Wpisy archiwalne w miesiącu
Grudzień, 2010
Dystans całkowity: | 167.62 km (w terenie 20.00 km; 11.93%) |
Czas w ruchu: | 08:16 |
Średnia prędkość: | 20.28 km/h |
Maksymalna prędkość: | 42.63 km/h |
Liczba aktywności: | 6 |
Średnio na aktywność: | 27.94 km i 1h 22m |
Więcej statystyk |
dpd-NA BOGATO!!
Czwartek, 9 grudnia 2010 | dodano:09.12.2010
Km: | 32.41 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 01:54 | km/h: | 17.06 |
Pr. maks.: | 36.22 | Temperatura: | -1.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Oj na bogato dziś było: i luksusowo odśnieżone drogi rowerowe, i głęboki kopny śnieg, i solidna gleba i kilka podpóreczek i z buta kawałeczek- a śniegu dziś w nocy dosypało tyle, że można w końcu powiedzieć że zima solidnie zawitała i do Gdańska.
Ale po kolei.
Rano: prawie ciepło -1 stopień. Z okna trudno było ocenić ile śniegu napadało, ale jak wyszedłem z domu to już wiedziałem że może być dziś GRUBO HARDKOROWO- nie mogłem wyjechać spod domu, bo nie dało się ruszyć nawet na rowerze bo majt na lewo majt na prawo i nie da się ruszyć. Wygrzebałem rower ze śniegu z jezdni, przestawiłem na chodnik (trochę odśnieżony) i zjechałem do ulicy. Ten kawałek ulicą jechało się świetnie ale wiedziałem że kawałek dalej muszę zjechać na drogę rowerową- i co też tam zastanę. Kiedy zjechałem na drogę rowerową to doznałem prawie szoku- ODŚNIEŻONE NA ZWYCIĘSTWA miejscami chodnik nie odśnieżony a droga rowerowa tak- rewelacja - Gdańsk RULEZ!! Przy Operze skręcam w Hallera i tam znowu szok- Hallera też odśnieżone!!! rewelacyjnie jechało się aż nad morze. Tam niestety czekała mnie niemiła niespodzianka: o 7:30 trasa i chodnik nad morzem nie widział pługu. Zacząłem sie przebijać przez ten głęboki kopny śnieg w którym woziło mnie na wszystkie strony. Dodatkowo po kawałku takiej jazdy śnieg tak pozabijał mi zębatki wolnobiegu, że łańcuch zaczął po nich skakać że nie dało się jechać. Dałem radę tak dojechać na wysokość Hotelu Rzemieślnik i tam przebiłem się do asfaltu i dalej śmignąłem asfaltem bo nie byłbym w stanie dalej tak jechać. Jakiż to był luksus przejechać ten kawałek prawie czarnym asfaltem.
Powrót: chciałem bohatersko jechać drogą rowerową nad morze, ale znowu nie udało mi się nawet ruszyć. Zjechałem więc pokornie na asfalt i znowu kawałek (nad morze) dojechałem asfaltem. W ciągu dnia nad morzem w większości już też odśnieżyli, więc postanowiłem się przejechać do Parku Północnego. Droga w większości odśnieżona, ale muldy straszne jakby się po tarce jechało. W Parku Północnym miejscami dość słabo odśnieżone więc jechało się ciężko. Wracając, przy Grand Hotelu jeszcze przed zakrętem był lód no i niestety ..... znowu gleba- tylne koło odjechało tak szybko, że nie zdążyłem nawet zareagować. Jak się gramoliłem spod roweru to już wiedziałem że nie jest dobrze, bo ból w kolanie dobitnie mnie o tym poinformował. Stałem potem z 10 minut przy rowerze i masowałem kolano, syczałem i czekałem aż trochę przestanie boleć. Ale cóż nie mogłem tam stać tak w nieskończoność, pozbierałem się i rower i pojechałem dalej. Potem było jeszcze kilka ślizgów z podpórkami, ale na szczęście więcej gleb już nie było. Dalej trasa nad morzem była już mniej więcej odśnieżona ale nie wszędzie, więc trzeba było kombinować- trochę chodnikiem, trochę drogą rowerową, ale muldy na śniegu takie, jakby się po tarce jechało. W ciągu dnia śniegu jeszcze dosypało i na Hallera już drugi raz nie odśnieżali, więc też już nie było tak luksusowo jak rano, a miejscami to wręcz nasypali na drogę rowerową odśnieżając chodniki :-( bo za ciężko o metr dalej wysypać :-( ludzie niestety łażą drogą rowerową, chociaż metr dalej mają odśnieżony chodnik :-(.
Na Zwycięstwa jechało się bardzo dobrze, ale jak zjechałem w 3 Maja to utknąłem momentalnie w zaspie i nie dało się jechać dalej, musiałem przetargać z buta rower przez zaspy, dobić się do asfaltu na 3 Maja i już asfaltem do domu.
Ogólnie dzień pełen wrażeń, a kolano mnie nap....la teraz jak to piszę jak złoto i spuchło jak bania. Ciekawe czy jutro dam radę jechać rowerem do pracy. Zaliczam dzisiaj 20 km jako teren, bo mniej więcej tyle było hardkorowo-śniegowo-terenowo. Umęczyłem się dziś solidnie. A tak wyglądał mój rower po powrocie (zdjęcie słabe bo robione komórką i nie oddaje całokształtu, ale mnie najbardziej spodobała się "śniegowa piasta"):
Rano jak dojeżdżałem do pracy wyglądał jeszcze lepiej- jak rowerowy bałwanek śniegowy ;-)
Ale po kolei.
Rano: prawie ciepło -1 stopień. Z okna trudno było ocenić ile śniegu napadało, ale jak wyszedłem z domu to już wiedziałem że może być dziś GRUBO HARDKOROWO- nie mogłem wyjechać spod domu, bo nie dało się ruszyć nawet na rowerze bo majt na lewo majt na prawo i nie da się ruszyć. Wygrzebałem rower ze śniegu z jezdni, przestawiłem na chodnik (trochę odśnieżony) i zjechałem do ulicy. Ten kawałek ulicą jechało się świetnie ale wiedziałem że kawałek dalej muszę zjechać na drogę rowerową- i co też tam zastanę. Kiedy zjechałem na drogę rowerową to doznałem prawie szoku- ODŚNIEŻONE NA ZWYCIĘSTWA miejscami chodnik nie odśnieżony a droga rowerowa tak- rewelacja - Gdańsk RULEZ!! Przy Operze skręcam w Hallera i tam znowu szok- Hallera też odśnieżone!!! rewelacyjnie jechało się aż nad morze. Tam niestety czekała mnie niemiła niespodzianka: o 7:30 trasa i chodnik nad morzem nie widział pługu. Zacząłem sie przebijać przez ten głęboki kopny śnieg w którym woziło mnie na wszystkie strony. Dodatkowo po kawałku takiej jazdy śnieg tak pozabijał mi zębatki wolnobiegu, że łańcuch zaczął po nich skakać że nie dało się jechać. Dałem radę tak dojechać na wysokość Hotelu Rzemieślnik i tam przebiłem się do asfaltu i dalej śmignąłem asfaltem bo nie byłbym w stanie dalej tak jechać. Jakiż to był luksus przejechać ten kawałek prawie czarnym asfaltem.
Powrót: chciałem bohatersko jechać drogą rowerową nad morze, ale znowu nie udało mi się nawet ruszyć. Zjechałem więc pokornie na asfalt i znowu kawałek (nad morze) dojechałem asfaltem. W ciągu dnia nad morzem w większości już też odśnieżyli, więc postanowiłem się przejechać do Parku Północnego. Droga w większości odśnieżona, ale muldy straszne jakby się po tarce jechało. W Parku Północnym miejscami dość słabo odśnieżone więc jechało się ciężko. Wracając, przy Grand Hotelu jeszcze przed zakrętem był lód no i niestety ..... znowu gleba- tylne koło odjechało tak szybko, że nie zdążyłem nawet zareagować. Jak się gramoliłem spod roweru to już wiedziałem że nie jest dobrze, bo ból w kolanie dobitnie mnie o tym poinformował. Stałem potem z 10 minut przy rowerze i masowałem kolano, syczałem i czekałem aż trochę przestanie boleć. Ale cóż nie mogłem tam stać tak w nieskończoność, pozbierałem się i rower i pojechałem dalej. Potem było jeszcze kilka ślizgów z podpórkami, ale na szczęście więcej gleb już nie było. Dalej trasa nad morzem była już mniej więcej odśnieżona ale nie wszędzie, więc trzeba było kombinować- trochę chodnikiem, trochę drogą rowerową, ale muldy na śniegu takie, jakby się po tarce jechało. W ciągu dnia śniegu jeszcze dosypało i na Hallera już drugi raz nie odśnieżali, więc też już nie było tak luksusowo jak rano, a miejscami to wręcz nasypali na drogę rowerową odśnieżając chodniki :-( bo za ciężko o metr dalej wysypać :-( ludzie niestety łażą drogą rowerową, chociaż metr dalej mają odśnieżony chodnik :-(.
Na Zwycięstwa jechało się bardzo dobrze, ale jak zjechałem w 3 Maja to utknąłem momentalnie w zaspie i nie dało się jechać dalej, musiałem przetargać z buta rower przez zaspy, dobić się do asfaltu na 3 Maja i już asfaltem do domu.
Ogólnie dzień pełen wrażeń, a kolano mnie nap....la teraz jak to piszę jak złoto i spuchło jak bania. Ciekawe czy jutro dam radę jechać rowerem do pracy. Zaliczam dzisiaj 20 km jako teren, bo mniej więcej tyle było hardkorowo-śniegowo-terenowo. Umęczyłem się dziś solidnie. A tak wyglądał mój rower po powrocie (zdjęcie słabe bo robione komórką i nie oddaje całokształtu, ale mnie najbardziej spodobała się "śniegowa piasta"):
Rano jak dojeżdżałem do pracy wyglądał jeszcze lepiej- jak rowerowy bałwanek śniegowy ;-)
dpd(testu część I)
Środa, 8 grudnia 2010 | dodano:08.12.2010
Km: | 33.84 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:34 | km/h: | 21.60 |
Pr. maks.: | 37.90 | Temperatura: | -6.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: -6 stopni, pogodnie, śnieg nie napadał więc warunki do jazdy doskonałe. Testowałem moje nowe rękawice i powiem szczerze .... szału nie ma :-( Wrażenia z jazdy praktycznie takie same jak w zwykłych skórzanych, cywilnych rękawicach. Ręce marzły dalej. Zobaczymy co będzie jak przyjdą prawdziwe mrozy.
Powrót: temperatura tylko -2 stopnie, śnieg jeszcze nie padał, więc z pracy pojechałem sobie jeszcze do Parku Północnego w Sopocie (straszny tam lód i nie posypane piaskiem). Jechało się jednak całkiem przyjemnie. Ręce niestety marzną.
Powrót: temperatura tylko -2 stopnie, śnieg jeszcze nie padał, więc z pracy pojechałem sobie jeszcze do Parku Północnego w Sopocie (straszny tam lód i nie posypane piaskiem). Jechało się jednak całkiem przyjemnie. Ręce niestety marzną.
dpd(test nowych rękawic)-ciepło
Poniedziałek, 6 grudnia 2010 | dodano:06.12.2010
Km: | 25.31 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:09 | km/h: | 22.01 |
Pr. maks.: | 42.63 | Temperatura: | 1.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: ciepło ponad +1 stopień, wszystko się topiło, miejscami błocko. Nie zakładałem ani kominiarki ani drugiej kurtki, ale za to założyłem nowe rękawice które kupiłem w sobotę. Mają być moim ratunkiem na zamarzające na mrozie ręce. Jeżeli to nie pomoże, to już nie wiem co będę miał zrobić. Są to solidne narciarskie rękawice Rossignol R7 z Gore-tex'em. Oto one:
Kosztowały furę pieniędzy i to moja ostatnia deska ratunku.
Niestety dzisiejszy dzień nie był dobrym dniem na testowanie rękawic, bo za ciepło dziś było. W ciągu dnia temperatura dochodziła nawet do +5 stopni.
Powrót: zaczął już lekko ścinać mrozek po całodniowej odwilży, więc miejscami trzeba było uważać, bo śliskawo było. Ogólnie jednak było nadal bardzo ciepło: jechałem tylko w letniej koszulce z krótkim rękawem i kurtce softshell'owej, na głowie miałem cieniutką czapeczkę, nie miałem też ochraniaczy na kolanach i było mi ciepło. Ogólnie jechało się super.
Kosztowały furę pieniędzy i to moja ostatnia deska ratunku.
Niestety dzisiejszy dzień nie był dobrym dniem na testowanie rękawic, bo za ciepło dziś było. W ciągu dnia temperatura dochodziła nawet do +5 stopni.
Powrót: zaczął już lekko ścinać mrozek po całodniowej odwilży, więc miejscami trzeba było uważać, bo śliskawo było. Ogólnie jednak było nadal bardzo ciepło: jechałem tylko w letniej koszulce z krótkim rękawem i kurtce softshell'owej, na głowie miałem cieniutką czapeczkę, nie miałem też ochraniaczy na kolanach i było mi ciepło. Ogólnie jechało się super.
dpd(prawie wyrównany rekord)
Piątek, 3 grudnia 2010 | dodano:03.12.2010
Km: | 25.34 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:15 | km/h: | 20.27 |
Pr. maks.: | 36.58 | Temperatura: | -15.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
O temperaturę chodzi oczywiście :-) Dziś rano jak wychodziłem było -15 stopni. Mój rekord to -16. Muszę koniecznie pochwalić służby odśnieżania w Gdańsku, ponieważ dziś cała moja trasa rowerowa do pracy była pięknie odśnieżona!! Dziś rano spotkałem tylko 4 bikerów.
Powrót: Jak wychodziłem z pracy było -6 do -7 stopni- wyrażnie czuło się że jest cieplej. Jakoś ciężko mi się jechało, nie wiem dlaczego. Mało siły w mięśniach- może to od mrozu? A może potrzebuję odpocząć i wyspać się przez weekend?
Ręce marzną strasznie, muszę pilnie coś pomyśleć, bo ciągle balansuję na granicy odmrożeń. Na Hallera korek taki jak wczoraj, a ja sobie jadę :-)
Ach no i jeszcze zapomniałem napisać, że jak wraca się po ciemku z pracy nad morzem (świecą latarnie i jest ładny mrozek) to przecudnie śnieg skrzy się w świetle- po prostu rewelacja. Teraz jak nie wieje, to nad morzem jest taka cudowna cisza, że można się wsłuchiwać w skrzypienie opony na śniegu.
Powrót: Jak wychodziłem z pracy było -6 do -7 stopni- wyrażnie czuło się że jest cieplej. Jakoś ciężko mi się jechało, nie wiem dlaczego. Mało siły w mięśniach- może to od mrozu? A może potrzebuję odpocząć i wyspać się przez weekend?
Ręce marzną strasznie, muszę pilnie coś pomyśleć, bo ciągle balansuję na granicy odmrożeń. Na Hallera korek taki jak wczoraj, a ja sobie jadę :-)
Ach no i jeszcze zapomniałem napisać, że jak wraca się po ciemku z pracy nad morzem (świecą latarnie i jest ładny mrozek) to przecudnie śnieg skrzy się w świetle- po prostu rewelacja. Teraz jak nie wieje, to nad morzem jest taka cudowna cisza, że można się wsłuchiwać w skrzypienie opony na śniegu.
dpd(wiatr,śnieg,ślizg na biodrze:-)
Czwartek, 2 grudnia 2010 | dodano:02.12.2010
Km: | 25.33 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:14 | km/h: | 20.54 |
Pr. maks.: | 38.22 | Temperatura: | -7.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: jakieś -7 stopni. ICM znowu strzelił w 10-kę z prognozą, zapowiadali że od 7 będzie padał śnieg....no i zaczął padać punkt 7 :-)
Jak wyruszyłem, to aż mnie zatkało ..... taki zawiał wiatr, na 3 Maja w Gdańsku tak wiał w twarz, że prawie zatrzymywał w miejscu. Dalej było już lepiej, choć padający śnieg w połączeniu z wiatrem w twarz niezbyt uprzyjemniały jazdę.
Najtrudniej było dojechać nad morze, bo tam wiatr już był boczno-tylny więc nawet całkiem ładnie popychał w plecy. Pod samą pracą podmuch wiatru (rozpędzony wzdłuż budynku) zwiał mnie z drogi i prawie wpasował w drzewo....uff cudem się jakoś wybroniłem, ale adrenalinka mi skoczyła :-)
Cały dzień w pracy pięknie sypał śnieg i znowu ICM strzelił w 10- zapowiadał że o 15 silne opady ustaną i będzie najwyżej pruszyć.....i tak się stało :-)
Powrót: całkiem ładnie nasypało śniegu, ale jechać po takim świeżutkim puchu to czysta przyjemność, tylko miejscami gdzie nawiało zaspy jechało się ciężej. Bikerów spotkałem może z 5 (maks), ale nad morzem sporo śladów rowerowych.
W okolicach mola w Brzeźnie tak dobrze mi się jechało po tym puchu, że rozpędziłem się chyba troszkę za mocno i niestety ...... stało się. Zapomniałem że pod tym śnieżnym puchem jest miejscami lód ...... no i trafiłem na taką lodową taflę :-(
Poczułem że tył mi odjeżdża, zdążyłem jeszcze zrobić kontrę kierownicą, przednie koło na tym lodzie również odjechało a ja cudownym ślizgiem wyłożyłem się na glebę waląc przy okazji łokciem i biodrem o lód. Po tym jak znalazłem się na glebie sunąłem jeszcze bokiem na biodrze ze 2 metry po tym lodzie, a co ciekawe rower sunął jeszcze następne 2 metry :-) Na szczęście poza lekko obtłuczonym łokciem nic się nie stało......co to znaczy gleba w śnieg :-) prawie przyjemność :-)
Dalej jechałem już dużo ostrożniej.
Największego szoku doznałem na Hallera kiedy tuż za zajezdnią autobusową zobaczyłem że droga rowerowa ...... tak to nie pomyłka ...... !!!!JEST ODŚNIEŻONA!!!! Im dalej jechałem tym bardziej opadała mi kopara .....Hallera do końca była ODŚNIEŻONA, i na Zwycięstwa !!!TEŻ BYŁO ODŚNIEŻONE!!!
Takiej niespodzianki to się nie spodziewałem :-) Ogólnie jechało się bardzo przyjemnie, tylko jak zwykle ręce strasznie marzły :-(
Jak wyruszyłem, to aż mnie zatkało ..... taki zawiał wiatr, na 3 Maja w Gdańsku tak wiał w twarz, że prawie zatrzymywał w miejscu. Dalej było już lepiej, choć padający śnieg w połączeniu z wiatrem w twarz niezbyt uprzyjemniały jazdę.
Najtrudniej było dojechać nad morze, bo tam wiatr już był boczno-tylny więc nawet całkiem ładnie popychał w plecy. Pod samą pracą podmuch wiatru (rozpędzony wzdłuż budynku) zwiał mnie z drogi i prawie wpasował w drzewo....uff cudem się jakoś wybroniłem, ale adrenalinka mi skoczyła :-)
Cały dzień w pracy pięknie sypał śnieg i znowu ICM strzelił w 10- zapowiadał że o 15 silne opady ustaną i będzie najwyżej pruszyć.....i tak się stało :-)
Powrót: całkiem ładnie nasypało śniegu, ale jechać po takim świeżutkim puchu to czysta przyjemność, tylko miejscami gdzie nawiało zaspy jechało się ciężej. Bikerów spotkałem może z 5 (maks), ale nad morzem sporo śladów rowerowych.
W okolicach mola w Brzeźnie tak dobrze mi się jechało po tym puchu, że rozpędziłem się chyba troszkę za mocno i niestety ...... stało się. Zapomniałem że pod tym śnieżnym puchem jest miejscami lód ...... no i trafiłem na taką lodową taflę :-(
Poczułem że tył mi odjeżdża, zdążyłem jeszcze zrobić kontrę kierownicą, przednie koło na tym lodzie również odjechało a ja cudownym ślizgiem wyłożyłem się na glebę waląc przy okazji łokciem i biodrem o lód. Po tym jak znalazłem się na glebie sunąłem jeszcze bokiem na biodrze ze 2 metry po tym lodzie, a co ciekawe rower sunął jeszcze następne 2 metry :-) Na szczęście poza lekko obtłuczonym łokciem nic się nie stało......co to znaczy gleba w śnieg :-) prawie przyjemność :-)
Dalej jechałem już dużo ostrożniej.
Największego szoku doznałem na Hallera kiedy tuż za zajezdnią autobusową zobaczyłem że droga rowerowa ...... tak to nie pomyłka ...... !!!!JEST ODŚNIEŻONA!!!! Im dalej jechałem tym bardziej opadała mi kopara .....Hallera do końca była ODŚNIEŻONA, i na Zwycięstwa !!!TEŻ BYŁO ODŚNIEŻONE!!!
Takiej niespodzianki to się nie spodziewałem :-) Ogólnie jechało się bardzo przyjemnie, tylko jak zwykle ręce strasznie marzły :-(
dpd(mróz, mróz, ale lodu coraz mniej)
Środa, 1 grudnia 2010 | dodano:01.12.2010
Km: | 25.39 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 21.76 |
Pr. maks.: | 39.24 | Temperatura: | -12.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: na termometrze -12, ale pogodnie, śnieg nie padał, jechało się b.dobrze.
Wczoraj wydawało mi się że lodu na drogach rowerowych coraz mniej, ale stukałem się w głowę.... przecież jak, nie roztapia się przecież bo cały czas jest minus.
A jednak miałem rację.....jest go coraz mniej za każdym razem. Sądzę że wykrusza się pod kołami bikerów i wiatr go potem wywiewa. Jedzie się coraz pewniej i coraz mniej niebezpiecznych lodowych tafli. Problemem są tylko strasznie marznące ręce :-(
Powrót: nad samym morzem straszny mordewind, temperatura taka sama jak rano, znowu marznące ręce. Mimo to jechało się bardzo dobrze a i średnia się poprawiła dzięki zmniejszającej się ilości lodu.
Ciekaw jestem co będzie jutro, bo od 9 rano ma sypać do końca dnia śnieg- ciekawe co to będzie ;-)
A moja Sigma 1106 okazuje się być szmelcem. Zamarza przy -12 :-(. Moja stara Vetta przy -16 nie robiła żadnych numerów a Sigma już przy -12. Coś świruje w zmierzonych dystansach, wyświetla odczyty z taką flegmą że nie da się odczytać aktualnej prędkości, nie mówiąc o zmianie trybów w czasie jazdy- o tej funkcjonalności praktycznie można zapomnieć. Słabo to o niej świadczy :-(
Wczoraj wydawało mi się że lodu na drogach rowerowych coraz mniej, ale stukałem się w głowę.... przecież jak, nie roztapia się przecież bo cały czas jest minus.
A jednak miałem rację.....jest go coraz mniej za każdym razem. Sądzę że wykrusza się pod kołami bikerów i wiatr go potem wywiewa. Jedzie się coraz pewniej i coraz mniej niebezpiecznych lodowych tafli. Problemem są tylko strasznie marznące ręce :-(
Powrót: nad samym morzem straszny mordewind, temperatura taka sama jak rano, znowu marznące ręce. Mimo to jechało się bardzo dobrze a i średnia się poprawiła dzięki zmniejszającej się ilości lodu.
Ciekaw jestem co będzie jutro, bo od 9 rano ma sypać do końca dnia śnieg- ciekawe co to będzie ;-)
A moja Sigma 1106 okazuje się być szmelcem. Zamarza przy -12 :-(. Moja stara Vetta przy -16 nie robiła żadnych numerów a Sigma już przy -12. Coś świruje w zmierzonych dystansach, wyświetla odczyty z taką flegmą że nie da się odczytać aktualnej prędkości, nie mówiąc o zmianie trybów w czasie jazdy- o tej funkcjonalności praktycznie można zapomnieć. Słabo to o niej świadczy :-(