dpd- totalna załamka :-(
Piątek, 13 kwietnia 2012 | dodano:13.04.2012
Km: | 50.16 | Km teren: | 3.50 | Czas: | 02:03 | km/h: | 24.47 |
Pr. maks.: | 54.61 | Temperatura: | 5.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Totalną załamkę sprawił mi dziś sympatyczny Pan, w wieku 67 lat (jak sam powiedział) który pokazał mi dziś stan mojej formy, kondycji i siły jako rowerzysty, które można (porównując z jego formą) określić tylko jednym sformułowaniem ...... TRAGEDIA !!!! :-( A wydawało mi się, że tak dobrze mi się dziś jedzie :( Szczegóły poniżej.
Rano: temp. ok. +5, standardowo do pracy, niebo zachmurzone. Musiało wcześniej padać, bo drogi mokre.
Powrót: pomimo piątku 13-go :-) nie złapałem dziś kapcia (w przeciwieństwie do wczorajszego czwartku 12-go), nic strasznego się nie wydarzyło- to pewnie dlatego, że nie jestem przesądny. Po pracy pokręciłem się chwilę nad morzem. Dziś z uwagi na chłodniejszą aurę i zachmurzenie zrobiło się nad morzem luźniej, więc jechało się bardzo dobrze. Od morza pojechałem na Reja. Na samym początku, na dole Reja dogoniłem jakiegoś kolarza na szosówce. Ponieważ jechał wolno, więc go wyprzedziłem, powiedziałem Cześć i pojechałem w górę. Po jakiejś chwili zorientowałem się (po odgłosach z tyłu) że siedzi mi na kółku. Starałem się trzymać fason, więc cisnąłem mocno ile mogłem, jak na moje możliwości, ale cały czas słyszałem go z tyłu. W końcu w połowie łagodnego podjazdu, kiedy już zasapałem się na maksa i zacząłem zwalniać :( kolarz zrównał się ze mną i zapytał: co ciężko? Sam oczywiście nie miał nawet przyspieszonego oddechu :-( Zaczęliśmy rozmawiać: on mówił a ja sapałem coś tam od czasu do czasu w przerwach pomiędzy gwałtownym łapaniem powietrza :(
Dowiedziałem się że Pan ma 67 lat i dopiero zaczął jeździć w tym sezonie i jest jeszcze bez formy, że dopiero formę zbuduje sobie około czerwca ....... a ja tak słuchałem, słuchałem i byłem coraz bardziej załamany :-(
Przy drugiej rundce, w połowie podjazdu Pan stwierdził, że zrobi sobie sprincik pod górkę. Jak depnął na pedały, to w moment zniknął mi za horyzontem :-( Na początku próbowałem go gonić, ale to było niewykonalne dla mnie i odpuściłem. Pan aczekał na mnie na górze, i o zgrozo ........ nawet nie był zmachany :-(
Niniejszym chciałbym wyrazić mój wielki szacunek i uznanie dla tego Pana, który może być niedoścignionym wzorem dla bardzo wielu i to dużo młodszych bikerów. Dla mnie na pewno jest. Chciałbym mieć taką siłę i kondycję, nawet teraz, a nie mówiąc już za 27 lat.
W Gołębiewie pożegnaliśmy się sympatycznie, Pan pojechał dalej a ja wbiłem się w las i wróciłem do domu. WIELKI, WIELKI SZACUN DLA TEGO PANA, i .... mam nadzieję, będzie jeszcze kiedyś okazja się spotkać.
Rano: temp. ok. +5, standardowo do pracy, niebo zachmurzone. Musiało wcześniej padać, bo drogi mokre.
Powrót: pomimo piątku 13-go :-) nie złapałem dziś kapcia (w przeciwieństwie do wczorajszego czwartku 12-go), nic strasznego się nie wydarzyło- to pewnie dlatego, że nie jestem przesądny. Po pracy pokręciłem się chwilę nad morzem. Dziś z uwagi na chłodniejszą aurę i zachmurzenie zrobiło się nad morzem luźniej, więc jechało się bardzo dobrze. Od morza pojechałem na Reja. Na samym początku, na dole Reja dogoniłem jakiegoś kolarza na szosówce. Ponieważ jechał wolno, więc go wyprzedziłem, powiedziałem Cześć i pojechałem w górę. Po jakiejś chwili zorientowałem się (po odgłosach z tyłu) że siedzi mi na kółku. Starałem się trzymać fason, więc cisnąłem mocno ile mogłem, jak na moje możliwości, ale cały czas słyszałem go z tyłu. W końcu w połowie łagodnego podjazdu, kiedy już zasapałem się na maksa i zacząłem zwalniać :( kolarz zrównał się ze mną i zapytał: co ciężko? Sam oczywiście nie miał nawet przyspieszonego oddechu :-( Zaczęliśmy rozmawiać: on mówił a ja sapałem coś tam od czasu do czasu w przerwach pomiędzy gwałtownym łapaniem powietrza :(
Dowiedziałem się że Pan ma 67 lat i dopiero zaczął jeździć w tym sezonie i jest jeszcze bez formy, że dopiero formę zbuduje sobie około czerwca ....... a ja tak słuchałem, słuchałem i byłem coraz bardziej załamany :-(
Przy drugiej rundce, w połowie podjazdu Pan stwierdził, że zrobi sobie sprincik pod górkę. Jak depnął na pedały, to w moment zniknął mi za horyzontem :-( Na początku próbowałem go gonić, ale to było niewykonalne dla mnie i odpuściłem. Pan aczekał na mnie na górze, i o zgrozo ........ nawet nie był zmachany :-(
Niniejszym chciałbym wyrazić mój wielki szacunek i uznanie dla tego Pana, który może być niedoścignionym wzorem dla bardzo wielu i to dużo młodszych bikerów. Dla mnie na pewno jest. Chciałbym mieć taką siłę i kondycję, nawet teraz, a nie mówiąc już za 27 lat.
W Gołębiewie pożegnaliśmy się sympatycznie, Pan pojechał dalej a ja wbiłem się w las i wróciłem do domu. WIELKI, WIELKI SZACUN DLA TEGO PANA, i .... mam nadzieję, będzie jeszcze kiedyś okazja się spotkać.
komentarze
Marchos, pomyśl że Ty będziesz mieć taką formę jak ten gość, po tylu latach jeżdżenia nie może być inaczej!
I potwierdzam, faktycznie wyprzedziła nas rowerzystka na mieszczuchu. Wychodzi na to że nie jechaliśmy zbyt dziarsko… adas172002 - 19:32 niedziela, 15 kwietnia 2012 | linkuj
I potwierdzam, faktycznie wyprzedziła nas rowerzystka na mieszczuchu. Wychodzi na to że nie jechaliśmy zbyt dziarsko… adas172002 - 19:32 niedziela, 15 kwietnia 2012 | linkuj
Marchos, nie załamuj się! Może Pan zawodowo kiedyś jeździł? Nas z Adamem kiedyś spotkała jeszcze ciekawsza przygoda - podjeżdżaliśmy sobie dziarsko na góralach z Oliwy do Owczarni a obok nas przemknęła do przodu dziewczyna w białej sukience na rowerku miejskim. Widać było, że sobie na luzie podjeżdżała bez najmniejszych oznak zmęczenia. Spytałem, czy ma silniczek w rowerze - nie miała...
Magic - 06:37 niedziela, 15 kwietnia 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!