Wpisy archiwalne w miesiącu
Listopad, 2010
Dystans całkowity: | 692.12 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 28:36 |
Średnia prędkość: | 24.20 km/h |
Maksymalna prędkość: | 48.80 km/h |
Liczba aktywności: | 22 |
Średnio na aktywność: | 31.46 km i 1h 18m |
Więcej statystyk |
dpd (walka)
Środa, 17 listopada 2010 | dodano:17.11.2010
Km: | 24.58 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:03 | km/h: | 23.41 |
Pr. maks.: | 34.86 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Wyjazd i powrót pod znakiem walki z deszczem i wiatrem.
Rano: wstałem o 6-ej, patrzę za okno a tam leje jak z cebra :-(
Przestawiłem budzik o pół godziny i poszedłem dalej spać :-)
Jak wychodziłem, dalej lało jak z cebra- na tyle mocno, że po 2 km byłem już całkiem mokry. Dodatkowo był mocny, przenikliwy i dość zimny wiatr, który mocno przeszkadzał. Nie ma jednak tego złego ..... na morzu dzięki niemu piękne fale.
Po drodze naliczyłem zaledwie 5 czy 6 bikerów. Ja nie wiem o co chodzi? Czyżby pogoda nie odpowiadała ;-) Jak dojechałem do pracy, to pierwszą czynnością było wyżymanie ciuchów :-)
Powrót: całą drogę też padało, ale już nie tak mocno jak rano, za to dużo mocniej wiał wiatr. Na tyle mocno, że trzeba było mocno trzymać kierownicę i tor jazdy, żeby nie zwiało z roweru. Fale na morzu jeszcze większe niż rano, ale nie zatrzymałem się na molo w Brzeźnie, bo po pierwsze padał solidnie deszcz i nie chciałem zmoczyć aparatu, a po drugie mocno spieszyłem się do domu. Walka z wiatrem była naprawdę zacięta.
W drodze powrotnej znowu naliczyłem tylko 6-ciu bikerów. Pozdrower dla wszystkich, którzy dziś nie przestraszyli się pogody i pociągnęli na rowerach :-)
Rano: wstałem o 6-ej, patrzę za okno a tam leje jak z cebra :-(
Przestawiłem budzik o pół godziny i poszedłem dalej spać :-)
Jak wychodziłem, dalej lało jak z cebra- na tyle mocno, że po 2 km byłem już całkiem mokry. Dodatkowo był mocny, przenikliwy i dość zimny wiatr, który mocno przeszkadzał. Nie ma jednak tego złego ..... na morzu dzięki niemu piękne fale.
Po drodze naliczyłem zaledwie 5 czy 6 bikerów. Ja nie wiem o co chodzi? Czyżby pogoda nie odpowiadała ;-) Jak dojechałem do pracy, to pierwszą czynnością było wyżymanie ciuchów :-)
Powrót: całą drogę też padało, ale już nie tak mocno jak rano, za to dużo mocniej wiał wiatr. Na tyle mocno, że trzeba było mocno trzymać kierownicę i tor jazdy, żeby nie zwiało z roweru. Fale na morzu jeszcze większe niż rano, ale nie zatrzymałem się na molo w Brzeźnie, bo po pierwsze padał solidnie deszcz i nie chciałem zmoczyć aparatu, a po drugie mocno spieszyłem się do domu. Walka z wiatrem była naprawdę zacięta.
W drodze powrotnej znowu naliczyłem tylko 6-ciu bikerów. Pozdrower dla wszystkich, którzy dziś nie przestraszyli się pogody i pociągnęli na rowerach :-)
dpd
Wtorek, 16 listopada 2010 | dodano:16.11.2010
Km: | 24.56 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:58 | km/h: | 25.41 |
Pr. maks.: | 38.89 | Temperatura: | 7.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: ciepło, bezdeszczowo, jechało się dobrze, nic spektakularnego.
Sterty liści na środku drogi rowerowej na Hallera dalej leżą.
Powrót: wiaterek momentami troszkę zawiewał, ale jechało się dobrze. Sterty liści na Hallera leżą dalej.
Przy Operze minęliśmy się z Kuguar. Pozdrower :-) Niestety nie mogłem się zatrzymać bo się bardzo spieszyłem.
Sterty liści na środku drogi rowerowej na Hallera dalej leżą.
Powrót: wiaterek momentami troszkę zawiewał, ale jechało się dobrze. Sterty liści na Hallera leżą dalej.
Przy Operze minęliśmy się z Kuguar. Pozdrower :-) Niestety nie mogłem się zatrzymać bo się bardzo spieszyłem.
dpd-ciepło
Poniedziałek, 15 listopada 2010 | dodano:15.11.2010
Km: | 24.55 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:59 | km/h: | 24.97 |
Pr. maks.: | 42.63 | Temperatura: | 10.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: cieplutko (10 stopni), bezdeszczowo. Jak wyjechałem z domu, to akurat był przecudowny wschód słońca, ale nie miałem czasu się zatrzymywać i go fotografować.
Jechałem sobie powolutku i rekreacyjnie. Jechało się świetnie. Po drodze mijaliśmy się z Dominikiem ale obaj spieszyliśmy się już do pracy, bo żaden z nas się nie zatrzymał- Pozdrower :-)
Powrót: dalej ciepło i bezdeszczowo. Na całej długości Hallera jakieś pacany które powinny sprzątać liście, zgarnęły je na sterty na sam środek drogi rowerowej, więc mijanki z innymi bikerami były bardzo ciasne :-( Widzę analogię do śniegu minionej zimy :-(
Jechałem sobie powolutku i rekreacyjnie. Jechało się świetnie. Po drodze mijaliśmy się z Dominikiem ale obaj spieszyliśmy się już do pracy, bo żaden z nas się nie zatrzymał- Pozdrower :-)
Powrót: dalej ciepło i bezdeszczowo. Na całej długości Hallera jakieś pacany które powinny sprzątać liście, zgarnęły je na sterty na sam środek drogi rowerowej, więc mijanki z innymi bikerami były bardzo ciasne :-( Widzę analogię do śniegu minionej zimy :-(
znowu lasy po szosie
Sobota, 13 listopada 2010 | dodano:13.11.2010
Km: | 60.95 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:15 | km/h: | 27.09 |
Pr. maks.: | 43.55 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Zenon Wspaniały |
Dziś korzystając z tego że nie pada deszcz, jest ciepło i momentami nawet świeci słońce, postanowiłem znowu pokręcić trochę kilosków po lasach, ale po szosie.
Trasa: Brusy-Czersk-Karsin-Wiele-Lubnia-Leśno-Czapiewice-Brusy.
Znowu część trasy (od Wiela do Leśna) przebiegała trasą KaszebeRunda.
Do Czerska jechało się świetnie bo wiatr poganiał w plecy, ale od Czerska już nie było tak różowo- im dalej jechałem tym bardziej miałem wiatr w twarz a ostatni odcinek od Leśna to już była masakryczna walka z wiatrem.
Mimo to jechało się bardzo dobrze. Jedyny minus, że po powrocie okazało się że jeden mięsień mi tak zesztywniał, że po schodach nie mogę wejść :-( ale to szybko minie. Wyjazd uważam za udany, bo pogoda naprawdę dopisała.
Trasa: Brusy-Czersk-Karsin-Wiele-Lubnia-Leśno-Czapiewice-Brusy.
Znowu część trasy (od Wiela do Leśna) przebiegała trasą KaszebeRunda.
Do Czerska jechało się świetnie bo wiatr poganiał w plecy, ale od Czerska już nie było tak różowo- im dalej jechałem tym bardziej miałem wiatr w twarz a ostatni odcinek od Leśna to już była masakryczna walka z wiatrem.
Mimo to jechało się bardzo dobrze. Jedyny minus, że po powrocie okazało się że jeden mięsień mi tak zesztywniał, że po schodach nie mogę wejść :-( ale to szybko minie. Wyjazd uważam za udany, bo pogoda naprawdę dopisała.
Święto Niepodległości i w końcu 5 kkm
Czwartek, 11 listopada 2010 | dodano:11.11.2010
Km: | 47.83 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:43 | km/h: | 27.86 |
Pr. maks.: | 43.96 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Zenon Wspaniały |
Dziś jako wolny Polak w niepodległej Polsce postanowiłem uczcić ten fakt robiąc sobie małą rundkę po lasach, ale po szosie- jako że przyjechałem dziś w wizytą do rodziny do Brus.
Wyjechałem o 15:20 jak jeszcze było jasno, ale szybko zapadły ciemności i zrobiło się sporo chłodniej i dokuczał trochę wiatr- jechało się jednak bardzo dobrze a lampki dawały radę.
Trasa: Brusy, Czapiewice, Leśno, Laska, Asmus, Wielkie Chełmy, Brusy Jaglie, Brusy.
Część trasy (od Leśna prawie do Wielkich Chełmów) przebiegała trasą KaszebeRunda- strzałki na jezdni cały czas są i są doskonale widoczne- jakby ktoś chciał się wybrać.
Jechało się bardzo dobrze a i średnia wyszła całkiem przyzwoita, nawet pomimo tego że wiatr momentami przeszkadzał.
Aaa .... no i w końcu pękło 5 kkm w tym roku.
Ach no i jeszcze o jednym zapomniałem: w końcu po pół roku przerwy wyprowadziłem na spacer mojego Unibike'a :-)
Wyjechałem o 15:20 jak jeszcze było jasno, ale szybko zapadły ciemności i zrobiło się sporo chłodniej i dokuczał trochę wiatr- jechało się jednak bardzo dobrze a lampki dawały radę.
Trasa: Brusy, Czapiewice, Leśno, Laska, Asmus, Wielkie Chełmy, Brusy Jaglie, Brusy.
Część trasy (od Leśna prawie do Wielkich Chełmów) przebiegała trasą KaszebeRunda- strzałki na jezdni cały czas są i są doskonale widoczne- jakby ktoś chciał się wybrać.
Jechało się bardzo dobrze a i średnia wyszła całkiem przyzwoita, nawet pomimo tego że wiatr momentami przeszkadzał.
Aaa .... no i w końcu pękło 5 kkm w tym roku.
Ach no i jeszcze o jednym zapomniałem: w końcu po pół roku przerwy wyprowadziłem na spacer mojego Unibike'a :-)
dpd-cudowne naprawienie napędu :-)
Środa, 10 listopada 2010 | dodano:10.11.2010
Km: | 46.04 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:48 | km/h: | 25.58 |
Pr. maks.: | 40.68 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: wstałem 5:45 zobaczyłem że nie pada i nie jest jakoś zimno, więc postanowiłem śmignąć rano parę kilosków więcej. Przed wyjściem kapnąłem jeszcze parę kropel smau na łańcuch, bo wczoraj już skrzypiał że nie mogłem go słuchać, i jazda.
Jak tylko wyszedłem, to wiedziałem że popełniłem jeden błąd- nie założyłem ochraniaczy na buty a pojawiła się drobna mżawka. Jechałem kawałek i stwierdziłem że buty robią mi się mokre na wierzchu więc z wielką niechęcią zatrzymałem się na przystanku autobusowym, wyciągnąłem ochraniacze, ściągnąłem buty i pozakładałem ochraniacze- całe szczęście bo całą resztę drogi towarzyszyła mi mżawka.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się w czasie jazdy, że napęd przestał mi przeskakiwać :-))) nawet na siódemce nie przeskakuje :-))))- czyżby zbawienne działanie kilku kropel smaru? Dziwne bo kiedyś skutek był dokładnie odwrotny- jak nasmarowałem łańcuch to już wogóle jechać się nie dało.
Trasa wydłużona do Parku Północnego w Sopocie, plus dodatkowa rundka po Parku Północnym i do pracy.
Powrót: nie padało, w miarę ciepło, jedyny minus- ciemno. Postanowiłem więc znowu myknąć do Parku Północnego i tak też zrobiłem.
Potem powrót do domu. Dziś jechało mi się po prostu rewelacyjnie- już dawno nie pamiętam, kiedy tak dobrze mi się jechało :-)
Jak tylko wyszedłem, to wiedziałem że popełniłem jeden błąd- nie założyłem ochraniaczy na buty a pojawiła się drobna mżawka. Jechałem kawałek i stwierdziłem że buty robią mi się mokre na wierzchu więc z wielką niechęcią zatrzymałem się na przystanku autobusowym, wyciągnąłem ochraniacze, ściągnąłem buty i pozakładałem ochraniacze- całe szczęście bo całą resztę drogi towarzyszyła mi mżawka.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się w czasie jazdy, że napęd przestał mi przeskakiwać :-))) nawet na siódemce nie przeskakuje :-))))- czyżby zbawienne działanie kilku kropel smaru? Dziwne bo kiedyś skutek był dokładnie odwrotny- jak nasmarowałem łańcuch to już wogóle jechać się nie dało.
Trasa wydłużona do Parku Północnego w Sopocie, plus dodatkowa rundka po Parku Północnym i do pracy.
Powrót: nie padało, w miarę ciepło, jedyny minus- ciemno. Postanowiłem więc znowu myknąć do Parku Północnego i tak też zrobiłem.
Potem powrót do domu. Dziś jechało mi się po prostu rewelacyjnie- już dawno nie pamiętam, kiedy tak dobrze mi się jechało :-)
dpd-nie da się kręcić średnich bez 7 biegu :-(
Wtorek, 9 listopada 2010 | dodano:09.11.2010
Km: | 24.56 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:00 | km/h: | 24.56 |
Pr. maks.: | 47.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: wstałem ok. 5:30 ale zobaczyłem że za oknem leje, więc przestawiłem budzik na 6:20 i poszedłem spać. Jak wychodziłem z domu, to już na szczęście tylko lekko kropiło, więc do pracy dojechałem prawie suchy. Nie da się niestety kręcić średnich przejazdowych bez 7-go biegu :-(
Powrót: deszcz już nie padał, za to wiatr momentami dość mocno doskwierał.
Pomimo tego jechało się dobrze.
Powrót: deszcz już nie padał, za to wiatr momentami dość mocno doskwierał.
Pomimo tego jechało się dobrze.
dpd (pada mi skrzynia biegów)
Poniedziałek, 8 listopada 2010 | dodano:08.11.2010
Km: | 35.63 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:29 | km/h: | 24.02 |
Pr. maks.: | 44.34 | Temperatura: | 3.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: wstałem o 6:00, deszcz nie padał, temperatura ok. 3 stopni (w nocy było -1) więc żal byłoby nie pojeździć. 6:40 wyjazd. Po drodze, później się dowiedziałem, mijałem się z Sirmicho ale ja nic nie zauważam więc ja nic nie skumałem- dowiedziałem się z wpisu Sirmicho. Nad morzem ładnie wiało, ale jechało się dobrze więc do końca Parku Północnego w Sopocie plus rundka po Parku Północnym i do pracy.
Krótko po przyjeździe do pracy zaczął padać deszcz i padał a właściwie lał cały dzień. Mam niesamowitego fuksa, bo krótko przed moim wyjściem przestał padać i jak wracałem do domu to ledwie pokapywało. Za to wiatr był mega duży. Na szczęście nie przeszkadzał mi zbytnio bo wiał z boku a odcinkami z tyłu- jechało się więc b.dobrze. Po drodze zajechałem na molo w Brzeźnie, żeby popodziwiać żywioł: fale były dziś naprawdę solidne- tworzyły się piękne białe bałwany. Pięknie to wygląda jak stoi się bezpiecznie na molo i podziwia jak fale rozbijają się z hukiem o ostrogę.
W moim rowerze kończy się już gwałtownie napęd. 7-go biegu już praktycznie nie mam, bo jechać się na nim nie da- tak przeskakuje łańcuch. Na 6-ce i 5-ce jeszcze jakoś tam da się jechać jak za mocno się nie dociska- czyli 3 najważniejsze biegi się praktycznie skończyły :-( Muszę coś szybko wymyślić, bo za długo już tak nie pojeżdżę.
Krótko po przyjeździe do pracy zaczął padać deszcz i padał a właściwie lał cały dzień. Mam niesamowitego fuksa, bo krótko przed moim wyjściem przestał padać i jak wracałem do domu to ledwie pokapywało. Za to wiatr był mega duży. Na szczęście nie przeszkadzał mi zbytnio bo wiał z boku a odcinkami z tyłu- jechało się więc b.dobrze. Po drodze zajechałem na molo w Brzeźnie, żeby popodziwiać żywioł: fale były dziś naprawdę solidne- tworzyły się piękne białe bałwany. Pięknie to wygląda jak stoi się bezpiecznie na molo i podziwia jak fale rozbijają się z hukiem o ostrogę.
W moim rowerze kończy się już gwałtownie napęd. 7-go biegu już praktycznie nie mam, bo jechać się na nim nie da- tak przeskakuje łańcuch. Na 6-ce i 5-ce jeszcze jakoś tam da się jechać jak za mocno się nie dociska- czyli 3 najważniejsze biegi się praktycznie skończyły :-( Muszę coś szybko wymyślić, bo za długo już tak nie pojeżdżę.
dpd(mokro i 11 kkm rumaka)
Piątek, 5 listopada 2010 | dodano:05.11.2010
Km: | 24.42 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:59 | km/h: | 24.83 |
Pr. maks.: | 41.06 | Temperatura: | 10.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: ciepło, ale deszcz padał bardzo solidnie. Jechało się bardzo dobrze, ale trzeba było uważać, bo mokre liście są bardzo śliskie. Wszędzie mnóstwo kałuż i wody a deszcz padał całą drogę. Jak dojechałem do pracy, to nawet pomimo ochraniaczy na buty miałem w butach mokro, nie wspomnę o reszcie ubioru. Woda do butów z powodu dużej ilości przelewała/przesiąkała od góry ochraniaczy po spodniach i skarpetach. Mimo to jechało się bardzo dobrze.
W ciągu dnia wyszło nawet słońce i była piękna tęcza. Niestety przez cały dzień w pracy ciuchy i buty nie wyschły, więc powrót w mokrych. Powrót już na szczęście bez deszczu. Na niektórych odcinkach wiatr ładnie poganiał w plecy, więc jechało się naprawdę dobrze.
Po drodze spotkanie z Dominikiem- oczywiście jak zwykle to Dominik wyhaczył mnie :-) Chwilę jechaliśmy razem a potem każdy pojechał w swoją stronę. Pozdrower. Dziś nie próbowałem żadnych szybkich jazd czy kręcenia średnich, bo było zbyt ślisko- jazda powoli i rozważnie. Pozdrower dla wszystkich, którzy wybrali się dziś rano na rower, bo pogoda nie zachęcała specjalnie do takiej aktywności.
Ach no i zapomniałbym o najważniejszym: dziś mojemu rumakowi stuknęło 11 kkm.
W ciągu dnia wyszło nawet słońce i była piękna tęcza. Niestety przez cały dzień w pracy ciuchy i buty nie wyschły, więc powrót w mokrych. Powrót już na szczęście bez deszczu. Na niektórych odcinkach wiatr ładnie poganiał w plecy, więc jechało się naprawdę dobrze.
Po drodze spotkanie z Dominikiem- oczywiście jak zwykle to Dominik wyhaczył mnie :-) Chwilę jechaliśmy razem a potem każdy pojechał w swoją stronę. Pozdrower. Dziś nie próbowałem żadnych szybkich jazd czy kręcenia średnich, bo było zbyt ślisko- jazda powoli i rozważnie. Pozdrower dla wszystkich, którzy wybrali się dziś rano na rower, bo pogoda nie zachęcała specjalnie do takiej aktywności.
Ach no i zapomniałbym o najważniejszym: dziś mojemu rumakowi stuknęło 11 kkm.
dpd(deszczowo i fuksiarsko)
Czwartek, 4 listopada 2010 | dodano:04.11.2010
Km: | 33.02 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:17 | km/h: | 25.73 |
Pr. maks.: | 43.47 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: pobudka o 6:00, ciepło, bezdeszczowo. Żal byłoby nie wykorzystać tego, szczególnie że od południa miało padać. Pojechałem wydłużając trasę do końca Parku Północnego. Jechało się rewelacyjnie a i średnia poranna wyszła całkiem niezła 26,5/h na dystansie 20 km.
Od południa tak jak zapowiadali zaczęło padać. I padało cały czas, raz mocniej raz słabiej. Krótko przed wyjściem zaczęło padać naprawdę solidnie.
Na szczęście jak wychodziłem to już tylko była lekka mżawka i przez całą drogę ledwo ledwo padało. Miałem więc fuksa, bo do domu wróciłem prawie suchy. Trochę tylko ubłocony na plecach i z mokrymi nogawkami od błota spod kół. Jechało się super.
Od południa tak jak zapowiadali zaczęło padać. I padało cały czas, raz mocniej raz słabiej. Krótko przed wyjściem zaczęło padać naprawdę solidnie.
Na szczęście jak wychodziłem to już tylko była lekka mżawka i przez całą drogę ledwo ledwo padało. Miałem więc fuksa, bo do domu wróciłem prawie suchy. Trochę tylko ubłocony na plecach i z mokrymi nogawkami od błota spod kół. Jechało się super.