Z nowym kołem
Poniedziałek, 12 listopada 2012 | dodano:12.11.2012
Km: | 46.02 | Km teren: | 1.75 | Czas: | 02:04 | km/h: | 22.27 |
Pr. maks.: | 38.80 | Temperatura: | 5.5 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Najpierw wrócę do piątkowej opony Kenda, która dokonała żywota :-( po dokładnie 1580 km :-( - kolejna w której oplot oderwał się od drutu. Miałem takie 3 szt. Kenda K831A i wszystkie 3 dokładnie w ten sam sposób dokonały żywota- dobiegając maksymalnie przebiegu 2 kkm. Nigdy już więcej nie kupię takiej opony. Na szczęście ta była ostatnia z posiadanego zapasu.
W weekend, kiedy zabrałem się za wymianę opony, zauważyłem że tylne koło ma lekki luz w piaście, więc postanowiłem go usunąć- tak przy okazji. Wziąłem klucze i jeszcze za mocno nie zdążyłem złapać nakrętek kiedy coś chrupnęło i oś została mi w rękach w 2 kawałkach :-( Masakra jakaś. Uświadomiłem sobie, jakie miałem szczęście że nie stało się to w drodze, bo miałbym niejaki problem z dojechaniem z pękniętą osią- choć już raz tak do domu wracałem i udało się dojechać.
To przebrało czarę goryczy jeżeli chodzi o to koło- do 3 razy sztuka: 2 razy pękły w nim szprychy a teraz jeszcze oś. To juz zbyt wiele. Koło zostało oczyszczone z brudu i powędrowało na hak na ścianie. Będzie na zapas- w razie czego.
Do roweru założyłem więc nówka sztuka tylne koło, które czekało na swoją kolejkę a oponkę wrzuciłem już kolcowaną z ubiegłego roku- czyli mam już opony na zimę, z kolcami. Za jakiś czas jeszcze tylko wymienię zużytą przednią z kolcami na nówkę która czeka w kolejce i będę w pełni gotowy do zimy.
Przy okazji tego że zrobiłem sobie w garażu mały warsztacik, postanowiłem reaktywować jeden ze zużytych blatów (których nie wyrzucałem). Wkręciłem go w imadło, chwyciłem pilnik i ząb po zębie wszystkie podpiłowałem i pogłębiłem. Ciekawe czy to rozwiązanie się sprawdzi. Jeżeli tak i blat po piłowaniu będzie się nadawał do dalszej jazdy, to mam jeszcze 2 takie- do podpiłowania. Zawsze to parę grosików oszczędności :-)
Dziś: rano do pracy standardowo w błocie przez las a i na łagodnym Reju sporo błota przez leżące na asfalcie liście. Dojechałem ubłocony jak mała świnka, rower też :-(
A tak go ładnie umyłem przy okazji weekendowych napraw :-(
Powrót: pogoda taka ładna, więc postanowiłem pokręcić się chwilę nad morzem. Zrobiłem 2 skrócone rundki (żeby jak najkrócej być w antyrowerowym mieście Sopocie) a więc od ronda w Brzeźnie do zakazu przy molo i nawrotka. Oczywiście w Sopocie cały czas jechałem z przepisową prędkością 10 km/h LOL
:-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D
BUHAHA !!!!
Potem standardowo przez Reja do Osowy. Z tą różnicą, że pojechałem asfaltami, żeby zobaczyć co tam leśnicy kopią- jakąś nową drogę do Borodzieja czy co? Mówiła mi o tym dziś Aniathema. Pozdrower i dzięki za ciasto z dyni ;-) Pycha !!!
W weekend, kiedy zabrałem się za wymianę opony, zauważyłem że tylne koło ma lekki luz w piaście, więc postanowiłem go usunąć- tak przy okazji. Wziąłem klucze i jeszcze za mocno nie zdążyłem złapać nakrętek kiedy coś chrupnęło i oś została mi w rękach w 2 kawałkach :-( Masakra jakaś. Uświadomiłem sobie, jakie miałem szczęście że nie stało się to w drodze, bo miałbym niejaki problem z dojechaniem z pękniętą osią- choć już raz tak do domu wracałem i udało się dojechać.
To przebrało czarę goryczy jeżeli chodzi o to koło- do 3 razy sztuka: 2 razy pękły w nim szprychy a teraz jeszcze oś. To juz zbyt wiele. Koło zostało oczyszczone z brudu i powędrowało na hak na ścianie. Będzie na zapas- w razie czego.
Do roweru założyłem więc nówka sztuka tylne koło, które czekało na swoją kolejkę a oponkę wrzuciłem już kolcowaną z ubiegłego roku- czyli mam już opony na zimę, z kolcami. Za jakiś czas jeszcze tylko wymienię zużytą przednią z kolcami na nówkę która czeka w kolejce i będę w pełni gotowy do zimy.
Przy okazji tego że zrobiłem sobie w garażu mały warsztacik, postanowiłem reaktywować jeden ze zużytych blatów (których nie wyrzucałem). Wkręciłem go w imadło, chwyciłem pilnik i ząb po zębie wszystkie podpiłowałem i pogłębiłem. Ciekawe czy to rozwiązanie się sprawdzi. Jeżeli tak i blat po piłowaniu będzie się nadawał do dalszej jazdy, to mam jeszcze 2 takie- do podpiłowania. Zawsze to parę grosików oszczędności :-)
Dziś: rano do pracy standardowo w błocie przez las a i na łagodnym Reju sporo błota przez leżące na asfalcie liście. Dojechałem ubłocony jak mała świnka, rower też :-(
A tak go ładnie umyłem przy okazji weekendowych napraw :-(
Powrót: pogoda taka ładna, więc postanowiłem pokręcić się chwilę nad morzem. Zrobiłem 2 skrócone rundki (żeby jak najkrócej być w antyrowerowym mieście Sopocie) a więc od ronda w Brzeźnie do zakazu przy molo i nawrotka. Oczywiście w Sopocie cały czas jechałem z przepisową prędkością 10 km/h LOL
:-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D
BUHAHA !!!!
Potem standardowo przez Reja do Osowy. Z tą różnicą, że pojechałem asfaltami, żeby zobaczyć co tam leśnicy kopią- jakąś nową drogę do Borodzieja czy co? Mówiła mi o tym dziś Aniathema. Pozdrower i dzięki za ciasto z dyni ;-) Pycha !!!
komentarze
Fajnie mieć miejsce do pomajsterkowania w domu :-) To chyba 3 piasta, jeśli mnie pamięć nie myli. Ja chyba też zrobię taką reanimację w moim napędzie — w anlenie od Kaszebe Rundy nie mogę mocniej depnąć na pedały.
adas172002 - 20:41 wtorek, 13 listopada 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!