Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2011
Dystans całkowity: | 1023.44 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 40:40 |
Średnia prędkość: | 25.17 km/h |
Maksymalna prędkość: | 54.93 km/h |
Maks. tętno średnie: | 156 (84 %) |
Suma kalorii: | 13960 kcal |
Liczba aktywności: | 22 |
Średnio na aktywność: | 46.52 km i 1h 50m |
Więcej statystyk |
dpd+LEŃ+podsumowanie m-ca
Piątek, 29 kwietnia 2011 | dodano:29.04.2011
Km: | 24.91 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:02 | km/h: | 24.11 |
Pr. maks.: | 38.69 | Temperatura: | 10.0 | HRmax: | (%) | HRavg | 143( 77%) |
Kalorie: | 757kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dzisiejszy dzień pod znakiem lenia, ale podsumowanie miesiąca bardzo pozytywne :-)
Rano: po wczorajszych szaleństwach dziś rano sił nie było zupełnie a do tego całą drogę do pracy pod wiatr. Tempo ślimacze, trasa najkrótsza- nie ma o czym pisać.
Po pracy: kompletnie nie chciało mi się dziś dodatkowo jeździć- leń, leń, leń. Znowu najkrótszą trasą do domu. Jechało się z kolei rewelacyjnie, bo wiatr troszkę popychał. Średnia w drodze powrotnej wyszła prawie 26/h- jak za dawnych dobrych czasów, ale to niestety zasługa nie mojej jazdy ale wspomagającego wiatru. Pulsometru nie piszę, bo mi się nie chce.
Podsumowanie miesiąca: no i nareszcie jakiś miły akcent dzisiejszego dnia :-) Miesiąc wypadł rewelacyjnie, bo przekroczyłem dystans miesięczny 1 kkm.
Jak kończyłem marzec, to po cichu myślałem sobie żeby w kwietniu chociaż zbliżyć się do przebiegu marcowego. Stwierdziłem jednak że to nierealne, bo marzec miał więcej rowerowych dni (roboczych) niż kwiecień- a tu niespodzianka :-) w kwietniu wykręciłem nawet więcej niż w marcu. Bardzo się cieszę.
Pozdrower dla wszystkich czytających.
Rano: po wczorajszych szaleństwach dziś rano sił nie było zupełnie a do tego całą drogę do pracy pod wiatr. Tempo ślimacze, trasa najkrótsza- nie ma o czym pisać.
Po pracy: kompletnie nie chciało mi się dziś dodatkowo jeździć- leń, leń, leń. Znowu najkrótszą trasą do domu. Jechało się z kolei rewelacyjnie, bo wiatr troszkę popychał. Średnia w drodze powrotnej wyszła prawie 26/h- jak za dawnych dobrych czasów, ale to niestety zasługa nie mojej jazdy ale wspomagającego wiatru. Pulsometru nie piszę, bo mi się nie chce.
Podsumowanie miesiąca: no i nareszcie jakiś miły akcent dzisiejszego dnia :-) Miesiąc wypadł rewelacyjnie, bo przekroczyłem dystans miesięczny 1 kkm.
Jak kończyłem marzec, to po cichu myślałem sobie żeby w kwietniu chociaż zbliżyć się do przebiegu marcowego. Stwierdziłem jednak że to nierealne, bo marzec miał więcej rowerowych dni (roboczych) niż kwiecień- a tu niespodzianka :-) w kwietniu wykręciłem nawet więcej niż w marcu. Bardzo się cieszę.
Pozdrower dla wszystkich czytających.
z pracy + Reja (4 rundki pod łagodną)- OGIEŃ !!
Czwartek, 28 kwietnia 2011 | dodano:28.04.2011
Km: | 43.23 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:44 | km/h: | 24.94 |
Pr. maks.: | 51.39 | Temperatura: | 13.0 | HRmax: | (%) | HRavg | 152( 82%) |
Kalorie: | 1428kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Oj dziś po pracy świetnie mi się jechało :-D Szedł taki OGIEŃ, że nawet dymu nie było :-D Nawet pomimo 4 rundek na Reja średnia wyszła ok. 25/h
Na początku było spokojnie, ale po pierwszej rundce poczułem że muszę dziś przycisnąć :-) i tak się stało.
Szkoda że nie miałem czasu na więcej, ale musiałem już wracać- tylko 4 rundki.
Z Reja nad morze, do Brzeźna i do domu. Nad morzem całkiem znośnie można było ciąć na fulla :-D Świetnie się jechało.
Pulsometr:
HZ: 06:44 6%
FZ: 27:20 26%
PZ: 01:11:43 67%
Na początku było spokojnie, ale po pierwszej rundce poczułem że muszę dziś przycisnąć :-) i tak się stało.
Szkoda że nie miałem czasu na więcej, ale musiałem już wracać- tylko 4 rundki.
Z Reja nad morze, do Brzeźna i do domu. Nad morzem całkiem znośnie można było ciąć na fulla :-D Świetnie się jechało.
Pulsometr:
HZ: 06:44 6%
FZ: 27:20 26%
PZ: 01:11:43 67%
do pracy
Czwartek, 28 kwietnia 2011 | dodano:28.04.2011
Km: | 12.35 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:31 | km/h: | 23.90 |
Pr. maks.: | 36.71 | Temperatura: | 9.0 | HRmax: | (%) | HRavg | 144( 78%) |
Kalorie: | 387kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano nawet nie próbowałem wstać wcześnie, bo siedziałem do późna. Ciężko było się zwlec z wyrka nawet na ostatnią chwilę. Najkrótszą do pracy.
Na co dziś zwróciłem uwagę, to że jak tylko wyjechałem z domu (nawet nie zdążyłem jeszcze dojechać do drogi rowerowej), to ze wszystkich stron otoczył mnie tłum rowerzystów- aż miło popatrzeć.
Jechało się nawet bardzo przyjemnie. To chyba już tradycja, że rano przymulam. Kiedyś było odwrotnie.
Pulsometr:
HZ: 01:56 6%
FZ: 14:34 46%
PZ: 13:35 43%
Na co dziś zwróciłem uwagę, to że jak tylko wyjechałem z domu (nawet nie zdążyłem jeszcze dojechać do drogi rowerowej), to ze wszystkich stron otoczył mnie tłum rowerzystów- aż miło popatrzeć.
Jechało się nawet bardzo przyjemnie. To chyba już tradycja, że rano przymulam. Kiedyś było odwrotnie.
Pulsometr:
HZ: 01:56 6%
FZ: 14:34 46%
PZ: 13:35 43%
z pracy + Reja (3 rundki pod łagodną)
Środa, 27 kwietnia 2011 | dodano:27.04.2011
Km: | 38.13 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 25.42 |
Pr. maks.: | 53.93 | Temperatura: | 14.0 | HRmax: | (%) | HRavg | 154( 83%) |
Kalorie: | 1274kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Po pracy postanowiłem pojechać na Reja i skręcić sobie jakieś rundki. Czasu nie było wiele, więc tylko 3 rundki pod łagodną.
Dla odmiany jechało się rewelacyjnie. Widać mięśnie i stawy po porannym rozruchu wchodzą na swoje normalne obroty :-)
Na jedną rundkę podczepiłem się na koło jakiemuś kolarzowi- na kole jedzie się bardzo dobrze ;-)
Z Reja nad morze i do domu.
Na Reja sporo ludzi, a nad morzem to wręcz tłok. Mimo to, jechało się świetnie a i średnia w porównaniu z poranną dużo lepsza.
Pulsometr:
HZ: 03:03 3%
FZ: 16:31 18%
PZ: 01:11:15 77%
Dla odmiany jechało się rewelacyjnie. Widać mięśnie i stawy po porannym rozruchu wchodzą na swoje normalne obroty :-)
Na jedną rundkę podczepiłem się na koło jakiemuś kolarzowi- na kole jedzie się bardzo dobrze ;-)
Z Reja nad morze i do domu.
Na Reja sporo ludzi, a nad morzem to wręcz tłok. Mimo to, jechało się świetnie a i średnia w porównaniu z poranną dużo lepsza.
Pulsometr:
HZ: 03:03 3%
FZ: 16:31 18%
PZ: 01:11:15 77%
do pracy+rundki nad morzem
Środa, 27 kwietnia 2011 | dodano:27.04.2011
Km: | 43.97 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:51 | km/h: | 23.77 |
Pr. maks.: | 35.31 | Temperatura: | 9.0 | HRmax: | (%) | HRavg | 140( 76%) |
Kalorie: | 1291kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano postanowiłem sobie przed pracą pokręcić: pobudka 5:15, wyjazd o 6:00. Jechało się bardzo ciężko. Pomimo tego że jechałem bardzo powoli, czułem ból w nogach. Już nawet nie jestem w stanie stwierdzić czy to stawy kolanowe bolały czy mięśnie ale bardzo ciężko się jechało. Ciężko nawet określić rodzaj tego bólu- trochę tak jak chory ząb nie bardzo boli ale ćmi taki niewielki denerwujący ból- to dość podobne uczucie. Mimo to skręciłem sobie 2,5 rundki Brzeźno-Park Północny w Sopocie. Stopniowo też jechało się coraz lepiej. Widocznie mięśnie i stawy zastały się przez świąteczne lenistwo.
Jechało się bardzo przyjemnie, bo słoneczko przyświecało, było ciepło, nie dokuczał wiatr.
Pulsometr:
HZ: 09:36 9%
FZ: 1:31:52 83%
PZ: 08:11 8%
Jechało się bardzo przyjemnie, bo słoneczko przyświecało, było ciepło, nie dokuczał wiatr.
Pulsometr:
HZ: 09:36 9%
FZ: 1:31:52 83%
PZ: 08:11 8%
Kaszubska rundka
Piątek, 22 kwietnia 2011 | dodano:22.04.2011
Km: | 161.94 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:04 | km/h: | 26.69 |
Pr. maks.: | 52.75 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | 140( 76%) | |
Kalorie: | 4287kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Zenon Wspaniały |
Jak dziś jest pięknie na Kaszubach, to się nie da opowiedzieć, nie da się opisać ani oddać zdjęciami. Trzeba to zobaczyć i poczuć. Ja dziś miałem to szczęście że mogłem tego doświadczyć.
Skoro mam urlop i jestem na Kaszubach, to trzeba było to wykorzystać. Zaplanowałem sobie na dziś piękną traskę- wielka pętla dookoła Brus. W sporej części przebiegała trasą KaszebeRunda. Jechałem sobie bocznymi drogami asfaltowymi. Jeszcze jest pusto (prawie zero turystów), cichutko, ptaki śpiewają na całego, słoneczko pięknie przyświecało, zapachy atakowały ze wszystkich stron- po prostu cudowny wyjazd. Jak będę miał chwilkę czasu, to dorzucę jeszcze jakieś pojedyncze fotki które pstryknąłem. Nie ma tego dużo bo szkoda mi było czasu na pstrykanie fot, wolałem się osobiście rozkoszować cudownymi okolicznościami przyrody.
A teraz kilka szczegółów technicznych:
Wstałem dziś o 6:00, zjadłem sobie śniadanko (żeby nie jechać na głodnego) i ok. 7:20 wyjeżdżałem. Wczoraj przygotowałem sobie dużo izotonika (prawie 4l), nawet za dużo bo całą butelkę 1,5 l przywiozłem z powrotem. Wziąłem też 2 batony.
Ubrałem się w koszulkę z krótkim i spodenki z krótkim i do tego nogawki i rękawki. Po 15 km okazało się jednak, że trochę za lekko i było mi zimno więc zarzuciłem jeszcze cieniutki ortalionik na grzbiet- to był optymalny zestaw.
Przed Laską się rozebrałem ;-) i dalej jechałem już w pełnej opcji letniej- krótki rękawek, krótkie nogawki.
Trasa: Brusy-Czersk-Karsin-Wiele-od Wiela aż do Charzykowych trasą KaszebeRunda- Jarcewo- Krojanty- Rytel-Czersk-Brusy.
Jechało się cudownie, z wyjątkiem odcinka po Berlince (20 km od Krojant do Czerska) gdzie straszne dziury i do tego mega ruch- TIR-y, auta osobowe- bardzo nieprzyjemnie, odliczałem każdy kilometr do Czerska, żeby uciec w końcu z tej trasy.
Jechało mi się też bardzo dobrze, bo jechałem sobie spokojnie, bez ciśnienia na kręcenie średniej i wysokie tempo. Spokojnym rytmem całą trasę. Dopiero jakieś 20 km przez celem zacząłem trochę przyciskać, bo zapas sił był jeszcze bardzo duży.
Podsumowując: wspaniały wyjazd, piękna pogoda- po prostu cudownie. Tylko moje dupsko ma inne zdanie na ten temat- bo czuje się jak kotlet rozbity tłuczkiem.
Pozdrower dla wszystkich czytających. Później wrzucę jeszcze jakieś fotki.
Pulsometr:
HZ: 31:37 9%
FZ: 04:45:14 79%
PZ: 46:05 13%
A tutaj zamieszczam obiecane fotki:
1.Postój przed Laską na zrzucanie ciuchów (zrobiło się ciepło), uzupełnienie płynów w bidonie, wciągnięcie batona i chwilę odpoczynku. Na liczniku 67 km.
Jezioro Szeczonek:
Ja nad jeziorem Szeczonek:
Sielski widoczek- miejsce to samo:
2.Postój przed Drzewiczem. Jezioro Dybrzk:
3.Charzykowy-marina. Znowu postój na uzupełnienie płynów w bidonie i chwilę odpoczynku. Na liczniku było 106 km.
4.Ostatni postój na trasie Czersk-Brusy. 15 km do Brus. Moje dupsko domagało się już chwili odpoczynku. Na liczniku ok. 146 km
5.I jeszcze trasa jaką pokonałem:
Skoro mam urlop i jestem na Kaszubach, to trzeba było to wykorzystać. Zaplanowałem sobie na dziś piękną traskę- wielka pętla dookoła Brus. W sporej części przebiegała trasą KaszebeRunda. Jechałem sobie bocznymi drogami asfaltowymi. Jeszcze jest pusto (prawie zero turystów), cichutko, ptaki śpiewają na całego, słoneczko pięknie przyświecało, zapachy atakowały ze wszystkich stron- po prostu cudowny wyjazd. Jak będę miał chwilkę czasu, to dorzucę jeszcze jakieś pojedyncze fotki które pstryknąłem. Nie ma tego dużo bo szkoda mi było czasu na pstrykanie fot, wolałem się osobiście rozkoszować cudownymi okolicznościami przyrody.
A teraz kilka szczegółów technicznych:
Wstałem dziś o 6:00, zjadłem sobie śniadanko (żeby nie jechać na głodnego) i ok. 7:20 wyjeżdżałem. Wczoraj przygotowałem sobie dużo izotonika (prawie 4l), nawet za dużo bo całą butelkę 1,5 l przywiozłem z powrotem. Wziąłem też 2 batony.
Ubrałem się w koszulkę z krótkim i spodenki z krótkim i do tego nogawki i rękawki. Po 15 km okazało się jednak, że trochę za lekko i było mi zimno więc zarzuciłem jeszcze cieniutki ortalionik na grzbiet- to był optymalny zestaw.
Przed Laską się rozebrałem ;-) i dalej jechałem już w pełnej opcji letniej- krótki rękawek, krótkie nogawki.
Trasa: Brusy-Czersk-Karsin-Wiele-od Wiela aż do Charzykowych trasą KaszebeRunda- Jarcewo- Krojanty- Rytel-Czersk-Brusy.
Jechało się cudownie, z wyjątkiem odcinka po Berlince (20 km od Krojant do Czerska) gdzie straszne dziury i do tego mega ruch- TIR-y, auta osobowe- bardzo nieprzyjemnie, odliczałem każdy kilometr do Czerska, żeby uciec w końcu z tej trasy.
Jechało mi się też bardzo dobrze, bo jechałem sobie spokojnie, bez ciśnienia na kręcenie średniej i wysokie tempo. Spokojnym rytmem całą trasę. Dopiero jakieś 20 km przez celem zacząłem trochę przyciskać, bo zapas sił był jeszcze bardzo duży.
Podsumowując: wspaniały wyjazd, piękna pogoda- po prostu cudownie. Tylko moje dupsko ma inne zdanie na ten temat- bo czuje się jak kotlet rozbity tłuczkiem.
Pozdrower dla wszystkich czytających. Później wrzucę jeszcze jakieś fotki.
Pulsometr:
HZ: 31:37 9%
FZ: 04:45:14 79%
PZ: 46:05 13%
A tutaj zamieszczam obiecane fotki:
1.Postój przed Laską na zrzucanie ciuchów (zrobiło się ciepło), uzupełnienie płynów w bidonie, wciągnięcie batona i chwilę odpoczynku. Na liczniku 67 km.
Jezioro Szeczonek:
Ja nad jeziorem Szeczonek:
Sielski widoczek- miejsce to samo:
2.Postój przed Drzewiczem. Jezioro Dybrzk:
3.Charzykowy-marina. Znowu postój na uzupełnienie płynów w bidonie i chwilę odpoczynku. Na liczniku było 106 km.
4.Ostatni postój na trasie Czersk-Brusy. 15 km do Brus. Moje dupsko domagało się już chwili odpoczynku. Na liczniku ok. 146 km
5.I jeszcze trasa jaką pokonałem:
dpd+Reja+jestem chory :-(+masakrator Grzegorz
Środa, 20 kwietnia 2011 | dodano:20.04.2011
Km: | 65.76 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:44 | km/h: | 24.06 |
Pr. maks.: | 54.93 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dziś muszę przyznać niestety, że czuję, że jestem chory :-(
Połowę nocy nie przespałem, tylko przekaszlałem :-(
Rano myślałem nawet, żeby pojechać do pracy blachosmrodem. Kiedy jednak stanęło mi przed oczami stanie w tych korkach, to postanowiłem jednak się pokulać na 2 kołach.
Rano jechałem tempem naprawdę spacerowym, było chłodno (ok. 3,5 stopnia). Jechało się nawet przyzwoicie.
Z pracy chcieli mnie wykopać do lekarza, bo kaszlałem jak najęty, ale się nie dałem :-)
Po pracy postanowiłem, że co mi tam, niech się pali i wali a ja jadę na Reja pokręcić rundki. To chyba już objaw nieuleczalnej cyklozy.
Zaczęło mi się podobać jeżdżenie tempem spacerowym, bez ciśnieniowania się, bez męczenia się.
Tak więc pojechałem sobie na Reja pojeździć spacerowym tempem rundki pod łagodną.
Jechało się świetnie, nie męczyłem się, spacerowo pod góreczkę.
Jak kręciłem sobie chyba 3 rundkę pod górę śmignął koło mnie biker. Tak mi się coć wydawało że to znany już z wcześniejszych wyjazdów Masakrator Grzegorz ;-)
jednak stwierdziłem że jadę lajtowo więc go nie będę gonił.
Jednak na górze on zwolnił dość mocno a ja sobie jechałem swoim tempem i dogoniłem go tuż przed ostrym zjazdem. Przywitałem się, chwilkę pogadaliśmy i na podjeździe powiedziałem że nie będę go spowalniał bo jestem chory i nie cisnę dziś. Popędził więc pod górę a ja pojechałem swoim tempem.
Jednak nie uciekł mi daleko, cały czas miałem go w zasięgu wzroku i 2 rundki później pod górę znowu go dogoniłem. Wjechaliśmy już razem a potem zjechaliśmy razem nad morze. Nad morzem on pojechał w stronę mola w Sopocie a ja już do domu.
Pożegnaliśmy się i rozjechaliśmy. Pozdrower dla Masakratora Grzegorza.
Ogólnie na Reja wyszło 6 rundek- jechało mi się bardzo dobrze i nawet specjalnie się nie zmęczyłem.
Najgorsze czekało mnie po przyjściu do domu. Jak wszedłem do domu to chwilę po wejściu zacząłem tak kaszlać, że o mało co się nie udusiłem :-(
Ciekawe że w czasie jazdy na rowerze prawie w ogóle kaszel mnie nie męczy.
Dziś nie zabrałem paska do pulsometru, bo myślałem że nic dodatkowo dziś nie będę jeździł.
Połowę nocy nie przespałem, tylko przekaszlałem :-(
Rano myślałem nawet, żeby pojechać do pracy blachosmrodem. Kiedy jednak stanęło mi przed oczami stanie w tych korkach, to postanowiłem jednak się pokulać na 2 kołach.
Rano jechałem tempem naprawdę spacerowym, było chłodno (ok. 3,5 stopnia). Jechało się nawet przyzwoicie.
Z pracy chcieli mnie wykopać do lekarza, bo kaszlałem jak najęty, ale się nie dałem :-)
Po pracy postanowiłem, że co mi tam, niech się pali i wali a ja jadę na Reja pokręcić rundki. To chyba już objaw nieuleczalnej cyklozy.
Zaczęło mi się podobać jeżdżenie tempem spacerowym, bez ciśnieniowania się, bez męczenia się.
Tak więc pojechałem sobie na Reja pojeździć spacerowym tempem rundki pod łagodną.
Jechało się świetnie, nie męczyłem się, spacerowo pod góreczkę.
Jak kręciłem sobie chyba 3 rundkę pod górę śmignął koło mnie biker. Tak mi się coć wydawało że to znany już z wcześniejszych wyjazdów Masakrator Grzegorz ;-)
jednak stwierdziłem że jadę lajtowo więc go nie będę gonił.
Jednak na górze on zwolnił dość mocno a ja sobie jechałem swoim tempem i dogoniłem go tuż przed ostrym zjazdem. Przywitałem się, chwilkę pogadaliśmy i na podjeździe powiedziałem że nie będę go spowalniał bo jestem chory i nie cisnę dziś. Popędził więc pod górę a ja pojechałem swoim tempem.
Jednak nie uciekł mi daleko, cały czas miałem go w zasięgu wzroku i 2 rundki później pod górę znowu go dogoniłem. Wjechaliśmy już razem a potem zjechaliśmy razem nad morze. Nad morzem on pojechał w stronę mola w Sopocie a ja już do domu.
Pożegnaliśmy się i rozjechaliśmy. Pozdrower dla Masakratora Grzegorza.
Ogólnie na Reja wyszło 6 rundek- jechało mi się bardzo dobrze i nawet specjalnie się nie zmęczyłem.
Najgorsze czekało mnie po przyjściu do domu. Jak wszedłem do domu to chwilę po wejściu zacząłem tak kaszlać, że o mało co się nie udusiłem :-(
Ciekawe że w czasie jazdy na rowerze prawie w ogóle kaszel mnie nie męczy.
Dziś nie zabrałem paska do pulsometru, bo myślałem że nic dodatkowo dziś nie będę jeździł.
dpd
Wtorek, 19 kwietnia 2011 | dodano:19.04.2011
Km: | 24.92 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:04 | km/h: | 23.36 |
Pr. maks.: | 34.33 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | 773kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dziś tylko do pracy i powrót. Na nic więcej nie było ani czasu ani chęci.
Rano tempem żółwia, powrót również tempem żółwia.
Z pulsometrem:
rano
HZ: 06:27 19%
FZ: 25:47 75%
PZ: 01:25 4%
AVG HR: 134
po południu
HZ: 02:45 8%
FZ: 17:41 54%
PZ: 11:11 34%
AVG HR: 142
Rano tempem żółwia, powrót również tempem żółwia.
Z pulsometrem:
rano
HZ: 06:27 19%
FZ: 25:47 75%
PZ: 01:25 4%
AVG HR: 134
po południu
HZ: 02:45 8%
FZ: 17:41 54%
PZ: 11:11 34%
AVG HR: 142
dpd+Reja
Poniedziałek, 18 kwietnia 2011 | dodano:18.04.2011
Km: | 45.32 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:50 | km/h: | 24.72 |
Pr. maks.: | 49.91 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | 1380kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: prawie już tradycyjnie rano zamulałem najkrótszą do pracy.
Pulsometr:
HZ: 04:44 16%
FZ: 18:44 63%
PZ: 05:41 19%
AVG HR: 137
Powrót: po pracy pojechałem na Reja. Na Reja zaczepił mnie znajomy Sirmicho. Jadąc do góry pogadaliśmy sobie i potem jeszcze na górze chwilkę pogadaliśmy stojąc. Pozdrower i do miłego następnego razu.
Na Reja skręciłem w sumie 2 rundki pod łagodną. Na więcej nie było czasu.
Z Reja nad morze i do domu. Nad morzem w dalszym ciągu zimno, choć w głębi lądu cieplutko. Zjawisko utrzymuje się już od piątku.
Pulsometr:
HZ: 08:18 10%
FZ: 30:23 37%
PZ: 42:27 52%
AVG HR: 145
Pulsometr:
HZ: 04:44 16%
FZ: 18:44 63%
PZ: 05:41 19%
AVG HR: 137
Powrót: po pracy pojechałem na Reja. Na Reja zaczepił mnie znajomy Sirmicho. Jadąc do góry pogadaliśmy sobie i potem jeszcze na górze chwilkę pogadaliśmy stojąc. Pozdrower i do miłego następnego razu.
Na Reja skręciłem w sumie 2 rundki pod łagodną. Na więcej nie było czasu.
Z Reja nad morze i do domu. Nad morzem w dalszym ciągu zimno, choć w głębi lądu cieplutko. Zjawisko utrzymuje się już od piątku.
Pulsometr:
HZ: 08:18 10%
FZ: 30:23 37%
PZ: 42:27 52%
AVG HR: 145
załatwić sprawę w Sopocie
Niedziela, 17 kwietnia 2011 | dodano:17.04.2011
Km: | 31.82 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:14 | km/h: | 25.80 |
Pr. maks.: | 41.20 | Temperatura: | 14.0 | HRmax: | (%) | HRavg | 156( 84%) |
Kalorie: | 1020kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Musiałem pojechać do Sopotu coś załatwić. Mogłem pojechać blachosmrodem, ale przy takiej pogodze to byłby grzech. Wybrałem rower.
Bardzo ciepło, więc ciuchy w pełnej opcji letniej i w drogę.
Ciekawe, że zjawisko z piątku, tylku już bez mgły, jest i dziś. W odległości 200 metrów od morza cieplutko, a nad samym morzem wyraźnie odczuwalny chłód.
Nad morzem mnóstwo ludzi, rowerzystów, rolkarzy, pieszych.
Na szczęście jakoś udawało się między nimi przecisnąć, choć czasem było na milimetry, a czasem musiałem prawie się zatrzymywać i czekać na możliwość wyprzedzenia maruderów. Na szczęście średnia wyszła całkiem przyzwoita, nawet pomimo tego że trzeba było piechotą przedreptać przez teren przy molo w Sopocie a nie chciało mi się wyłączać licznika. Jechało się bardzo dobrze. Nikt mnie nie wyprzedził ani w jedną ani w drugą stronę :-D
Powrót tą samą drogą nad morzem. Dziś był OGIEŃ :-D
Wskazania pulsometru:
HZ: 00:48 1%
FZ: 07:00 10%
PZ: 01:04:08 89%
Bardzo ciepło, więc ciuchy w pełnej opcji letniej i w drogę.
Ciekawe, że zjawisko z piątku, tylku już bez mgły, jest i dziś. W odległości 200 metrów od morza cieplutko, a nad samym morzem wyraźnie odczuwalny chłód.
Nad morzem mnóstwo ludzi, rowerzystów, rolkarzy, pieszych.
Na szczęście jakoś udawało się między nimi przecisnąć, choć czasem było na milimetry, a czasem musiałem prawie się zatrzymywać i czekać na możliwość wyprzedzenia maruderów. Na szczęście średnia wyszła całkiem przyzwoita, nawet pomimo tego że trzeba było piechotą przedreptać przez teren przy molo w Sopocie a nie chciało mi się wyłączać licznika. Jechało się bardzo dobrze. Nikt mnie nie wyprzedził ani w jedną ani w drugą stronę :-D
Powrót tą samą drogą nad morzem. Dziś był OGIEŃ :-D
Wskazania pulsometru:
HZ: 00:48 1%
FZ: 07:00 10%
PZ: 01:04:08 89%