dpd (upał)
Czwartek, 9 października 2014 | dodano:09.10.2014Kategoria do pracy
Km: | 68.81 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 03:14 | km/h: | 21.28 |
Pr. maks.: | 44.87 | Temperatura: | 13.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dziś, jak na tę porę roku, to można powiedzieć że prawdziwe upały: rano 13 stopni, po południu 20.
Rano: miałem strasznego lenia i nie chciało mi się zwlec z wyra. Już prawie zrezygnowałem z roweru na rzecz wiezienia dupy blachosmrodem. Na szczęście zmusiłem się troszkę do wstania i pojechania rowerem. I bardzo dobrze, bo pogoda piękna, cieplutko, zero stania w korkach i jeszcze zero kasy na paliwo- o zdrowiu nie wspomnę. Same korzyści :-)
Temperatura ok. 13 stopni, trasa standardowa ale nie było już czasu na dodatkową rundkę do ronda w Brzeźnie, więc prosto do pracy.
Powrót: bardzo ciepło, ok. 20 stopni. Przed wyjściem dowiedziałem się że o 18-tej muszę odebrać syna z treningu (rowerem), więc było trochę czasu. Z pracy pojechałem do molo w Sopocie a dalej przez Brzeźno do Nowego Portu, Marynarki Polskiej do Węzła Kliniczna, Hallera i przez Wrzeszcz do Oliwy. W Oliwie zaczął pokapywać deszcz, ale do samego domu tylko pokapywał i nic z tego się nie rozwinęło większego. Z Oliwy już standardowo do Osowej przez Węglową, żeby odebrać syna.
Z Osowej znowu standardowo, przez Barniewice i przez las do Banina.
Dziś jechałem stanowczo bez napinki, spokojnym spacerowym tempem (szczególnie rano), bo moje nogi jednak już czują całotygodniowe jeżdżenie rowerem i trzeba było im dać odpoczać. W drodze powrotnej momentami ostro przycinałem (na ile sił wystarczało), bo całkiem nieźle mi się jechało. Średnia wprawdzie żałosna, ale cóż ja się będę takimi drobiazgami przejmował. Ważne że dobrze mi się jechało :-)
Rano: miałem strasznego lenia i nie chciało mi się zwlec z wyra. Już prawie zrezygnowałem z roweru na rzecz wiezienia dupy blachosmrodem. Na szczęście zmusiłem się troszkę do wstania i pojechania rowerem. I bardzo dobrze, bo pogoda piękna, cieplutko, zero stania w korkach i jeszcze zero kasy na paliwo- o zdrowiu nie wspomnę. Same korzyści :-)
Temperatura ok. 13 stopni, trasa standardowa ale nie było już czasu na dodatkową rundkę do ronda w Brzeźnie, więc prosto do pracy.
Powrót: bardzo ciepło, ok. 20 stopni. Przed wyjściem dowiedziałem się że o 18-tej muszę odebrać syna z treningu (rowerem), więc było trochę czasu. Z pracy pojechałem do molo w Sopocie a dalej przez Brzeźno do Nowego Portu, Marynarki Polskiej do Węzła Kliniczna, Hallera i przez Wrzeszcz do Oliwy. W Oliwie zaczął pokapywać deszcz, ale do samego domu tylko pokapywał i nic z tego się nie rozwinęło większego. Z Oliwy już standardowo do Osowej przez Węglową, żeby odebrać syna.
Z Osowej znowu standardowo, przez Barniewice i przez las do Banina.
Dziś jechałem stanowczo bez napinki, spokojnym spacerowym tempem (szczególnie rano), bo moje nogi jednak już czują całotygodniowe jeżdżenie rowerem i trzeba było im dać odpoczać. W drodze powrotnej momentami ostro przycinałem (na ile sił wystarczało), bo całkiem nieźle mi się jechało. Średnia wprawdzie żałosna, ale cóż ja się będę takimi drobiazgami przejmował. Ważne że dobrze mi się jechało :-)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!