dpd
Czwartek, 27 października 2011 | dodano:27.10.2011
Km: | 35.39 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 23.59 |
Pr. maks.: | 40.82 | Temperatura: | 10.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: wstałem trochę wcześniej i nie mogłem oczom uwierzyć. Na termometrze było +10 stopni- upał :-)
Udało się zebrać w miarę sprawnie, więc zjechałem do Sopotu łagodnym Rejem i nad morzem stwierdziłem, że mam jeszcze chwilkę, więc skoczyłem sobie jeszcze do Parku Północnego i dopiero do pracy.
Jechało się świetnie: było ciepło, padał lekki (prawie jak wiosenny) deszczyk- pełen wypas :-).
Powrót: spieszyłem sie do domu, więc standardową trasą prosto do domu. Ciepełko.
Udało się zebrać w miarę sprawnie, więc zjechałem do Sopotu łagodnym Rejem i nad morzem stwierdziłem, że mam jeszcze chwilkę, więc skoczyłem sobie jeszcze do Parku Północnego i dopiero do pracy.
Jechało się świetnie: było ciepło, padał lekki (prawie jak wiosenny) deszczyk- pełen wypas :-).
Powrót: spieszyłem sie do domu, więc standardową trasą prosto do domu. Ciepełko.
dpd-masakrator Grzegorz
Środa, 26 października 2011 | dodano:26.10.2011
Km: | 28.32 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 01:11 | km/h: | 23.93 |
Pr. maks.: | 40.08 | Temperatura: | 5.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dziś w drodze powrotnej znowu spotkałem masakratora Grzegorza :-)
Ale dziś to ja ciągnąłem na Reja do samej góry i nie dałem się wyprzedzić :-).
Nie było lekko, ale było warto :-D.
Ale dziś to ja ciągnąłem na Reja do samej góry i nie dałem się wyprzedzić :-).
Nie było lekko, ale było warto :-D.
dpd....a wystarczyło dopompować opnki :-)
Wtorek, 25 października 2011 | dodano:25.10.2011
Km: | 26.38 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 01:09 | km/h: | 22.94 |
Pr. maks.: | 44.49 | Temperatura: | 3.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
:-) i nagle siły wróciły :-)
Rano: temp. niby +3 stopnie, ale odczuwalna przy zjeździe Reja na pewno poniżej zera. Rano jak jechałem, słońce wisiało nisko nad horyzontem i wyglądało jak rozgrzany do czerwoności palnik kuchenki :-) Jak wracałem, było jeszcze niżej- tylko że z drugiej strony, i wyglądało dokładnie tak jak rano :-).
Rano rower nawet z górki nie chciałe jechać, więc stwierdziłem, że chyba trzeba jednak w końcu napompować kółka :-)
Po pracy, przed wyjazdem dopompowałem kółka, i nagle .... jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki siły wróciły :-) Jechało się dużo lepiej niż ostatnimi czasy. Co to znaczy napompować kółka :-D
Rano: temp. niby +3 stopnie, ale odczuwalna przy zjeździe Reja na pewno poniżej zera. Rano jak jechałem, słońce wisiało nisko nad horyzontem i wyglądało jak rozgrzany do czerwoności palnik kuchenki :-) Jak wracałem, było jeszcze niżej- tylko że z drugiej strony, i wyglądało dokładnie tak jak rano :-).
Rano rower nawet z górki nie chciałe jechać, więc stwierdziłem, że chyba trzeba jednak w końcu napompować kółka :-)
Po pracy, przed wyjazdem dopompowałem kółka, i nagle .... jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki siły wróciły :-) Jechało się dużo lepiej niż ostatnimi czasy. Co to znaczy napompować kółka :-D
dpd
Poniedziałek, 24 października 2011 | dodano:24.10.2011
Km: | 33.99 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 01:35 | km/h: | 21.47 |
Pr. maks.: | 45.53 | Temperatura: | 5.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: temp. ok. 5 stopni. Najkrótszą do pracy.
Powrót: do ronda w Brzeźnie i przez Reja i Owczarnię powrót do domu.
Powrót: do ronda w Brzeźnie i przez Reja i Owczarnię powrót do domu.
dpd+rekreacja nad morzem
Piątek, 21 października 2011 | dodano:21.10.2011
Km: | 57.02 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 02:30 | km/h: | 22.81 |
Pr. maks.: | 48.51 | Temperatura: | 6.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: ciepło, ok. 6 stopni, najkrótszą do pracy. W czasie jazdy nie padało, ale padało wcześniej więc mokro.
Powrót: po pracy 2 rundki: rondo w Brzeźnie- Park Północny w Sopocie, potem standardowo przez Reja i Owczarnię do domu. W drodze trochę kropiło momentami,ale jechało się dobrze.
Powrót: po pracy 2 rundki: rondo w Brzeźnie- Park Północny w Sopocie, potem standardowo przez Reja i Owczarnię do domu. W drodze trochę kropiło momentami,ale jechało się dobrze.
dpd
Czwartek, 20 października 2011 | dodano:20.10.2011
Km: | 26.49 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 01:15 | km/h: | 21.19 |
Pr. maks.: | 47.62 | Temperatura: | 7.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: ciepło, ok. 7 stopni, najkrótszą do pracy.
Powrót: standardowo do domu.
Nic ciekawego.
Powrót: standardowo do domu.
Nic ciekawego.
dpd+rekreacja nad morzem
Środa, 19 października 2011 | dodano:19.10.2011
Km: | 56.99 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 02:31 | km/h: | 22.65 |
Pr. maks.: | 51.39 | Temperatura: | 5.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: dziś ciepło, prawie 5 stopni. Najkrótszą do pracy.
Powrót: właściwie ciepło. Po pracy skręciłem sobie 2 rundki nad morzem: rondo w Brzeźnie-Park Północny w Sopocie. Przyjemnie się jechało, poza drobnym faktem, że moje mięśnie już śpią na zimę :-( Za nic nie chcą zapodawać.
Potem standardowy powrót przez Reja i Owczarnię do domu.
Powrót: właściwie ciepło. Po pracy skręciłem sobie 2 rundki nad morzem: rondo w Brzeźnie-Park Północny w Sopocie. Przyjemnie się jechało, poza drobnym faktem, że moje mięśnie już śpią na zimę :-( Za nic nie chcą zapodawać.
Potem standardowy powrót przez Reja i Owczarnię do domu.
dpd+rekreacyjnie nad morzem
Wtorek, 18 października 2011 | dodano:18.10.2011
Km: | 49.84 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 02:16 | km/h: | 21.99 |
Pr. maks.: | 47.62 | Temperatura: | 1.5 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: ok. 1,5 stopnia na termometrze. Niby tyle co wczoraj, jednak miałem wrażenie, jakby było zimniej niż wczoraj. Rano najkrótszą do pracy. Dziś już wyschły ochraniacze na buty i rękawice- więc droga minęła w miłym ciepełku :-)
Nowe ciuchy są bardzo ciepłe. Dziś dla odmiany, jak skręcałem ze Spacerowej do Gołębiewa, jakiś uprzejmy kierowca zwolnił, mrugnął światłami i mnie przepuścił.
Pozdrower i dzięki mu za to :-) Jak przyjemnie by się jeździło, gdyby wszyscy byli tak uprzejmi.
Powrót: dla odmiany w drodze powrotnej cieplej niż wczoraj. Po pracy pokręciłem sie troszkę rekreacyjnie nad morzem. Z pracy do ronda w Brzeźnie, potem do Parku Północnego w Sopocie, znowu do ronda w Brzeźnie i przez Reja i Owczarnię standardowo do domu. Moje mięśnie już stanowczo zapadły w zimowy sen :-( Jazda tylko tempem rekreacyjnym, szybciej nie da rady. Mimo to jechało się bardzo przyjemnie. Szkoda tylko że już tak szybko robi się ciemno.
Nowe ciuchy są bardzo ciepłe. Dziś dla odmiany, jak skręcałem ze Spacerowej do Gołębiewa, jakiś uprzejmy kierowca zwolnił, mrugnął światłami i mnie przepuścił.
Pozdrower i dzięki mu za to :-) Jak przyjemnie by się jeździło, gdyby wszyscy byli tak uprzejmi.
Powrót: dla odmiany w drodze powrotnej cieplej niż wczoraj. Po pracy pokręciłem sie troszkę rekreacyjnie nad morzem. Z pracy do ronda w Brzeźnie, potem do Parku Północnego w Sopocie, znowu do ronda w Brzeźnie i przez Reja i Owczarnię standardowo do domu. Moje mięśnie już stanowczo zapadły w zimowy sen :-( Jazda tylko tempem rekreacyjnym, szybciej nie da rady. Mimo to jechało się bardzo przyjemnie. Szkoda tylko że już tak szybko robi się ciemno.
dpd+rekreacja
Poniedziałek, 17 października 2011 | dodano:17.10.2011
Km: | 33.92 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 01:37 | km/h: | 20.98 |
Pr. maks.: | 46.35 | Temperatura: | 1.5 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: już dość zimno, jak wychodziłem było 1,5 stopnia. Po drodze były nawet miejsca, gdzie na trawie był szron, więc musiały być w nocy przygruntowe przymrozki już. Dziś testowałem nowy komplet ciuchów i butów (wczoraj zakupionych w Decathlonie). Kurtka okazała się bardzo ciepła, nawet jeszcze za ciepła- zacznę ją używać chyba dopiero, jak wejdą mrozy. Spodnie na szelkach- super ciepłe- też na mrozy. Za to buty- nadają się chyba tylko na letnie jeżdżenie.
Kupić i tak musiałem, bo moje się rozpadają, ale jeździć w nich będę dopiero po zimie. Do pracy najkrótszą drogą a i tak się spóźniłem, bo przy skręcie ze Spacerowej do Gołębiewa postałem sobie z 5 minut :-( Z przeciwka jechał sznur samochodów dokładnie jeden za drugim i nikt nawet przychamować nie chciał, żeby mnie przepuścić. Po dłuższym staniu w końcu się wkurzyłem i włączyłem moją "czołówkę" na kasku i popatrzyłem się :-D na nadjeżdżających kierowców. I po chwili już mnie ktoś przepuścił :-) Co znaczy siła dobrej czołówki.
Powrót: z pracy rekreacyjnie do ronda w Brzeźnie (lajtowym tempem, bez ciśnienia) i powrót do Sopotu, Reja i standardowo przez Owczarnię do domu.
Kupić i tak musiałem, bo moje się rozpadają, ale jeździć w nich będę dopiero po zimie. Do pracy najkrótszą drogą a i tak się spóźniłem, bo przy skręcie ze Spacerowej do Gołębiewa postałem sobie z 5 minut :-( Z przeciwka jechał sznur samochodów dokładnie jeden za drugim i nikt nawet przychamować nie chciał, żeby mnie przepuścić. Po dłuższym staniu w końcu się wkurzyłem i włączyłem moją "czołówkę" na kasku i popatrzyłem się :-D na nadjeżdżających kierowców. I po chwili już mnie ktoś przepuścił :-) Co znaczy siła dobrej czołówki.
Powrót: z pracy rekreacyjnie do ronda w Brzeźnie (lajtowym tempem, bez ciśnienia) i powrót do Sopotu, Reja i standardowo przez Owczarnię do domu.
Harpagan 42-mój pierwszy- i od razu największy hardkor
Sobota, 15 października 2011 | dodano:15.10.2011
Km: | 161.45 | Km teren: | 40.00 | Czas: | 08:15 | km/h: | 19.57 |
Pr. maks.: | 49.16 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Zenon Wspaniały |
Przed chwilą napisałem prawie całą relację i mi wsiorbało :-(, bo ze zmęczenia coś nacisnąłem (nie wiem co) że cała relacja znikła- a cofnąć już się nie dało.
W związku z tym relacja musi poczekać, aż będę miał czas.
Aktualizacja 17.10.2011 godz.00:50:
Przed chwilą przeczytałem relację z Harpa Turysty, z którym (a dokładnie za którym) miałem przyjemność jechać. W zasadzie nie muszę już nic pisać, bo Turysta napisał wszystko i do momentu rozstania wszystko przebiegało tak jak napisał Turysta, a po rozstaniu ja już nie miałem siły na nic więcej poza powrotem na metę. Przed rozstaniem przytrafiło mi się nagłe wyłączenie prądu- już to miewałem wcześniej :-( więc wola walki spadła dokładnie do zera i jedyne co mogłem zrobić, to wrócić na metę :-(
Teraz trochę żałuję, bo wiem że mogłem jeszcze pokusić się o zdobycie przynajmniej jeszce jednego PK, ale wtedy było to już ponad moje siły.
Harpa ukończyłem, wg wstępnych wyników na 215 miejscu na 350 sklasyfikowanych, więc tragedii chyba nie ma- ostatni na szczęście nie byłem.
Szczególne podziękowania dla Turysty, który był Kierownikiem całej wycieczki: on zaplanował trasę, on cały czas prowadził, a ja tylko starałem się nadążać za nim.
Garść moich dygresji:
W przeciwieństwie do Turysty, ja jakoś strasznie nie marzłem, ale to dzięki temu, że byłem ubrany tak jak jeżdżę w zimie. Oczywiście było mi mocno chłodno, ale jeszcze nie tak, żebym marzł. Największym mankamentem było to, że jechałem w bucie z przełamaną w połowie podeszwą, więc już przed startem miałem mokro w jednym bucie a bardzo szybko (w tym błocie) w obu butach chlupała mi woda- pomimo neoprenowych ochraniaczy na buty, które nawiasem mówiąc co chwilę zjeżdżały z butów w tym błocie.
Byłem pozytywnie zaszokowany, jak cienkie (praktycznie szosowe) oponki, które mam w Unibike'u, szły prawie jak traktor po błocie. W pewnym momencie nawet jacyś goście na góralach pytali się co ja mam za opony, że tak idą po błocie.
Na mecie rozmawiałem z jednym gościem, który (jak mówił) startował już 11-ty rok w Harpie i ten był najbardziej hardkorowy ze wszystkich w których startował.
No tak, pomyślałem- żeby nie było za łatwo na pierwszy raz, to musi być hardkorowo. To oznacza, że następnym razem (jeżeli będzie) może być już tylko lepiej :-)
Nigdy nie pomyślałbym, że to będzie tak błotnista masakra: błoto po kostki, bajora wody (na drodze) po wjechaniu w które nogi chowały się pod wodą to był standard i mieliśmy tego pod dostatkiem. Do tego trafiło nam się przenoszenie rowerów przez jakieś błotniste strumienie.
Wydaje mi się, że nie był to standardowy Harp, gdzie (tak mi się wydaje) chodzi o to, żeby znaleźć najlepszy skrót przez lasy i bezdroża, żeby przemieścić się od jednego PK do drugiego. W przypadku tego Harpa (wg mnie) lepiej było nadłożyć 10 km szosą, niż przepychać się 2 km polnymi drogami, bo praktycznie każdy zjazd z asfaltu to było przebijanie się w błocie po osie- co pochłaniało ogromne ilości czasu ale i sił.
Podsumowanie: trochę jestem zadowolony, trochę pozostał niedosyt. Jeżeli chodzi o wynik- szału nie ma. Ja chyba jednak wolę szosę. Czy się jeszcze wybiorę? To się zobaczy. Nie jest moim celem życiowym i największym szczęściem wytaplać się w błocie po pachy i spędzić cały następny dzień na mizernych próbach doprowadzenia garderoby i sprzętu do choćby względnego porządku. Nie mówiąc o tym, że sprzęt tak dostał w tyłek, że w rowerze jeszcze nie wiem czy nie będę musiał wymienić napędu a buty musiałem dziś kupić nowe :-(
Dzięki uprzejmości Turysty mogę zamieścić kilka zdjęć z Harpa:



W związku z tym relacja musi poczekać, aż będę miał czas.
Aktualizacja 17.10.2011 godz.00:50:
Przed chwilą przeczytałem relację z Harpa Turysty, z którym (a dokładnie za którym) miałem przyjemność jechać. W zasadzie nie muszę już nic pisać, bo Turysta napisał wszystko i do momentu rozstania wszystko przebiegało tak jak napisał Turysta, a po rozstaniu ja już nie miałem siły na nic więcej poza powrotem na metę. Przed rozstaniem przytrafiło mi się nagłe wyłączenie prądu- już to miewałem wcześniej :-( więc wola walki spadła dokładnie do zera i jedyne co mogłem zrobić, to wrócić na metę :-(
Teraz trochę żałuję, bo wiem że mogłem jeszcze pokusić się o zdobycie przynajmniej jeszce jednego PK, ale wtedy było to już ponad moje siły.
Harpa ukończyłem, wg wstępnych wyników na 215 miejscu na 350 sklasyfikowanych, więc tragedii chyba nie ma- ostatni na szczęście nie byłem.
Szczególne podziękowania dla Turysty, który był Kierownikiem całej wycieczki: on zaplanował trasę, on cały czas prowadził, a ja tylko starałem się nadążać za nim.
Garść moich dygresji:
W przeciwieństwie do Turysty, ja jakoś strasznie nie marzłem, ale to dzięki temu, że byłem ubrany tak jak jeżdżę w zimie. Oczywiście było mi mocno chłodno, ale jeszcze nie tak, żebym marzł. Największym mankamentem było to, że jechałem w bucie z przełamaną w połowie podeszwą, więc już przed startem miałem mokro w jednym bucie a bardzo szybko (w tym błocie) w obu butach chlupała mi woda- pomimo neoprenowych ochraniaczy na buty, które nawiasem mówiąc co chwilę zjeżdżały z butów w tym błocie.
Byłem pozytywnie zaszokowany, jak cienkie (praktycznie szosowe) oponki, które mam w Unibike'u, szły prawie jak traktor po błocie. W pewnym momencie nawet jacyś goście na góralach pytali się co ja mam za opony, że tak idą po błocie.
Na mecie rozmawiałem z jednym gościem, który (jak mówił) startował już 11-ty rok w Harpie i ten był najbardziej hardkorowy ze wszystkich w których startował.
No tak, pomyślałem- żeby nie było za łatwo na pierwszy raz, to musi być hardkorowo. To oznacza, że następnym razem (jeżeli będzie) może być już tylko lepiej :-)
Nigdy nie pomyślałbym, że to będzie tak błotnista masakra: błoto po kostki, bajora wody (na drodze) po wjechaniu w które nogi chowały się pod wodą to był standard i mieliśmy tego pod dostatkiem. Do tego trafiło nam się przenoszenie rowerów przez jakieś błotniste strumienie.
Wydaje mi się, że nie był to standardowy Harp, gdzie (tak mi się wydaje) chodzi o to, żeby znaleźć najlepszy skrót przez lasy i bezdroża, żeby przemieścić się od jednego PK do drugiego. W przypadku tego Harpa (wg mnie) lepiej było nadłożyć 10 km szosą, niż przepychać się 2 km polnymi drogami, bo praktycznie każdy zjazd z asfaltu to było przebijanie się w błocie po osie- co pochłaniało ogromne ilości czasu ale i sił.
Podsumowanie: trochę jestem zadowolony, trochę pozostał niedosyt. Jeżeli chodzi o wynik- szału nie ma. Ja chyba jednak wolę szosę. Czy się jeszcze wybiorę? To się zobaczy. Nie jest moim celem życiowym i największym szczęściem wytaplać się w błocie po pachy i spędzić cały następny dzień na mizernych próbach doprowadzenia garderoby i sprzętu do choćby względnego porządku. Nie mówiąc o tym, że sprzęt tak dostał w tyłek, że w rowerze jeszcze nie wiem czy nie będę musiał wymienić napędu a buty musiałem dziś kupić nowe :-(
Dzięki uprzejmości Turysty mogę zamieścić kilka zdjęć z Harpa:

Harpagan 42- próby spania przed© marchos

Harpagan 42- na PK 13- Słobity przepust© marchos

Harpagan 42- błoto na drodze, błoto na rowerze, błoto wszędzie© marchos

Harpagan 42- kwintesencja© marchos