dpd- dawno nie było kapcia :-(
Wtorek, 19 lipca 2011 | dodano:19.07.2011
Km: | 26.71 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 22.89 |
Pr. maks.: | 51.39 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Ostatni kapeć był w czwartek, przedostatni w środę a to już tak dawno było, że dziś musiały być dla odmiany 2 kapcie jednego dnia w jednym kole :-(
A teraz po kolei:
Rano standardową trasą do pracy. Jak byłem na wysokości remontowanej Łokietka w Sopocie, poczułem że jakoś tak miękko mi się jedzie z tyłu :-(
Jakże się ucieszyłem, przecież tak dawno kapcia nie miałem :-(
Na szczęście kapeć był w tylnym kole, gdzie mam FOSS'a więc spokojnie dojechałem do pracy, mając pełną świadomość, że jak wyjdę z pracy to będę musiał naprawić koło, żeby pojechać.
Po pracy, bardzo "szczęśliwy" poszedłem naprawiać koło. Rozebrałem koło, znalazłem mały, niepozorny półokrągły drucik wbity w oponę i dętkę, załatałem dętkę, przeszukałem oponę czy nie ma czegoś jeszcze, zmontowałem wszystko, napompowałem i zadowolony wyjechałem z pracy, mając plan skorzystać z pięknej pogody i pokręcić parę kilosków.
Jakież było moje zdziwienie i jakże poczułem się "szczęśliwy", kiedy po przejechaniu może 300-400 metrów poczułem, że znowu mam miękko w tylnym kole :-(
No i plany pokręcenia wzięły w łeb, bo stwierdziłem że to już przekracza moje siły po chwili ponownie rozbierać i naprawiać znowu to samo koło.
Zdecydowałem się więc pojechać do domu, po drodze dopompowując w razie potrzeby.
Na trasie do domu musiałem jeszcze 2 razy dopompować, wjechałem na górę łagodnym Rejem (ciężko się jedzie na prawie flaku) i zahaczyłem jeszcze o "sklep dla biedaków" ;-) żeby kupić sobie coś do żarcia i już na totalnym flaku dojechałem do domu.
Przed chwilą wróciłem właśnie z piwnicy z naprawiania koła. Co się okazało:
w dętce była druga dziura, która musiała być już rano (2 dziury w jednej dętce po jednym zjeździe z Osowy) tylko łatając pierwszą dziurę nawet mi przez myśl nie przeszło że jest jeszcze równocześnie druga, tym bardziej że nie znalazłem drugiego ciała obcego które miałoby ją zrobić. Ciekawe, że przejrzałem teraz oponę dokładnie jeszcze raz, uginając, zagniatając, macając i oglądając z obu stron centymetr po centymetrze i nie znalazłem nic co miałoby zrobić tą drugą dziurę. Czary mary jakieś.
Zmęczony już jestem tymi ciągłymi ostatnio kapciami :-(
A teraz po kolei:
Rano standardową trasą do pracy. Jak byłem na wysokości remontowanej Łokietka w Sopocie, poczułem że jakoś tak miękko mi się jedzie z tyłu :-(
Jakże się ucieszyłem, przecież tak dawno kapcia nie miałem :-(
Na szczęście kapeć był w tylnym kole, gdzie mam FOSS'a więc spokojnie dojechałem do pracy, mając pełną świadomość, że jak wyjdę z pracy to będę musiał naprawić koło, żeby pojechać.
Po pracy, bardzo "szczęśliwy" poszedłem naprawiać koło. Rozebrałem koło, znalazłem mały, niepozorny półokrągły drucik wbity w oponę i dętkę, załatałem dętkę, przeszukałem oponę czy nie ma czegoś jeszcze, zmontowałem wszystko, napompowałem i zadowolony wyjechałem z pracy, mając plan skorzystać z pięknej pogody i pokręcić parę kilosków.
Jakież było moje zdziwienie i jakże poczułem się "szczęśliwy", kiedy po przejechaniu może 300-400 metrów poczułem, że znowu mam miękko w tylnym kole :-(
No i plany pokręcenia wzięły w łeb, bo stwierdziłem że to już przekracza moje siły po chwili ponownie rozbierać i naprawiać znowu to samo koło.
Zdecydowałem się więc pojechać do domu, po drodze dopompowując w razie potrzeby.
Na trasie do domu musiałem jeszcze 2 razy dopompować, wjechałem na górę łagodnym Rejem (ciężko się jedzie na prawie flaku) i zahaczyłem jeszcze o "sklep dla biedaków" ;-) żeby kupić sobie coś do żarcia i już na totalnym flaku dojechałem do domu.
Przed chwilą wróciłem właśnie z piwnicy z naprawiania koła. Co się okazało:
w dętce była druga dziura, która musiała być już rano (2 dziury w jednej dętce po jednym zjeździe z Osowy) tylko łatając pierwszą dziurę nawet mi przez myśl nie przeszło że jest jeszcze równocześnie druga, tym bardziej że nie znalazłem drugiego ciała obcego które miałoby ją zrobić. Ciekawe, że przejrzałem teraz oponę dokładnie jeszcze raz, uginając, zagniatając, macając i oglądając z obu stron centymetr po centymetrze i nie znalazłem nic co miałoby zrobić tą drugą dziurę. Czary mary jakieś.
Zmęczony już jestem tymi ciągłymi ostatnio kapciami :-(
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!