dpd (trochę mokro,trochę wietrznie,trochę leniwie)
Poniedziałek, 22 listopada 2010 | dodano:22.11.2010
Km: | 24.57 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:02 | km/h: | 23.78 |
Pr. maks.: | 40.31 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: sucho, troszkę wietrznie, w miarę ciepło. Jechałem sobie leniwie, bezwysiłkowo, bo nie chciało mi sie cisnąć.
W ciągu dnia rozpadał się deszcz.
Powrót: trochę padało, tak nawet przyjemnie, wiaterek mocniejszy niż rano ale nie przeszkadzał jakoś specjalnie (ładne fale na morzu). Tempo znowu leniwe i bezwysiłkowe.
Blisko domu utonąłem z rowerem i butami w bajorze błota, którego jeszcze w piątek tam nie było :-(
Coś tam remontują i rozgrzebali, potem zagrzebali i zrobiło się błotne bajoro :-(
Musiałem czyścić buty i ochraniacze po powrocie. Rower na szczęście wypłukałem w kałuży, ale mimo to już jest tak brudny po tych wszystkich deszczach, że prawie nie widać przerzutek.
W ciągu dnia rozpadał się deszcz.
Powrót: trochę padało, tak nawet przyjemnie, wiaterek mocniejszy niż rano ale nie przeszkadzał jakoś specjalnie (ładne fale na morzu). Tempo znowu leniwe i bezwysiłkowe.
Blisko domu utonąłem z rowerem i butami w bajorze błota, którego jeszcze w piątek tam nie było :-(
Coś tam remontują i rozgrzebali, potem zagrzebali i zrobiło się błotne bajoro :-(
Musiałem czyścić buty i ochraniacze po powrocie. Rower na szczęście wypłukałem w kałuży, ale mimo to już jest tak brudny po tych wszystkich deszczach, że prawie nie widać przerzutek.
Rekreacyjna wycieczka z Dominikiem
Niedziela, 21 listopada 2010 | dodano:21.11.2010
Km: | 64.76 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:49 | km/h: | 22.99 |
Pr. maks.: | 38.04 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Zenon Wspaniały |
Wczoraj wieczorem odezwał się do mnie Dominik z pytaniem czy nie wybrałbym się w niedzielę na małą wycieczkę. Dzięki Dominik, bo sam bym się na pewno nie wybrał :-) z lenistwa :-(
Czym prędzej się zgodziłem (uzyskując oczywiście wcześniej zgodę mojej drugiej połowy ;-).
Umówiliśmy się na 6:00 rano pod LOT-em w Gdańsku. Spod LOT-u przez Łąkową,Opływ Motławy, potem ulicą Zawodzie, Tama Pędzichowska dobiliśmy do Lotosu.
Potem od Lotosu aż do Kiezmarku krajową 7-ką. Tak wcześnie rano w niedzielę ruch jest znikomy, więc jechało się luksusowo :-)
W Kiezmarku skręciliśmy w kierunku Przegaliny i całkiem fajnymi, bocznymi asfaltówkami dotarliśmy do śluzy w Przegalinie. Tam krótki postój-Dominik pewnie wstawi jakieś foty na swoim blogu, bo to on robił zdjęcia.
Ze śluzy w Przegalinie pojechaliśmy Świbnieńską do Świbna, gdzie był krótki postój pod sklepem na uzupełnienie płynów. Podjechaliśmy jeszcze pod przeprawę promową żeby zobaczyć czemu jest zamknięta: lina zdjęta, promu nie ma, budka zamknięta na głucho, tablicy informacyjnej nie ma. Czyżby jakiś remont generalny, czy tej jesieni/zimy prom nie pływa- nie wiadomo o co chodzi, bo żadnej informacji nie było.
Z przeprawy wyruszyliśmy w kierunky Sobieszewa. Przez Świbno jechaliśmy drogą rowerową. Na końcu drogi rowerowej ZONK- Dominik złapał gumę :-( Prawdopodobnie jak przejeżdżaliśmy przy wiacie przystankowej (było pełno drobnych odłamków szkła z potłuczonej szyby).
Tak więc nieplanowany postój na klejenie dętki :-(
Po zaklejeniu ruszyliśmy dalej (na szczęście dalej obyło się bez tego typu przykrych przygód) do Sobieszewa. Za Sobieszewem skręciliśmy w Płońską, potem Benzynową i dojechaliśmy znowu do krajowej 7-ki (pod Makro), pod Lotosem znowu skręciliśmy w Tamę Pędzichowską i prawie tą samą drogą wróciliśmy do Centrum Gdańska.
Tam się pożegnaliśmy i każdy pojechał do domu.
Dzięki Dominik za wyciągnięcie mnie na fajną wycieczkę i miłe towarzystwo :-)
Pozdrower i mam nadzieję że niedługo znowu gdzieś uda się wyskoczyć.
Na swoim blogu Dominik pewnie wrzuci wlepkę śladu trasy którą przejechaliśmy.
A TUTAJ zdjęcia i wlepka GPS na blogu Dominika.
Czym prędzej się zgodziłem (uzyskując oczywiście wcześniej zgodę mojej drugiej połowy ;-).
Umówiliśmy się na 6:00 rano pod LOT-em w Gdańsku. Spod LOT-u przez Łąkową,Opływ Motławy, potem ulicą Zawodzie, Tama Pędzichowska dobiliśmy do Lotosu.
Potem od Lotosu aż do Kiezmarku krajową 7-ką. Tak wcześnie rano w niedzielę ruch jest znikomy, więc jechało się luksusowo :-)
W Kiezmarku skręciliśmy w kierunku Przegaliny i całkiem fajnymi, bocznymi asfaltówkami dotarliśmy do śluzy w Przegalinie. Tam krótki postój-Dominik pewnie wstawi jakieś foty na swoim blogu, bo to on robił zdjęcia.
Ze śluzy w Przegalinie pojechaliśmy Świbnieńską do Świbna, gdzie był krótki postój pod sklepem na uzupełnienie płynów. Podjechaliśmy jeszcze pod przeprawę promową żeby zobaczyć czemu jest zamknięta: lina zdjęta, promu nie ma, budka zamknięta na głucho, tablicy informacyjnej nie ma. Czyżby jakiś remont generalny, czy tej jesieni/zimy prom nie pływa- nie wiadomo o co chodzi, bo żadnej informacji nie było.
Z przeprawy wyruszyliśmy w kierunky Sobieszewa. Przez Świbno jechaliśmy drogą rowerową. Na końcu drogi rowerowej ZONK- Dominik złapał gumę :-( Prawdopodobnie jak przejeżdżaliśmy przy wiacie przystankowej (było pełno drobnych odłamków szkła z potłuczonej szyby).
Tak więc nieplanowany postój na klejenie dętki :-(
Po zaklejeniu ruszyliśmy dalej (na szczęście dalej obyło się bez tego typu przykrych przygód) do Sobieszewa. Za Sobieszewem skręciliśmy w Płońską, potem Benzynową i dojechaliśmy znowu do krajowej 7-ki (pod Makro), pod Lotosem znowu skręciliśmy w Tamę Pędzichowską i prawie tą samą drogą wróciliśmy do Centrum Gdańska.
Tam się pożegnaliśmy i każdy pojechał do domu.
Dzięki Dominik za wyciągnięcie mnie na fajną wycieczkę i miłe towarzystwo :-)
Pozdrower i mam nadzieję że niedługo znowu gdzieś uda się wyskoczyć.
Na swoim blogu Dominik pewnie wrzuci wlepkę śladu trasy którą przejechaliśmy.
A TUTAJ zdjęcia i wlepka GPS na blogu Dominika.
dpd (rano mokro)
Piątek, 19 listopada 2010 | dodano:19.11.2010
Km: | 35.34 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:26 | km/h: | 24.66 |
Pr. maks.: | 44.98 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano jak wstałem padał deszcz. Towarzyszył mi zresztą całą drogę do pracy.
Tempo lajtowe, nic spektakularnego.
Powrót: przez Park Północny w Sopocie+ jedna rundka po parku.
Tempo lajtowe, nic spektakularnego.
Tempo lajtowe, nic spektakularnego.
Powrót: przez Park Północny w Sopocie+ jedna rundka po parku.
Tempo lajtowe, nic spektakularnego.
dpd (masakrator Grzegorz)
Czwartek, 18 listopada 2010 | dodano:18.11.2010
Km: | 24.57 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:59 | km/h: | 24.99 |
Pr. maks.: | 42.23 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: w miarę ciepło, jeszcze trochę wilgotno, jechało się dobrze, tempem lajtowym- nic spektakularnego.
W ciągu dnia zaczęła padać mżawka. Powrót w lekkiej mżawce.
Jak skręciłem od morza w Hallera, minąłem jakiegoś bikera stojącego na brzegu drogi rowerowej. Po chwili poczułem że jedzie mi na plecach :-) Myślę sobie, przyspieszę i go zgubię.
Przyspieszam, przyspieszam a on ciągle siedzi mi na plecach. W końcu przy Klinicznej było czerwone i zatrzymaliśmy się obaj na światłach: przywitałem się, przedstawiłem, dowiedziałem się że ma na imię Grzegorz.
Chwilę jechaliśmy razem i gadaliśmy, po czym za Lotosem na Zwycięstwa Grzegorz tak nacisnął na pedały, że jak rozpędził się do ok. 40/h to ja zbastowałem i tym sposobiem świeżo poznany "masakrator" Grzegorz sobie pojechał. Pozdrower i szacuneczek :-)
W ciągu dnia zaczęła padać mżawka. Powrót w lekkiej mżawce.
Jak skręciłem od morza w Hallera, minąłem jakiegoś bikera stojącego na brzegu drogi rowerowej. Po chwili poczułem że jedzie mi na plecach :-) Myślę sobie, przyspieszę i go zgubię.
Przyspieszam, przyspieszam a on ciągle siedzi mi na plecach. W końcu przy Klinicznej było czerwone i zatrzymaliśmy się obaj na światłach: przywitałem się, przedstawiłem, dowiedziałem się że ma na imię Grzegorz.
Chwilę jechaliśmy razem i gadaliśmy, po czym za Lotosem na Zwycięstwa Grzegorz tak nacisnął na pedały, że jak rozpędził się do ok. 40/h to ja zbastowałem i tym sposobiem świeżo poznany "masakrator" Grzegorz sobie pojechał. Pozdrower i szacuneczek :-)
dpd (walka)
Środa, 17 listopada 2010 | dodano:17.11.2010
Km: | 24.58 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:03 | km/h: | 23.41 |
Pr. maks.: | 34.86 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Wyjazd i powrót pod znakiem walki z deszczem i wiatrem.
Rano: wstałem o 6-ej, patrzę za okno a tam leje jak z cebra :-(
Przestawiłem budzik o pół godziny i poszedłem dalej spać :-)
Jak wychodziłem, dalej lało jak z cebra- na tyle mocno, że po 2 km byłem już całkiem mokry. Dodatkowo był mocny, przenikliwy i dość zimny wiatr, który mocno przeszkadzał. Nie ma jednak tego złego ..... na morzu dzięki niemu piękne fale.
Po drodze naliczyłem zaledwie 5 czy 6 bikerów. Ja nie wiem o co chodzi? Czyżby pogoda nie odpowiadała ;-) Jak dojechałem do pracy, to pierwszą czynnością było wyżymanie ciuchów :-)
Powrót: całą drogę też padało, ale już nie tak mocno jak rano, za to dużo mocniej wiał wiatr. Na tyle mocno, że trzeba było mocno trzymać kierownicę i tor jazdy, żeby nie zwiało z roweru. Fale na morzu jeszcze większe niż rano, ale nie zatrzymałem się na molo w Brzeźnie, bo po pierwsze padał solidnie deszcz i nie chciałem zmoczyć aparatu, a po drugie mocno spieszyłem się do domu. Walka z wiatrem była naprawdę zacięta.
W drodze powrotnej znowu naliczyłem tylko 6-ciu bikerów. Pozdrower dla wszystkich, którzy dziś nie przestraszyli się pogody i pociągnęli na rowerach :-)
Rano: wstałem o 6-ej, patrzę za okno a tam leje jak z cebra :-(
Przestawiłem budzik o pół godziny i poszedłem dalej spać :-)
Jak wychodziłem, dalej lało jak z cebra- na tyle mocno, że po 2 km byłem już całkiem mokry. Dodatkowo był mocny, przenikliwy i dość zimny wiatr, który mocno przeszkadzał. Nie ma jednak tego złego ..... na morzu dzięki niemu piękne fale.
Po drodze naliczyłem zaledwie 5 czy 6 bikerów. Ja nie wiem o co chodzi? Czyżby pogoda nie odpowiadała ;-) Jak dojechałem do pracy, to pierwszą czynnością było wyżymanie ciuchów :-)
Powrót: całą drogę też padało, ale już nie tak mocno jak rano, za to dużo mocniej wiał wiatr. Na tyle mocno, że trzeba było mocno trzymać kierownicę i tor jazdy, żeby nie zwiało z roweru. Fale na morzu jeszcze większe niż rano, ale nie zatrzymałem się na molo w Brzeźnie, bo po pierwsze padał solidnie deszcz i nie chciałem zmoczyć aparatu, a po drugie mocno spieszyłem się do domu. Walka z wiatrem była naprawdę zacięta.
W drodze powrotnej znowu naliczyłem tylko 6-ciu bikerów. Pozdrower dla wszystkich, którzy dziś nie przestraszyli się pogody i pociągnęli na rowerach :-)
dpd
Wtorek, 16 listopada 2010 | dodano:16.11.2010
Km: | 24.56 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:58 | km/h: | 25.41 |
Pr. maks.: | 38.89 | Temperatura: | 7.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: ciepło, bezdeszczowo, jechało się dobrze, nic spektakularnego.
Sterty liści na środku drogi rowerowej na Hallera dalej leżą.
Powrót: wiaterek momentami troszkę zawiewał, ale jechało się dobrze. Sterty liści na Hallera leżą dalej.
Przy Operze minęliśmy się z Kuguar. Pozdrower :-) Niestety nie mogłem się zatrzymać bo się bardzo spieszyłem.
Sterty liści na środku drogi rowerowej na Hallera dalej leżą.
Powrót: wiaterek momentami troszkę zawiewał, ale jechało się dobrze. Sterty liści na Hallera leżą dalej.
Przy Operze minęliśmy się z Kuguar. Pozdrower :-) Niestety nie mogłem się zatrzymać bo się bardzo spieszyłem.
dpd-ciepło
Poniedziałek, 15 listopada 2010 | dodano:15.11.2010
Km: | 24.55 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:59 | km/h: | 24.97 |
Pr. maks.: | 42.63 | Temperatura: | 10.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: cieplutko (10 stopni), bezdeszczowo. Jak wyjechałem z domu, to akurat był przecudowny wschód słońca, ale nie miałem czasu się zatrzymywać i go fotografować.
Jechałem sobie powolutku i rekreacyjnie. Jechało się świetnie. Po drodze mijaliśmy się z Dominikiem ale obaj spieszyliśmy się już do pracy, bo żaden z nas się nie zatrzymał- Pozdrower :-)
Powrót: dalej ciepło i bezdeszczowo. Na całej długości Hallera jakieś pacany które powinny sprzątać liście, zgarnęły je na sterty na sam środek drogi rowerowej, więc mijanki z innymi bikerami były bardzo ciasne :-( Widzę analogię do śniegu minionej zimy :-(
Jechałem sobie powolutku i rekreacyjnie. Jechało się świetnie. Po drodze mijaliśmy się z Dominikiem ale obaj spieszyliśmy się już do pracy, bo żaden z nas się nie zatrzymał- Pozdrower :-)
Powrót: dalej ciepło i bezdeszczowo. Na całej długości Hallera jakieś pacany które powinny sprzątać liście, zgarnęły je na sterty na sam środek drogi rowerowej, więc mijanki z innymi bikerami były bardzo ciasne :-( Widzę analogię do śniegu minionej zimy :-(
znowu lasy po szosie
Sobota, 13 listopada 2010 | dodano:13.11.2010
Km: | 60.95 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:15 | km/h: | 27.09 |
Pr. maks.: | 43.55 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Zenon Wspaniały |
Dziś korzystając z tego że nie pada deszcz, jest ciepło i momentami nawet świeci słońce, postanowiłem znowu pokręcić trochę kilosków po lasach, ale po szosie.
Trasa: Brusy-Czersk-Karsin-Wiele-Lubnia-Leśno-Czapiewice-Brusy.
Znowu część trasy (od Wiela do Leśna) przebiegała trasą KaszebeRunda.
Do Czerska jechało się świetnie bo wiatr poganiał w plecy, ale od Czerska już nie było tak różowo- im dalej jechałem tym bardziej miałem wiatr w twarz a ostatni odcinek od Leśna to już była masakryczna walka z wiatrem.
Mimo to jechało się bardzo dobrze. Jedyny minus, że po powrocie okazało się że jeden mięsień mi tak zesztywniał, że po schodach nie mogę wejść :-( ale to szybko minie. Wyjazd uważam za udany, bo pogoda naprawdę dopisała.
Trasa: Brusy-Czersk-Karsin-Wiele-Lubnia-Leśno-Czapiewice-Brusy.
Znowu część trasy (od Wiela do Leśna) przebiegała trasą KaszebeRunda.
Do Czerska jechało się świetnie bo wiatr poganiał w plecy, ale od Czerska już nie było tak różowo- im dalej jechałem tym bardziej miałem wiatr w twarz a ostatni odcinek od Leśna to już była masakryczna walka z wiatrem.
Mimo to jechało się bardzo dobrze. Jedyny minus, że po powrocie okazało się że jeden mięsień mi tak zesztywniał, że po schodach nie mogę wejść :-( ale to szybko minie. Wyjazd uważam za udany, bo pogoda naprawdę dopisała.
Święto Niepodległości i w końcu 5 kkm
Czwartek, 11 listopada 2010 | dodano:11.11.2010
Km: | 47.83 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:43 | km/h: | 27.86 |
Pr. maks.: | 43.96 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Zenon Wspaniały |
Dziś jako wolny Polak w niepodległej Polsce postanowiłem uczcić ten fakt robiąc sobie małą rundkę po lasach, ale po szosie- jako że przyjechałem dziś w wizytą do rodziny do Brus.
Wyjechałem o 15:20 jak jeszcze było jasno, ale szybko zapadły ciemności i zrobiło się sporo chłodniej i dokuczał trochę wiatr- jechało się jednak bardzo dobrze a lampki dawały radę.
Trasa: Brusy, Czapiewice, Leśno, Laska, Asmus, Wielkie Chełmy, Brusy Jaglie, Brusy.
Część trasy (od Leśna prawie do Wielkich Chełmów) przebiegała trasą KaszebeRunda- strzałki na jezdni cały czas są i są doskonale widoczne- jakby ktoś chciał się wybrać.
Jechało się bardzo dobrze a i średnia wyszła całkiem przyzwoita, nawet pomimo tego że wiatr momentami przeszkadzał.
Aaa .... no i w końcu pękło 5 kkm w tym roku.
Ach no i jeszcze o jednym zapomniałem: w końcu po pół roku przerwy wyprowadziłem na spacer mojego Unibike'a :-)
Wyjechałem o 15:20 jak jeszcze było jasno, ale szybko zapadły ciemności i zrobiło się sporo chłodniej i dokuczał trochę wiatr- jechało się jednak bardzo dobrze a lampki dawały radę.
Trasa: Brusy, Czapiewice, Leśno, Laska, Asmus, Wielkie Chełmy, Brusy Jaglie, Brusy.
Część trasy (od Leśna prawie do Wielkich Chełmów) przebiegała trasą KaszebeRunda- strzałki na jezdni cały czas są i są doskonale widoczne- jakby ktoś chciał się wybrać.
Jechało się bardzo dobrze a i średnia wyszła całkiem przyzwoita, nawet pomimo tego że wiatr momentami przeszkadzał.
Aaa .... no i w końcu pękło 5 kkm w tym roku.
Ach no i jeszcze o jednym zapomniałem: w końcu po pół roku przerwy wyprowadziłem na spacer mojego Unibike'a :-)
dpd-cudowne naprawienie napędu :-)
Środa, 10 listopada 2010 | dodano:10.11.2010
Km: | 46.04 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:48 | km/h: | 25.58 |
Pr. maks.: | 40.68 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: wstałem 5:45 zobaczyłem że nie pada i nie jest jakoś zimno, więc postanowiłem śmignąć rano parę kilosków więcej. Przed wyjściem kapnąłem jeszcze parę kropel smau na łańcuch, bo wczoraj już skrzypiał że nie mogłem go słuchać, i jazda.
Jak tylko wyszedłem, to wiedziałem że popełniłem jeden błąd- nie założyłem ochraniaczy na buty a pojawiła się drobna mżawka. Jechałem kawałek i stwierdziłem że buty robią mi się mokre na wierzchu więc z wielką niechęcią zatrzymałem się na przystanku autobusowym, wyciągnąłem ochraniacze, ściągnąłem buty i pozakładałem ochraniacze- całe szczęście bo całą resztę drogi towarzyszyła mi mżawka.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się w czasie jazdy, że napęd przestał mi przeskakiwać :-))) nawet na siódemce nie przeskakuje :-))))- czyżby zbawienne działanie kilku kropel smaru? Dziwne bo kiedyś skutek był dokładnie odwrotny- jak nasmarowałem łańcuch to już wogóle jechać się nie dało.
Trasa wydłużona do Parku Północnego w Sopocie, plus dodatkowa rundka po Parku Północnym i do pracy.
Powrót: nie padało, w miarę ciepło, jedyny minus- ciemno. Postanowiłem więc znowu myknąć do Parku Północnego i tak też zrobiłem.
Potem powrót do domu. Dziś jechało mi się po prostu rewelacyjnie- już dawno nie pamiętam, kiedy tak dobrze mi się jechało :-)
Jak tylko wyszedłem, to wiedziałem że popełniłem jeden błąd- nie założyłem ochraniaczy na buty a pojawiła się drobna mżawka. Jechałem kawałek i stwierdziłem że buty robią mi się mokre na wierzchu więc z wielką niechęcią zatrzymałem się na przystanku autobusowym, wyciągnąłem ochraniacze, ściągnąłem buty i pozakładałem ochraniacze- całe szczęście bo całą resztę drogi towarzyszyła mi mżawka.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się w czasie jazdy, że napęd przestał mi przeskakiwać :-))) nawet na siódemce nie przeskakuje :-))))- czyżby zbawienne działanie kilku kropel smaru? Dziwne bo kiedyś skutek był dokładnie odwrotny- jak nasmarowałem łańcuch to już wogóle jechać się nie dało.
Trasa wydłużona do Parku Północnego w Sopocie, plus dodatkowa rundka po Parku Północnym i do pracy.
Powrót: nie padało, w miarę ciepło, jedyny minus- ciemno. Postanowiłem więc znowu myknąć do Parku Północnego i tak też zrobiłem.
Potem powrót do domu. Dziś jechało mi się po prostu rewelacyjnie- już dawno nie pamiętam, kiedy tak dobrze mi się jechało :-)