Marchosblog rowerowy

informacje

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Znajomi

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy marchos.bikestats.pl free counters

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2014

Dystans całkowity:378.35 km (w terenie 28.00 km; 7.40%)
Czas w ruchu:19:12
Średnia prędkość:19.71 km/h
Maksymalna prędkość:44.23 km/h
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:47.29 km i 2h 24m
Więcej statystyk

dpd- zły bakcyl

Środa, 30 kwietnia 2014 | dodano:30.04.2014Kategoria do pracy
Km:56.55Km teren:7.00 Czas:02:42km/h:20.94
Pr. maks.:44.23Temperatura:7.8 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Pracuś Doskonały
Oj złapałem jakiegoś złego bakcyla. Po przyjeździe rano do pracy zaczęła mnie boleć głowa i chyba miałem gorączkę :-(
Teraz po powrocie do domu dołączył jeszcze ból gardła. Zapakowałem sobie jakieś leki i zobaczymy co będzie jutro.
Trzeba się też będzie porządnie wyspać. Niestety wybierałem się jutro na wycieczkę z synem, ale obaj jesteśmy podziębieni, więc chyba trzeba będzie odpuścić. A teraz co dziś się działo.

Rano: temperatura niby 7,8 stopnia na termometrze przy domu, ale jakoś za ciepło nie było. Musiałem szybko kurtkę zapinać, bo przewiewało do kości.
W drodze do pracy poznałem Krzysztofa, który okazuje się jest właściwie moim sąsiadem i codziennie dojeżdza rowerem do pracy po tej samej trasie. Pozdrower i mam nadzieję, że będzie jeszcze nieraz okazja razem gdzieś pokręcić.
Trasa do pracy niestety najkrótsza: przez Reja, bo rano zabałaganiłem ze wstawaniem i nie było czasu na żadne dodatkowe kręcenie.

Powrót: nad morzem odczuwalna ok. 6 stopni a w głębi lądu ok. 13 stopni- szału więc nie było. Wracałem w kurtce (nie na krótko) i nad morzem nawet musiałem jechać w zapiętej.
Z pracy rundka do Brzeźna. Dziś dość pusto, choć ruch i tak znacznie większy nić jeszcze w ub. tygodniu.
Z Jelitkowa pojechałem trasą Turysty, przez Dolinę Radości i Kleszą a potem żeby nie dusić się w smrodzie spalin na Słowackiego odbiłem w las, żeby dojechać do osiedla na wysokości skrzyżowania w Matarni i dopiero tam się wbić na ddr.
Dalej standardowo ddr do lotniska i po płytach do Meteorytowej. Dalej Dębową do Barniewic i przez las do Banina.
Drogę przez las z Barniewic do Banina "poprawili" dla samochodów, w sensie wyrównali ją. Niestety spowodowało to, że zrobiła się strasznie piaszczysta i rowerem jedzie się nią teraz naprawdę źle.

OpO- męczenie podjazdów

Wtorek, 29 kwietnia 2014 | dodano:29.04.2014Kategoria do pracy
Km:50.18Km teren:5.00 Czas:02:25km/h:20.76
Pr. maks.:43.79Temperatura:7.5 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Pracuś Doskonały
A tak dokładnie to męczenie się na podjazdach, ale szczegóły (szczególnie numer z biegaczem) za chwilę.
Ogólnie to chyba jest delikatny postęp :-), z czego się bardzo cieszę.

Rano: ubrałem się tak jak wczoraj (bez czapki, rozpięta kurtka), ale szybko musiałem zapiąć kurtkę bo było mi za chłodno. Niby ciepło, bo ok. 7,5 stopnia ale jakiś taki zimny wiatr był. 
Do pracy tak jak wczoraj, czyli nową leśną obok Spacerowej. Jechało się przyzwoicie, choć średnia poranna wyszła gorsza niż wczoraj.

Powrót: nad morzem ok. 13 stopni ale w głębi lądu aż 17- spora różnica. Po pracy musiałem pojechać do Banku coś załatwić.
Po załatwieniu sprawy wróciłem nad morze i skręciłem jeszcze do ronda w Brzeźnie: nad morzem coraz większy ruch i trzeba coraz bardziej uważać- szczególnie na niesfornych rolkarzy jeżdżących całą szerokością ddr, najlepiej w parach.
Całkiem nieźle się jechało i nawet jakoś tak siły w nogach były.

Od morza postanowiłem pojechać trasą okrężną Turysty do Osowej, więc wdrapałem się od Doliny Radości przez Kleszą do Słowackiego. Ponieważ wyjątkowo dobrze mi się tą Kleszą podjeżdżało, więc (żeby nie jechać chodnikiem przy Słowaka w spalinach), postanowiłem zjechać do Matemblewa drogą leśników i z Matemblewa wykonać jeszcze jeden podjazd leśną szutrówką do Matarni, która zawsze mi się kojarzyła z największym hardkorem z leśnych podjazdów w TPK.

Jak tylko odbiłem w górę z Matemblewa, w oddali zobaczyłem biegacza, który sobie spokojniutko, wolniutko biegł w górę.
Dogoniłem go mniej więcej w miejscu gdzie zaczyna się trochę ostrzejszy podjazd i tam go wyprzedziłem. Zaraz potem zaczął się ten odcinek z najostrzejszym podjazdem, gdzie musiałem zredukować na małą z przodu i największą z tyłu (cięższego przełożenia aktualnie nie dałbym rady).  I tak się ledwo turlam do góry, dysząc jak miech kowalski i nagle słyszę za sobą oddech wyprzedzonego biegacza. Buhaha :-) gościu mnie dogonił i wyprzedził i nie dałem rady go dogonić aż do samej góry :-) Dopiero jak wjechałem na samą górę, na płaskim wrzuciłem szybszy bieg i gościa wyprzedziłem :-) Normalnie szacun gościu. Kapelusze z głów. 
To najlepiej świadczy o tragicznym stanie mojej kondycji, siły, formy, itd. Ale co tam się będę przejmował, zauważam postęp a to najważniejsze, reszta przyjdzie z czasem.

Dalej z Matarni trasą Turysty, którą ostatnio z nim jeździłem, plus jeszcze pokręciłem się po Osowej jakimiś mega dziurawymi szutrówkami, żeby dobić do 50 km.

Ogólnie jestem zadowolony, bo jest coraz lepiej. Nie zaliczam już zgonu, coraz lepiej mi się podjeżdża, na płaskich odcinkach mogę sobie już momentami trochę przycisnąć. Jest postęp, a to najważniejsze.

Mam tylko wrażenie, że mój rower coś zdeko dogorywa i zapewne w najmniej oczekiwanym momencie rozpierdaczy mi się tylne koło, choć przebieg ma symboliczny (ledwie 2 tys.km). Coś ja chyba nie mam szczęścia do tych tylnych kół :-(

OpO (Osowa-praca-Osowa)

Poniedziałek, 28 kwietnia 2014 | dodano:28.04.2014Kategoria do pracy
Km:28.08Km teren:0.00 Czas:01:25km/h:19.82
Pr. maks.:42.94Temperatura:8.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Pracuś Doskonały
Dziś w obie strony pojechałem nową leśną trasą wzdłuż Spacerowej.
Rano nie czułem jakiejś specjalnej mocy w nogach po 3-ch dniach odpoczynku, ale średnia wyszła ociupinkę lepsza, niż najlepsza w tym roku- znakiem tego jest ciutkę lepiej.
Powrót za to był niezłym wyzwaniem, bo o ile zjazd nową leśną trasą wzdłuż Spacerowej to czysta przyjemność (ostro z górki) to powrót to niezły hardkor. Lokalne krótkie podjazdy są naprawdę ostre a podjazd w ostatniej fazie to już (przy stanie mojej kondycji) prawdziwa rzeźnia- jechałem na najmniejszej tarczy z przodu (kiedyś wogóle jej nie używałem) i największej z tyłu, tempem 7,5-8 km/h. Po prostu śmiech na sali. Dyszałem za to jak miech kowalski, ale co tam dałem radę, podjechałem i roweru nie podprowadzałem- to najważniejsze. W czasach dobrej kondycji podjeżdżałem ten podjazd, specjalnie się nie zastanawiając nad jego ostrością, ale te czasy to obecnie przeszłość. Trzeba pracować :-)

OpO

Czwartek, 24 kwietnia 2014 | dodano:24.04.2014
Km:26.67Km teren:3.50 Czas:01:20km/h:20.00
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Pracuś Doskonały
Dziś jechało się przyzwoicie, choć bez szału. Podobnie jak wczoraj.
Poza tym, że prawie potrąciła mnie ciężarówka (wyprzedzając mnie na żyletki przez wiaduktem na Spacerowej w stronę Osowej), to nic ciekawego się nie działo. Wyprzedzał mnie tak blisko, że gdybym nie cofnął łokcia, to chyba by mnie zahaczył.

Rano: ciepło, jak wychodziłem było 8,3 stopnia. Do pracy jechałem nową drogą leśników wzdłuż Spacerowej.

Powrót: nad morzem rześko, jakieś 13,5 stopnia ale ubrałem sie na krótko, bo wiedziałem że w głębi lądu jest dużo cieplej, ok. 15,8.
Miałem dziś wracać okrężną drogą, ale okazało się że muszę kogoś zabrać po drodze do domu (blachosmrodem), więc wracałem łagodnym Rejem i potem przez las z Gołębiewa do stacji benzynowej. Kawałek po wyjeździe na Spacerową wspomniany wyżej incydent z ciężarówką.

OpO (Osowa-praca-Osowa)- w towarzystwie

Środa, 23 kwietnia 2014 | dodano:23.04.2014Kategoria do pracy
Km:28.75Km teren:2.50 Czas:01:27km/h:19.83
Pr. maks.:38.46Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Pracuś Doskonały
Dziś do pracy w wariancie łączonym: do Osowej blachosmrodem (trzeba dzieci odstawić do szkoły) i dalej rowerem. Powrót w odwrotnej konfiguracji.
W drodze powrotnej w towarzystwie Sirmicho. Dzięki za miłe towarzystwo.
Co do sił i kondycji: dziś szału nie było, ale na szczęście tragedii też nie było. No ale cóż, dziś dystans żaden to co miałoby się niby dziać. 

Rano: w miarę ciepło. Jechałem w kurtce, ale bez czapki- było optymalnie. Po wyruszeniu rowerem, musiałem się po ok. 2 km cofnąć, bo nagle opadły mnie wątpliwości czy zamknąłem samochód. Oczywiście po powrocie okazało się że zamknąłem, ale gdybym nie sprawdził to cały dzień bym się zastanawiał i nie dałoby mi to spokoju. Przez ten cały powrót musiałem zmienić trasę do pracy i dodatkowo spóźniłem się kilka minut: chciałem jechać nową drogą leśników wzdłuż Spacerowej (dobrze mi się tam jeździło), a w efekcie pojechałem przez Reja.

Powrót: nad morzem ok. 10,5 stopnia, dalej od morza trochę cieplej. Startowałem w porannej konfiguracji ciuchów i było OK, jednak na Reja musiałem zrzucić kurtkę, bo zrobiło mi się za ciepło.
Jak już wspomniałem powrót w towarzystwie Sirmicho, który zgodził się ze mną jechać łagodnym Rejem. 
Ciężko było mi za nim nadążyć, a i tak pewnie dawał mi fory ;-), no ale cóż- tak to jest jak ktoś nie jeździ, bo ma lenia (mam na myśli siebie oczywiście).

Niestety mało dziś kilometrów (pozostał niedosyt), ale na więcej nie było czasu.

Pozdrower

dpd-w towarzystwie- jakby ciut lepiej ;-)

Wtorek, 22 kwietnia 2014 | dodano:22.04.2014Kategoria do pracy
Km:64.57Km teren:5.00 Czas:03:00km/h:21.52
Pr. maks.:43.36Temperatura:7.5 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Pracuś Doskonały
Jakby ciut lepiej, to chyba jednak za mało powiedziane :-)
W porównaniu z czwartkiem i piątkiem to dziś było rewelacyjnie- oczywiście w moim mniemaniu :-)
Dziś powrót znowu w miłym towarzystwie Turysty. Dzięki :-)

Rano: całkiem przyjemna temperatura, ok. 7,5 stopnia. Jechałem dokładnie tak samo jak w miniony czwartek. Dziś jechało się super i średnia nawet wypadła ok. 23 km/h.

Powrót: temperatura nad morzem ok. 13,5 stopnia ale w głębi lądu dużo cieplej, coś ok. 15,5 stopnia. Dziś całą drogę powrotną pokonałem na krótkim rękawku, bez czapki- było optymalnie. Jak już wspomniałem powrót w towarzystwie Turysty. Mam nadzieję, że dziś chociaż ociupinkę mniej byłem dla niego kulą u nogi, koła właściwie ;-).
Na tych wszystkich podjazdach nie było lekko- skłamałbym, gdybym napisał inaczej. Niemniej było o niebo lepiej niż w czwartek i piątek w ub. tygodniu.
Ach gdybyż tak forma powracała w takim tempie, to za miesiąc mógłbym jechać na 200 kilometrów. Niestety mam świadomość, że to tylko chwilowy pik a za chwilę będzie znowu dół. :-(
No cóż, za lenistwo trzeba płacić.
Jutro też się wybieram rowerem, ale niestety zostaje tylko wariant łączony, bo muszę zawieźć dzieci do szkoły.

dpd- w towarzystwie- MEGAZGON !!! :-(

Piątek, 18 kwietnia 2014 | dodano:18.04.2014Kategoria do pracy
Km:62.16Km teren:5.00 Czas:03:30km/h:17.76
Pr. maks.:43.36Temperatura:5.5 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Pracuś Doskonały
O ile wczorajszy wyjazd do pracy to był ZGON, to dzisiejszy wyjazd to był MEGAZGON !!!!
Wczoraj pod koniec jazdy jechałem już bardzo powoli (ok. 12km/h), ale dziś to już prawie piechur by mnie wyprzedził- momentami jechałem 9 km/h i zastanawiałem się, czyby gdzieś nie zlegnąć w rowie na pół godziny i nie zdrzemnąć się, żeby nabrać sił. W lesie nawet musiałem prowadzić rower przez kawałek, bo było troszkę piasku i nie dałem rady jechać po tym.
Po przyjeździe nie miałem nawet siły, żeby wstawić rower do domu- syn musiał wstawić mój rower.
Dopiero po 40 minutach od przyjazdu byłem w stanie coś zjeść a potem musiałem sie położyć i zdrzemnąć 2 godziny- dopiero po tym nadawałem się do jakiego takiego użytku.

Rano: dziś było ciepło. Jak wyjeżdżałem to było już 5,5 stopnia i dziś mi było ciepło. Jechałem mniej więcej tak samo jak wczoraj, bez rundki do ronda w Brzeźnie. Prędkość średnia porannego przejazdu była słabsza niż wczorajsza a i kilometrów mniej (25). To była chyba zapowiedź dzisiejszego MEGAZGONU.

Powrót: temperatura ok. 15,5-16 stopni więc od razu czapkę i kurtkę schowałem do plecaka i jechałem na krótko. Dopiero w lesie kilka kilometrów przed domem założyłem kurtkę, bo zrobiło mi sie zimno.
Na drogę powrotną umówiłem się z Turystą. Dzięki Ci wielkie, że zgodziłeś się jechać ze mną i czekać na mnie po wszystkich podjazdach i jechać tak wolno.
W towarzystwie jechało się bardzo miło, ale niestety zużyłem chyba w tym czasie cały zapas energii do jazdy. 
Kiedy pożegnaliśmy się na Meteorytowej w Osowej i rozjechaliśmy się do domów, zaczęła sie moja prawdziwa mordęga i walka ze sobą. Każde 100 metrów trasy to było wyzwanie, każdy najmniejszy podjazd to był koszmar. Jakoś doturlałem się do domu, ale pod koniec to już było chyba tylko siłą woli a nie siłą mięśni.

Cieszę się, że teraz 3 dni odpoczynku. Mam nadzieję że zregeneruję siły na tyle, żeby we wtorek jednak pojechać rowerem do pracy- bo to przecież ostatnia okazja w najbliższym czasie.

Przy okazji: wszystkim którzy tu zaglądają i czytają moje wypociny życzę Zdrowych, Radosnych Świąt Wielkanocnych !!!

dpd (zgon) :-(

Czwartek, 17 kwietnia 2014 | dodano:17.04.2014Kategoria do pracy
Km:61.39Km teren:0.00 Czas:03:23km/h:18.14
Pr. maks.:44.23Temperatura:2.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Pracuś Doskonały
Zgon ...... to jedyne słowo, którym można podsumować dzisiejszy wyjazd rowerem do pracy. Ale czego się spodziewać, jeżeli praktycznie się nie jeździ a dupsko wozi się blachosmrodem.
O ile rano jechało mi się całkiem przyjemnie  (wiadomo z górki na pazurki), choć powoli, to powrót to był jeden wielki zgon :-(
Ledwo się wturlałem z Sopotu do Osowej, a potem było już tylko gorzej. Pod koniec jazdy, po płaskim jechałem już ledwie dwukrotnym tempem piechura i choćby goniło mnie stado wygłodniałych lwów, nie dałbym rady szybciej. Jak wszedłem do domu i zwaliłem się na fotel, to przez 20 minut nie miałem siły z niego wstać. Mimo to planuję jutro znowu pojechać rowerem, bo to jedyna szansa, kiedy nie muszę nikogo nigdzie zawozić- trzeba więc korzystać.

Rano: specjalnie wstałem trochę wcześniej, żebym nie musiał się spieszyć i żebym nie musiał jechać najkrótszą drogą. Ubrałem się trochę chyba za lekko, bo na polach wszędzie był szron i nie było mi za ciepło (nominalnie niby 2 stopnie). Do Osowej pojechałem standardowo ale już w Osowej specjalnie pokluczyłem, żeby nadłożyć drogi. Z Osowej pojechałem nową leśną trasą wzdłuż Spacerowej, bo jeszcze tamtędy nie jechałem. Wrażenia fantastyczne: trasa rewelacyjna. Z Oliwy nad morze najkrótszą, ale nad morzem postanowiłem jeszcze skręcić i pojechać do ronda w Brzeźnie (dawno mnie tam nie było). Pogoda cudowna, piękne słońce, nad morzem pusto- wymarzone warunki do jazdy. Potem już prosto do pracy. Wyszło tego ok. 30 kilosów rano.

Powrót: bardzo ciepło (coś koło 13 stopni). W pierwszym momencie założyłem czapkę, ale zaraz ją zdejmowałem. Później (na Reja) zdjąłem nawet kurtkę i jechałem na krótkim rękawku, ale w Barniewicach musiałem ją na powrót założyć, bo wiatr był silny i zimny.
Z pracy znowu do ronda w Brzeźnie, potem powrót do Parku Jelitkowskiego i stamtąd chciałem pojechać znowu wzdłuż Spacerowej przez las. Przypomniałem sobie jednak ten podjazd w końcowej fazie tej trasy i z Oliwy odbiłem jednak do Sopotu, żeby pojechać łagodnym Rejem. Całe szczęście, bo ledwo się turlałem pod tego Reja. Droga przez las od Gołębiewa do stacji benzynowej na początkowym odcinku jest tak zryta przez leśników, że jedzie się prawie jak po plaży (sypki, kopny piach).
Z Osowej już standardowo do domu, ale mordęga była straszna, bo nie dość że pod górę to jeszcze pod wiatr- dramat.
Myślałem już nawet, że zlegnę gdzieś w rowie po drodze i wezwę SOS, żeby żona przyjechała mnie zebrać z drogi, ale jakoś dałem jednak radę. Było bardzo ciężko, ale się udało i jestem zadowolony.

kategorie bloga

Moje rowery

szukaj

archiwum