystę przepuścili :-) Dzięki wam za to, dzielni strażacy. Dalej już standardowo do domu i bez przygód.
Powrót: kiedy miałem wychodzić z pracy, nagle zrobiło się ciemno jak nie powiem gdzie. Ponieważ wyglądało na to, że szykuje się coś grubszego, to postanowiłem przeczekać najgorsze w pracy. No i ....... była burza i ulewa.
Przeczekałem to w pracy (coś do zrobienia jest zawsze, więc nie miałem czasu się nudzić). Kiedy burza sobie poszła i deszcz przestał padać, wyruszyłem do domu- około 17:20. Poza kałużami i błotem jechało się elegancko.
Na trasie Barniewice-Rębiechowo w czasie wiatru tuż przed burzą złamało się drzewo i strażacy akurat je uprzątali. Droga dla ruchu samochodowego była wprawdzie zamknięta, ale mnie rowerzystę przepuścili :-) Dzięki wam za to, dzielni strażacy. Dalej już standardowo do domu i bez przygód.