dpd (zgon) :-(
Czwartek, 17 kwietnia 2014 | dodano:17.04.2014Kategoria do pracy
Km: | 61.39 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:23 | km/h: | 18.14 |
Pr. maks.: | 44.23 | Temperatura: | 2.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Zgon ...... to jedyne słowo, którym można podsumować dzisiejszy wyjazd rowerem do pracy. Ale czego się spodziewać, jeżeli praktycznie się nie jeździ a dupsko wozi się blachosmrodem.
O ile rano jechało mi się całkiem przyjemnie (wiadomo z górki na pazurki), choć powoli, to powrót to był jeden wielki zgon :-(
Ledwo się wturlałem z Sopotu do Osowej, a potem było już tylko gorzej. Pod koniec jazdy, po płaskim jechałem już ledwie dwukrotnym tempem piechura i choćby goniło mnie stado wygłodniałych lwów, nie dałbym rady szybciej. Jak wszedłem do domu i zwaliłem się na fotel, to przez 20 minut nie miałem siły z niego wstać. Mimo to planuję jutro znowu pojechać rowerem, bo to jedyna szansa, kiedy nie muszę nikogo nigdzie zawozić- trzeba więc korzystać.
Rano: specjalnie wstałem trochę wcześniej, żebym nie musiał się spieszyć i żebym nie musiał jechać najkrótszą drogą. Ubrałem się trochę chyba za lekko, bo na polach wszędzie był szron i nie było mi za ciepło (nominalnie niby 2 stopnie). Do Osowej pojechałem standardowo ale już w Osowej specjalnie pokluczyłem, żeby nadłożyć drogi. Z Osowej pojechałem nową leśną trasą wzdłuż Spacerowej, bo jeszcze tamtędy nie jechałem. Wrażenia fantastyczne: trasa rewelacyjna. Z Oliwy nad morze najkrótszą, ale nad morzem postanowiłem jeszcze skręcić i pojechać do ronda w Brzeźnie (dawno mnie tam nie było). Pogoda cudowna, piękne słońce, nad morzem pusto- wymarzone warunki do jazdy. Potem już prosto do pracy. Wyszło tego ok. 30 kilosów rano.
Powrót: bardzo ciepło (coś koło 13 stopni). W pierwszym momencie założyłem czapkę, ale zaraz ją zdejmowałem. Później (na Reja) zdjąłem nawet kurtkę i jechałem na krótkim rękawku, ale w Barniewicach musiałem ją na powrót założyć, bo wiatr był silny i zimny.
Z pracy znowu do ronda w Brzeźnie, potem powrót do Parku Jelitkowskiego i stamtąd chciałem pojechać znowu wzdłuż Spacerowej przez las. Przypomniałem sobie jednak ten podjazd w końcowej fazie tej trasy i z Oliwy odbiłem jednak do Sopotu, żeby pojechać łagodnym Rejem. Całe szczęście, bo ledwo się turlałem pod tego Reja. Droga przez las od Gołębiewa do stacji benzynowej na początkowym odcinku jest tak zryta przez leśników, że jedzie się prawie jak po plaży (sypki, kopny piach).
Z Osowej już standardowo do domu, ale mordęga była straszna, bo nie dość że pod górę to jeszcze pod wiatr- dramat.
Myślałem już nawet, że zlegnę gdzieś w rowie po drodze i wezwę SOS, żeby żona przyjechała mnie zebrać z drogi, ale jakoś dałem jednak radę. Było bardzo ciężko, ale się udało i jestem zadowolony.
O ile rano jechało mi się całkiem przyjemnie (wiadomo z górki na pazurki), choć powoli, to powrót to był jeden wielki zgon :-(
Ledwo się wturlałem z Sopotu do Osowej, a potem było już tylko gorzej. Pod koniec jazdy, po płaskim jechałem już ledwie dwukrotnym tempem piechura i choćby goniło mnie stado wygłodniałych lwów, nie dałbym rady szybciej. Jak wszedłem do domu i zwaliłem się na fotel, to przez 20 minut nie miałem siły z niego wstać. Mimo to planuję jutro znowu pojechać rowerem, bo to jedyna szansa, kiedy nie muszę nikogo nigdzie zawozić- trzeba więc korzystać.
Rano: specjalnie wstałem trochę wcześniej, żebym nie musiał się spieszyć i żebym nie musiał jechać najkrótszą drogą. Ubrałem się trochę chyba za lekko, bo na polach wszędzie był szron i nie było mi za ciepło (nominalnie niby 2 stopnie). Do Osowej pojechałem standardowo ale już w Osowej specjalnie pokluczyłem, żeby nadłożyć drogi. Z Osowej pojechałem nową leśną trasą wzdłuż Spacerowej, bo jeszcze tamtędy nie jechałem. Wrażenia fantastyczne: trasa rewelacyjna. Z Oliwy nad morze najkrótszą, ale nad morzem postanowiłem jeszcze skręcić i pojechać do ronda w Brzeźnie (dawno mnie tam nie było). Pogoda cudowna, piękne słońce, nad morzem pusto- wymarzone warunki do jazdy. Potem już prosto do pracy. Wyszło tego ok. 30 kilosów rano.
Powrót: bardzo ciepło (coś koło 13 stopni). W pierwszym momencie założyłem czapkę, ale zaraz ją zdejmowałem. Później (na Reja) zdjąłem nawet kurtkę i jechałem na krótkim rękawku, ale w Barniewicach musiałem ją na powrót założyć, bo wiatr był silny i zimny.
Z pracy znowu do ronda w Brzeźnie, potem powrót do Parku Jelitkowskiego i stamtąd chciałem pojechać znowu wzdłuż Spacerowej przez las. Przypomniałem sobie jednak ten podjazd w końcowej fazie tej trasy i z Oliwy odbiłem jednak do Sopotu, żeby pojechać łagodnym Rejem. Całe szczęście, bo ledwo się turlałem pod tego Reja. Droga przez las od Gołębiewa do stacji benzynowej na początkowym odcinku jest tak zryta przez leśników, że jedzie się prawie jak po plaży (sypki, kopny piach).
Z Osowej już standardowo do domu, ale mordęga była straszna, bo nie dość że pod górę to jeszcze pod wiatr- dramat.
Myślałem już nawet, że zlegnę gdzieś w rowie po drodze i wezwę SOS, żeby żona przyjechała mnie zebrać z drogi, ale jakoś dałem jednak radę. Było bardzo ciężko, ale się udało i jestem zadowolony.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!