dpd+sprawy+przebieżka+tak mało zabrakło do pełnego szczęścia
Wtorek, 6 września 2011 | dodano:06.09.2011
Km: | 52.55 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 02:10 | km/h: | 24.25 |
Pr. maks.: | 52.97 | Temperatura: | 15.0 | HRmax: | 185(100%) | HRavg | 161( 87%) |
Kalorie: | 1578kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Powoli zaczynam czuć, że forma troszkę chyba wraca, bo już nie padam na pysk a i w trakcie jazdy po chwilowym zaniku prądu zasilanie po chwili wraca. Jednak dobrze cały czas jeszcze nie jest. Jest, powiedzmy dostatecznie.
Rano: nawet ciepło, prawie 15 stopni więc jechałem w pełnej opcji letniej- było nieźle, choć na początku troszkę chłodno. Dopiero jak się rozgrzałem zrobiło się optymalnie. Miałem plan rano pokręcić przed pracą, ale nic z niego nie wyszło, bo nie chciało mi się wstać- zległem spać. Do pracy więc standardową trasą, przez łagodnego Reja.
Powrót: ciepło, ok. 20 stopni jechało się komfortowo. Z pracy do centrum Wrzeszcza załatwić sprawę. Pojechałem przez Hallera i koło Opery- żeby było dalej ;-) Z centrum Wrzeszcza znowu koło Opery i przez Hallera nad morze, do Sopotu i na Reja. Na Reja jeszcze 2 dodatkowe rundki i przez Owczarnię do domu.
Chyba jakoś muszę trochę dopompować tylne koło po wczorajszej naprawie, bo chyba cały czas jeżdżę na miękkim :-) a to jednak spore opory daje.
Dziś w drodze powrotnej z pulsometrem:
HZ: 02:26 2%
FZ: 12:55 12%
PZ: 1:30:12 84%
P.s. A tak mało dziś zabrakło do pełnego szczęścia :-( Nasi prawie wygrali, i do tego u mnie w Gdańsku. Niby remis z Niemcami to świetny wynik ..... ale mały niedosyt pozostał. Szczęsny dziś dokonywał cudów w bramce.
Rano: nawet ciepło, prawie 15 stopni więc jechałem w pełnej opcji letniej- było nieźle, choć na początku troszkę chłodno. Dopiero jak się rozgrzałem zrobiło się optymalnie. Miałem plan rano pokręcić przed pracą, ale nic z niego nie wyszło, bo nie chciało mi się wstać- zległem spać. Do pracy więc standardową trasą, przez łagodnego Reja.
Powrót: ciepło, ok. 20 stopni jechało się komfortowo. Z pracy do centrum Wrzeszcza załatwić sprawę. Pojechałem przez Hallera i koło Opery- żeby było dalej ;-) Z centrum Wrzeszcza znowu koło Opery i przez Hallera nad morze, do Sopotu i na Reja. Na Reja jeszcze 2 dodatkowe rundki i przez Owczarnię do domu.
Chyba jakoś muszę trochę dopompować tylne koło po wczorajszej naprawie, bo chyba cały czas jeżdżę na miękkim :-) a to jednak spore opory daje.
Dziś w drodze powrotnej z pulsometrem:
HZ: 02:26 2%
FZ: 12:55 12%
PZ: 1:30:12 84%
P.s. A tak mało dziś zabrakło do pełnego szczęścia :-( Nasi prawie wygrali, i do tego u mnie w Gdańsku. Niby remis z Niemcami to świetny wynik ..... ale mały niedosyt pozostał. Szczęsny dziś dokonywał cudów w bramce.
pd + 2 rundki na Reja
Poniedziałek, 5 września 2011 | dodano:05.09.2011
Km: | 25.25 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 21.64 |
Pr. maks.: | 49.44 | Temperatura: | 27.0 | HRmax: | (%) | HRavg | 157( 85%) |
Kalorie: | 1025kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Powrót: w ciągu dnia zrobił się prawdziwy upał- ok. 27 stopni.
W drodze powrotnej postanowiłem się chwilkę pokręcić po Reja. Nie było tego dużo (2 rundki pod łagodną) bo trzeba było już wracać do domu. Powrót przez Owczarnię.
Pomimo upału jechało się wyśmienicie- nie czułem jakiegoś strasznego zmęczenia- pewnie dlatego, że tempo nie było rewelacyjne. Pulsometr wprawdzie nie pokazał jakichś rewelacyjnych wartości, ale odczucie subiektywne było OK.
Jazda z pulsometrem:
HZ: 02:52 4%
FZ: 07:01 10%
PZ: 01:02:12 86%
W drodze powrotnej postanowiłem się chwilkę pokręcić po Reja. Nie było tego dużo (2 rundki pod łagodną) bo trzeba było już wracać do domu. Powrót przez Owczarnię.
Pomimo upału jechało się wyśmienicie- nie czułem jakiegoś strasznego zmęczenia- pewnie dlatego, że tempo nie było rewelacyjne. Pulsometr wprawdzie nie pokazał jakichś rewelacyjnych wartości, ale odczucie subiektywne było OK.
Jazda z pulsometrem:
HZ: 02:52 4%
FZ: 07:01 10%
PZ: 01:02:12 86%
dp "happy wkręt"
Poniedziałek, 5 września 2011 | dodano:05.09.2011
Km: | 27.69 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:04 | km/h: | 25.96 |
Pr. maks.: | 49.91 | Temperatura: | 15.0 | HRmax: | (%) | HRavg | 143( 77%) |
Kalorie: | 819kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Wkręt był happy
ja nie :-(
jemu się udało
mnie nie :-(
Rano: był plan, "grose plan" - pokręcić sobie przed pracą. Pobudka o 5:30, wyjazd ok. 6:00, łagodnym Rejem do Sopotu i pokręcić się nad morzem.
Niestety już koło Granda stała się granda :-( Trafił się wkręt :-(
Jemu się udało .... wbić w moją tylną oponę. Mnie się nie udało ..... go ominąć.
Dałem radę dojechać tylko do Parku Północnego, a potem przymusowy postój na łatanie dętki x2 :-(
Wyciągnąłem długi wkręt z opony, potem dętkę, znalazłem dziurę, zakleiłem, wpakowałem w oponę i pompuję ... pompuję .... pompuję i ...... nic. Co się okazało, "happy wkręt" tak się sprytnie wbił, że zrobił 2 dziury w odległości jakiegoś cm :-( a drugiej dziury nie zauważyłem od razu.
Tak więc powtórka z rozrywki i łatanie dziury nr 2 :-(
Tym sposobem strawiłem na to pewnie z pół godziny i po naprawie zdążyłem już tylko dojechać do końca Parku Północnego, potem wrócić do Brzeźna do ronda, nakręcić i pojechać do pracy. A miało być tak pięknie :-( Ale cóż nie można narzekać, i tak udało się skręcić parę kilosków przed pracą :-)
Jazda z pulsometrem:
HZ: 13:16 20%
FZ: 27:28 41%
PZ: 25:54 39%
ja nie :-(
jemu się udało
mnie nie :-(
Rano: był plan, "grose plan" - pokręcić sobie przed pracą. Pobudka o 5:30, wyjazd ok. 6:00, łagodnym Rejem do Sopotu i pokręcić się nad morzem.
Niestety już koło Granda stała się granda :-( Trafił się wkręt :-(
Jemu się udało .... wbić w moją tylną oponę. Mnie się nie udało ..... go ominąć.
Dałem radę dojechać tylko do Parku Północnego, a potem przymusowy postój na łatanie dętki x2 :-(
Wyciągnąłem długi wkręt z opony, potem dętkę, znalazłem dziurę, zakleiłem, wpakowałem w oponę i pompuję ... pompuję .... pompuję i ...... nic. Co się okazało, "happy wkręt" tak się sprytnie wbił, że zrobił 2 dziury w odległości jakiegoś cm :-( a drugiej dziury nie zauważyłem od razu.
Tak więc powtórka z rozrywki i łatanie dziury nr 2 :-(
Tym sposobem strawiłem na to pewnie z pół godziny i po naprawie zdążyłem już tylko dojechać do końca Parku Północnego, potem wrócić do Brzeźna do ronda, nakręcić i pojechać do pracy. A miało być tak pięknie :-( Ale cóż nie można narzekać, i tak udało się skręcić parę kilosków przed pracą :-)
Jazda z pulsometrem:
HZ: 13:16 20%
FZ: 27:28 41%
PZ: 25:54 39%
pd
Piątek, 2 września 2011 | dodano:02.09.2011
Km: | 12.74 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:37 | km/h: | 20.66 |
Pr. maks.: | 42.78 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
W drodze powrotnej z pracy miałem w planie skręcić choć jedną dodatkową rundkę na Reja, jednak plany się zmieniły i musiałem się spieszyć do domu.
Standardową trasą powrotną przez łagodnego Reja i zamiast przez Owczarnię, najkrótszą po asfaltach.
Standardową trasą powrotną przez łagodnego Reja i zamiast przez Owczarnię, najkrótszą po asfaltach.
dp+poranna przebieżka
Piątek, 2 września 2011 | dodano:02.09.2011
Km: | 29.91 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:07 | km/h: | 26.79 |
Pr. maks.: | 50.89 | Temperatura: | 10.0 | HRmax: | (%) | HRavg | 158( 85%) |
Kalorie: | 884kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: wstałem o 5:30 żeby pojeździć przed pracą. Niestety zeszło mi trochę długo przed wyjściem, więc wychodziłem dopiero o 6:30. Temperatura ok. 10 stopni więc wciągnąłem nogawki i na grzbiet zarzuciłem cienki jak mgiełka ortalion. Było optymalnie. Czasu wystarczyło na tyle, żeby zjechać standardową trasą do Sopotu, pojechać do Parku Północnego (nieodwiedzanego przez całe lato), skręcenie jednej dodatkowej rundki w Parku Północnym, potem z PP do ronda w Brzeźnie, nawrotka i do pracy. Nad morzem robi sie powoli luźniej- szczególnie rano- więc będzie można zacząć znowu nawiedzać nadmorskie drogi rowerowe i Park Północny.
Jechało się bardzo przyjemnie- bez specjalnej napinki, tempem jak na moje obecne możliwości przyzwoitym.
Dziś rano jechałem z pulsometrem, który pokazał że forma jest bardzo kiepska :-( Prawie cały czas w górnych granicach pulsu pomimo niezbyt wyśrubowanego tempa. Dobrze nie jest.
HZ: 00:11 0%
FZ: 14:41 23%
PZ: 46:32 77%
Jechało się bardzo przyjemnie- bez specjalnej napinki, tempem jak na moje obecne możliwości przyzwoitym.
Dziś rano jechałem z pulsometrem, który pokazał że forma jest bardzo kiepska :-( Prawie cały czas w górnych granicach pulsu pomimo niezbyt wyśrubowanego tempa. Dobrze nie jest.
HZ: 00:11 0%
FZ: 14:41 23%
PZ: 46:32 77%
dpd- czemu kształcenie jest takie drogie :-(
Czwartek, 1 września 2011 | dodano:01.09.2011
Km: | 33.93 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 22.62 |
Pr. maks.: | 52.97 | Temperatura: | 15.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: przed pracą- odprowadzić dzieciaki do szkoły- pierwszy dzień w Gimnazjum. Jak byliśmy pod szkołą, jakiś przejeżdżający rowerzysta krzyknął "Cześć Marcin". Odkrzyknąłem "Cześć", ale nie byłem pewien kto to, bo jechał szybko i zanim się odwróciłem to już był daleko- a ja wzrok mam nie najlepszy.
Domyślałem się jedynie, że to może być Sirmicho. Później okazało się że to rzeczywiście był On. Pozdrower.
Chwilę później pożegnałem się z dzieciakami i chciałem go gonić, ale gdzieś już zniknął- albo pognał jak wicher do przodu, albo gdzieś skręcił- nie wiem, ale już go nie widziałem. Prosto ze szkoły już do pracy standardową trasą.
Powrót: z uwagi na powyższe spóźniłem się do pracy, więc trzeba było odpracować. Po pracy nie było już za wiele czasu, więc skręciłem tylko jedną dodatkową rundkę na Reja i pojechałem do Selgross'a do bankomatu a potem znowu do szkoły- zapłacić za obiady dzieciaków. Ze szkoły już prosto do domu.
W dzisiejszych czasach wyprawienie dzieciaków do szkoły to jest jakaś masakra finansowa :-( -szczególnie dwójki. Kurczaki, skąd na to kasę brać. Tylko wszędzie płać, płać i płać. Skoro mamy darmową edukację, to czemu jest taka droga ;-)
Domyślałem się jedynie, że to może być Sirmicho. Później okazało się że to rzeczywiście był On. Pozdrower.
Chwilę później pożegnałem się z dzieciakami i chciałem go gonić, ale gdzieś już zniknął- albo pognał jak wicher do przodu, albo gdzieś skręcił- nie wiem, ale już go nie widziałem. Prosto ze szkoły już do pracy standardową trasą.
Powrót: z uwagi na powyższe spóźniłem się do pracy, więc trzeba było odpracować. Po pracy nie było już za wiele czasu, więc skręciłem tylko jedną dodatkową rundkę na Reja i pojechałem do Selgross'a do bankomatu a potem znowu do szkoły- zapłacić za obiady dzieciaków. Ze szkoły już prosto do domu.
W dzisiejszych czasach wyprawienie dzieciaków do szkoły to jest jakaś masakra finansowa :-( -szczególnie dwójki. Kurczaki, skąd na to kasę brać. Tylko wszędzie płać, płać i płać. Skoro mamy darmową edukację, to czemu jest taka droga ;-)
dpd-lajtowy rozruch po chorobie
Środa, 31 sierpnia 2011 | dodano:31.08.2011
Km: | 33.50 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 22.33 |
Pr. maks.: | 50.00 | Temperatura: | 12.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dziś spokojniutko w obie strony, rekreacyjnym tempem. Taki łagodny rozruch po chorobie. Jeszcze męczy mnie katar i kaszel, ale wczoraj blachosmrodem do pracy jechałem ponad 45 minut i wymiękłem :-( Dziś rano rowerem 30 minut od drzwi do drzwi.
Rano: temperatura tylko 12 stopni więc wciągnąłem nogawki i na plecy wrzuciłem cieniutki ortalionik bez zapinania- było optymalnie.
Powró: temperatura już prawie 20 stopni, więc nogawki i kurtka wylądowały w plecaku. W drodze powrotnej kropiło troszkę jak ksiądz kropidłem.
Podsumowanie miesiąca: w tym miesiącu można powiedzieć że w ogóle nie jeździłem na rowerze (przez urlop i chorobę), niemniej sierpień zamknął się dystansem rocznym takim jak na zamknięcie ub. roku- a przecież jeszcze 4 miechy w tym roku do jeżdżenia :-) Jest więc chyba nieźle.
Rano: temperatura tylko 12 stopni więc wciągnąłem nogawki i na plecy wrzuciłem cieniutki ortalionik bez zapinania- było optymalnie.
Powró: temperatura już prawie 20 stopni, więc nogawki i kurtka wylądowały w plecaku. W drodze powrotnej kropiło troszkę jak ksiądz kropidłem.
Podsumowanie miesiąca: w tym miesiącu można powiedzieć że w ogóle nie jeździłem na rowerze (przez urlop i chorobę), niemniej sierpień zamknął się dystansem rocznym takim jak na zamknięcie ub. roku- a przecież jeszcze 4 miechy w tym roku do jeżdżenia :-) Jest więc chyba nieźle.
dpd+masakra
Czwartek, 25 sierpnia 2011 | dodano:26.08.2011
Km: | 58.62 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 02:34 | km/h: | 22.84 |
Pr. maks.: | 52.97 | Temperatura: | HRmax: | 184(100%) | HRavg | 152( 82%) | |
Kalorie: | 1796kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: wszystko standardowo- nic godnego uwagi.
Powrót: postanowiłem pokręcić się po Reja. Z początku jechało się bardzo dobrze, chociaż forma jest bardzo kiepska, skoro na łagodnym podjeździe na Reja osiągnąłem tętno 184- mój teoretyczny max. Normalnie dotychczas max jaki udało mi się osiągnąć to było 171-175. Pewnie wpływ na to miało zmęczenie- nie mam czasu się wyspać, jak również to że dziś od rana boli mnie strasznie gardło- przez te 3 tygi przerwy straciłem też chyba odporność :-(
Pod koniec jeżdżenia nagle ktoś wyłączył prąd :-( ...... masakra jakaś- ledwo się toczyłem. Musiałem się ze 2 razy zatrzymać, żeby odsapnąć a tempo było po prostu żałosne- widać to po średniej.
Ledwo się dokulałem do domu- masakra co robi 3 tygodnie przerwy w jeżdżeniu :-(
Jutro niestety muszę jechać śmierdzącym blachosmrodem, bo zaraz po pracy mam sprawy do załatwienia :-( W sumie może to i lepiej- dam trochę odpocząć mojemu organizmowi.
Dziś w drodze powrotnej z pulsometrem:
HZ: 18:30 14%
FZ: 24:00 18%
PZ: 1:30:44 68%
Powrót: postanowiłem pokręcić się po Reja. Z początku jechało się bardzo dobrze, chociaż forma jest bardzo kiepska, skoro na łagodnym podjeździe na Reja osiągnąłem tętno 184- mój teoretyczny max. Normalnie dotychczas max jaki udało mi się osiągnąć to było 171-175. Pewnie wpływ na to miało zmęczenie- nie mam czasu się wyspać, jak również to że dziś od rana boli mnie strasznie gardło- przez te 3 tygi przerwy straciłem też chyba odporność :-(
Pod koniec jeżdżenia nagle ktoś wyłączył prąd :-( ...... masakra jakaś- ledwo się toczyłem. Musiałem się ze 2 razy zatrzymać, żeby odsapnąć a tempo było po prostu żałosne- widać to po średniej.
Ledwo się dokulałem do domu- masakra co robi 3 tygodnie przerwy w jeżdżeniu :-(
Jutro niestety muszę jechać śmierdzącym blachosmrodem, bo zaraz po pracy mam sprawy do załatwienia :-( W sumie może to i lepiej- dam trochę odpocząć mojemu organizmowi.
Dziś w drodze powrotnej z pulsometrem:
HZ: 18:30 14%
FZ: 24:00 18%
PZ: 1:30:44 68%
dpd
Środa, 24 sierpnia 2011 | dodano:24.08.2011
Km: | 31.23 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:17 | km/h: | 24.34 |
Pr. maks.: | 46.35 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: ICM zapowiadał że może dziś rano padać: ja wstaję a tu piękne słoneczko świeci i bezchmurne niebo :-) Jak miło- dobrze że pomylili się w tą stronę a nie odwrotnie. Pojechałem trasą standardową- nic godnego odnotowania.
Padać zaczęło dopiero chwilę po przyjeździe do pracy a w ciągu dnia to i nieźle lało i burza była.
Powrót: już nie padało i było całkiem ładnie, trochę mokro ale i tak całkiem fajnie. Na Reja stała dziś Straż Leśna i łapała cwaniaczków blachosmrodziaży, którzy skracali sobie drogę przez Reja.
Na Reja skręciłem sobie 1 dodatkową rundkę (na więcej nie było czasu) i wróciłem do domu.
Dziś po powrocie nie było na szczęście takich sensacji jak wczoraj i jechało mi się bardzo dobrze.
Padać zaczęło dopiero chwilę po przyjeździe do pracy a w ciągu dnia to i nieźle lało i burza była.
Powrót: już nie padało i było całkiem ładnie, trochę mokro ale i tak całkiem fajnie. Na Reja stała dziś Straż Leśna i łapała cwaniaczków blachosmrodziaży, którzy skracali sobie drogę przez Reja.
Na Reja skręciłem sobie 1 dodatkową rundkę (na więcej nie było czasu) i wróciłem do domu.
Dziś po powrocie nie było na szczęście takich sensacji jak wczoraj i jechało mi się bardzo dobrze.
dpd- dziś myślałem że umrę
Wtorek, 23 sierpnia 2011 | dodano:23.08.2011
Km: | 26.20 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 01:06 | km/h: | 23.82 |
Pr. maks.: | 48.97 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: ciężko mi się wstawało, więc na ostatnią chwilę i najkrótszą trasą do pracy.
Powrót: dziś mi się dość spieszyło do domu, więc postanowiłem trochę przycisnąć, ale HA HA to była mrzonka- formy nie ma, siły nie ma :-( po 3 tygach zastoju.
Dojechałem do domu, wszedłem, zacząłem się normalnie przebierać i po jakichś 5 min. nagle poczułem, że chyba zaraz umrę :-( Zrobiło mi się słabo, zaczęły mi jakieś mroczki przed oczami latać, dyszałem ciężko jak zranione zwierzę, pociłem się jak ciężko chory z gorączką, jak próbowałem wstać to się zatoczyłem- po prostu myślałem że zaraz tam zejdę.
Uspokoiło się to wszystko dopiero po jakichś 30 minutach siedzenia i odpoczywania- nie wiem co to było, ale nie spodobało mi się to :-(
Mam nadzieję, że to tylko jakaś chwilowa, przejściowa niedyspozycja.
Powrót: dziś mi się dość spieszyło do domu, więc postanowiłem trochę przycisnąć, ale HA HA to była mrzonka- formy nie ma, siły nie ma :-( po 3 tygach zastoju.
Dojechałem do domu, wszedłem, zacząłem się normalnie przebierać i po jakichś 5 min. nagle poczułem, że chyba zaraz umrę :-( Zrobiło mi się słabo, zaczęły mi jakieś mroczki przed oczami latać, dyszałem ciężko jak zranione zwierzę, pociłem się jak ciężko chory z gorączką, jak próbowałem wstać to się zatoczyłem- po prostu myślałem że zaraz tam zejdę.
Uspokoiło się to wszystko dopiero po jakichś 30 minutach siedzenia i odpoczywania- nie wiem co to było, ale nie spodobało mi się to :-(
Mam nadzieję, że to tylko jakaś chwilowa, przejściowa niedyspozycja.