Marchosblog rowerowy

informacje

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Znajomi

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy marchos.bikestats.pl free counters

linki

dpd

Piątek, 3 czerwca 2011 | dodano:03.06.2011
Km:24.94Km teren:0.00 Czas:00:56km/h:26.72
Pr. maks.:39.03Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Pracuś Doskonały
Nic ciekawego, w obie najkrótszą trasą.
Jechało się świetnie, tempo dobre, ogień w nogach jest.
Temperatura optymalna do jazdy- nie za gorąco.

dpd

Czwartek, 2 czerwca 2011 | dodano:02.06.2011
Km:24.94Km teren:0.00 Czas:00:56km/h:26.72
Pr. maks.:38.03Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Pracuś Doskonały
Do pracy i powrót- najkrótszą drogą.
Jechało się b.dobrze, dzięki temu że było chłodno i rano i po południu.
W drodze powrotnej mijanka z Dominikiem. Dominik się spieszył, więc tylko żeśmy se pomachali i rozjechali- pozdrower.
Mięśnie już chyba całkiem odpoczęły po Kaszebe, bo aż się rwą do przodu.

dpd

Środa, 1 czerwca 2011 | dodano:01.06.2011
Km:24.92Km teren:0.00 Czas:00:56km/h:26.70
Pr. maks.:44.05Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Pracuś Doskonały
Rano: nie mogłem się zwlec z łóżka taki jestem niewyspany :-(
Ledwo ledwo zwlokłem się i pojechałem na ostatnią chwilę do pracy. Jechało mi się jakoś tak niemrawo. Od rana było strasznie gorąco, na szczęście jakoś tak po południu nagle się ochłodziło.
Powrót: dzięki temu że zrobiło się chłodno, jechało się wprost rewelacyjnie.
W drodze powrotnej mijaliśmy się z Dominikiem, ale Dominik krzyczał że jedzie dalej więc tylko pomachaliśmy sobie i każdy pojechał w swoją stronę- pozdrower.

dpd+miesięczny rekord wszechczasów- podsumowanie

Wtorek, 31 maja 2011 | dodano:31.05.2011
Km:49.81Km teren:0.00 Czas:02:05km/h:23.91
Pr. maks.:43.62Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Pracuś Doskonały
Tytułowy rekord wszechczasów to oczywiście mój najdłuższy sumaryczny miesięczny dystans jaki kiedykolwiek przejechałem. Jestem bardzo zadowolony z tegomiesięcznego przelotu. Przejechany już w tym roku dystans odpowiada dystansowi z końca lipca roku ubiegłego, więc mam 2 miesiące wyprzedzenia w odniesieniu do roku ubiegłego.
A teraz dzisiejsza relacja.
Rano: miałem sprawę do załatwienia w Gdańsku-Osowie. Wyjechałem więc ok. 30 min wcześniej niż zwykle. Rano już było bardzo ciepło, ale jechało się jeszcze przyzwoicie. Na Zwycięstwa machał do mnie Sirmicho jadący do Gdańska, ale obaj się spieszyliśmy więc na pomachaniu się skończyło- pozdrower.
Do Osowy nie pojechałem najkrótszą drogą, ale nad morze, potem przez Sopot-Wyścigi na Reja, potem Reja łagodnym podjazdem do Spacerowej i dalej ulicą do Osowy. Jechało się świetnie, szczególnie po Reja- zapachy i śpiew ptaków.....bezcenne.
Sprawę załatwiłem szybciorem i kierunek- powrót do Sopotu, do pracy.
Jezusicku jaki o 8-ej jest korek na Spacerowej. Blachosmrody po prostu stoją w miejscu. Ja oczywiście jechałem sobie spokojnie mijając je wszystkie z lewej strony. Jakiś zazdrośnik stojący w korku krzyczał przez szybę: "Halo, proszę nie łamać przepisów i nie przekraczać podwójnej ciągłej". Miałem ochotę się zatrzymać i powiedzieć: "Halo, proszę nie łamać przepisów i nie stać przy lewej krawędzi pasa, tylko przy prawej- zgodnie z przepisami" ale zignorowałem tego zazdrośnika i pojechałem. Straszna jest zawiść ludzka: specjalnie stał jak najbliżej lewej krawędzi pasa, żeby skutery, motory i rowery miały trudniej przejechać i jeszcze drze się przez szybę. Zazdrośniku, to przesiądź się na rower i też doświadczaj tej swobody.
Mijając stojące w korku blachosmrody dojechałem do skrętu do Gołębiewa, i przez Gołębiewo i w dół przez Reja, potem nad morzem dojechałem do pracy.
Na Reja rano sporo bikerów: i kolarze na porannym treningu i emeryci cieszący się Jesienią Życia i ludzie jadący do pracy. Super- aż miło popatrzeć.
Powrót: i tu już nie było tak fajnie. Upał taki, że odechciewa się jechać :-(
Najkrótszą drogą do domu, bo spieszyłem się na przedstawienie w którym występowały moje dzieci. To stanowczo nie są temperatury dla mnie: za gorąco, leje się ze mnie jak z wiadra, szybko się męczę. Ja chcę powrotu chłodów.

dpd

Poniedziałek, 30 maja 2011 | dodano:30.05.2011
Km:24.93Km teren:0.00 Czas:01:01km/h:24.52
Pr. maks.:44.05Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Pracuś Doskonały
Do pracy i powrót- najkrótszą drogą.
Straszny dziś upał był.
Jak dla mnie już za ciepło.

KaszebeRunda 2011 - 225 km

Sobota, 28 maja 2011 | dodano:29.05.2011
Km:252.07Km teren:0.00 Czas:08:35km/h:29.37
Pr. maks.:58.07Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Zenon Wspaniały
No to kolejna KaszebeRunda się dokonała :-) Jestem zadowolony.
Od razu zastrzegam, że podany dystans i czas to:
1. Dystans obejmuje dojazd na start i powrót z mety.
2. Czas to czas z licznika, czyli samej jazdy. Nie obejmuje postojów w bufetach.
Sama Kaszeberunda to 225 km, które przejechałem w czasie 9:30:36 (czas z dyplomu, łącznie z postojami na bufetach). Czas gorszy niż w ubiegłym roku, ale za to średnia duuużo lepsza. A czas gorszy bo stawaliśmy na wszystkich bufetach (z wyjątkiem ostatniego) i objadaliśmy się wszystkimi specjałami ;-) jakie serwowali.
A teraz od początku.
Na dystans 225 km umówiony byłem z Dominikiem, Luszim i kolegą Lusziego (niezrzeszonym w Bikestats). Jak się później okazało, liderem naszej 4-ki i jej głównym koniem pociągowym był Luszi, który tak ciągnął nasz mały peletonik że buty z nóg spadały :-). Dzięki mu wielkie za to :-) Kolega Jacek też ciągnął jak smok.
Wyruszyliśmy więc zwartą grupą ok. 6:40 z miejsca noclegu na start (rowerami oczywiście). Na start przyjechaliśmy wcześniej niż nasza godzina startu, więc wystartowaliśmy z pierwszą grupą.
Na początku jechaliśmy sobie na kole grupy kolarzy wymiataczy gdzie prędkość nie schodziła poniżej 40/h.
Niestety na pierwszym mocnym podjeździe (przed Wdzydzami Kiszewskimi) ja odpadłem i zostałem z tyłu i już nie udało mi się dojść do grupy.
Koledzy jak zobaczyli że odpadłem, to zostawili peleton kolarski i zaczekali na mnie- dzięki im za to :-).
I tak jechaliśmy sobie do pierwszego bufetu, po drodze doganiając innych kolarzy, którzy też odpadli od peletonu.
Koledzy postanowili stawać na wszystkich bufetach, więc w Borsku zjechaliśmy na bufet (ja po raz pierwszy, bo zawsze ten omijałem). Średnia na pierwszym odcinku wyszła rewelacyjna- powyżej 32 km/h.
Teraz już wiem, że zawsze popełniałem błąd omijając pierwszy bufet w Borsku. Panowie zaserwowali nam świeżutką jajeczniczkę, gorące naleśniki, ciasto drożdżowe z truskawkami, było też mleko prosto od krowy, chleb ze smalcem, ogóreczki kiszone. Dla umilenia przygrywał i podśpiewywał po kaszubsku Pan w stroju regionalnym. Rozważaliśmy nawet, żeby się rozłożyć na trawie i nigdzie już dalej nie jechać, bo po co ;-)
Ostatecznie jednak zdecydowaliśmy się jechać dalej ;-)
Wystartowaliśmy z pełnymi brzuchami dalej. Po drodze doganialiśmy i zabieraliśy ze sobą kolejnych kolarzy i po drodze do Laski (kolejny bufet) utworzył się całkiem ładny peletonik, który tak ładnie pracował że do Laski (68 km) dojechaliśmy ani się nie obejrzeliśmy, a i średnia utrzymała się rewelacyjna (powyżej 32 km/h).
W Lasce była znowu pyszna drożdżówka z rabarbarem (jak w ub. roku), drożdżowe obwarzanki, chleb ze smalcem i świetna woda z miodem.
Znowu napełniliśmy brzuchy i razem z większością naszego zebranego, sporego peletonu wyruszyliśmy dalej do Charzykowych (kolejny bufet). Po drodze doganialiśmy kolejnych kolarzy, niektórzy zabierali się z nami dalej. Jechało się świetnie, a peleton urósł do kilkunastu osób. Tak dojechaliśmy do Charzykowych na obiad (100-coś kilometrów). Średnia nadal utrzymała się rewelacyjna: powyżej 32 km/h. Na bufecie w Charzykowych, tak jak w ub. roku, szału nie było: pomidorówka i makaron z sosem pomidorowym oraz woda. Zjedliśmy to co dali i pojechaliśmy dalej.
Po wyjeździe z bufetu był dość solidny i długi podjazd. Moje mięśnie były po postoju trochę zesztywniałe a na dodatek podjazdy nie są moją mocną stroną.
Peleton więc mi uciekł i nie mogłem go dogonić. W końcu na którymś zjeździe udało mi się ich dogonić- wydaje mi się jednak, że koledzy specjalnie spowolnili peleton, żebym do nich dojechał- dzięki Wam za to.
To był niestety najgorszy odcinek trasy KR: ruchliwa trasa Chojnice-Bytów, pełno TIR-ów i innych samochodów, masakrycznie dziurawe asfalty i co chwila podjazdy. Nie jechało się dobrze. W którymś momencie, w pobliżu kolejnego bufetu (w Lipnicy 141 km) Dominik zaczął słabnąć- dopadł go kryzys.
Po jakimś kolejnym podjeździe okazało się, że Dominika nie ma za nami.
Zostawiłem więc peleton, zaczekałem na Dominika i pojechaliśmy razem, we dwóch.
Zrobiliśmy jeszcze krótki postój (zanim dojechaliśmy do bufetu), Dominik wciągnął batona, odpoczął i pojechaliśmy do bufetu w Lipnicy.
Na średnią już nie patrzyłem. W Lipnicy nasz peleton jeszcze był i czekał na nas więc szybko się posililiśmy i wyruszyliśmy dalej.
Spory odcinek do następnego bufetu w Półcznie jechaliśmy znowu razem, jednak po jakimś czasie Dominik znowu zaczął słabnąć i został z tyłu. Zostawiłem więc znowu peleton, zaczekałem na Dominika i znowu pojechaliśmy we dwóch.
Trasa znowu zrobiła się piękna, bo zjechaliśmy już z trasy Chojnice-Bytów i jechaliśmy przepięknymi leśnymi terenami z małym ruchem drogowym. Cudownie się jechało. Dojechaliśmy sobie we dwóch do bufetu w Półcznie. Tam nasz peleton czekał na nas i spotkaliśmy też Sirmicho z Anią i koleżanką, którzy jechali dystans 120 km. Posililiśmy się pysznymi słodkimi plackami, odpoczęliśy, pogadaliśmy i razem z naszym peletonem ruszyliśmy dalej.
Kawałek za Półcznem, na jakimś kolejnym podjeździe Dominik został z tyłu, więc zostawiłem peleton, którego już więcej na trasie nie spotkaliśmy- dopiero na mecie, zaczekałem na Dominika i pojechaliśmy dalej już we dwóch.
Po drodze wyprzedzaliśmy sporo osób, jadących i na 120 i na 65 km, dogoniliśmy też Sirmicho z Anią.
Zatrzymaliśmy się jeszcze na bufecie w Węsiorach, gdzie serwowali pyszny krupnik i pierogi. Nam dostały się z mięsem- były naprawdę pyszne.
Jak wyruszyliśmy z bufetu, to już jechaliśmy prosto do Kościerzyny. Na ostatnim bufecie w Stężycy się nie zatrzymaliśmy, choć jak krzyczeli że mają pyszne placki to się zawahałem, czy nie zawrócić ;-) ale ostatecznie pojechaliśy dalej.
Spokojnym tempem dojechaliśmy sobie we dwóch do mety w Kościerzynie. Tuż za metą dogoniliśmy Sirmicho z Anią, bo okazało się, że oni nie zatrzymywali się w Węsiorach i nas wyprzedzili.
Ogólnie mi jechało się rewelacyjnie, sił nie brakowało, dziś nie odczuwam specjalnych dolegliwości- po prostu SUPER.
Subiektywnie dużo lepiej niż w ubiegłym roku.
Dziękuję Dominikowi, Lusziemu i Jackowi za wspólną jazdę i miłe towarzystwo.
Mam nadzieję, że w przyszłym roku zrobimy repetę ;-)
Dziękuję też wszystkim kolarzom, z którymi jechaliśmy w różnych momentach.
Pozdrower i do zobaczenia za rok.

P.s. zdjęcia nie mam ani jednego, więc załączam linki do relacji innych, którzy zdjęcia wstawili- oczywiście ja na nich też jestem :-)
Dominik: KaszebeRunda 225
Luszi: KaszebeRunda 225
Sirmicho: KaszebeRunda 120

dpd-ostatni raz przed KaszebeRunda

Piątek, 27 maja 2011 | dodano:29.05.2011
Km:24.91Km teren:0.00 Czas:00:58km/h:25.77
Pr. maks.:38.69Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Pracuś Doskonały
Rano: najkrótszą do pracy.
Powrót: najkrótszą do domu, bo spieszyłem się do domu, żeby jak najszybciej się spakować i pojechać na nocleg przed KaszebeRunda.

dpd+Dzień Matki

Czwartek, 26 maja 2011 | dodano:26.05.2011
Km:30.55Km teren:0.00 Czas:01:19km/h:23.20
Pr. maks.:45.93Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Pracuś Doskonały
Rano: najkrótszą do pracy. Jak wstałem było niecałe 10 stopni, ale temp. szybko rosła, bo jak wychodziłem to było już 11,5 stopnia. Jak jechałem, to było nawet cieplej niż wczoraj.
Powrót: trzeba było zajechać na cmentarz, złożyć kwiatki i zapalicz znicz z okazji Dnia Matki.
Powrót przez Wrzeszcz: ominąłem centrum jadąc bocznymi ulicami z uwagi na rozkopaną Grunwaldzką. Niespodzianka czekała jeszcze przed Operą- znak zakazu wjazdu na drodze rowerowej i ustawione barierki.
Trzeba było więc znowu ominąć, dobijając do Hallera.
W drodze powrotnej był straszny wiatr- dawał się mocno we znaki.
Poza tym nic spektakularnego- jechało się dobrze.

dpd+przebieżka na Reja

Środa, 25 maja 2011 | dodano:25.05.2011
Km:55.45Km teren:0.00 Czas:02:18km/h:24.11
Pr. maks.:50.89Temperatura: HRmax:(%)HRavg141( 76%)
Kalorie: 1284kcalPodjazdy:mRower:Pracuś Doskonały
Rano: najkrótszą do pracy, chłodnawo było ale mimo to jechałem w pełnej opcji letniej. Nie chciało mi się cisnąć.
Powrót: dość chłodno, pojechałem na Reja i skręciłem sobie 4 rundki pod łagodną tempem rekreacyjnym. Mało bikerów.
Powrót nad morzem, też pustawo- dzięki temu jechało się bezpiecznie i komfortowo.
Dalej nie chciało mi się cisnąć. Dziś trochę upierdliwy był wiatr, który momentami dość solidnie przeszkadzał.
W drodze powrotnej z pulsometrem:
HZ: 10:33 10%
FZ: 1:07:58 62%
PZ: 26:54 25%

dpd+spotkanie

Wtorek, 24 maja 2011 | dodano:24.05.2011
Km:24.97Km teren:0.00 Czas:00:55km/h:27.24
Pr. maks.:44.49Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Pracuś Doskonały
Najkrótszą do pracy i powrót.
W drodze powrotnej spotkanie z Dominikiem. Pozdrower.

kategorie bloga

Moje rowery

szukaj

archiwum