Wpisy archiwalne w miesiącu
Marzec, 2011
Dystans całkowity: | 954.34 km (w terenie 23.00 km; 2.41%) |
Czas w ruchu: | 39:48 |
Średnia prędkość: | 23.98 km/h |
Maksymalna prędkość: | 55.25 km/h |
Liczba aktywności: | 22 |
Średnio na aktywność: | 43.38 km i 1h 48m |
Więcej statystyk |
dpd (popiół i diament)
Czwartek, 31 marca 2011 | dodano:31.03.2011
Km: | 41.57 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:37 | km/h: | 25.71 |
Pr. maks.: | 47.03 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: wstałem 5:40 żeby przed pracą pokręcić, na termometrze za oknem +1 stopień, ale wydaje mi się że miejscami był nawet lekki przymrozek. Rano wyraźnie czułem, że z wczorajszego OGNIA został jedynie POPIÓŁ :-(
Ciężko mi się jechało, zamulałem, na sprinty nie miałem siły- ogólnie bardzo marnie. Po drodze, na Hallera spotkałem Sirmicho. Pozdrower. Krótko pogadaliśmy i każdy pojechał w swoją stronę. Pomimo zamulania postanowiłem zrobić sobie 1 sążnistą rundkę przed pracą, więc do Parku Północnego, nawrotka, do Brzeźna, na rondzie nawrotka i już prosto do pracy. Na więcej czasu nie wystarczyło przez ten popiół w nogach :-(
Powrót: bardzo ciepło- ok. +8 stopni. Ponieważ spieszyłem się bardzo do domu, więc na żadne dodatkowe kilosy nie było czasu, ale za to objawił się DIAMENT :-)
Jak rano był popiół w nogach, tak po południu z tego OGNIA i POPIOŁU narodził się DIAMENT !!! Nogi same niosły, była też i siła na sprinty- pełen OGIEŃ !!!
W drodze powrotnej dzięki temu udało się tak podkręcić średnią, że ogółem wyszła całkiem przyzwoita.
Aaaa!! No i podsumowanie miesiąca jeszcze:
Marzec uważam za BAAARDZO UDANY !!! Dystans miesięczny na poziomie 950 km- to drugi co do ilości km dystans miesięczny od czasu jak jeżdżę z Bikestats :-) Dystans roczny na koniec marca zamknięty na 1500 km - to też BAAARDZO DOBRZE :-)
Wszystko jak na mnie oczywiście.
Ciężko mi się jechało, zamulałem, na sprinty nie miałem siły- ogólnie bardzo marnie. Po drodze, na Hallera spotkałem Sirmicho. Pozdrower. Krótko pogadaliśmy i każdy pojechał w swoją stronę. Pomimo zamulania postanowiłem zrobić sobie 1 sążnistą rundkę przed pracą, więc do Parku Północnego, nawrotka, do Brzeźna, na rondzie nawrotka i już prosto do pracy. Na więcej czasu nie wystarczyło przez ten popiół w nogach :-(
Powrót: bardzo ciepło- ok. +8 stopni. Ponieważ spieszyłem się bardzo do domu, więc na żadne dodatkowe kilosy nie było czasu, ale za to objawił się DIAMENT :-)
Jak rano był popiół w nogach, tak po południu z tego OGNIA i POPIOŁU narodził się DIAMENT !!! Nogi same niosły, była też i siła na sprinty- pełen OGIEŃ !!!
W drodze powrotnej dzięki temu udało się tak podkręcić średnią, że ogółem wyszła całkiem przyzwoita.
Aaaa!! No i podsumowanie miesiąca jeszcze:
Marzec uważam za BAAARDZO UDANY !!! Dystans miesięczny na poziomie 950 km- to drugi co do ilości km dystans miesięczny od czasu jak jeżdżę z Bikestats :-) Dystans roczny na koniec marca zamknięty na 1500 km - to też BAAARDZO DOBRZE :-)
Wszystko jak na mnie oczywiście.
dpd-próba ognia+serwis
Środa, 30 marca 2011 | dodano:30.03.2011
Km: | 34.40 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:19 | km/h: | 26.13 |
Pr. maks.: | 50.22 | Temperatura: | 6.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Tytułowa próba ognia, to jazda z chwilowymi sprintami na maksa, jak wczoraj z Masakratorem Ggrzegorzem. Dziś próbowałem tego w obie strony- to chyba naprawdę działa :-)
Rano: ok. +6 stopni, ciepło, ale nie chciało mi się wstawać wcześnie bo niewyspany jestem, więc najkrótszą do pracy.
Powrót: też ciepło, ok. 5-6 stopni, padał drobniutki deszczyk ale b.słabo. Z pracy pojechałem sobie do Parku Północnego a potem w drodze powrotnej zajechałem do nowego sklepu i serwisu rowerowego Bikersworld na Hallera. Jak na razie jestem sceptyczny, bo części od ręki nie mają i coś tam ściemniają. Serwis też dopiero rozkręcają. Ale postanowiłem im dać szansę: zamówiłem części i czekam kiedy zadzwonią że mogę odebrać. Zobaczymy jakie ceny, jakie części- podzielę się wrażeniami. Zawsze to byłoby mi po drodze gdyby było OK. Jak części będą za drogie, to ich po prostu nie odbiorę.
A wracając do krótkich sprintów, to chyba (jeżeli dam radę) wprowadzę je na stałe do codziennych przejazdów bo to chyba działa: wczoraj byłem taki złachany po powrocie a dziś sił mi nie brakowało.
Rano: ok. +6 stopni, ciepło, ale nie chciało mi się wstawać wcześnie bo niewyspany jestem, więc najkrótszą do pracy.
Powrót: też ciepło, ok. 5-6 stopni, padał drobniutki deszczyk ale b.słabo. Z pracy pojechałem sobie do Parku Północnego a potem w drodze powrotnej zajechałem do nowego sklepu i serwisu rowerowego Bikersworld na Hallera. Jak na razie jestem sceptyczny, bo części od ręki nie mają i coś tam ściemniają. Serwis też dopiero rozkręcają. Ale postanowiłem im dać szansę: zamówiłem części i czekam kiedy zadzwonią że mogę odebrać. Zobaczymy jakie ceny, jakie części- podzielę się wrażeniami. Zawsze to byłoby mi po drodze gdyby było OK. Jak części będą za drogie, to ich po prostu nie odbiorę.
A wracając do krótkich sprintów, to chyba (jeżeli dam radę) wprowadzę je na stałe do codziennych przejazdów bo to chyba działa: wczoraj byłem taki złachany po powrocie a dziś sił mi nie brakowało.
dpd+trochę dodatkowo+OGIEŃ W NOGACH !!+awarie
Wtorek, 29 marca 2011 | dodano:29.03.2011
Km: | 81.27 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:18 | km/h: | 24.63 |
Pr. maks.: | 55.25 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Ten tytułowy ogień, to nie u mnie. Spotkałem dziś ponownie Masakratora Grzegorza, wycisnął mnie dziś jak cytrynkę :-) Wielki szacun dla niego i podziękowania za wspólny trening i parę cennych rad co do trenowania. Ten ogień w nogach to właśnie u niego. Ale po kolei.
Rano: wstałem 5:30, temperatura ok. -1 stopień. Pojechałem trochę pokręcić przed pracą. Postanowiłem sobie skręcić ze 2 rundki sążniste, czyli Brzeźno rondo-Park Północny w Sopocie. W Parku Północnym tak urzekł mnie wschód słońca, że zatrzymałem się, wyciągnąłem aparat i zrobiłem parę zdjęć- jak zczytam z karty i coś z tego wyszło to wrzucę tu. A oto obiecane zdjęcie:
Z Parku Północnego wróciłem do Brzeźna i nie zakręciłem na rondzie, ale pojechałem dalej do parku w Brzeźnie i jeszcze dalej nad samym morzem aż pod wejście do Portu, pod sam płot- fajnie zobaczyć zatokę z perspektywy drugiej strony.
Stamtąd znowu do Parku Północnego. Po drodze spotkałem Dominika, który gonił jakiegoś bikera. Pozdrower Dominik. Przez to, że się zatrzymał, niestety pozbawiłem go szansy na dogonienie tego bikera- sorry. Rozmawialiśmy krótko, bo się spieszyłem.
Z Parku Północnego już prosto do pracy. Wyszło tego przed pracą ok. 40 km- tempo lajtowe.
Powrót: ciepło, ok. 8 stopni. Postanowiłem pojechać na Reja i skręcić jakieś rundki. Nie chciało mi się cisnąć więc postanowiłem kręcić pod łagodną. Jak zacząłem kręcić 2-gą rundkę, spotkałem wspomnianego wyżej Masakratora Grzegorza (wtedy jeszcze nie wiedziałem że to on). Jechał wolno, więc go dogoniłem, pozdrowiłem i wyprzedziłem. Jak tylko go wyprzedziłem to się ucieszył i ruszył ostro z kopyta dając takie tempo, że zadyszki dostałem :-) Jadąc razem rozmawialiśmy: dowiedziałem się że trenuje do Harpa, że jeździ w maratonach Skandii i ogólnie że to lepszy wymiatacz- szacuneczek. Mówił też, że dziś ma trening odpoczynkowy, dzięki temu mogłem nadążyć za jego tempem :-). Skręciliśmy razem 2 rundki pod łagodną (czyli ja razem 3) i okazało się że obaj jedziemy do Gdańska nad morzem. Momentami Grzegorz dawał takie sprinty, że ja nie miałem szans i zostawałem z tyłu. Wyjaśnił mi, że to potrzebne jako trening siłowy.
Jak zjechaliśmy w Brzeźnie w Hallera, to ja już byłem tak wypompowany, że ledwo nadążałem za nim. Na szczęście niespodziewana awaria pozwoliła mi uratować resztki honoru: odkręciło mi się tylne koło, przekrzywiło się i zablokowało. Powiedziałem więc, że nie będę zatrzymywał, podziękowałem za wspólną jazdę i pożegnałem się. Musiałem wygrzebać narzędzia z plecaka, ustawić na powrót koło na miejsce i dokręcić porządnie. Dalej ruszyłem już swoim spokojnym tempem, oddychając z ulgą.
Radość nie trwała jednak długo, bo na Zwycięstwa zobaczyłem, że mam też drugą awarię- po raz kolejny w niedługim czasie, w przednim kole mam kapcia :-(
Na szczęście powietrze nie zeszło gwałtownie, ale schodziło powoli. Udało się na szczęście dojechać (nawet bez pompowania) do domu- teraz będę musiał naprawić.
Ogólnie bardzo dziś udany był dzień, a Masakrator Grzegorz zmasakrował mnie dziś fizycznie okrutnie. Ogromny szacunek dla niego- to zupełnie nie moja liga, niedostępna dla mnie. Na osłodę, na odchodne dostałem od niego pochwałę, że kondycję mam całkiem niezłą. Ale żeby nie było tak bardzo słodko: jak się dowiedział, że mam 38 lat, to powiedział że muszę nad nią popracować, bo w moim wieku to powinno być jednak dużo lepiej :-( niż jest teraz. Ogólnie jestem z dzisiejszego dnia bardzo zadowolony.
P.s. już wiem skąd takie nagłe 2 awarie jedna po drugiej :-) w czasie jednego wyjazdu- mój Author osiągnął dziś 13 tys. km
Rano: wstałem 5:30, temperatura ok. -1 stopień. Pojechałem trochę pokręcić przed pracą. Postanowiłem sobie skręcić ze 2 rundki sążniste, czyli Brzeźno rondo-Park Północny w Sopocie. W Parku Północnym tak urzekł mnie wschód słońca, że zatrzymałem się, wyciągnąłem aparat i zrobiłem parę zdjęć- jak zczytam z karty i coś z tego wyszło to wrzucę tu. A oto obiecane zdjęcie:
Z Parku Północnego wróciłem do Brzeźna i nie zakręciłem na rondzie, ale pojechałem dalej do parku w Brzeźnie i jeszcze dalej nad samym morzem aż pod wejście do Portu, pod sam płot- fajnie zobaczyć zatokę z perspektywy drugiej strony.
Stamtąd znowu do Parku Północnego. Po drodze spotkałem Dominika, który gonił jakiegoś bikera. Pozdrower Dominik. Przez to, że się zatrzymał, niestety pozbawiłem go szansy na dogonienie tego bikera- sorry. Rozmawialiśmy krótko, bo się spieszyłem.
Z Parku Północnego już prosto do pracy. Wyszło tego przed pracą ok. 40 km- tempo lajtowe.
Powrót: ciepło, ok. 8 stopni. Postanowiłem pojechać na Reja i skręcić jakieś rundki. Nie chciało mi się cisnąć więc postanowiłem kręcić pod łagodną. Jak zacząłem kręcić 2-gą rundkę, spotkałem wspomnianego wyżej Masakratora Grzegorza (wtedy jeszcze nie wiedziałem że to on). Jechał wolno, więc go dogoniłem, pozdrowiłem i wyprzedziłem. Jak tylko go wyprzedziłem to się ucieszył i ruszył ostro z kopyta dając takie tempo, że zadyszki dostałem :-) Jadąc razem rozmawialiśmy: dowiedziałem się że trenuje do Harpa, że jeździ w maratonach Skandii i ogólnie że to lepszy wymiatacz- szacuneczek. Mówił też, że dziś ma trening odpoczynkowy, dzięki temu mogłem nadążyć za jego tempem :-). Skręciliśmy razem 2 rundki pod łagodną (czyli ja razem 3) i okazało się że obaj jedziemy do Gdańska nad morzem. Momentami Grzegorz dawał takie sprinty, że ja nie miałem szans i zostawałem z tyłu. Wyjaśnił mi, że to potrzebne jako trening siłowy.
Jak zjechaliśmy w Brzeźnie w Hallera, to ja już byłem tak wypompowany, że ledwo nadążałem za nim. Na szczęście niespodziewana awaria pozwoliła mi uratować resztki honoru: odkręciło mi się tylne koło, przekrzywiło się i zablokowało. Powiedziałem więc, że nie będę zatrzymywał, podziękowałem za wspólną jazdę i pożegnałem się. Musiałem wygrzebać narzędzia z plecaka, ustawić na powrót koło na miejsce i dokręcić porządnie. Dalej ruszyłem już swoim spokojnym tempem, oddychając z ulgą.
Radość nie trwała jednak długo, bo na Zwycięstwa zobaczyłem, że mam też drugą awarię- po raz kolejny w niedługim czasie, w przednim kole mam kapcia :-(
Na szczęście powietrze nie zeszło gwałtownie, ale schodziło powoli. Udało się na szczęście dojechać (nawet bez pompowania) do domu- teraz będę musiał naprawić.
Ogólnie bardzo dziś udany był dzień, a Masakrator Grzegorz zmasakrował mnie dziś fizycznie okrutnie. Ogromny szacunek dla niego- to zupełnie nie moja liga, niedostępna dla mnie. Na osłodę, na odchodne dostałem od niego pochwałę, że kondycję mam całkiem niezłą. Ale żeby nie było tak bardzo słodko: jak się dowiedział, że mam 38 lat, to powiedział że muszę nad nią popracować, bo w moim wieku to powinno być jednak dużo lepiej :-( niż jest teraz. Ogólnie jestem z dzisiejszego dnia bardzo zadowolony.
P.s. już wiem skąd takie nagłe 2 awarie jedna po drugiej :-) w czasie jednego wyjazdu- mój Author osiągnął dziś 13 tys. km
dpd-żadnych dodatków :-(
Poniedziałek, 28 marca 2011 | dodano:28.03.2011
Km: | 25.29 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:00 | km/h: | 25.29 |
Pr. maks.: | 44.59 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dziś zero dodatkowego jeżdżenia :-(
Rano: wstałem o 5:30, ale jak zobaczyłem że za oknem -2 stopnie to jakość odechciało mi się jeździć i poszedłem dalej spać.
Jak wychodziłem to było już +2 stopnie. Trochę wiatru, ale sucho, jechało się dobrze, bez specjalnego wysilania się.
Powrót: spieszyłem się do domu, więc najkrótszą do domu. W pewnym momencie zaczął sypać nawet drobny śnieg. Jak wyjechałem z pracy nad morze zobaczyłem w oddali jakiegoś kolarza na szosówce jadącego w stronę Gdańska. Nawet nieźle pocinał, bo ciężko było go dogonić więc dogoniłem go dopiero blisko mola w Brzeźnie i kawałeczek siadłem mu na koło i powiozłem się do ronda- jechał całkiem nieźle, bo ok. 30-32 km/h.
Na rondzie w Brzeźnie on zrobił nawrotkę, a ja niestety musiałem pojechać w stronę domu. Szkoda, bo miałem ochotę pociągnąć sobie za nim. Ogólnie jechało się b. dobrze, spokojnie, bez wysilania się. Szkoda że nie było okazji pokręcić coś więcej, bo po weekendzie jestem spragniony :-(
Errata :-): Dominik uświadomił mnie, że ów kolarz nie zrobił nawrotki, tylko pojechał dalej w stronę New Portu- na to już nie zwróciłem uwagi :-)
Rano: wstałem o 5:30, ale jak zobaczyłem że za oknem -2 stopnie to jakość odechciało mi się jeździć i poszedłem dalej spać.
Jak wychodziłem to było już +2 stopnie. Trochę wiatru, ale sucho, jechało się dobrze, bez specjalnego wysilania się.
Powrót: spieszyłem się do domu, więc najkrótszą do domu. W pewnym momencie zaczął sypać nawet drobny śnieg. Jak wyjechałem z pracy nad morze zobaczyłem w oddali jakiegoś kolarza na szosówce jadącego w stronę Gdańska. Nawet nieźle pocinał, bo ciężko było go dogonić więc dogoniłem go dopiero blisko mola w Brzeźnie i kawałeczek siadłem mu na koło i powiozłem się do ronda- jechał całkiem nieźle, bo ok. 30-32 km/h.
Na rondzie w Brzeźnie on zrobił nawrotkę, a ja niestety musiałem pojechać w stronę domu. Szkoda, bo miałem ochotę pociągnąć sobie za nim. Ogólnie jechało się b. dobrze, spokojnie, bez wysilania się. Szkoda że nie było okazji pokręcić coś więcej, bo po weekendzie jestem spragniony :-(
Errata :-): Dominik uświadomił mnie, że ów kolarz nie zrobił nawrotki, tylko pojechał dalej w stronę New Portu- na to już nie zwróciłem uwagi :-)
dpd+dodatki-wiatr,deszcz,śnieg,ciepło,zimno :-( -ledwo dojechałem
Piątek, 25 marca 2011 | dodano:25.03.2011
Km: | 66.46 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:37 | km/h: | 25.40 |
Pr. maks.: | 38.56 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Świetnie się dziś jeździło ...... do czasu :-(
Na początek mała dygresja: kierowcy samochodów nie przepuszczą rowerzysty. Wyjeżdżając z pracy muszę przejechać przez ulicę żeby dostać się na drogę rowerową. Jechał sznur samochodów, jeden za drugim, ale powoli: nikt się nie zatrzymał, czy choćby nie zwolnił żebym mógł przejechać. Tak sobie stałem i stałem, deszcz padał i nikt nie przepuści rowerzysty. Dopiero jak z przeciwka jakiś samochód chciał skręcić w tą drogę z której wyjeźdżałem to ktoś się zatrzymał :-( Smutna to dygresja wg mnie. Kultury wśród kierowców brakuje niestety.
Dziś przemokłem, przemarzłem, przewiało mnie i wogóle ledwo wróciłem do domu :-(.
Ale po kolei.
Rano: temperatura +6 stopni, całą drogę padał lekki deszczyk. Wstałem specjalnie 5:30 żeby sobie pokręcić przed pracą. Jechało się wprost rewelacyjnie: pusto na chodnikach, drogach rowerowych, wiatr dziś dużo mniejszy- po prostu rewelacja.
Na Reja się nie zdecydowałem bo jak mokro to tam dużo błota. Pojechałem do Parku Północnego, tam skręciłem jakieś rundki ale szybko mi się znudziło więc zrobiłem nową odmianę rundki: z Parku Północnego z powrotem do ronda w Brzeźnie, tam nawrotka i z powrotem do Parku Północnego- fajna rundka- sążnista :-).
Powrót: jak wyjeżdżałem to temperatura była ok. +6 stopni, padał spory deszcz (większy niż rano) ale zdecydowałem się zrobić tę nową rundkę, więc do Brzeźna, nawrotka, do Parku Północnego, tam jeszcze jedna rundka po Parku Północnym, nawrotka i do domu.
Jak wyjeżdżałem z Parku Północnego to byłem już totalnie przemoczony, ale to pryszcz. Niestety poczułem, że gwałtownie robi się zimno :-(. Zanim dojechałem do mola w Brzeźnie to już było mi strasznie zimno i padał już śnieg. Od mola w Brzeźnie do domu to już była masakra. Coraz mocniej sypał śnieg, ja przemoczony do ostatniej nitki, ręce zaczęły mi przemarzać (mokre rękawice). Machanie i ruszanie rękami nic nie pomagało :-( Jak wróciłem do domu to prawie wyłem z bólu, tak miałem przemarznięte ręce. Na termometrze za oknem zobaczyłem 0 stopni a za oknem było już biało. Przyznam że na to nagłe załamanie temperatury nie byłem kompletnie przygotowany i palce u rąk bolą mnie jeszcze do teraz od przemarznięcia. Mam nadzieję że poza tym, nie będzie innych konsekwencji.
Na początek mała dygresja: kierowcy samochodów nie przepuszczą rowerzysty. Wyjeżdżając z pracy muszę przejechać przez ulicę żeby dostać się na drogę rowerową. Jechał sznur samochodów, jeden za drugim, ale powoli: nikt się nie zatrzymał, czy choćby nie zwolnił żebym mógł przejechać. Tak sobie stałem i stałem, deszcz padał i nikt nie przepuści rowerzysty. Dopiero jak z przeciwka jakiś samochód chciał skręcić w tą drogę z której wyjeźdżałem to ktoś się zatrzymał :-( Smutna to dygresja wg mnie. Kultury wśród kierowców brakuje niestety.
Dziś przemokłem, przemarzłem, przewiało mnie i wogóle ledwo wróciłem do domu :-(.
Ale po kolei.
Rano: temperatura +6 stopni, całą drogę padał lekki deszczyk. Wstałem specjalnie 5:30 żeby sobie pokręcić przed pracą. Jechało się wprost rewelacyjnie: pusto na chodnikach, drogach rowerowych, wiatr dziś dużo mniejszy- po prostu rewelacja.
Na Reja się nie zdecydowałem bo jak mokro to tam dużo błota. Pojechałem do Parku Północnego, tam skręciłem jakieś rundki ale szybko mi się znudziło więc zrobiłem nową odmianę rundki: z Parku Północnego z powrotem do ronda w Brzeźnie, tam nawrotka i z powrotem do Parku Północnego- fajna rundka- sążnista :-).
Powrót: jak wyjeżdżałem to temperatura była ok. +6 stopni, padał spory deszcz (większy niż rano) ale zdecydowałem się zrobić tę nową rundkę, więc do Brzeźna, nawrotka, do Parku Północnego, tam jeszcze jedna rundka po Parku Północnym, nawrotka i do domu.
Jak wyjeżdżałem z Parku Północnego to byłem już totalnie przemoczony, ale to pryszcz. Niestety poczułem, że gwałtownie robi się zimno :-(. Zanim dojechałem do mola w Brzeźnie to już było mi strasznie zimno i padał już śnieg. Od mola w Brzeźnie do domu to już była masakra. Coraz mocniej sypał śnieg, ja przemoczony do ostatniej nitki, ręce zaczęły mi przemarzać (mokre rękawice). Machanie i ruszanie rękami nic nie pomagało :-( Jak wróciłem do domu to prawie wyłem z bólu, tak miałem przemarznięte ręce. Na termometrze za oknem zobaczyłem 0 stopni a za oknem było już biało. Przyznam że na to nagłe załamanie temperatury nie byłem kompletnie przygotowany i palce u rąk bolą mnie jeszcze do teraz od przemarznięcia. Mam nadzieję że poza tym, nie będzie innych konsekwencji.
dpd-wiatr zabrał mi siły :-(
Czwartek, 24 marca 2011 | dodano:24.03.2011
Km: | 25.40 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:02 | km/h: | 24.58 |
Pr. maks.: | 38.22 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
I znowu ten wiatr :-( Już jestem nim zmęczony, praktycznie od początku tygodnia dmucha i dmucha :-( Chyba zabrał mi wszystkie siły, bo rano zamulałem, po południu nie chciało mi się iść pojeździć, tylko zamulałem najkrótszą do domu.
Rano: +7 stopni, fajnie ciepło ale ten przebrzydły wiatr pod który trzeba było walczyć prawie całą drogę do pracy.
Powrót: +12 stopni, cieplutko. Chciałem pójść pojeździć po pracy, ale jak wyjechałem i znowu prawie zdmuchnęło mnie z drogi, to od razu mi się odechciało mordować się pod ten wiatr.
Skierowałem się do domu, ale wcale lekko się nie jechało bo wiatr kręcił w różnych kierunkach. Praktycznie tylko od Opery do Gdańska (jak wczoraj) jechało się bardzo fajnie, bo wiatr dmuchał w plecy- bez większego wysiłku osiągałem 38 km/h. Ogólnie rzecz biorąc dzień stracony dla rowerowania, bo tylko zamulanie do pracy i z powrotem :-(
Rano: +7 stopni, fajnie ciepło ale ten przebrzydły wiatr pod który trzeba było walczyć prawie całą drogę do pracy.
Powrót: +12 stopni, cieplutko. Chciałem pójść pojeździć po pracy, ale jak wyjechałem i znowu prawie zdmuchnęło mnie z drogi, to od razu mi się odechciało mordować się pod ten wiatr.
Skierowałem się do domu, ale wcale lekko się nie jechało bo wiatr kręcił w różnych kierunkach. Praktycznie tylko od Opery do Gdańska (jak wczoraj) jechało się bardzo fajnie, bo wiatr dmuchał w plecy- bez większego wysiłku osiągałem 38 km/h. Ogólnie rzecz biorąc dzień stracony dla rowerowania, bo tylko zamulanie do pracy i z powrotem :-(
dpd+Reja+Park Północny
Środa, 23 marca 2011 | dodano:23.03.2011
Km: | 57.03 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:21 | km/h: | 24.27 |
Pr. maks.: | 42.23 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: wstałem o 5:45, temperatura +3 stopnie. Jak wyjechałem z domu, prosto w twarz walnął mnie dość solidny mordewind. Pomimo tego wiatru śmignąłem na Reja (pozazdrościłem Dominikowi wczorajszego wyjazdu) i skręciłem 2 rundki pod ostrą (znowu za przykładem Dominika). O dziwo na Reja koło 7 rano spotkałem jeszcze 4 innych bikerów i bikerek którzy też kręcili po Reja. Z Reja śmignąłem już do pracy bo na nic więcej już nie było czasu.
Powrót: znowu ciepło (prawie jak wczoraj) ok. 12 stopni. Z pracy pojechałem do Parku Północnego, tam skręciłem jeszcze jedną dodatkową rundkę- więcej mi się nie chciało. Wiatr jeszcze bardziej solidny niż rano. Wracając z Parku Północnego spotkałem Dominika. Pozdrower. Potem do domu. Wiatr trochę dokuczał momentami, ale od Opery do Gdańska jechało się już świetnie, bo wiatr popychał w plecy :-)
Nad morzem coraz bardziej tłoczno :-( Po drodze dogoniłem 2 rolkarzy który wyglądali na profeskę (po ubraniach i sposobie jazdy), ale chyba dopiero się rozgrzewali bo jak ich dogoniłem to specjalnie zwolniłem i jechałem kawałeczek za nimi, żeby zobaczyć jak szybko jadą, no i ..... słabo :-( Jechali zaledwie 26 km/h. Nie wlokłem się więc za nimi, tylko ich wyprzedziłem i pojechałem swoim tempem.
Powrót: znowu ciepło (prawie jak wczoraj) ok. 12 stopni. Z pracy pojechałem do Parku Północnego, tam skręciłem jeszcze jedną dodatkową rundkę- więcej mi się nie chciało. Wiatr jeszcze bardziej solidny niż rano. Wracając z Parku Północnego spotkałem Dominika. Pozdrower. Potem do domu. Wiatr trochę dokuczał momentami, ale od Opery do Gdańska jechało się już świetnie, bo wiatr popychał w plecy :-)
Nad morzem coraz bardziej tłoczno :-( Po drodze dogoniłem 2 rolkarzy który wyglądali na profeskę (po ubraniach i sposobie jazdy), ale chyba dopiero się rozgrzewali bo jak ich dogoniłem to specjalnie zwolniłem i jechałem kawałeczek za nimi, żeby zobaczyć jak szybko jadą, no i ..... słabo :-( Jechali zaledwie 26 km/h. Nie wlokłem się więc za nimi, tylko ich wyprzedziłem i pojechałem swoim tempem.
dpd (ciepło i wietrznie)
Wtorek, 22 marca 2011 | dodano:22.03.2011
Km: | 25.39 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:59 | km/h: | 25.82 |
Pr. maks.: | 40.68 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: +7 stopni, ciepło, wiało dość solidnie, trzeba było powalczyć pod wiatr. Mimo to jechało się dobrze.
Powrót: BARDZO CIEPŁO, +14 stopni, jechałem bez czapki, w rozpiętej kurtce i spociłem się masakrycznie. Wiatr bardzo silny, na szczęście nie w twarz tylko z boku a nawet z tyłu. Jechało się bardzo dobrze. Niestety zaczynają się utrudnienia nad morzem: maruderzy, rowerowi spacerowicze-tarasowicze, zamaszyści rolkarze, piesi łażący po drodze rowerowej jak krowy, itp. Powoli trzeba będzie myśleć nad zmianą drogi porwrotnej do domu bo jeszcze chwila i będzie zbyt niebezpiecznie.
Powrót: BARDZO CIEPŁO, +14 stopni, jechałem bez czapki, w rozpiętej kurtce i spociłem się masakrycznie. Wiatr bardzo silny, na szczęście nie w twarz tylko z boku a nawet z tyłu. Jechało się bardzo dobrze. Niestety zaczynają się utrudnienia nad morzem: maruderzy, rowerowi spacerowicze-tarasowicze, zamaszyści rolkarze, piesi łażący po drodze rowerowej jak krowy, itp. Powoli trzeba będzie myśleć nad zmianą drogi porwrotnej do domu bo jeszcze chwila i będzie zbyt niebezpiecznie.
dpd+Park Północny w Sopocie
Poniedziałek, 21 marca 2011 | dodano:21.03.2011
Km: | 60.77 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:21 | km/h: | 25.86 |
Pr. maks.: | 41.83 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: na termometrze 0 stopni, ale na samochodach szron, więc musiał być przygruntowy przymrozek. Wstałem ciut wcześniej niż zwykle i pojechałem sobie przed pracą pokręcić kilka rundek do Parku Północnego w Sopocie. Jechałem sobie tempem lajtowym, bo jakoś tak nie czułem specjalnych sił w nogach.
Powrót: znowu pojechałem do Parku Północnego pokręcić sobie rundki. Po południu było ciepło. Sporo bikerów, biegaczy, spacerowiczów- w końcu to pierwszy dzień astronomicznej wiosny. Jeździło się dobrze, choć jakoś nadmiaru sił nie czułem. Tempo znowu lajtowe. Jak wracałem, to jechało się łatwo, lekko i przyjemnie bo wiatr troszeczkę poganiał w plecy.
Powrót: znowu pojechałem do Parku Północnego pokręcić sobie rundki. Po południu było ciepło. Sporo bikerów, biegaczy, spacerowiczów- w końcu to pierwszy dzień astronomicznej wiosny. Jeździło się dobrze, choć jakoś nadmiaru sił nie czułem. Tempo znowu lajtowe. Jak wracałem, to jechało się łatwo, lekko i przyjemnie bo wiatr troszeczkę poganiał w plecy.
dpd-darmowe nawilżanie twarzy
Piątek, 18 marca 2011 | dodano:18.03.2011
Km: | 45.33 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:50 | km/h: | 24.73 |
Pr. maks.: | 43.05 | Temperatura: | 1.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Oj miałem dziś w obie strony darmowy zabieg nawilżania twarzy: w obie strony padał deszcz- nieduży, drobny kapuśniaczek.
Rano: +1 stopień, jak wychodziłem to już padało i całą drogę w drobniutkim deszczyku. Wiatr za to już dużo mniejszy, więc jechało się bardzo dobrze. Planowałem rano troszkę pokręcić przed pracą, ale moje lenistwo zatrzymało mnie w łóżku :-( Do pracy więc najkrótszą drogą.
Po pracy: jak wychodziłem, to znowu padał drobny deszczyk, co nie przeszkodziło mi pojechać do Parku Północnego i pokręcić się po nim w kółko. Nad morzem pustki: mało spacerowiczów, zero rolkarzy, mało biegaczy i mało bikerów. Jechało mi się bardzo dobrze i nawet średnia była niezła, niestety jak wyjeżdżałem z Sopotu to poczułem niemoc w nogach i do domu już wlokłem się bardzo powoli :-(
Średnia padła na pysk :-(
Warunki do jazdy były dziś idealne, nie za zimno, nie za ciepło, pusto na drogach- jedyny mankament to błoto, ale cóż nie można mieć wszystkiego.
Rano: +1 stopień, jak wychodziłem to już padało i całą drogę w drobniutkim deszczyku. Wiatr za to już dużo mniejszy, więc jechało się bardzo dobrze. Planowałem rano troszkę pokręcić przed pracą, ale moje lenistwo zatrzymało mnie w łóżku :-( Do pracy więc najkrótszą drogą.
Po pracy: jak wychodziłem, to znowu padał drobny deszczyk, co nie przeszkodziło mi pojechać do Parku Północnego i pokręcić się po nim w kółko. Nad morzem pustki: mało spacerowiczów, zero rolkarzy, mało biegaczy i mało bikerów. Jechało mi się bardzo dobrze i nawet średnia była niezła, niestety jak wyjeżdżałem z Sopotu to poczułem niemoc w nogach i do domu już wlokłem się bardzo powoli :-(
Średnia padła na pysk :-(
Warunki do jazdy były dziś idealne, nie za zimno, nie za ciepło, pusto na drogach- jedyny mankament to błoto, ale cóż nie można mieć wszystkiego.