dpd- w towarzystwie- MEGAZGON !!! :-(
Piątek, 18 kwietnia 2014 | dodano:18.04.2014Kategoria do pracy
Km: | 62.16 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 03:30 | km/h: | 17.76 |
Pr. maks.: | 43.36 | Temperatura: | 5.5 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
O ile wczorajszy wyjazd do pracy to był ZGON, to dzisiejszy wyjazd to był MEGAZGON !!!!
Wczoraj pod koniec jazdy jechałem już bardzo powoli (ok. 12km/h), ale dziś to już prawie piechur by mnie wyprzedził- momentami jechałem 9 km/h i zastanawiałem się, czyby gdzieś nie zlegnąć w rowie na pół godziny i nie zdrzemnąć się, żeby nabrać sił. W lesie nawet musiałem prowadzić rower przez kawałek, bo było troszkę piasku i nie dałem rady jechać po tym.
Po przyjeździe nie miałem nawet siły, żeby wstawić rower do domu- syn musiał wstawić mój rower.
Dopiero po 40 minutach od przyjazdu byłem w stanie coś zjeść a potem musiałem sie położyć i zdrzemnąć 2 godziny- dopiero po tym nadawałem się do jakiego takiego użytku.
Rano: dziś było ciepło. Jak wyjeżdżałem to było już 5,5 stopnia i dziś mi było ciepło. Jechałem mniej więcej tak samo jak wczoraj, bez rundki do ronda w Brzeźnie. Prędkość średnia porannego przejazdu była słabsza niż wczorajsza a i kilometrów mniej (25). To była chyba zapowiedź dzisiejszego MEGAZGONU.
Powrót: temperatura ok. 15,5-16 stopni więc od razu czapkę i kurtkę schowałem do plecaka i jechałem na krótko. Dopiero w lesie kilka kilometrów przed domem założyłem kurtkę, bo zrobiło mi sie zimno.
Na drogę powrotną umówiłem się z Turystą. Dzięki Ci wielkie, że zgodziłeś się jechać ze mną i czekać na mnie po wszystkich podjazdach i jechać tak wolno.
W towarzystwie jechało się bardzo miło, ale niestety zużyłem chyba w tym czasie cały zapas energii do jazdy.
Kiedy pożegnaliśmy się na Meteorytowej w Osowej i rozjechaliśmy się do domów, zaczęła sie moja prawdziwa mordęga i walka ze sobą. Każde 100 metrów trasy to było wyzwanie, każdy najmniejszy podjazd to był koszmar. Jakoś doturlałem się do domu, ale pod koniec to już było chyba tylko siłą woli a nie siłą mięśni.
Cieszę się, że teraz 3 dni odpoczynku. Mam nadzieję że zregeneruję siły na tyle, żeby we wtorek jednak pojechać rowerem do pracy- bo to przecież ostatnia okazja w najbliższym czasie.
Przy okazji: wszystkim którzy tu zaglądają i czytają moje wypociny życzę Zdrowych, Radosnych Świąt Wielkanocnych !!!
Wczoraj pod koniec jazdy jechałem już bardzo powoli (ok. 12km/h), ale dziś to już prawie piechur by mnie wyprzedził- momentami jechałem 9 km/h i zastanawiałem się, czyby gdzieś nie zlegnąć w rowie na pół godziny i nie zdrzemnąć się, żeby nabrać sił. W lesie nawet musiałem prowadzić rower przez kawałek, bo było troszkę piasku i nie dałem rady jechać po tym.
Po przyjeździe nie miałem nawet siły, żeby wstawić rower do domu- syn musiał wstawić mój rower.
Dopiero po 40 minutach od przyjazdu byłem w stanie coś zjeść a potem musiałem sie położyć i zdrzemnąć 2 godziny- dopiero po tym nadawałem się do jakiego takiego użytku.
Rano: dziś było ciepło. Jak wyjeżdżałem to było już 5,5 stopnia i dziś mi było ciepło. Jechałem mniej więcej tak samo jak wczoraj, bez rundki do ronda w Brzeźnie. Prędkość średnia porannego przejazdu była słabsza niż wczorajsza a i kilometrów mniej (25). To była chyba zapowiedź dzisiejszego MEGAZGONU.
Powrót: temperatura ok. 15,5-16 stopni więc od razu czapkę i kurtkę schowałem do plecaka i jechałem na krótko. Dopiero w lesie kilka kilometrów przed domem założyłem kurtkę, bo zrobiło mi sie zimno.
Na drogę powrotną umówiłem się z Turystą. Dzięki Ci wielkie, że zgodziłeś się jechać ze mną i czekać na mnie po wszystkich podjazdach i jechać tak wolno.
W towarzystwie jechało się bardzo miło, ale niestety zużyłem chyba w tym czasie cały zapas energii do jazdy.
Kiedy pożegnaliśmy się na Meteorytowej w Osowej i rozjechaliśmy się do domów, zaczęła sie moja prawdziwa mordęga i walka ze sobą. Każde 100 metrów trasy to było wyzwanie, każdy najmniejszy podjazd to był koszmar. Jakoś doturlałem się do domu, ale pod koniec to już było chyba tylko siłą woli a nie siłą mięśni.
Cieszę się, że teraz 3 dni odpoczynku. Mam nadzieję że zregeneruję siły na tyle, żeby we wtorek jednak pojechać rowerem do pracy- bo to przecież ostatnia okazja w najbliższym czasie.
Przy okazji: wszystkim którzy tu zaglądają i czytają moje wypociny życzę Zdrowych, Radosnych Świąt Wielkanocnych !!!
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!