Wpisy archiwalne w miesiącu
Wrzesień, 2011
Dystans całkowity: | 1202.21 km (w terenie 91.00 km; 7.57%) |
Czas w ruchu: | 52:32 |
Średnia prędkość: | 22.88 km/h |
Maksymalna prędkość: | 55.96 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 185 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 161 (87 %) |
Suma kalorii: | 12693 kcal |
Liczba aktywności: | 27 |
Średnio na aktywność: | 44.53 km i 1h 56m |
Więcej statystyk |
dpd+Reje w deszczu-światełko w tunelu :-)
Poniedziałek, 19 września 2011 | dodano:19.09.2011
Km: | 46.87 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 02:02 | km/h: | 23.05 |
Pr. maks.: | 47.62 | Temperatura: | 16.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Czyżby dziś pojawiło się światełko w tunelu? To światełko, to jakieś zauważalne okruchy dawnej formy :-) ale po kolei.
Rano: prawie 16 stopni, niestety jak tylko wyszedłem zaczęło dość solidnie padać i zanim dojechałem do pracy, to byłem już solidnie przemoczony. Ponieważ zabałaganiłem ze wstawaniem, to musiałem jechać najkrótszą drogą do pracy.
Rano nogi zupełnie nie chciały zapodawać, ledwo się wlokłem :-(
Powrót: na początku znowu ledwo sie wlokłem. Całą drogę padała lekka, drobna mżawka. Postanowiłem się pokręcić trochę po Reja. Chyba gdzieś tak po 2-giej rundce nagle poczułem OGIEŃ w nogach :-D Już prawie zapomniałem jak "smakuje" to uczucie. Czyżby to jakieś symptomy powrotu formy? Tak dobrze mi się kręciło po Reja (pomimo padającego deszczu), że skręciłem sobie chyba ze 4 rundki.
Dziś na Reja zgubiłem jeden nosek od okularów i nie udało mi się go już znaleźć :-( Tym sposobem moje okulary Accent Typhoon po 2,5 roku używania dokonały swojego żywota. Czas już było na nie, bo miały już całe poszorowane szkła a nie mogłem ich dokupić i ogólnie były już zużyte. Teraz czas na okulary z Lidla, z któych nie jestem za bardzo zadowolony.
Rano: prawie 16 stopni, niestety jak tylko wyszedłem zaczęło dość solidnie padać i zanim dojechałem do pracy, to byłem już solidnie przemoczony. Ponieważ zabałaganiłem ze wstawaniem, to musiałem jechać najkrótszą drogą do pracy.
Rano nogi zupełnie nie chciały zapodawać, ledwo się wlokłem :-(
Powrót: na początku znowu ledwo sie wlokłem. Całą drogę padała lekka, drobna mżawka. Postanowiłem się pokręcić trochę po Reja. Chyba gdzieś tak po 2-giej rundce nagle poczułem OGIEŃ w nogach :-D Już prawie zapomniałem jak "smakuje" to uczucie. Czyżby to jakieś symptomy powrotu formy? Tak dobrze mi się kręciło po Reja (pomimo padającego deszczu), że skręciłem sobie chyba ze 4 rundki.
Dziś na Reja zgubiłem jeden nosek od okularów i nie udało mi się go już znaleźć :-( Tym sposobem moje okulary Accent Typhoon po 2,5 roku używania dokonały swojego żywota. Czas już było na nie, bo miały już całe poszorowane szkła a nie mogłem ich dokupić i ogólnie były już zużyte. Teraz czas na okulary z Lidla, z któych nie jestem za bardzo zadowolony.
dpd - Rowerowy Piątek
Piątek, 16 września 2011 | dodano:16.09.2011
Km: | 38.80 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 01:45 | km/h: | 22.17 |
Pr. maks.: | 46.35 | Temperatura: | 9.0 | HRmax: | (%) | HRavg | 140( 76%) |
Kalorie: | 932kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dziś "Rowerowy piątek", ale na mojej trasie nikt nie stał, więc na nic się nie załapałem. Miałem dziś plan wstać wcześniej i pokręcić się po mieście w poszukiwaniu ekip rowerowego piątku, ale jak zwykle leń zwyciężył i wstałem tylko na tyle wcześnie, żeby pojechać standardową trasą do pracy.
Rano zimno. Jak wstałem, to na termometrze było ok. 9,5 stopnia. Założyłem nogawki, rękawki, ortalion i nawet czapkę. Powinno mi być ciepło, ale niestety jak tylko wyruszyłem spod domu, to zaczął padać deszcz. Początkowo lekki a potem coraz mocniejszy :-( i do tego oczywiście wiatr. Zanim dojechałem do pracy, to byłem już dość solidnie przemoczony i nieźle zmarznięty.....brrr :-( Oczywiście jak tylko dojechałem, to deszcz przestał padać i wkrótce wyszło słońce. Trafiłem więc idealnie, centralnie w deszcz. Prawie jak wygrana w Lotto :-)
Powrót: temperatura "dźwignęła się" nawet ponad 16 stopni (chociaż w domu jak spojrzałem to było już tylko 13), założyłem więc tylko ortalionik i pojechałem.
Skręciłem sobie 2 rundki na Reja i standardowo przez Owczarnię wróciłem do domu. W mojej formie żadnych zmian ...... chyba że na gorsze :-(
Dziś w drodze powrotnej z pulsometrem:
HZ: 11:37 15%
FZ: 47:05 60%
PZ: 18:21 23%
Rano zimno. Jak wstałem, to na termometrze było ok. 9,5 stopnia. Założyłem nogawki, rękawki, ortalion i nawet czapkę. Powinno mi być ciepło, ale niestety jak tylko wyruszyłem spod domu, to zaczął padać deszcz. Początkowo lekki a potem coraz mocniejszy :-( i do tego oczywiście wiatr. Zanim dojechałem do pracy, to byłem już dość solidnie przemoczony i nieźle zmarznięty.....brrr :-( Oczywiście jak tylko dojechałem, to deszcz przestał padać i wkrótce wyszło słońce. Trafiłem więc idealnie, centralnie w deszcz. Prawie jak wygrana w Lotto :-)
Powrót: temperatura "dźwignęła się" nawet ponad 16 stopni (chociaż w domu jak spojrzałem to było już tylko 13), założyłem więc tylko ortalionik i pojechałem.
Skręciłem sobie 2 rundki na Reja i standardowo przez Owczarnię wróciłem do domu. W mojej formie żadnych zmian ...... chyba że na gorsze :-(
Dziś w drodze powrotnej z pulsometrem:
HZ: 11:37 15%
FZ: 47:05 60%
PZ: 18:21 23%
JEST !! REKORD WSZECHCZASÓW !!
Czwartek, 15 września 2011 | dodano:15.09.2011
Km: | 37.12 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 01:44 | km/h: | 21.42 |
Pr. maks.: | 49.91 | Temperatura: | 13.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Oczywiście MÓJ rekord :-) Dziś osiągnąłem mój rekord wszechczasów w dystansie rocznym :-) Dotychczasowy rekord z 2009 roku dziś pobiłem o ponad 20 km i od cziś każdy dzień na rowerze będzie go już tylko podbijał w górę :-)
Rano: niecałe 13 stopni i do tego ten wiatr :-( wciągnąłem więc rękawki i ortalionik na grzbiet, spodenki krótkie- jechało się dobrze, było cieplutko. Niestety zabałaganiłem ze wstawaniem, więc najkrótszą drogą do pracy.
Powrót: niecałe 15 stopni, więc znowu rękawki i ortalion- było nawet trochę za ciepło. Na Reja skręciłem 2 rundki i wróciłem przez Owczarnię do domu.
Dziś na wiadukcie nad obwo przy Owczarni znowu próbowało mnie zwiać z roweru, ale jakoś się udało ;-)
Jestem załamany moją formą, a konkretnie jej brakiem :-( Już niewiele ponad tydzień do Żuławy Wkoło a ja całkowicie bez formy ..... dramat.
Rano: niecałe 13 stopni i do tego ten wiatr :-( wciągnąłem więc rękawki i ortalionik na grzbiet, spodenki krótkie- jechało się dobrze, było cieplutko. Niestety zabałaganiłem ze wstawaniem, więc najkrótszą drogą do pracy.
Powrót: niecałe 15 stopni, więc znowu rękawki i ortalion- było nawet trochę za ciepło. Na Reja skręciłem 2 rundki i wróciłem przez Owczarnię do domu.
Dziś na wiadukcie nad obwo przy Owczarni znowu próbowało mnie zwiać z roweru, ale jakoś się udało ;-)
Jestem załamany moją formą, a konkretnie jej brakiem :-( Już niewiele ponad tydzień do Żuławy Wkoło a ja całkowicie bez formy ..... dramat.
dpd+2 Reje
Środa, 14 września 2011 | dodano:14.09.2011
Km: | 38.59 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 01:44 | km/h: | 22.26 |
Pr. maks.: | 52.50 | Temperatura: | 13.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: niecałe 13 stopni, nie chciało mi się z plecaka wyciągać rękawków, więc zarzuciłem cienki ortalionik bez zapinania, krókie spodenki i w drogę. Trochę zawiewało i wiatr nie był za ciepły więc też i za ciepło mi nie było, ale też i zimno nie było. Standardową drogą do pracy.
Powrót: temparatura bez szaleńst, niewiele ponad 16 stopni, wciągnąłem tylko rękawki, kurtka do plecaka. Jechało się całkiem nieźle, dopiero pod koniec zacząłem przymarzać jak na górze w Osowie wiatr próbował usilnie zepchnąć mnie z drogi. Oj wiało dziś solidnie.
W drodze powrotnej na Reja skręciłem sobie 2 rundki pod łagodną, na szczęście na Reja wiatr nie dokuczał specjalnie bo trasa w więksozści osłonięta lasem- jechało się całkiem przyzwoicie, choć tempo ..... tylko jedno słowo mi przychodzi na myśl ..... żałosne :-(.
Moje mięśnie to chyba już przygotowują się do snu zimowego :-( bo usilnie nie chcą zapodawać, albo też zaczyna dopadać mnie już prawda czasu.
Z Reja powrót standardowo przez wertepy do Owczarni i do domu.
Powrót: temparatura bez szaleńst, niewiele ponad 16 stopni, wciągnąłem tylko rękawki, kurtka do plecaka. Jechało się całkiem nieźle, dopiero pod koniec zacząłem przymarzać jak na górze w Osowie wiatr próbował usilnie zepchnąć mnie z drogi. Oj wiało dziś solidnie.
W drodze powrotnej na Reja skręciłem sobie 2 rundki pod łagodną, na szczęście na Reja wiatr nie dokuczał specjalnie bo trasa w więksozści osłonięta lasem- jechało się całkiem przyzwoicie, choć tempo ..... tylko jedno słowo mi przychodzi na myśl ..... żałosne :-(.
Moje mięśnie to chyba już przygotowują się do snu zimowego :-( bo usilnie nie chcą zapodawać, albo też zaczyna dopadać mnie już prawda czasu.
Z Reja powrót standardowo przez wertepy do Owczarni i do domu.
dpd+ rundki na Reja (na kole jakiejś dziewczyny)
Wtorek, 13 września 2011 | dodano:13.09.2011
Km: | 64.10 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 02:47 | km/h: | 23.03 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 17.0 | HRmax: | (%) | HRavg | 144( 78%) |
Kalorie: | 1735kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: cieplutko, ok. 17 stopni- pełna opcja letnia. Standardową trasą do pracy. Straszną bekę miałem, jak widziałem dziś rano ludzi na rowerach poopatulanych w jakieś ciepłe kurtki, długie spodnie i czapki. Na sam widok gorąco mi się robiło :-)
Powrót: było trochę czasu, więc pokręciłem się po Reja- pod łagodną. Na drugiej rundce pod górkę wyprzedziła mnie jakaś dziewczyna na szosówce. Podczepiłem się jej na kółko- ciągnęła naprawdę ostro, jak dla mnie. Jak się później okazało, to była dopiero rozgrzewka.
Na ostrym zjeździe, z racji mojej masy i dzięki przyjęciu aerodynamicznej pozycji wyprzedziłem ją samym tylko rozpędem. Zaraz po rozpoczęciu podjazdu dogoniła mnie, wyprzedziła i narzuciła takie tempo, że w połowie podjazdu wymiękłem i z językiem u pasa, dysząc jak ranne zwierzę zwolniłem i zostałem z tyłu- to był moment, kiedy zniknęła na horyzoncie. Wielki szacun dla tej dziewczyny i pozdrower.
Potem pokręciłem jeszcze kilka rundek swoim tempem, i przez Owczarnię wróciłem do domu.
Ogólnie jeździ mi się jakoś ciężko- nogi jakoś słabo zapodają, ale chociaż puls już zszedł do jakichś przyzwoitych granic- nawet przy maksymalnym wysiłku było maksymalnie 170-parę. Dobre i to :-\
Dziś w drodze powrotnej jazda z pulsometrem:
HZ: 15:53 11%
FZ: 1:07:28 48%
PZ: 54:37 39%
Powrót: było trochę czasu, więc pokręciłem się po Reja- pod łagodną. Na drugiej rundce pod górkę wyprzedziła mnie jakaś dziewczyna na szosówce. Podczepiłem się jej na kółko- ciągnęła naprawdę ostro, jak dla mnie. Jak się później okazało, to była dopiero rozgrzewka.
Na ostrym zjeździe, z racji mojej masy i dzięki przyjęciu aerodynamicznej pozycji wyprzedziłem ją samym tylko rozpędem. Zaraz po rozpoczęciu podjazdu dogoniła mnie, wyprzedziła i narzuciła takie tempo, że w połowie podjazdu wymiękłem i z językiem u pasa, dysząc jak ranne zwierzę zwolniłem i zostałem z tyłu- to był moment, kiedy zniknęła na horyzoncie. Wielki szacun dla tej dziewczyny i pozdrower.
Potem pokręciłem jeszcze kilka rundek swoim tempem, i przez Owczarnię wróciłem do domu.
Ogólnie jeździ mi się jakoś ciężko- nogi jakoś słabo zapodają, ale chociaż puls już zszedł do jakichś przyzwoitych granic- nawet przy maksymalnym wysiłku było maksymalnie 170-parę. Dobre i to :-\
Dziś w drodze powrotnej jazda z pulsometrem:
HZ: 15:53 11%
FZ: 1:07:28 48%
PZ: 54:37 39%
dpd+2 Reje
Poniedziałek, 12 września 2011 | dodano:12.09.2011
Km: | 36.50 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 01:38 | km/h: | 22.35 |
Pr. maks.: | 54.42 | Temperatura: | 15.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: ciepło, ok. 15 stopni- jechałem w krótkich. Najkrótszą do pracy.
Powrót: prawie 20 stopni, ciepło. W drodze powrotnej skręciłem sobie 2 rundki na Reja pod łagodną. Z Reja przez Owczarnię do domu.
Powrót: prawie 20 stopni, ciepło. W drodze powrotnej skręciłem sobie 2 rundki na Reja pod łagodną. Z Reja przez Owczarnię do domu.
6 tysięcy z rodzinką ;-)
Niedziela, 11 września 2011 | dodano:11.09.2011
Km: | 36.51 | Km teren: | 4.00 | Czas: | 02:24 | km/h: | 15.21 |
Pr. maks.: | 37.39 | Temperatura: | 25.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Oczywiście te 6 tysięcy to nie przejeździłem z rodzinką, tylko padło podczas tej wycieczki (w moim rocznym dystansie).
Nigdy bym się nie spodziewał, że będzie to taki rowerowy weekend... i to z rodzinką. Wczorajszy wypad ze znajomym i z Synem był zaplanowany, ale dzisiaj to był totalny spontan i zaskok dla mnie :-) pozytywny oczywiście.
Wczoraj moja Córa wieczorem przebąkiwała coś, że chciałaby pojechać do Parku Północnego w Sopocie pojeździć na rolkach- bo tam przecież jedyna w 3city trasa dla rolkarzy.
Ja od niechcenia coś tam powiedziałem że OK, ale tylko na rowerach i do tego całą rodziną ;-) (bo nie ma gdzie parkować, bo korki i wogóle). Dziś mi się nie za bardzo chciało jechać, ale kiedy nagle wszyscy (łącznie z moją Żoną) orzekli że OK- jedziemy. To aż mnie zelektryzowało :-) pozytywnie. No to JAZDA !!!
Pierdnięcie w oponki, gdzie brakowało i ..... pojechaliśmy.
Przez Owczarnię do Reja:
A na Reja .... niespodzianka. Przed sobą widzę nie kogo innego jak Sirmicho z Anią, którzy też korzystając z pogody kręcili się po Reja. Pozdrower.
Chwilkę pogadaliśmy i rozjechaliśmy się.
Reja poturlaliśmy ;-) się do Sopotu do Parku Północnego. Jezusicku ile dziś luda nad morzem, przy molo i wogóle. Najazd po prostu. Chyba wszyscy stwierdzili, że trzeba wykorzystać zapowiadany ostatni piękny weekend w tym sezonie.
W Parku Północnym Córa zostawiła rower, przypięła rolki i pojechała. Syn też pojechał na rowerze pokręcić się po okolicy a ja z Żoną zlegliśmy sobie na ławce w parku i czytaliśmy sobie książki. Cudowny relaks :-)
Kiedy już dzieciaki się najeździły, zapakowaliśmy się na rowery i powrót tą samą trasą do domu. Jak wjechaliśmy w Reja, na dole zostawiłem rodzinkę turlającą się pod górkę a sam pognałem skręcić jedną rundkę pod ostrą. Udało się skręcić prawie całą rundkę, zjeżdżając w dół zgarnąłem ich i pojechaliśmy do domku przez Owczarnię.
Pięknie aktywnie i rekreacyjnie spędzony dzionek z rodzinką.
Pierwsza wspólna wycieczka rowerowa w tym sezonie :-) i pewnie ostatnia :-( niestety.
Było bardzo fajnie i relaksująco.
Ach, no i jeszcze zapomniałbym napisać, że dziś dla odmiany (wczoraj mój Syn) moja Córa i moja Żona machnęły swoje życiówki dystansu wycieczki.
Nigdy bym się nie spodziewał, że będzie to taki rowerowy weekend... i to z rodzinką. Wczorajszy wypad ze znajomym i z Synem był zaplanowany, ale dzisiaj to był totalny spontan i zaskok dla mnie :-) pozytywny oczywiście.
Wczoraj moja Córa wieczorem przebąkiwała coś, że chciałaby pojechać do Parku Północnego w Sopocie pojeździć na rolkach- bo tam przecież jedyna w 3city trasa dla rolkarzy.
Ja od niechcenia coś tam powiedziałem że OK, ale tylko na rowerach i do tego całą rodziną ;-) (bo nie ma gdzie parkować, bo korki i wogóle). Dziś mi się nie za bardzo chciało jechać, ale kiedy nagle wszyscy (łącznie z moją Żoną) orzekli że OK- jedziemy. To aż mnie zelektryzowało :-) pozytywnie. No to JAZDA !!!
Pierdnięcie w oponki, gdzie brakowało i ..... pojechaliśmy.
Przez Owczarnię do Reja:
A na Reja .... niespodzianka. Przed sobą widzę nie kogo innego jak Sirmicho z Anią, którzy też korzystając z pogody kręcili się po Reja. Pozdrower.
Chwilkę pogadaliśmy i rozjechaliśmy się.
Reja poturlaliśmy ;-) się do Sopotu do Parku Północnego. Jezusicku ile dziś luda nad morzem, przy molo i wogóle. Najazd po prostu. Chyba wszyscy stwierdzili, że trzeba wykorzystać zapowiadany ostatni piękny weekend w tym sezonie.
W Parku Północnym Córa zostawiła rower, przypięła rolki i pojechała. Syn też pojechał na rowerze pokręcić się po okolicy a ja z Żoną zlegliśmy sobie na ławce w parku i czytaliśmy sobie książki. Cudowny relaks :-)
Kiedy już dzieciaki się najeździły, zapakowaliśmy się na rowery i powrót tą samą trasą do domu. Jak wjechaliśmy w Reja, na dole zostawiłem rodzinkę turlającą się pod górkę a sam pognałem skręcić jedną rundkę pod ostrą. Udało się skręcić prawie całą rundkę, zjeżdżając w dół zgarnąłem ich i pojechaliśmy do domku przez Owczarnię.
Pięknie aktywnie i rekreacyjnie spędzony dzionek z rodzinką.
Pierwsza wspólna wycieczka rowerowa w tym sezonie :-) i pewnie ostatnia :-( niestety.
Było bardzo fajnie i relaksująco.
Ach, no i jeszcze zapomniałbym napisać, że dziś dla odmiany (wczoraj mój Syn) moja Córa i moja Żona machnęły swoje życiówki dystansu wycieczki.
Życiówka mojego Syna
Sobota, 10 września 2011 | dodano:10.09.2011
Km: | 56.60 | Km teren: | 40.00 | Czas: | 03:34 | km/h: | 15.87 |
Pr. maks.: | 50.40 | Temperatura: | 20.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
W tygodniu umówiłem się z kolegą z pracy na rowerową łazęgę po okolicy w sobotę. Na wycieczkę zabrałem też mojego Syna Maćka. Jego plan, to było zrobienie życiówki- jeżeli chodzi o dystans jednej wycieczki. Wyruszyliśmy ok. 9:30 i skierowaliśmy się z Osowy na Nowy Świat. Tam zrobiliśmy chwilę postoju na zdjęcie nad jeziorem Wysockim.
Znad Jeziora Wysockiego pojechaliśmy do żwirowni nieopodal. Po drodze sfociliśmy pięknego małego źrebaczka z mamą,
żwirownię zresztą też sfociliśy- nie wiem po co ale zrobiliśmy.
Potem szwędaliśmy się i zwiedzaliśmy opłotki Chwaszczyna i tak zajechaliśmy do ronda w Chwaszczynie.
Tam nawrotka i przez lasy pojechaliśmy do Banina. Poszwędaliśmy się po Baninie, potem do Pępowa a z Pępowa przez Rębiechowo i Barniewice powrót do Osowy.
W Osowie krótka narada co dalej. Uradziliśmy, że jedziemy na Górę Donas- gdzie dawno nie byliśmy. Znowu przez Nowy Świat i koło Jeziora Wysockiego i dalej polnymi na obrzeżach lasów i po lasach dojechaliśmy na Górę Donas.
Tam wdrapaliśmy się na platformę widokową, pofociliśmy,
pocieszyliśmy się widokami
i uradziliśmy, że jedziemy jeszcze do Źródła Marii.
Znowu przez lasy pojechaliśmy do Źródła Marii. Tam znowu jakieś fotki (wrzucam jedną)
i znowu lasami pojechaliśmy do Gołębiewa.
W Gołębiewie rozstaliśy się z kolegą. Pozdrower i dzięki za towarzystwo i wycieczkę :-)
Po rozstaniu pojechaliśmy z Maćkiem do domu przez Owczarnię.
Tym sposobem mojemu Synowi udało się zrobić swoją życiówkę (2-gi raz w tym roku). Dzielnie dawał radę (choć górek na trasie było naprawdę sporo), nie narzekał i radził sobie świetnie. Jestem z niego dumny. Będzie z niego kolarz :-)
Znad Jeziora Wysockiego pojechaliśmy do żwirowni nieopodal. Po drodze sfociliśmy pięknego małego źrebaczka z mamą,
żwirownię zresztą też sfociliśy- nie wiem po co ale zrobiliśmy.
Potem szwędaliśmy się i zwiedzaliśmy opłotki Chwaszczyna i tak zajechaliśmy do ronda w Chwaszczynie.
Tam nawrotka i przez lasy pojechaliśmy do Banina. Poszwędaliśmy się po Baninie, potem do Pępowa a z Pępowa przez Rębiechowo i Barniewice powrót do Osowy.
W Osowie krótka narada co dalej. Uradziliśmy, że jedziemy na Górę Donas- gdzie dawno nie byliśmy. Znowu przez Nowy Świat i koło Jeziora Wysockiego i dalej polnymi na obrzeżach lasów i po lasach dojechaliśmy na Górę Donas.
Wycieczka z synem- Góra Donas© marchos
Tam wdrapaliśmy się na platformę widokową, pofociliśmy,
Wycieczka z Synem- platforma widokowa wieży na Górze Donas© marchos
pocieszyliśmy się widokami
Widok w stronę Zatoki Gdańskiej z Góry Donas© marchos
i uradziliśmy, że jedziemy jeszcze do Źródła Marii.
Znowu przez lasy pojechaliśmy do Źródła Marii. Tam znowu jakieś fotki (wrzucam jedną)
Źródło Marii- Gdynia© marchos
i znowu lasami pojechaliśmy do Gołębiewa.
W Gołębiewie rozstaliśy się z kolegą. Pozdrower i dzięki za towarzystwo i wycieczkę :-)
Po rozstaniu pojechaliśmy z Maćkiem do domu przez Owczarnię.
Tym sposobem mojemu Synowi udało się zrobić swoją życiówkę (2-gi raz w tym roku). Dzielnie dawał radę (choć górek na trasie było naprawdę sporo), nie narzekał i radził sobie świetnie. Jestem z niego dumny. Będzie z niego kolarz :-)
dpd+kilka Rejów
Piątek, 9 września 2011 | dodano:09.09.2011
Km: | 49.40 | Km teren: | 3.00 | Czas: | 02:17 | km/h: | 21.64 |
Pr. maks.: | 54.42 | Temperatura: | 13.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: ok. 13 stopni. Standardową trasą do pracy.
Powrót: postanowiłem skręcić kilka rundek na Reja. Po drodze naszło mnie, żeby wbić się w teren. Odbiłem z Reja w las, wdrapałem się pod jakąś górę, zacząłem zjeżdżać w dół i ...... ZONK :-( jakieś błoto, bagno, wądoły, gałęzie ..... bleee. Stanowczo nie poszło mi z tym wbiciem się w ten teren :-( Ja jednak wolę moje asfalty, wycofałem się z powrotem do Reja i wróciłem do standardowego kręcenia rundek.
Słabo mi się dziś jechało :-( jakoś tak ledwo ledwo. Może to dlatego, że cały czas jeszcze nie napompowałem porządnie tego koła :-)
Z Reja do domu przez Owczarnię.
Oj zawiewało dziś solidnie- momentami ciężko było jechać.
Powrót: postanowiłem skręcić kilka rundek na Reja. Po drodze naszło mnie, żeby wbić się w teren. Odbiłem z Reja w las, wdrapałem się pod jakąś górę, zacząłem zjeżdżać w dół i ...... ZONK :-( jakieś błoto, bagno, wądoły, gałęzie ..... bleee. Stanowczo nie poszło mi z tym wbiciem się w ten teren :-( Ja jednak wolę moje asfalty, wycofałem się z powrotem do Reja i wróciłem do standardowego kręcenia rundek.
Słabo mi się dziś jechało :-( jakoś tak ledwo ledwo. Może to dlatego, że cały czas jeszcze nie napompowałem porządnie tego koła :-)
Z Reja do domu przez Owczarnię.
Oj zawiewało dziś solidnie- momentami ciężko było jechać.
dpd+Reja w deszczu
Czwartek, 8 września 2011 | dodano:08.09.2011
Km: | 36.40 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 01:32 | km/h: | 23.74 |
Pr. maks.: | 50.89 | Temperatura: | 13.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: ok. 13 stopni, założyłem rękawki, spodenki na krótko. Standardową trasą: Spacerowa (dziś od Wodnika znowu korek jak okiem sięgnąć w stronę Chwaszczyna), potem przez łagodnego Reja. Do pracy udało się dojechać zupełnie suchą nogą :-)
Padać zaczęło dopiero później i cały dzień padało, lało, potem nie padało i tak na zmianę.
Powrót: temp. ok. 14,5 stopnia- znowu zarzuciłem rękawki. Niestety od wyjazdu z pracy padało, a jak byłem na Reja to nawet dość rzęsiście. Pomimo deszczu postanowiłem skręcić chociaż 2 rundki na Reja i tak zrobiłem. Zmoczyło mnie dość solidnie a jak już byłem mokry to i zmarzłem też trochę :-(. Z Reja do domu wracałem najkrótszą, po asfaltach Spacerowej.
Padać zaczęło dopiero później i cały dzień padało, lało, potem nie padało i tak na zmianę.
Powrót: temp. ok. 14,5 stopnia- znowu zarzuciłem rękawki. Niestety od wyjazdu z pracy padało, a jak byłem na Reja to nawet dość rzęsiście. Pomimo deszczu postanowiłem skręcić chociaż 2 rundki na Reja i tak zrobiłem. Zmoczyło mnie dość solidnie a jak już byłem mokry to i zmarzłem też trochę :-(. Z Reja do domu wracałem najkrótszą, po asfaltach Spacerowej.