Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2014
Dystans całkowity: | 474.06 km (w terenie 40.00 km; 8.44%) |
Czas w ruchu: | 22:42 |
Średnia prędkość: | 20.88 km/h |
Maksymalna prędkość: | 48.68 km/h |
Liczba aktywności: | 12 |
Średnio na aktywność: | 39.51 km i 1h 53m |
Więcej statystyk |
OpO+kluczenie po TPK+podjazdy
Wtorek, 3 czerwca 2014 | dodano:03.06.2014Kategoria do pracy
Km: | 48.20 | Km teren: | 18.00 | Czas: | 02:37 | km/h: | 18.42 |
Pr. maks.: | 45.27 | Temperatura: | 12.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dziś znacznie lepiej mi się jeździło niż wczoraj. Pokatowałem się też troszkę na podjazdach (3 razy) i nie było nawet najgorzej. Średnia oczywiście bardzo niska, ale bardzo duża część dystansu po lasach, leśnych duktach i ścieżynkach, zjazdy, podjazdy, itd.
Dziś zupełnie przypadkiem przejechałem dotychczas nieznaną mi trasą i byłem zachwycony: częściowo czarnym szlakiem, ale najpiękniej było jak z niego zjechałem. Trasa wiodła obrzeżem Doliny Czystej Wody (piękne widoki na tę dolinę w pewnym miejscu) a potem po drugiej stronie Doliny Radości- było tak pięknie, że aż mi dech zaparło :-) Jednak najwspanialsze wrażenia wzrokowe, słuchowe i zapachowe można sobie w TPK zafundować tylko poza tymi najbardziej utartymi szlakami.
Zauważyłem, że demolowane czy też demontowane jest oznakowanie w TPK, np. Wzniesienie Marii na którym dziś byłem: kiedyś obok była tablica informacyjna (teraz jej nie ma, została tylko ogólna tablica ze szlakami, ale ani słowa o Wzniesieniu) a przy żółtym szlaku był drogowskaz (również go niema).
Teraz trochę suchych faktów.
Rano: ok. 12 stopni, pochmurno- pogoda optymalna do jazdy rowerem. Do pracy nową trasą leśną wzdłuż Spacerowej i dalej standardowo.
Powrót: nie wiem ile stopni- nad morzem musiałem jechać w kurtce bo wiatr był zimny ale później w lesie schowałem do plecaka.
Ponieważ miałem trochę czasu, postanowiłem się powłóczyć bez celu.
Z pracy do ronda w Brzeźnie, potem powrót do Jelitkowa, następnie rekonesans nowootwartej części Parku Reagana dochodzącej do pętli tramwajowej w Jelitkowie. Pięknie zrobione alejki, fantastyczna droga rowerowa. Przez Park Reagana przejechałem sobie aż do molo w Brzeźnie i znowu nadmorską wróciłem do Jelitkowa.
Dalej z Jelitkowa przez Oliwę do Kościerskiej i Kościerską do samej góry do Owczarni- bardzo dawno nią nie jechałem. Kościerską o dziwo całkiem fajnie się teraz jedzie :-) Na całej długości jest fajnie wyjeżdżona, twarda, ubita ścieżynka- którą bardzo dobrze się jedzie. Trzeba przyznać, że teraz Kościerska ma pewien swój niepowtarzalny klimat: kompozycja zapachów, śpiewu ptaków i wiosennej przyrody, no i ta twarda ścieżka- wszystko to razem powoduje, że przyjemnie się nią jedzie.
Po wjechaniu na górę odbiłem w lewo i klucząc przez las pojechałem na Wzniesienie Marii. Muszę powiedzieć, że ścieżka z Owczarni do Wzniesienia Marii bardzo się popsuła, ale na szczęście jest wyjeżdżona/wydeptana ścieżynka którą rowerem się jedzie bez problemu. Na Wzniesieniu Marii stwierdziłem (wspomniany już) brak tablicy informacyjnej. Ze Wzniesienia zjechałem tą fajną serpentynką żółtego szlaku do trasy wiodącej do Doliny Czystej Wody- po drodze sporo powalonych drzew i trzeba było kluczyć bokami.
Dalej stwierdziłem, że nie zjeżdżam do Doliny Czystej Wody, ale wręcz przeciwnie wdrapałem się na samą górę żółtym szlakiem w stronę Owczarni. Po wdrapaniu się na górę stwierdziłem, że teraz trzeba odbić gdzieś głębiej w las- i to był ten strzał w dziesiątkę :-) Planowałem pojechać drogą Zgniłych Mostów, którą kiedyś jechałem ale pokręciłem coś i w efekcie trafiłem na czarny szlak. W jednym miejscu był piękny widok na Dolinę Czystej Wody (można było poczuć klimat gór :-), żałowałem że nie wziąłem aparatu a nie chciałem bezcześcić pięknego widoku robieniem zdjęcia z telefonu. Jednak najpiękniejsza część tej trasy okazała się, kiedy opuściłem czarny szlak (który skręcił prosto w dół zbocza- tam rowerem nie dałbym rady). Szlak skręcił ale ścieżka poszła prosto i jechałem po drugiej stronie Doliny Radości- jakże tam pięknie teraz :-) Nie da się opisać słowami- trzeba zobaczyć. Nigdy wcześniej tamtędy nie jechałem, ale na pewno tam jeszcze wrócę. Ścieżka doprowadziła mnie do samej Doliny Czystej Wody, tuż obok Dworu Oliwskiego.
Dalej już nie było za wiele czasu, więc wbiłem się w asfalt Doliny Radości i popedałowałem do góry, potem Węglową do Owczarni i do Osowej. Dziś był cudowny dzień do jeżdżenia na rowerze: nie było upału, powietrze było rześkie, trochę popadało więc w lesie były cudowne zapachy wilgotnego lasu, ale z kolei nie było błota- wymarzony dzień do jazdy, szkoda że nie było więcej czasu.
Cytując klasyka: "wiosna, wiosna, wiosna ..... ach to Ty"
Dziś zupełnie przypadkiem przejechałem dotychczas nieznaną mi trasą i byłem zachwycony: częściowo czarnym szlakiem, ale najpiękniej było jak z niego zjechałem. Trasa wiodła obrzeżem Doliny Czystej Wody (piękne widoki na tę dolinę w pewnym miejscu) a potem po drugiej stronie Doliny Radości- było tak pięknie, że aż mi dech zaparło :-) Jednak najwspanialsze wrażenia wzrokowe, słuchowe i zapachowe można sobie w TPK zafundować tylko poza tymi najbardziej utartymi szlakami.
Zauważyłem, że demolowane czy też demontowane jest oznakowanie w TPK, np. Wzniesienie Marii na którym dziś byłem: kiedyś obok była tablica informacyjna (teraz jej nie ma, została tylko ogólna tablica ze szlakami, ale ani słowa o Wzniesieniu) a przy żółtym szlaku był drogowskaz (również go niema).
Teraz trochę suchych faktów.
Rano: ok. 12 stopni, pochmurno- pogoda optymalna do jazdy rowerem. Do pracy nową trasą leśną wzdłuż Spacerowej i dalej standardowo.
Powrót: nie wiem ile stopni- nad morzem musiałem jechać w kurtce bo wiatr był zimny ale później w lesie schowałem do plecaka.
Ponieważ miałem trochę czasu, postanowiłem się powłóczyć bez celu.
Z pracy do ronda w Brzeźnie, potem powrót do Jelitkowa, następnie rekonesans nowootwartej części Parku Reagana dochodzącej do pętli tramwajowej w Jelitkowie. Pięknie zrobione alejki, fantastyczna droga rowerowa. Przez Park Reagana przejechałem sobie aż do molo w Brzeźnie i znowu nadmorską wróciłem do Jelitkowa.
Dalej z Jelitkowa przez Oliwę do Kościerskiej i Kościerską do samej góry do Owczarni- bardzo dawno nią nie jechałem. Kościerską o dziwo całkiem fajnie się teraz jedzie :-) Na całej długości jest fajnie wyjeżdżona, twarda, ubita ścieżynka- którą bardzo dobrze się jedzie. Trzeba przyznać, że teraz Kościerska ma pewien swój niepowtarzalny klimat: kompozycja zapachów, śpiewu ptaków i wiosennej przyrody, no i ta twarda ścieżka- wszystko to razem powoduje, że przyjemnie się nią jedzie.
Po wjechaniu na górę odbiłem w lewo i klucząc przez las pojechałem na Wzniesienie Marii. Muszę powiedzieć, że ścieżka z Owczarni do Wzniesienia Marii bardzo się popsuła, ale na szczęście jest wyjeżdżona/wydeptana ścieżynka którą rowerem się jedzie bez problemu. Na Wzniesieniu Marii stwierdziłem (wspomniany już) brak tablicy informacyjnej. Ze Wzniesienia zjechałem tą fajną serpentynką żółtego szlaku do trasy wiodącej do Doliny Czystej Wody- po drodze sporo powalonych drzew i trzeba było kluczyć bokami.
Dalej stwierdziłem, że nie zjeżdżam do Doliny Czystej Wody, ale wręcz przeciwnie wdrapałem się na samą górę żółtym szlakiem w stronę Owczarni. Po wdrapaniu się na górę stwierdziłem, że teraz trzeba odbić gdzieś głębiej w las- i to był ten strzał w dziesiątkę :-) Planowałem pojechać drogą Zgniłych Mostów, którą kiedyś jechałem ale pokręciłem coś i w efekcie trafiłem na czarny szlak. W jednym miejscu był piękny widok na Dolinę Czystej Wody (można było poczuć klimat gór :-), żałowałem że nie wziąłem aparatu a nie chciałem bezcześcić pięknego widoku robieniem zdjęcia z telefonu. Jednak najpiękniejsza część tej trasy okazała się, kiedy opuściłem czarny szlak (który skręcił prosto w dół zbocza- tam rowerem nie dałbym rady). Szlak skręcił ale ścieżka poszła prosto i jechałem po drugiej stronie Doliny Radości- jakże tam pięknie teraz :-) Nie da się opisać słowami- trzeba zobaczyć. Nigdy wcześniej tamtędy nie jechałem, ale na pewno tam jeszcze wrócę. Ścieżka doprowadziła mnie do samej Doliny Czystej Wody, tuż obok Dworu Oliwskiego.
Dalej już nie było za wiele czasu, więc wbiłem się w asfalt Doliny Radości i popedałowałem do góry, potem Węglową do Owczarni i do Osowej. Dziś był cudowny dzień do jeżdżenia na rowerze: nie było upału, powietrze było rześkie, trochę popadało więc w lesie były cudowne zapachy wilgotnego lasu, ale z kolei nie było błota- wymarzony dzień do jazdy, szkoda że nie było więcej czasu.
Cytując klasyka: "wiosna, wiosna, wiosna ..... ach to Ty"
OpO (co się stało?)
Poniedziałek, 2 czerwca 2014 | dodano:02.06.2014Kategoria do pracy
Km: | 27.46 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:28 | km/h: | 18.72 |
Pr. maks.: | 42.13 | Temperatura: | 10.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Nie wiem co to się dziś stało, ale czułem się na rowerze, jakbym pierwszy raz wsiadł na niego po 5 latach przerwy :-(
a przecież przerwa trwała równo tydzień.
Fakt że jechałem na słabo napompowanym tylnym kole nie ma tu chyba kardynalnego znaczenia- po prostu dziś nie miałem siły a całą drogą miałem wrażenie, jakbym jechał na hamulcu :-(
Co do koła, to oczywiście kolejna "fantastyczna" Kenda K831A, która odrywa się od drutu. To już 3-cia, która w ten sam sposób kończy swój żywot po przejechaniu dokładnie 2 tys. km
Z punktu widzenia ekonomicznego, kompletnie nie opłaca się kupować tych opon. Kosztują 25-30 złotych a przejeżdżam na nich tylko 2 tys. km. Na próbę kupiłem teraz Kendy K898, kosztują 3 dychy i zobaczymy jak te będą się sprawować. K831A już nigdy więcej.
Na razie nie chce mi się zmieniać opony, więc próbuję jeszcze jeździć na tej rozrywającej się- zobaczymy jak daleko na niej jeszcze zajadę.
Kilka suchych faktów: rano chłodnawo, chyba koło 10 stopni (dokładnie nie patrzyłem), do pracy nową leśną wzdłuż Spacerowej. Trochę wiało. Jechałem zupełnie się nie wysilając.
Powrót: minimalnie cieplej, ale za to trochę padał deszcz i wiało jak i rano. Na szczęście nie padało tak, jak rano zapowiadał ICM. W sumie to nawet za bardzo mnie nie zmoczyło. Ogólnie spoko się jechało, tylko to zabójcze tempo. Tempo nie jazdy, ale bardziej turlania beczki :-( Powrót Węglową.
Przestałem lubić jeździć przez Reja, bo po deszczu zawsze tam błoto a poza tym trzeba się przepychać przez Spacerową, a to nic przyjemnego.
a przecież przerwa trwała równo tydzień.
Fakt że jechałem na słabo napompowanym tylnym kole nie ma tu chyba kardynalnego znaczenia- po prostu dziś nie miałem siły a całą drogą miałem wrażenie, jakbym jechał na hamulcu :-(
Co do koła, to oczywiście kolejna "fantastyczna" Kenda K831A, która odrywa się od drutu. To już 3-cia, która w ten sam sposób kończy swój żywot po przejechaniu dokładnie 2 tys. km
Z punktu widzenia ekonomicznego, kompletnie nie opłaca się kupować tych opon. Kosztują 25-30 złotych a przejeżdżam na nich tylko 2 tys. km. Na próbę kupiłem teraz Kendy K898, kosztują 3 dychy i zobaczymy jak te będą się sprawować. K831A już nigdy więcej.
Na razie nie chce mi się zmieniać opony, więc próbuję jeszcze jeździć na tej rozrywającej się- zobaczymy jak daleko na niej jeszcze zajadę.
Kilka suchych faktów: rano chłodnawo, chyba koło 10 stopni (dokładnie nie patrzyłem), do pracy nową leśną wzdłuż Spacerowej. Trochę wiało. Jechałem zupełnie się nie wysilając.
Powrót: minimalnie cieplej, ale za to trochę padał deszcz i wiało jak i rano. Na szczęście nie padało tak, jak rano zapowiadał ICM. W sumie to nawet za bardzo mnie nie zmoczyło. Ogólnie spoko się jechało, tylko to zabójcze tempo. Tempo nie jazdy, ale bardziej turlania beczki :-( Powrót Węglową.
Przestałem lubić jeździć przez Reja, bo po deszczu zawsze tam błoto a poza tym trzeba się przepychać przez Spacerową, a to nic przyjemnego.