dpd+Gdańsk-Brusy (na weekend do rodzinki)
Piątek, 22 lipca 2011 | dodano:23.07.2011
Km: | 129.80 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 04:59 | km/h: | 26.05 |
Pr. maks.: | 58.07 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | 143( 77%) | |
Kalorie: | 2967kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Zenon Wspaniały |
Po wczorajszych przebojach z Authorem, miałem dziś focha na niego i pojechałem do pracy Unibike'iem (po prostu miałem już dość i nie chciało mi się znowu łatać koła).
Ponieważ zabałaganiłem za długo rano, więc najkrótszą drogą do pracy. Po drodze minimalnie skropił mnie nawet deszczyk.
Powrót: standardową drogą do domu.
W domu się szybko przepakowałem, zjadłem sutą jajecznicę i w drogę. Trasa prawie taka sama jak poprzednio ale za radą Turysty, z Banina pojechałem przez Żukowo i potem przez Smołdzino.
W Żukowie korek do ronda (od strony Gdyni) taki, że już od wyjazdu od strony Banina śmigałem środkiem omijając blachosmrody a to nie był początek korka.
Z Żukowa skręciłem na Smołdzino tak jak poradził Turysta. Na tej trasie rzeczywiście kładą nowy asfalt i z jednej strony jest już nowy a ja musiałem jechać tą starą dziurawą częścią. Kawałek za Żukowem jest całkiem spory podjazd, trochę daje w kość. Niestety ze względu na remont pozdejmowane są wszystkie tablice i drogowskazy więc przegapiłem skręt i dojechałem znowu do obciążonej drogi 224 do Kartuz przed Grzybnem a nie mogłem się już cofnąć bo drogowcy i tak z wielką łachą mnie przepuścili, bo nie chcieli mnie puścić z uwagi na kładziony asfalt. Musiałem się więc kawałek nią przebić do Kartuz. Po drodze jeden TIR prawie zepchnął mnie do rowu jak mnie wyprzedzał, ale jakoś się udało :-)
Od Kartuz już standardowo jak poprzednio, tyle że aż do Egiertowa praktycznie cały czas pod górę i jeszcze pod wiatr. Wymęczyło mnie to na tyle, że już dalej opadłem z sił i jechałem do końca bo jechałem, żeby tylko dojechać.
Z Dębogór do Nowej Kiszewy skróciłem sobie drogę polną drogą (pomimo wszystko) żeby było krócej. Z Lubni do Brus pojechałem już główną drogą wojewódzką, bo na samą myśl przebijania się 5 kilosów polną, masakrycznie dziurawą drogą zrobiło mi się niedobrze. O dzwio wojewódzką jechało się bardzo dobrze- to pewnie zasługa moich mega mocnych światełek z przodu i z tyłu (było już ciemno), dzięki którym kierowcy z wyraźnym respektem mnie wyprzedzali i Ci jadący z przeciwka miałem wrażenie, że lekko zwalniali :-)
Ogólnie tym razem jechało mi się ciężko. Całe siły zużyłem na podjazdy z Kartuz przez Somonino do Egiertowa. Zamulałem strasznie, co widać zresztą po średniej.
Ale co tam, dojechałem i z tego jestem zadowolony. Po drodze nawet nie zmoczył mnie ani razu deszcz, chociaż w okolicach Olpucha padało (zanim tam dojechałem) bo jechałem po mokrym.
Pulsometr:
HZ: 34:38 14%
FZ: 02:10:48 54%
PZ: 01:16:57 32%
Ponieważ zabałaganiłem za długo rano, więc najkrótszą drogą do pracy. Po drodze minimalnie skropił mnie nawet deszczyk.
Powrót: standardową drogą do domu.
W domu się szybko przepakowałem, zjadłem sutą jajecznicę i w drogę. Trasa prawie taka sama jak poprzednio ale za radą Turysty, z Banina pojechałem przez Żukowo i potem przez Smołdzino.
W Żukowie korek do ronda (od strony Gdyni) taki, że już od wyjazdu od strony Banina śmigałem środkiem omijając blachosmrody a to nie był początek korka.
Z Żukowa skręciłem na Smołdzino tak jak poradził Turysta. Na tej trasie rzeczywiście kładą nowy asfalt i z jednej strony jest już nowy a ja musiałem jechać tą starą dziurawą częścią. Kawałek za Żukowem jest całkiem spory podjazd, trochę daje w kość. Niestety ze względu na remont pozdejmowane są wszystkie tablice i drogowskazy więc przegapiłem skręt i dojechałem znowu do obciążonej drogi 224 do Kartuz przed Grzybnem a nie mogłem się już cofnąć bo drogowcy i tak z wielką łachą mnie przepuścili, bo nie chcieli mnie puścić z uwagi na kładziony asfalt. Musiałem się więc kawałek nią przebić do Kartuz. Po drodze jeden TIR prawie zepchnął mnie do rowu jak mnie wyprzedzał, ale jakoś się udało :-)
Od Kartuz już standardowo jak poprzednio, tyle że aż do Egiertowa praktycznie cały czas pod górę i jeszcze pod wiatr. Wymęczyło mnie to na tyle, że już dalej opadłem z sił i jechałem do końca bo jechałem, żeby tylko dojechać.
Z Dębogór do Nowej Kiszewy skróciłem sobie drogę polną drogą (pomimo wszystko) żeby było krócej. Z Lubni do Brus pojechałem już główną drogą wojewódzką, bo na samą myśl przebijania się 5 kilosów polną, masakrycznie dziurawą drogą zrobiło mi się niedobrze. O dzwio wojewódzką jechało się bardzo dobrze- to pewnie zasługa moich mega mocnych światełek z przodu i z tyłu (było już ciemno), dzięki którym kierowcy z wyraźnym respektem mnie wyprzedzali i Ci jadący z przeciwka miałem wrażenie, że lekko zwalniali :-)
Ogólnie tym razem jechało mi się ciężko. Całe siły zużyłem na podjazdy z Kartuz przez Somonino do Egiertowa. Zamulałem strasznie, co widać zresztą po średniej.
Ale co tam, dojechałem i z tego jestem zadowolony. Po drodze nawet nie zmoczył mnie ani razu deszcz, chociaż w okolicach Olpucha padało (zanim tam dojechałem) bo jechałem po mokrym.
Pulsometr:
HZ: 34:38 14%
FZ: 02:10:48 54%
PZ: 01:16:57 32%
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!