dpd (pulsometr + po remoncie+ na gorącym uczynku)
Poniedziałek, 11 kwietnia 2011 | dodano:11.04.2011
Km: | 66.85 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:45 | km/h: | 24.31 |
Pr. maks.: | 38.69 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dziś dzień obfitujący w nowe wydarzenia: złapała mnie Straż Miejska, zabawa nowym pulsometrem, pierwszy wyjazd po remoncie roweru, ale po kolei.
W sobotę kupiłem w końcu części do mojego roweru: komplet nowych opon, nowy łańcuch, nowy wolnobieg, które były potrzebne do mojego koła w którym w listopadzie złamała się oś. Od tego czau ujeżdżałem koło z roweru mojej żony razem z napędem i tak je ujeździłem, że musiałem wymienić cały napęd i oś na nowe. Teraz przyszedł czas na remont mojego koła, który przez powyższe się opóźnił.
Mój rowerek odzyskał więc dawny blask :-D Nowy komplet opon, nowa oś w tylnym kole, nowy napęd. Przy okazji wypucowany, wyregulowany, itd.
Rano: wstałem o 5:15 żeby pojeździć przed pracą. O godz. 6-tej wyszedłem z domu. Jechało mi się jakoś ciężko :-( Opcje są dwie: albo przez weekend straciłem siły i wrócił brak formy, albo te nowe opony mają duże opory toczenia (dziwne, bo przecież kupiłem niby semislicki)- zobaczymy jak dalej.
Rano toczyłem się więc leniwie i ślamazarnie, ale przed pracą skręciłem prawie 40 km kręcąc się nad morzem.
W pracy dostałem w końcu mój zamówiony zegarek z pulsometrem Sigma PC9- piękny czarno-czerwony (jakiż miałby być?).
Powrót: już się nie mogłem doczekać końca pracy, żeby pobawić się moim pulsometrem. Po pracy pojechałem do Parku Północnego i tam pokręciłem rundki bawiąc się przy okazji pulsometrem. Okazało się że muszę się mocno pilnować, żeby nie wchodzić w strefę beztlenową tylko jechać w tlenowej i wynika z tego, że dotychczas prawie zawsze jeździłem w beztlenowej- a to chyba nie do końca dobrze. Powiem szczerze, nie podoba mi się jeżdżenie w strefie tlenowej, bo tak ślamazarnie i powoli to wychodzi :-( że przysnąć można :-(
No i w drodze powrotnej jeszcze niespodzianka: jak przejeżdżałem sobie (jak zawsze) przez teren przy molo (gdzie jest oczywiście zakaz) to przyłapali mnie na gorącym uczynku Strażnicy Miejscy z Sopotu :-)
Na szczęście miło żeśmy se pogadali, panowie mnie spisali, pouczyli i puścili ... bez mandatu. Pozdrower dla wyrozumiałych Panów Strażników z Sopotu.
Z Sopotu już prosto do domu. Na razie nie piszę wskazań pulsometru, bo był tylko na połowie trasy.
W sobotę kupiłem w końcu części do mojego roweru: komplet nowych opon, nowy łańcuch, nowy wolnobieg, które były potrzebne do mojego koła w którym w listopadzie złamała się oś. Od tego czau ujeżdżałem koło z roweru mojej żony razem z napędem i tak je ujeździłem, że musiałem wymienić cały napęd i oś na nowe. Teraz przyszedł czas na remont mojego koła, który przez powyższe się opóźnił.
Mój rowerek odzyskał więc dawny blask :-D Nowy komplet opon, nowa oś w tylnym kole, nowy napęd. Przy okazji wypucowany, wyregulowany, itd.
Rano: wstałem o 5:15 żeby pojeździć przed pracą. O godz. 6-tej wyszedłem z domu. Jechało mi się jakoś ciężko :-( Opcje są dwie: albo przez weekend straciłem siły i wrócił brak formy, albo te nowe opony mają duże opory toczenia (dziwne, bo przecież kupiłem niby semislicki)- zobaczymy jak dalej.
Rano toczyłem się więc leniwie i ślamazarnie, ale przed pracą skręciłem prawie 40 km kręcąc się nad morzem.
W pracy dostałem w końcu mój zamówiony zegarek z pulsometrem Sigma PC9- piękny czarno-czerwony (jakiż miałby być?).
Powrót: już się nie mogłem doczekać końca pracy, żeby pobawić się moim pulsometrem. Po pracy pojechałem do Parku Północnego i tam pokręciłem rundki bawiąc się przy okazji pulsometrem. Okazało się że muszę się mocno pilnować, żeby nie wchodzić w strefę beztlenową tylko jechać w tlenowej i wynika z tego, że dotychczas prawie zawsze jeździłem w beztlenowej- a to chyba nie do końca dobrze. Powiem szczerze, nie podoba mi się jeżdżenie w strefie tlenowej, bo tak ślamazarnie i powoli to wychodzi :-( że przysnąć można :-(
No i w drodze powrotnej jeszcze niespodzianka: jak przejeżdżałem sobie (jak zawsze) przez teren przy molo (gdzie jest oczywiście zakaz) to przyłapali mnie na gorącym uczynku Strażnicy Miejscy z Sopotu :-)
Na szczęście miło żeśmy se pogadali, panowie mnie spisali, pouczyli i puścili ... bez mandatu. Pozdrower dla wyrozumiałych Panów Strażników z Sopotu.
Z Sopotu już prosto do domu. Na razie nie piszę wskazań pulsometru, bo był tylko na połowie trasy.
dpd (duje wicher duje)
Piątek, 8 kwietnia 2011 | dodano:08.04.2011
Km: | 25.44 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:01 | km/h: | 25.02 |
Pr. maks.: | 42.23 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dziś wiatr usilnie próbował zrzucić mnie z roweru ..... ale mu się nie udało :-)
Rano: wstałem o 5:15, żeby pokręcić przed pracą. Niestety byłem tak nieprzytomny, że przestawiłem tylko budzik i poszedłem dalej spać.
Wstałem na ostatnią chwilę i najkrótszą do pracy. Temperaturka ok. +5 stopni, wiatr był rano silny, do tego musiałem się z nim zmagać. Nie czułem specjalnie sił, więc spokojniutko, spacerowym prawie tempem do pracy. Dlatego też dzisiejsza średnia nijak się ma do poprzednich dni :-(.
W ciągu dnia, tak jak i wczoraj wiatr rozkręcił się do prędkości światła ;-)
Jak wracałem, to już urywał łeb razem z kaskiem albo dla odmiany, z boku z podpierdolki próbował zrzucić z roweru. Ale nie ze mną takie numery :-)
Na szczęście tak jak i wczoraj wiał w stronę Gdańska, więc miejscami niósł jak na skrzydłach. Jechało się OK, choć w planie na dziś miałem pokręcić po pracy... jednak nic z tego nie wyszło. Wiatr dziś nie zachęcał do dodatkowych przejażdżek.
Rano: wstałem o 5:15, żeby pokręcić przed pracą. Niestety byłem tak nieprzytomny, że przestawiłem tylko budzik i poszedłem dalej spać.
Wstałem na ostatnią chwilę i najkrótszą do pracy. Temperaturka ok. +5 stopni, wiatr był rano silny, do tego musiałem się z nim zmagać. Nie czułem specjalnie sił, więc spokojniutko, spacerowym prawie tempem do pracy. Dlatego też dzisiejsza średnia nijak się ma do poprzednich dni :-(.
W ciągu dnia, tak jak i wczoraj wiatr rozkręcił się do prędkości światła ;-)
Jak wracałem, to już urywał łeb razem z kaskiem albo dla odmiany, z boku z podpierdolki próbował zrzucić z roweru. Ale nie ze mną takie numery :-)
Na szczęście tak jak i wczoraj wiał w stronę Gdańska, więc miejscami niósł jak na skrzydłach. Jechało się OK, choć w planie na dziś miałem pokręcić po pracy... jednak nic z tego nie wyszło. Wiatr dziś nie zachęcał do dodatkowych przejażdżek.
dpd (ogień i wiatr)
Czwartek, 7 kwietnia 2011 | dodano:07.04.2011
Km: | 25.42 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:55 | km/h: | 27.73 |
Pr. maks.: | 47.46 | Temperatura: | 12.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: musiałem się wyspać, więc pobudka na ostatnią chwilę i najkrótszą do pracy.
Było ciepło, więc letnie ciuchy + cieniutkie nogawki i rękawki, bez kurtki.
Wiatr za to solidnie zawiewał w twarz. Na szczęście w nogach był PEŁEN OGIEŃ !!!! Cięło mi sie tak dobrze, że aż iskry szły. Jak dojechałem do pracy, to średnia wyszła 27,7 km/h :-D
Powrót: ciuchy już w pełnej opcji letniej- krótki rękawek i krótkie spodenki.
W drodze powrotnej to się zrobił już taki wiatr, że nie zazdroszczę tym, którzy musieli jechać po południu z Gdańska do Sopotu :-( Pełna porażka takiej opcji.
W miejscach gdzie jechałem pod wiatr, to dosłownie zatrzymywało w miejcu :-(.
Na szczęście na większej części trasy popychało mnie boczno-tylnie albo wręcz w plecy :-D
Na Zwycięstwa, gdybym miał skrzydła z boku roweru to chyba bym wystartował i odleciał :-D Bez najmniejszych problemów bujnąłem się do ok. 46 km/h i ciąłem z taką prędkością dużą część Zwycięstwa- pełen wypas :-D Super się dziś jechało.
Było ciepło, więc letnie ciuchy + cieniutkie nogawki i rękawki, bez kurtki.
Wiatr za to solidnie zawiewał w twarz. Na szczęście w nogach był PEŁEN OGIEŃ !!!! Cięło mi sie tak dobrze, że aż iskry szły. Jak dojechałem do pracy, to średnia wyszła 27,7 km/h :-D
Powrót: ciuchy już w pełnej opcji letniej- krótki rękawek i krótkie spodenki.
W drodze powrotnej to się zrobił już taki wiatr, że nie zazdroszczę tym, którzy musieli jechać po południu z Gdańska do Sopotu :-( Pełna porażka takiej opcji.
W miejscach gdzie jechałem pod wiatr, to dosłownie zatrzymywało w miejcu :-(.
Na szczęście na większej części trasy popychało mnie boczno-tylnie albo wręcz w plecy :-D
Na Zwycięstwa, gdybym miał skrzydła z boku roweru to chyba bym wystartował i odleciał :-D Bez najmniejszych problemów bujnąłem się do ok. 46 km/h i ciąłem z taką prędkością dużą część Zwycięstwa- pełen wypas :-D Super się dziś jechało.
dzień świstaka ...... miał być
Środa, 6 kwietnia 2011 | dodano:06.04.2011
Km: | 58.13 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:13 | km/h: | 26.22 |
Pr. maks.: | 48.80 | Temperatura: | 10.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dziś miał być kolejny dzień świstaka, jak wczoraj, jak przedwczoraj ..... ale nie wyszło.
Pobudka tak samo: 5:15, potem chwila walki ze sobą: pójść spać dalej czy pójść pokręcić. Opcja pójść pokręcić na szczęście wygrała :-) jednak ruszałem się jak mucha w smole i wyszedłem z 10 minut później niż w dniach poprzednich.
Dziś zmieniłem ciuchy na wersję letnią.
Mina mi trochę zrzedła, jak okazało się że wiatr strasznie dmucha. Jak jechałem do Sopotu to dmuchało w twarz- ucieszyłem się że jak będę wracał do Brzeźna to będę miał w plecy. Po nawrotce w Parku Północnym okazało się jednak, że jak się jedzie w stronę Gdańska to dopiero dmucha :-( prosto w twarz :-(
Jakoś tak sił nie miałem i mozoliłem się strasznie do tego Brzeźna, w końcu jakoś dojechałem ale ciężkawo było.
Po nawrotce w Brzeźnie do Sopotu jechało się ciutkę lepiej ale jakoś tak odechciało mi się już kręcić drugiej rundki. Ja dojeżdżałem do końcówki Parku Północnego spotkałem Dominika :-) Chwilę pogadaliśmy i Dominik zaproponował żebyśmy pojechali razem- skróciłem więc minimalnie rundkę i pojechaliśmy razem. Myślałem żeby pojechać z Dominikiem do Brzeźna znowu, ale jakoś ten wiatr mnie nie zachęcił, więc rozstaliśy się po drodze- ja pojechałem już prosto do pracy a Dominik dalej w stronę Brzeźna. Tym sposobem dzień świstaka nie wypalił, bo nie było pełnej drugiej rundki, tylko kawałek.
Powrót: jak wyjechałem z pracy, to okazało się że po południu to się dopiero zrobił wiatr- prawie zdmuchnęło mnie z rowerem :-(
Plan na dziś był: pojechać do Parku Północnego i potem do serwisu rowerowego do Wrzeszcza na zakupy i do domu.
Do Parku Północnego jechało się bardzo ciężko, bo dmuchało w twarz że ja p...lę.
Myślę sobie, jak będzie tak jak rano to po nawrotce dopiero da mi w kość. A tu ... zaskok :-) po nawrotce okazało się że jedzie się lepiej, bo wiatr dmucha w stronę morza ale lekko pod kątem i popycha lekko w plecki.
Niestety jak w Brzeźnie skręciłem w Hallera, to okazało się że znowu wiatr daje prosto w gębę. Na tyle dobrze wiało, że odechciało mi się jechać do serwisu i pojechałem prosto do domu. Za to jak przy Operze skręciłem do Gdańska, to po Zwycięstwa leciało się jak na skrzydłach :-)
Przy okazji małe ostrzeżenie przed nowym serwisem na Hallera (Bikersworld). W środę w ub. tygodniu zamówiłem części. Zostawiłem nr telefonu i umówiłem się że w poniedziałek będą do odbioru a sklep powiadomi mnie o tym. Dziś mamy środę (minął tydzień) i nikt nie zadzwonił :-( Ja w związku z tym skreślam ten sklep i serwis z listy odwiedzanych przez mnie.
Pobudka tak samo: 5:15, potem chwila walki ze sobą: pójść spać dalej czy pójść pokręcić. Opcja pójść pokręcić na szczęście wygrała :-) jednak ruszałem się jak mucha w smole i wyszedłem z 10 minut później niż w dniach poprzednich.
Dziś zmieniłem ciuchy na wersję letnią.
Mina mi trochę zrzedła, jak okazało się że wiatr strasznie dmucha. Jak jechałem do Sopotu to dmuchało w twarz- ucieszyłem się że jak będę wracał do Brzeźna to będę miał w plecy. Po nawrotce w Parku Północnym okazało się jednak, że jak się jedzie w stronę Gdańska to dopiero dmucha :-( prosto w twarz :-(
Jakoś tak sił nie miałem i mozoliłem się strasznie do tego Brzeźna, w końcu jakoś dojechałem ale ciężkawo było.
Po nawrotce w Brzeźnie do Sopotu jechało się ciutkę lepiej ale jakoś tak odechciało mi się już kręcić drugiej rundki. Ja dojeżdżałem do końcówki Parku Północnego spotkałem Dominika :-) Chwilę pogadaliśmy i Dominik zaproponował żebyśmy pojechali razem- skróciłem więc minimalnie rundkę i pojechaliśmy razem. Myślałem żeby pojechać z Dominikiem do Brzeźna znowu, ale jakoś ten wiatr mnie nie zachęcił, więc rozstaliśy się po drodze- ja pojechałem już prosto do pracy a Dominik dalej w stronę Brzeźna. Tym sposobem dzień świstaka nie wypalił, bo nie było pełnej drugiej rundki, tylko kawałek.
Powrót: jak wyjechałem z pracy, to okazało się że po południu to się dopiero zrobił wiatr- prawie zdmuchnęło mnie z rowerem :-(
Plan na dziś był: pojechać do Parku Północnego i potem do serwisu rowerowego do Wrzeszcza na zakupy i do domu.
Do Parku Północnego jechało się bardzo ciężko, bo dmuchało w twarz że ja p...lę.
Myślę sobie, jak będzie tak jak rano to po nawrotce dopiero da mi w kość. A tu ... zaskok :-) po nawrotce okazało się że jedzie się lepiej, bo wiatr dmucha w stronę morza ale lekko pod kątem i popycha lekko w plecki.
Niestety jak w Brzeźnie skręciłem w Hallera, to okazało się że znowu wiatr daje prosto w gębę. Na tyle dobrze wiało, że odechciało mi się jechać do serwisu i pojechałem prosto do domu. Za to jak przy Operze skręciłem do Gdańska, to po Zwycięstwa leciało się jak na skrzydłach :-)
Przy okazji małe ostrzeżenie przed nowym serwisem na Hallera (Bikersworld). W środę w ub. tygodniu zamówiłem części. Zostawiłem nr telefonu i umówiłem się że w poniedziałek będą do odbioru a sklep powiadomi mnie o tym. Dziś mamy środę (minął tydzień) i nikt nie zadzwonił :-( Ja w związku z tym skreślam ten sklep i serwis z listy odwiedzanych przez mnie.
dpd-kopia dnia wczorajszego
Wtorek, 5 kwietnia 2011 | dodano:05.04.2011
Km: | 66.23 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:30 | km/h: | 26.49 |
Pr. maks.: | 45.38 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Cóż tu dużo pisać. Idealna kopia wczorajszego dnia: i rano i po południu.
Różnice?
1. Rano rześko, +3 stopnie, nad morzem ok. +5.
2. Poranne spotkanie z Dominikiem tym razem doszło do skutku :-) Chwilę porozmawialiśmy i każdy pojechał w swoją stronę. Pozdrower Dominik.
3. W ciągu dnia nie padało.
4. Dziś OGNIA nie czułem, ale średnia mówi, że jednak był.
Różnice?
1. Rano rześko, +3 stopnie, nad morzem ok. +5.
2. Poranne spotkanie z Dominikiem tym razem doszło do skutku :-) Chwilę porozmawialiśmy i każdy pojechał w swoją stronę. Pozdrower Dominik.
3. W ciągu dnia nie padało.
4. Dziś OGNIA nie czułem, ale średnia mówi, że jednak był.
dpd+dodatkowo
Poniedziałek, 4 kwietnia 2011 | dodano:04.04.2011
Km: | 66.21 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:30 | km/h: | 26.48 |
Pr. maks.: | 50.22 | Temperatura: | 10.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: wstałem 5:15. ICM wprawdzie zapowiadał, że od ok. 8-ej rano miał padać deszcz, ale stwierdziłem, że zdążę pokręcić przed pracą i przed deszczem.
Wyjechałem ok. 6-ej, było ciepło- ok.9 stopni. Był przepiękny wschód słońca nad Gdańskiem- teraz żałuję że nie zatrzymałem się i nie pstryknąłem fotki, bo już wkrótce ten piękny wschód zasnuły ciężkie chmury :-( i zaczął padać deszcz.
Z domu pojechałem do Parku Północnego, tam nawrotka i powrót do Brzeźna, nawrotka i znowu- zrobiłem sobie 2 takie sążniste rundki. W trakcie drugiej rundki minęliśmy się z Dominikiem, ale Dominik spieszył się do pracy i tylko krzyknął że się spieszy i pojechał. Pozdrower.
Jechało mi się bardzo dobrze, sił nie brakowało- był OGIEŃ !!
Krótko po przyjeździe do pracy zaczął padać deszcz i padał do ok. 15-ej.
Powrót: na szczęście deszcz już nie padał i dzięki wiatrowi wszystko ładnie podeschło. Dalej ciepło, ok. 10 stopni. Wprawdzie spieszyłem się do domu, ale postanowiłem chociaż skoczyć sobie do Parku Północnego- tak też zrobiłem. Z Parku Północnego już pędem do domu- znowu jechało się świetnie- był OGIEŃ :-)
Pozdrower dla wszystkich czytających.
Wyjechałem ok. 6-ej, było ciepło- ok.9 stopni. Był przepiękny wschód słońca nad Gdańskiem- teraz żałuję że nie zatrzymałem się i nie pstryknąłem fotki, bo już wkrótce ten piękny wschód zasnuły ciężkie chmury :-( i zaczął padać deszcz.
Z domu pojechałem do Parku Północnego, tam nawrotka i powrót do Brzeźna, nawrotka i znowu- zrobiłem sobie 2 takie sążniste rundki. W trakcie drugiej rundki minęliśmy się z Dominikiem, ale Dominik spieszył się do pracy i tylko krzyknął że się spieszy i pojechał. Pozdrower.
Jechało mi się bardzo dobrze, sił nie brakowało- był OGIEŃ !!
Krótko po przyjeździe do pracy zaczął padać deszcz i padał do ok. 15-ej.
Powrót: na szczęście deszcz już nie padał i dzięki wiatrowi wszystko ładnie podeschło. Dalej ciepło, ok. 10 stopni. Wprawdzie spieszyłem się do domu, ale postanowiłem chociaż skoczyć sobie do Parku Północnego- tak też zrobiłem. Z Parku Północnego już pędem do domu- znowu jechało się świetnie- był OGIEŃ :-)
Pozdrower dla wszystkich czytających.
dpd- trochę wiało
Piątek, 1 kwietnia 2011 | dodano:01.04.2011
Km: | 33.96 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:18 | km/h: | 26.12 |
Pr. maks.: | 51.73 | Temperatura: | 9.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: ciepło, +9 stopni. Niestety nawet nie próbowałem wstać wcześniej (żeby pokręcić) bo za bardzo niewyspany jestem.
Tak więc rano najkrótszą drogą do pracy. Prawie udało mi się trafić na dziurę bez deszczu- bo dopiero jak byłem blisko pracy, to zaczęło padać.
Rano jechało mi się wprost rewelacyjnie, bo wiatr troszkę poganiał w plecy :-) Średnia poranna też wyszła rewelacyjna, bo ok. 27,6 km/h
Powrót: dalej ciepło, ok. +8 stopni. Z pracy pojechałem do Parku Północnego. W drodze powrotnej trzeba było już niestety walczyć z wiatrem (mocniejszym niż rano), więc i średnia ogółem spadła bardzo mocno. W drodze powrotnej, całą drogę padał też drobny deszcz, ale nie stanowiło to problemu, bo to raczej kapuśniaczek był niż deszcz. Poza tym nic ciekawego, jechało się dobrze.
Tak więc rano najkrótszą drogą do pracy. Prawie udało mi się trafić na dziurę bez deszczu- bo dopiero jak byłem blisko pracy, to zaczęło padać.
Rano jechało mi się wprost rewelacyjnie, bo wiatr troszkę poganiał w plecy :-) Średnia poranna też wyszła rewelacyjna, bo ok. 27,6 km/h
Powrót: dalej ciepło, ok. +8 stopni. Z pracy pojechałem do Parku Północnego. W drodze powrotnej trzeba było już niestety walczyć z wiatrem (mocniejszym niż rano), więc i średnia ogółem spadła bardzo mocno. W drodze powrotnej, całą drogę padał też drobny deszcz, ale nie stanowiło to problemu, bo to raczej kapuśniaczek był niż deszcz. Poza tym nic ciekawego, jechało się dobrze.
dpd (popiół i diament)
Czwartek, 31 marca 2011 | dodano:31.03.2011
Km: | 41.57 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:37 | km/h: | 25.71 |
Pr. maks.: | 47.03 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: wstałem 5:40 żeby przed pracą pokręcić, na termometrze za oknem +1 stopień, ale wydaje mi się że miejscami był nawet lekki przymrozek. Rano wyraźnie czułem, że z wczorajszego OGNIA został jedynie POPIÓŁ :-(
Ciężko mi się jechało, zamulałem, na sprinty nie miałem siły- ogólnie bardzo marnie. Po drodze, na Hallera spotkałem Sirmicho. Pozdrower. Krótko pogadaliśmy i każdy pojechał w swoją stronę. Pomimo zamulania postanowiłem zrobić sobie 1 sążnistą rundkę przed pracą, więc do Parku Północnego, nawrotka, do Brzeźna, na rondzie nawrotka i już prosto do pracy. Na więcej czasu nie wystarczyło przez ten popiół w nogach :-(
Powrót: bardzo ciepło- ok. +8 stopni. Ponieważ spieszyłem się bardzo do domu, więc na żadne dodatkowe kilosy nie było czasu, ale za to objawił się DIAMENT :-)
Jak rano był popiół w nogach, tak po południu z tego OGNIA i POPIOŁU narodził się DIAMENT !!! Nogi same niosły, była też i siła na sprinty- pełen OGIEŃ !!!
W drodze powrotnej dzięki temu udało się tak podkręcić średnią, że ogółem wyszła całkiem przyzwoita.
Aaaa!! No i podsumowanie miesiąca jeszcze:
Marzec uważam za BAAARDZO UDANY !!! Dystans miesięczny na poziomie 950 km- to drugi co do ilości km dystans miesięczny od czasu jak jeżdżę z Bikestats :-) Dystans roczny na koniec marca zamknięty na 1500 km - to też BAAARDZO DOBRZE :-)
Wszystko jak na mnie oczywiście.
Ciężko mi się jechało, zamulałem, na sprinty nie miałem siły- ogólnie bardzo marnie. Po drodze, na Hallera spotkałem Sirmicho. Pozdrower. Krótko pogadaliśmy i każdy pojechał w swoją stronę. Pomimo zamulania postanowiłem zrobić sobie 1 sążnistą rundkę przed pracą, więc do Parku Północnego, nawrotka, do Brzeźna, na rondzie nawrotka i już prosto do pracy. Na więcej czasu nie wystarczyło przez ten popiół w nogach :-(
Powrót: bardzo ciepło- ok. +8 stopni. Ponieważ spieszyłem się bardzo do domu, więc na żadne dodatkowe kilosy nie było czasu, ale za to objawił się DIAMENT :-)
Jak rano był popiół w nogach, tak po południu z tego OGNIA i POPIOŁU narodził się DIAMENT !!! Nogi same niosły, była też i siła na sprinty- pełen OGIEŃ !!!
W drodze powrotnej dzięki temu udało się tak podkręcić średnią, że ogółem wyszła całkiem przyzwoita.
Aaaa!! No i podsumowanie miesiąca jeszcze:
Marzec uważam za BAAARDZO UDANY !!! Dystans miesięczny na poziomie 950 km- to drugi co do ilości km dystans miesięczny od czasu jak jeżdżę z Bikestats :-) Dystans roczny na koniec marca zamknięty na 1500 km - to też BAAARDZO DOBRZE :-)
Wszystko jak na mnie oczywiście.
dpd-próba ognia+serwis
Środa, 30 marca 2011 | dodano:30.03.2011
Km: | 34.40 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:19 | km/h: | 26.13 |
Pr. maks.: | 50.22 | Temperatura: | 6.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Tytułowa próba ognia, to jazda z chwilowymi sprintami na maksa, jak wczoraj z Masakratorem Ggrzegorzem. Dziś próbowałem tego w obie strony- to chyba naprawdę działa :-)
Rano: ok. +6 stopni, ciepło, ale nie chciało mi się wstawać wcześnie bo niewyspany jestem, więc najkrótszą do pracy.
Powrót: też ciepło, ok. 5-6 stopni, padał drobniutki deszczyk ale b.słabo. Z pracy pojechałem sobie do Parku Północnego a potem w drodze powrotnej zajechałem do nowego sklepu i serwisu rowerowego Bikersworld na Hallera. Jak na razie jestem sceptyczny, bo części od ręki nie mają i coś tam ściemniają. Serwis też dopiero rozkręcają. Ale postanowiłem im dać szansę: zamówiłem części i czekam kiedy zadzwonią że mogę odebrać. Zobaczymy jakie ceny, jakie części- podzielę się wrażeniami. Zawsze to byłoby mi po drodze gdyby było OK. Jak części będą za drogie, to ich po prostu nie odbiorę.
A wracając do krótkich sprintów, to chyba (jeżeli dam radę) wprowadzę je na stałe do codziennych przejazdów bo to chyba działa: wczoraj byłem taki złachany po powrocie a dziś sił mi nie brakowało.
Rano: ok. +6 stopni, ciepło, ale nie chciało mi się wstawać wcześnie bo niewyspany jestem, więc najkrótszą do pracy.
Powrót: też ciepło, ok. 5-6 stopni, padał drobniutki deszczyk ale b.słabo. Z pracy pojechałem sobie do Parku Północnego a potem w drodze powrotnej zajechałem do nowego sklepu i serwisu rowerowego Bikersworld na Hallera. Jak na razie jestem sceptyczny, bo części od ręki nie mają i coś tam ściemniają. Serwis też dopiero rozkręcają. Ale postanowiłem im dać szansę: zamówiłem części i czekam kiedy zadzwonią że mogę odebrać. Zobaczymy jakie ceny, jakie części- podzielę się wrażeniami. Zawsze to byłoby mi po drodze gdyby było OK. Jak części będą za drogie, to ich po prostu nie odbiorę.
A wracając do krótkich sprintów, to chyba (jeżeli dam radę) wprowadzę je na stałe do codziennych przejazdów bo to chyba działa: wczoraj byłem taki złachany po powrocie a dziś sił mi nie brakowało.
dpd+trochę dodatkowo+OGIEŃ W NOGACH !!+awarie
Wtorek, 29 marca 2011 | dodano:29.03.2011
Km: | 81.27 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:18 | km/h: | 24.63 |
Pr. maks.: | 55.25 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Ten tytułowy ogień, to nie u mnie. Spotkałem dziś ponownie Masakratora Grzegorza, wycisnął mnie dziś jak cytrynkę :-) Wielki szacun dla niego i podziękowania za wspólny trening i parę cennych rad co do trenowania. Ten ogień w nogach to właśnie u niego. Ale po kolei.
Rano: wstałem 5:30, temperatura ok. -1 stopień. Pojechałem trochę pokręcić przed pracą. Postanowiłem sobie skręcić ze 2 rundki sążniste, czyli Brzeźno rondo-Park Północny w Sopocie. W Parku Północnym tak urzekł mnie wschód słońca, że zatrzymałem się, wyciągnąłem aparat i zrobiłem parę zdjęć- jak zczytam z karty i coś z tego wyszło to wrzucę tu. A oto obiecane zdjęcie:

Z Parku Północnego wróciłem do Brzeźna i nie zakręciłem na rondzie, ale pojechałem dalej do parku w Brzeźnie i jeszcze dalej nad samym morzem aż pod wejście do Portu, pod sam płot- fajnie zobaczyć zatokę z perspektywy drugiej strony.
Stamtąd znowu do Parku Północnego. Po drodze spotkałem Dominika, który gonił jakiegoś bikera. Pozdrower Dominik. Przez to, że się zatrzymał, niestety pozbawiłem go szansy na dogonienie tego bikera- sorry. Rozmawialiśmy krótko, bo się spieszyłem.
Z Parku Północnego już prosto do pracy. Wyszło tego przed pracą ok. 40 km- tempo lajtowe.
Powrót: ciepło, ok. 8 stopni. Postanowiłem pojechać na Reja i skręcić jakieś rundki. Nie chciało mi się cisnąć więc postanowiłem kręcić pod łagodną. Jak zacząłem kręcić 2-gą rundkę, spotkałem wspomnianego wyżej Masakratora Grzegorza (wtedy jeszcze nie wiedziałem że to on). Jechał wolno, więc go dogoniłem, pozdrowiłem i wyprzedziłem. Jak tylko go wyprzedziłem to się ucieszył i ruszył ostro z kopyta dając takie tempo, że zadyszki dostałem :-) Jadąc razem rozmawialiśmy: dowiedziałem się że trenuje do Harpa, że jeździ w maratonach Skandii i ogólnie że to lepszy wymiatacz- szacuneczek. Mówił też, że dziś ma trening odpoczynkowy, dzięki temu mogłem nadążyć za jego tempem :-). Skręciliśmy razem 2 rundki pod łagodną (czyli ja razem 3) i okazało się że obaj jedziemy do Gdańska nad morzem. Momentami Grzegorz dawał takie sprinty, że ja nie miałem szans i zostawałem z tyłu. Wyjaśnił mi, że to potrzebne jako trening siłowy.
Jak zjechaliśmy w Brzeźnie w Hallera, to ja już byłem tak wypompowany, że ledwo nadążałem za nim. Na szczęście niespodziewana awaria pozwoliła mi uratować resztki honoru: odkręciło mi się tylne koło, przekrzywiło się i zablokowało. Powiedziałem więc, że nie będę zatrzymywał, podziękowałem za wspólną jazdę i pożegnałem się. Musiałem wygrzebać narzędzia z plecaka, ustawić na powrót koło na miejsce i dokręcić porządnie. Dalej ruszyłem już swoim spokojnym tempem, oddychając z ulgą.
Radość nie trwała jednak długo, bo na Zwycięstwa zobaczyłem, że mam też drugą awarię- po raz kolejny w niedługim czasie, w przednim kole mam kapcia :-(
Na szczęście powietrze nie zeszło gwałtownie, ale schodziło powoli. Udało się na szczęście dojechać (nawet bez pompowania) do domu- teraz będę musiał naprawić.
Ogólnie bardzo dziś udany był dzień, a Masakrator Grzegorz zmasakrował mnie dziś fizycznie okrutnie. Ogromny szacunek dla niego- to zupełnie nie moja liga, niedostępna dla mnie. Na osłodę, na odchodne dostałem od niego pochwałę, że kondycję mam całkiem niezłą. Ale żeby nie było tak bardzo słodko: jak się dowiedział, że mam 38 lat, to powiedział że muszę nad nią popracować, bo w moim wieku to powinno być jednak dużo lepiej :-( niż jest teraz. Ogólnie jestem z dzisiejszego dnia bardzo zadowolony.
P.s. już wiem skąd takie nagłe 2 awarie jedna po drugiej :-) w czasie jednego wyjazdu- mój Author osiągnął dziś 13 tys. km
Rano: wstałem 5:30, temperatura ok. -1 stopień. Pojechałem trochę pokręcić przed pracą. Postanowiłem sobie skręcić ze 2 rundki sążniste, czyli Brzeźno rondo-Park Północny w Sopocie. W Parku Północnym tak urzekł mnie wschód słońca, że zatrzymałem się, wyciągnąłem aparat i zrobiłem parę zdjęć- jak zczytam z karty i coś z tego wyszło to wrzucę tu. A oto obiecane zdjęcie:

Z Parku Północnego wróciłem do Brzeźna i nie zakręciłem na rondzie, ale pojechałem dalej do parku w Brzeźnie i jeszcze dalej nad samym morzem aż pod wejście do Portu, pod sam płot- fajnie zobaczyć zatokę z perspektywy drugiej strony.
Stamtąd znowu do Parku Północnego. Po drodze spotkałem Dominika, który gonił jakiegoś bikera. Pozdrower Dominik. Przez to, że się zatrzymał, niestety pozbawiłem go szansy na dogonienie tego bikera- sorry. Rozmawialiśmy krótko, bo się spieszyłem.
Z Parku Północnego już prosto do pracy. Wyszło tego przed pracą ok. 40 km- tempo lajtowe.
Powrót: ciepło, ok. 8 stopni. Postanowiłem pojechać na Reja i skręcić jakieś rundki. Nie chciało mi się cisnąć więc postanowiłem kręcić pod łagodną. Jak zacząłem kręcić 2-gą rundkę, spotkałem wspomnianego wyżej Masakratora Grzegorza (wtedy jeszcze nie wiedziałem że to on). Jechał wolno, więc go dogoniłem, pozdrowiłem i wyprzedziłem. Jak tylko go wyprzedziłem to się ucieszył i ruszył ostro z kopyta dając takie tempo, że zadyszki dostałem :-) Jadąc razem rozmawialiśmy: dowiedziałem się że trenuje do Harpa, że jeździ w maratonach Skandii i ogólnie że to lepszy wymiatacz- szacuneczek. Mówił też, że dziś ma trening odpoczynkowy, dzięki temu mogłem nadążyć za jego tempem :-). Skręciliśmy razem 2 rundki pod łagodną (czyli ja razem 3) i okazało się że obaj jedziemy do Gdańska nad morzem. Momentami Grzegorz dawał takie sprinty, że ja nie miałem szans i zostawałem z tyłu. Wyjaśnił mi, że to potrzebne jako trening siłowy.
Jak zjechaliśmy w Brzeźnie w Hallera, to ja już byłem tak wypompowany, że ledwo nadążałem za nim. Na szczęście niespodziewana awaria pozwoliła mi uratować resztki honoru: odkręciło mi się tylne koło, przekrzywiło się i zablokowało. Powiedziałem więc, że nie będę zatrzymywał, podziękowałem za wspólną jazdę i pożegnałem się. Musiałem wygrzebać narzędzia z plecaka, ustawić na powrót koło na miejsce i dokręcić porządnie. Dalej ruszyłem już swoim spokojnym tempem, oddychając z ulgą.
Radość nie trwała jednak długo, bo na Zwycięstwa zobaczyłem, że mam też drugą awarię- po raz kolejny w niedługim czasie, w przednim kole mam kapcia :-(
Na szczęście powietrze nie zeszło gwałtownie, ale schodziło powoli. Udało się na szczęście dojechać (nawet bez pompowania) do domu- teraz będę musiał naprawić.
Ogólnie bardzo dziś udany był dzień, a Masakrator Grzegorz zmasakrował mnie dziś fizycznie okrutnie. Ogromny szacunek dla niego- to zupełnie nie moja liga, niedostępna dla mnie. Na osłodę, na odchodne dostałem od niego pochwałę, że kondycję mam całkiem niezłą. Ale żeby nie było tak bardzo słodko: jak się dowiedział, że mam 38 lat, to powiedział że muszę nad nią popracować, bo w moim wieku to powinno być jednak dużo lepiej :-( niż jest teraz. Ogólnie jestem z dzisiejszego dnia bardzo zadowolony.
P.s. już wiem skąd takie nagłe 2 awarie jedna po drugiej :-) w czasie jednego wyjazdu- mój Author osiągnął dziś 13 tys. km