Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2014
Dystans całkowity: | 474.06 km (w terenie 40.00 km; 8.44%) |
Czas w ruchu: | 22:42 |
Średnia prędkość: | 20.88 km/h |
Maksymalna prędkość: | 48.68 km/h |
Liczba aktywności: | 12 |
Średnio na aktywność: | 39.51 km i 1h 53m |
Więcej statystyk |
Brusy: eksploracja nowych dróg rowerowych
Piątek, 20 czerwca 2014 | dodano:20.06.2014
Km: | 43.78 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:05 | km/h: | 21.01 |
Pr. maks.: | 48.23 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dziś z synem eksplorowaliśmy nowozbudowane drogi rowerowe z Brus w stronę Chojnic i z Brus do Swornegaci.
Na początek wyruszyliśmy z Brus w stronę Chojnic.
Na początek piękna asfaltowa droga, która dochodzi do bocznej drogi asfaltowej obok przejazdu kolejowego, którą trzeba odbić kawałek w prawo, żeby po chwili wrócić inną asfaltówką znowu do trasy Brusy-Chojnice.
Dalej droga robi się szutrowa i prowadzi przez las. Droga co chwilę zjeżdża w dół i po chwili pnie się w górę- bardzo pofałdowany teren przez co dla osób nie zaprawionych w jeździe rowerem może nie być przyjemnie.
Jednak prawdziwy hardkor jest przed Męcikałem: ciężkie podjazdy albo ostre zjazdy zakończone na dole skrętem prawie 90 stopni i żadnych znaków ostrzegawczych o zakrętach, itp. Można tam naprawdę wylecieć z drogi i ostro się pokiereszować albo wręcz gorzej :-(
Wjeżdżamy do Męcikału a tam znak koniec drogi rowerowej i dalej nic nie wiadomo. WTF? Zero oznakowania. Ja akurat wiedziałem, że trzeba przeciąć główną drogę i dojechać do mostku pieszo-rowerowego przez rzekę na drugiej stronie, ale ktoś nie znający miejsca mógłby pobłądzić albo wręcz pojechać główną drogą- sądząc że droga dla rowerów już się skończyła. W Męcikale dwója.
Po wyjeździe z Męcikału znowu kawałek eleganckiej asfaltowej ddr, jednak tuż przed wjazdem do lasu droga już prawie została zmyta przez deszcz- jeszcze 2,3 solidne deszcze i ddr przestanie istnieć- wykonawca nie umocnił ani skarpy między szosą a ddr ani tej pod ddr, w związku z tym skarpy są zmywane w zastraszającym tempie.
Po wjechaniu w las znowu szutrowa nawierzchnia i masakryczne podjazdy: jeden jest taki ostry, że nie było opcji żebyśmy podjechali (trzeba było podprowadzać rowery). Niestety kawałek dalej ddr dopiero w budowie i nie dało się nią już dalej jechać z uwagi na sypki, kopny piach. Niestety śladu robotników nie stwierdziliśmy.
Po stwierdzeniu końca ddr zdatnej do jazdy zawróciliśmy tą samą drogą do Męcikału i z Męcikału skręciliśmy w asfaltową drogę do Czernicy. Jeszcze przed dojazdem do Czernicy złapał nas deszcz, który przeczekaliśmy w wiacie na leśnym parkingu.
Po deszczu ruszyliśmy dalej i dojechaliśmy do drogi Brusy-Swornegacie i do kolejnej ddr, którą planowaliśmy eksplorować.
Pojechaliśmy nią w stronę Drzewicza: poza tym że znowu (jak poprzednio) straszne przewyższenia góra-dół to jedzie się nią elegancko. Kilometr, może 2 za Drzewiczem zawróciliśmy już i skierowaliśmy się w drogę powrotną ddr do Brus przez Wielkie Chełmy i Czyczkowy. W Wielkich Chełmach znowu złapał nas deszcz, ale na szczęście była tam punkt odpoczynkowy z wiatą, gdzie przeczekaliśmy deszcz. W Czyczkowach niestety ddr nie ma i trzeba jechać razem z samochodami przez miejscowość ale zaraz za Czyczkowami piękna asfaltowa ddr znowu się pojawia i prowadzi do samych Brus. W Brusach już, niestety droga wywozi na manowce i kończy się nagle bez informacji co dalej. Ja wiedziałem gdzie jechać, ale turysta nie znający miasta mógłby się zgubić.
Ogólne podsumowanie: jest całkiem nieźle, choć jest wiele bardzo niebezpiecznych i nieoznakowanych miejsc a ostre podjazdy mogą skutecznie zniechęcić niezaprawionego rowerzystę/kę. Doskonałą sprawą są miejsca odpoczynku z wiatami, ławkami, stojakami na rowery. Trzeba jednak dopracować pewne szczegóły: choćby ostrzeżenia przed ostrymi zakrętami na których można wyfrunąć prosto w drzewo albo w krzaki. Tendencja jest naprawdę dobra. Oby tak dalej.
Na początek wyruszyliśmy z Brus w stronę Chojnic.
Na początek piękna asfaltowa droga, która dochodzi do bocznej drogi asfaltowej obok przejazdu kolejowego, którą trzeba odbić kawałek w prawo, żeby po chwili wrócić inną asfaltówką znowu do trasy Brusy-Chojnice.
Dalej droga robi się szutrowa i prowadzi przez las. Droga co chwilę zjeżdża w dół i po chwili pnie się w górę- bardzo pofałdowany teren przez co dla osób nie zaprawionych w jeździe rowerem może nie być przyjemnie.
Jednak prawdziwy hardkor jest przed Męcikałem: ciężkie podjazdy albo ostre zjazdy zakończone na dole skrętem prawie 90 stopni i żadnych znaków ostrzegawczych o zakrętach, itp. Można tam naprawdę wylecieć z drogi i ostro się pokiereszować albo wręcz gorzej :-(
Wjeżdżamy do Męcikału a tam znak koniec drogi rowerowej i dalej nic nie wiadomo. WTF? Zero oznakowania. Ja akurat wiedziałem, że trzeba przeciąć główną drogę i dojechać do mostku pieszo-rowerowego przez rzekę na drugiej stronie, ale ktoś nie znający miejsca mógłby pobłądzić albo wręcz pojechać główną drogą- sądząc że droga dla rowerów już się skończyła. W Męcikale dwója.
Po wyjeździe z Męcikału znowu kawałek eleganckiej asfaltowej ddr, jednak tuż przed wjazdem do lasu droga już prawie została zmyta przez deszcz- jeszcze 2,3 solidne deszcze i ddr przestanie istnieć- wykonawca nie umocnił ani skarpy między szosą a ddr ani tej pod ddr, w związku z tym skarpy są zmywane w zastraszającym tempie.
Po wjechaniu w las znowu szutrowa nawierzchnia i masakryczne podjazdy: jeden jest taki ostry, że nie było opcji żebyśmy podjechali (trzeba było podprowadzać rowery). Niestety kawałek dalej ddr dopiero w budowie i nie dało się nią już dalej jechać z uwagi na sypki, kopny piach. Niestety śladu robotników nie stwierdziliśmy.
Po stwierdzeniu końca ddr zdatnej do jazdy zawróciliśmy tą samą drogą do Męcikału i z Męcikału skręciliśmy w asfaltową drogę do Czernicy. Jeszcze przed dojazdem do Czernicy złapał nas deszcz, który przeczekaliśmy w wiacie na leśnym parkingu.
Po deszczu ruszyliśmy dalej i dojechaliśmy do drogi Brusy-Swornegacie i do kolejnej ddr, którą planowaliśmy eksplorować.
Pojechaliśmy nią w stronę Drzewicza: poza tym że znowu (jak poprzednio) straszne przewyższenia góra-dół to jedzie się nią elegancko. Kilometr, może 2 za Drzewiczem zawróciliśmy już i skierowaliśmy się w drogę powrotną ddr do Brus przez Wielkie Chełmy i Czyczkowy. W Wielkich Chełmach znowu złapał nas deszcz, ale na szczęście była tam punkt odpoczynkowy z wiatą, gdzie przeczekaliśmy deszcz. W Czyczkowach niestety ddr nie ma i trzeba jechać razem z samochodami przez miejscowość ale zaraz za Czyczkowami piękna asfaltowa ddr znowu się pojawia i prowadzi do samych Brus. W Brusach już, niestety droga wywozi na manowce i kończy się nagle bez informacji co dalej. Ja wiedziałem gdzie jechać, ale turysta nie znający miasta mógłby się zgubić.
Ogólne podsumowanie: jest całkiem nieźle, choć jest wiele bardzo niebezpiecznych i nieoznakowanych miejsc a ostre podjazdy mogą skutecznie zniechęcić niezaprawionego rowerzystę/kę. Doskonałą sprawą są miejsca odpoczynku z wiatami, ławkami, stojakami na rowery. Trzeba jednak dopracować pewne szczegóły: choćby ostrzeżenia przed ostrymi zakrętami na których można wyfrunąć prosto w drzewo albo w krzaki. Tendencja jest naprawdę dobra. Oby tak dalej.
dpd (oj ciężko dziś było)
Środa, 18 czerwca 2014 | dodano:18.06.2014Kategoria do pracy
Km: | 55.36 | Km teren: | 12.00 | Czas: | 02:45 | km/h: | 20.13 |
Pr. maks.: | 41.34 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Oj jak dziś ciężko się wracało :-(
Wiatr dokuczał bardzo, szczególnie po wyjeździe z lasu, na otwartych przestrzeniach- momentami prawie mnie zatrzymywało.
Rano: postanowiłem nie jechać asfaltową ruchliwą drogą, tylko pojechałem przez las do Barniewic. Dalej już tak samo jak wczoraj- paskudna jest ta Meteorytowa do Osowej.
Powrót: dokładnie tak samo jak wczoraj. Jechało by się całkiem fajnie, gdyby nie ten masakryczny wiatr.
Wiatr dokuczał bardzo, szczególnie po wyjeździe z lasu, na otwartych przestrzeniach- momentami prawie mnie zatrzymywało.
Rano: postanowiłem nie jechać asfaltową ruchliwą drogą, tylko pojechałem przez las do Barniewic. Dalej już tak samo jak wczoraj- paskudna jest ta Meteorytowa do Osowej.
Powrót: dokładnie tak samo jak wczoraj. Jechało by się całkiem fajnie, gdyby nie ten masakryczny wiatr.
dpd
Wtorek, 17 czerwca 2014 | dodano:17.06.2014Kategoria do pracy
Km: | 55.91 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 02:38 | km/h: | 21.23 |
Pr. maks.: | 41.34 | Temperatura: | 12.5 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dziś pełna trasa dom-praca-dom z małymi dodatkami.
Rano: temperatura ok. 12,5 stopnia. Trasa prawie standardowa, z małą zmianą- z Barniewic do Osowej pojechałem przez Dębową i Meteorytową. Wprawdzie to krótsza trasa, ale dzięki temu ominąłem niefajne do jazdy rowerem miejsca w Osowej. Z Osowej do Oliwy Węglową.
Powrót: ok. 15 stopni, bardzo przyjemna pogoda do jazdy- jak dla mnie temperatura idealna. Momentami trochę przeszkadzał wiatr, ale dziś jechałem bez napinki, mięśnie wypoczęte po 3 dniach przerwy, więc nie stanowiło to problemu.
Z pracy rundka do ronda w Brzeźnie a potem przez Oliwę, Kościerską i Dolinę Radości, Kleszą do Matarni.
W Matarni niestety musiałem pojechać na czerwonym świetle, bo nowozainstalowane pętle indukcyjne w asfalcie nie wykrywają rowerzysty.
Z Matarni Trasą Turysty koło lotniska do Meteorytowej, dalej Dębową i z Barniewic przez las do Banina.
Rano: temperatura ok. 12,5 stopnia. Trasa prawie standardowa, z małą zmianą- z Barniewic do Osowej pojechałem przez Dębową i Meteorytową. Wprawdzie to krótsza trasa, ale dzięki temu ominąłem niefajne do jazdy rowerem miejsca w Osowej. Z Osowej do Oliwy Węglową.
Powrót: ok. 15 stopni, bardzo przyjemna pogoda do jazdy- jak dla mnie temperatura idealna. Momentami trochę przeszkadzał wiatr, ale dziś jechałem bez napinki, mięśnie wypoczęte po 3 dniach przerwy, więc nie stanowiło to problemu.
Z pracy rundka do ronda w Brzeźnie a potem przez Oliwę, Kościerską i Dolinę Radości, Kleszą do Matarni.
W Matarni niestety musiałem pojechać na czerwonym świetle, bo nowozainstalowane pętle indukcyjne w asfalcie nie wykrywają rowerzysty.
Z Matarni Trasą Turysty koło lotniska do Meteorytowej, dalej Dębową i z Barniewic przez las do Banina.
OpO (dachowanie na trawie, chlupot czarnych butów)
Piątek, 13 czerwca 2014 | dodano:13.06.2014Kategoria do pracy
Km: | 31.10 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:25 | km/h: | 21.95 |
Pr. maks.: | 44.23 | Temperatura: | 14.5 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dziś z przygodami.
Rano "dachowanie" na trawniku a w drodze powrotnej akurat całą drogę powrotną lało: jak wychodziłem z pracy to kropiło, chwilę później już lało a jak dojeżdżałem do Osowej to już słoneczko pięknie świeciło a w butach chlupotało :-)
W obie strony Węglową. W drodze powrotnej jechało mi się wyjątkowo ociężale.
Poranne "dachowanie": Jak skręca się w ul. Pomorską w Oliwie to przed wjazdem pod wiadukt kolejowy droga rowerowa jest dość wąska, w pewnym miejscu jest lekki zakręt, na zakręcie zaczynają się barierki a ddr idzie w dół pod wiadukt. Jechałem w stonę wiaduktu (nie wolno, tak pewnie ponad 30-kilka na godzinę) i na tym lekkim zakręcie musiałem troszkę go przyciąć. Kiedy już byłem w zakręcie nagle zobaczyłem że z przeciwka jedzie też rowerzysta a ja jestem na kursie kolizyjnym (nie zauważyłem go przez te barierki).
Nie było wyjścia, trzeba było odbić w prawo i w tym momencie na pełnej prędkości znalazłem się na trawie, na lekkiej skarpie która tam jest z prawej strony. Nie było już możliwości wrócić na ddr (byłem odchylony w prawo), a tu patrzę pędzi na mnie betonowy murek który jest za skarpą...... UPSSS :-(
Nie było wyjścia, trzeba było położyć rower. Tym oto sposobem zaliczyłem dachowanie moją własną osobą po trawniku- przejechałem i przetoczyłem się przez głowę, ale na szczęście zatrzymałem się przed tym betonowym murkiem. Uff ..... udało się :-)
Skończyło się na szczęście tylko lekkim otarciem na nodze i lekko przekręconą na mocowaniu kierownicą- można powiedzieć, że bez konsekwencji.
Muszę przyznać, że rowerzysta z którym o mało co bym się zderzył, zachował się bardzo elegancko: zahamował i zawrócił, ale ja już zbierałem się i krzyknąłem że wszystko OK, że jestem cały i przeprosiłem go za tę sytuację. Pozdrower dla tego rowerzysty.
No i po raz kolejny przydał się kask na łbie :-) Gdybym go nie miał, wryłbym się facjatą w trawnik a tak tylko zaryłem kaskiem :-), który zniósł to zadziwiająco spokojnie.
Rano "dachowanie" na trawniku a w drodze powrotnej akurat całą drogę powrotną lało: jak wychodziłem z pracy to kropiło, chwilę później już lało a jak dojeżdżałem do Osowej to już słoneczko pięknie świeciło a w butach chlupotało :-)
W obie strony Węglową. W drodze powrotnej jechało mi się wyjątkowo ociężale.
Poranne "dachowanie": Jak skręca się w ul. Pomorską w Oliwie to przed wjazdem pod wiadukt kolejowy droga rowerowa jest dość wąska, w pewnym miejscu jest lekki zakręt, na zakręcie zaczynają się barierki a ddr idzie w dół pod wiadukt. Jechałem w stonę wiaduktu (nie wolno, tak pewnie ponad 30-kilka na godzinę) i na tym lekkim zakręcie musiałem troszkę go przyciąć. Kiedy już byłem w zakręcie nagle zobaczyłem że z przeciwka jedzie też rowerzysta a ja jestem na kursie kolizyjnym (nie zauważyłem go przez te barierki).
Nie było wyjścia, trzeba było odbić w prawo i w tym momencie na pełnej prędkości znalazłem się na trawie, na lekkiej skarpie która tam jest z prawej strony. Nie było już możliwości wrócić na ddr (byłem odchylony w prawo), a tu patrzę pędzi na mnie betonowy murek który jest za skarpą...... UPSSS :-(
Nie było wyjścia, trzeba było położyć rower. Tym oto sposobem zaliczyłem dachowanie moją własną osobą po trawniku- przejechałem i przetoczyłem się przez głowę, ale na szczęście zatrzymałem się przed tym betonowym murkiem. Uff ..... udało się :-)
Skończyło się na szczęście tylko lekkim otarciem na nodze i lekko przekręconą na mocowaniu kierownicą- można powiedzieć, że bez konsekwencji.
Muszę przyznać, że rowerzysta z którym o mało co bym się zderzył, zachował się bardzo elegancko: zahamował i zawrócił, ale ja już zbierałem się i krzyknąłem że wszystko OK, że jestem cały i przeprosiłem go za tę sytuację. Pozdrower dla tego rowerzysty.
No i po raz kolejny przydał się kask na łbie :-) Gdybym go nie miał, wryłbym się facjatą w trawnik a tak tylko zaryłem kaskiem :-), który zniósł to zadziwiająco spokojnie.
OpO (wietrznie)
Czwartek, 12 czerwca 2014 | dodano:12.06.2014Kategoria do pracy
Km: | 36.88 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:39 | km/h: | 22.35 |
Pr. maks.: | 48.68 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Oj dziś w drodze powrotnej jakoś słabo mi się jechało: mięśnie bolały i nie dałem rady szybciej. Fakt, że wiatr trochę dziś przeszkadzał, bo powiewał dziś dość żwawo.
W obie strony Węglową. W drodze powrotnej jeszcze rundka nadmorską do ronda w Brzeźnie.
W obie strony Węglową. W drodze powrotnej jeszcze rundka nadmorską do ronda w Brzeźnie.
OpO
Środa, 11 czerwca 2014 | dodano:11.06.2014Kategoria do pracy
Km: | 30.06 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:19 | km/h: | 22.83 |
Pr. maks.: | 46.08 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dziś w obie strony przez Węglową. Temperatury wyśmienite, nie za gorąco, trochę chłodzącego wiaterku- po prostu perfekt.
Dobrze mi sie jechało: nie jest jeszcze dobrze, ale jest coraz lepiej.
Nic spektakularnego, poza tym że rano miałem moją tegoroczną rekordową średnią porannego przejazdu: 26,22 km/h.
Powrót dużo słabiej, ale jechałem na głodniaka, więc nie było z czego krzesać energii.
Na drogach (szczególnie na obwodnicy) dziś armagedon.
Dobrze mi sie jechało: nie jest jeszcze dobrze, ale jest coraz lepiej.
Nic spektakularnego, poza tym że rano miałem moją tegoroczną rekordową średnią porannego przejazdu: 26,22 km/h.
Powrót dużo słabiej, ale jechałem na głodniaka, więc nie było z czego krzesać energii.
Na drogach (szczególnie na obwodnicy) dziś armagedon.
OpO (był plan ....)
Wtorek, 10 czerwca 2014 | dodano:10.06.2014Kategoria do pracy
Km: | 36.29 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:36 | km/h: | 22.68 |
Pr. maks.: | 41.34 | Temperatura: | 16.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Był czas i był plan ..... żeby sobie pojeździć po pracy. I to tyle :-(
Zadzwoniła córka, żebym ją odebrał i ............ trzeba było wracać. :-(
Rano: ciepełko, jak wyjeżdżałem było ponad 16 stopni. Na szczęście nie było zbyt gorąco bo wiaterek powiewał. Dziś rano była po prostu cudowna pogoda. Dziś miałem kilka minut w zapasie, więc postanowiłem zjechać z Osowej do Oliwy Węglową.
Fantastycznie się jechało. Pomimając ten masakrycznie dziurawy asfalt w Dolinie Radości jechało się cudownie. Węglowa to chyba jednak jest najfajniejsza trasa do zjazdu z Osowej i powrotu.
Powrót: dość gorąco, ale na szczęście nie było upału. Temperatura znośna a że powiewał wiaterek to jechało się naprawdę przyjemnie. Jak już wspomniałem miałem czas i miałem sobie pojeździć. Planowałem powłóczyć się po TPK.
Z całego planu została tylko rundka nadmorską do ronda w Brzeźnie i powrót przez Węglową.
Szkoda, bo dziś czułem moc (najlepsza średnia w tym roku) a jutro znowu sobie nie pojeżdżę :-(
Przy okazji: napęd mojego roweru już definitywnie dogorywa. 5-ka przeskakuje a wkrótce też 7-ka, 6-ka i 4-ka, kółka tylnej przerzutki ząbków już dawno nie mają a wkrótce jedno z nich niemalże przestanie istnieć, blat już zaraz zacznie przeskakiwać, łańcuch jest już tak rozciągnięty, że lata jak szmata, coś cały czas terkocze, przeskakuje i nie da się już uregulować - ogólnie szykuje się wkrótce duży remont.
Zadzwoniła córka, żebym ją odebrał i ............ trzeba było wracać. :-(
Rano: ciepełko, jak wyjeżdżałem było ponad 16 stopni. Na szczęście nie było zbyt gorąco bo wiaterek powiewał. Dziś rano była po prostu cudowna pogoda. Dziś miałem kilka minut w zapasie, więc postanowiłem zjechać z Osowej do Oliwy Węglową.
Fantastycznie się jechało. Pomimając ten masakrycznie dziurawy asfalt w Dolinie Radości jechało się cudownie. Węglowa to chyba jednak jest najfajniejsza trasa do zjazdu z Osowej i powrotu.
Powrót: dość gorąco, ale na szczęście nie było upału. Temperatura znośna a że powiewał wiaterek to jechało się naprawdę przyjemnie. Jak już wspomniałem miałem czas i miałem sobie pojeździć. Planowałem powłóczyć się po TPK.
Z całego planu została tylko rundka nadmorską do ronda w Brzeźnie i powrót przez Węglową.
Szkoda, bo dziś czułem moc (najlepsza średnia w tym roku) a jutro znowu sobie nie pojeżdżę :-(
Przy okazji: napęd mojego roweru już definitywnie dogorywa. 5-ka przeskakuje a wkrótce też 7-ka, 6-ka i 4-ka, kółka tylnej przerzutki ząbków już dawno nie mają a wkrótce jedno z nich niemalże przestanie istnieć, blat już zaraz zacznie przeskakiwać, łańcuch jest już tak rozciągnięty, że lata jak szmata, coś cały czas terkocze, przeskakuje i nie da się już uregulować - ogólnie szykuje się wkrótce duży remont.
OpO
Piątek, 6 czerwca 2014 | dodano:06.06.2014Kategoria do pracy
Km: | 33.94 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:37 | km/h: | 20.99 |
Pr. maks.: | 43.36 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: temp. ok. 14 stopni, do pracy standardowo przez nową leśną wzdłuż Spacerowej.
Powrót: za wiele czasu nie było. Rundka do ronda w Brzeźnie a następnie przez Oliwę, Kościerską i Węglową do Osowej.
Powrót: za wiele czasu nie było. Rundka do ronda w Brzeźnie a następnie przez Oliwę, Kościerską i Węglową do Osowej.
OpO (niski stopień zasilania)
Czwartek, 5 czerwca 2014 | dodano:05.06.2014Kategoria do pracy
Km: | 42.04 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:02 | km/h: | 20.68 |
Pr. maks.: | 44.87 | Temperatura: | 13.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Myślałem, że dziś będzie się jechało rewelacyjnie na nowej oponce i napompowanym kole, a tu ......... przykra niespodzianka :-(
Dziś zamulałem okrutnie: nie wiem czy to zmęcznie, czy temperatura już dla mnie za wysoka. Nieistotne. Fakty są nieubłagane- sił nie było i dziś ledwo się turlałem.
Rano: temperatura ok. 13 stopni, standardowo przez nową leśną wzdłuż Spacerowej.
Powrót: ponieważ miałem chwilkę, więc rundka do ronda w Brzeźnie, powrót do Jelitkowa i dalej standardową trasą Turysty: przez Oliwę, Kościerską, Dolinę Radości, Kleszą do Matarni (jedyna modyfikacja to żeby ominąć najbardziej smrodliwy odcinek Słowackiego, od Kleszej w las, żeby dojechać od razu do skrzyżowania w Matarni. Dalej do Lotniska, potem po płytach do Meteorytowej i do Osowej.
Strasznie słabo dziś jechałem.
Dziś zamulałem okrutnie: nie wiem czy to zmęcznie, czy temperatura już dla mnie za wysoka. Nieistotne. Fakty są nieubłagane- sił nie było i dziś ledwo się turlałem.
Rano: temperatura ok. 13 stopni, standardowo przez nową leśną wzdłuż Spacerowej.
Powrót: ponieważ miałem chwilkę, więc rundka do ronda w Brzeźnie, powrót do Jelitkowa i dalej standardową trasą Turysty: przez Oliwę, Kościerską, Dolinę Radości, Kleszą do Matarni (jedyna modyfikacja to żeby ominąć najbardziej smrodliwy odcinek Słowackiego, od Kleszej w las, żeby dojechać od razu do skrzyżowania w Matarni. Dalej do Lotniska, potem po płytach do Meteorytowej i do Osowej.
Strasznie słabo dziś jechałem.
OpO+mały serwis domowy
Środa, 4 czerwca 2014 | dodano:04.06.2014Kategoria do pracy
Km: | 33.04 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:31 | km/h: | 21.78 |
Pr. maks.: | 41.34 | Temperatura: | 15.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: dość ciepło, ok. 15 stopni. Dziś postanowiłem zjechać z Osowej do Oliwy Kościerską, którą tak dobrze mi się wczoraj podjeżdżało. Niestety nie przypadło mi to do gustu :-( Za duży tłok jak dla mnie: spotkałem na Kościerskiej 8 rowerzystów, w tym jeden prawie wjechał mi na czołówkę, jadąc po mojej stronie drogi (moja prawa, jego lewa). Chyba nie będę tamtędy zjeżdżał rano.
Powrót: ICM nie mógł się zdecydować i ciągle zmieniał: będzie lało, będzie trochę padało i tak co chwilę inaczej :-(
Jak wychodziłem to trochę padało, ale postanowiłem i tak nawinąć do ronda w Brzeźnie, bo miałem chwilkę. Potem powrót do Jelitkowa i dalej standardowo w górę. Co ciekawe w centrum Oliwy chwilę przed moim przyjazdem musiała być całkiem spora ulewa, bo były spore kałuże. Na szczęście w czasie mojego przejazdu ledwo kapało.
Dalsza droga (wybrałem dziś Węglową) bez niespodzianek w lekko padającym deszczu (w lesie to prawie sucho było).
Do Osowej zajechałem prawie na sucho. Trochę mocniej zaczęło padać, jak już jechałem blachosmrodem (z rowerem na kufrze).
Dziś doszedłem do wniosku, że czas już najwyższy wymienić tę rozrywającą się tylną Kendę K831A (straszny szajs to jest), bo objawy są już na granicy całkowitego rozerwania opony, a nie miałem ochoty bawić się w trasie w wymianę opony.
Opona ta przejechała zaledwie ok. 3 tys. km i rozrywała się już z obu stron.
Nowa opona, to Kenda K898- zobaczymy jak ta będzie się sprawowała.
Jutro powinno mi się dużo lżej jechać, bo opona nareszcie może być napompowana jak trzeba :-)
Na półflaku jednak ciężko się jedzie.
Powrót: ICM nie mógł się zdecydować i ciągle zmieniał: będzie lało, będzie trochę padało i tak co chwilę inaczej :-(
Jak wychodziłem to trochę padało, ale postanowiłem i tak nawinąć do ronda w Brzeźnie, bo miałem chwilkę. Potem powrót do Jelitkowa i dalej standardowo w górę. Co ciekawe w centrum Oliwy chwilę przed moim przyjazdem musiała być całkiem spora ulewa, bo były spore kałuże. Na szczęście w czasie mojego przejazdu ledwo kapało.
Dalsza droga (wybrałem dziś Węglową) bez niespodzianek w lekko padającym deszczu (w lesie to prawie sucho było).
Do Osowej zajechałem prawie na sucho. Trochę mocniej zaczęło padać, jak już jechałem blachosmrodem (z rowerem na kufrze).
Dziś doszedłem do wniosku, że czas już najwyższy wymienić tę rozrywającą się tylną Kendę K831A (straszny szajs to jest), bo objawy są już na granicy całkowitego rozerwania opony, a nie miałem ochoty bawić się w trasie w wymianę opony.
Opona ta przejechała zaledwie ok. 3 tys. km i rozrywała się już z obu stron.
Nowa opona, to Kenda K898- zobaczymy jak ta będzie się sprawowała.
Jutro powinno mi się dużo lżej jechać, bo opona nareszcie może być napompowana jak trzeba :-)
Na półflaku jednak ciężko się jedzie.