Marchosblog rowerowy

informacje

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Znajomi

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy marchos.bikestats.pl free counters

linki

dpd-śmierć w oczach

Piątek, 1 czerwca 2012 | dodano:01.06.2012
Km:22.42Km teren:3.50 Czas:01:00km/h:22.42
Pr. maks.:48.30Temperatura:8.5 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Zenon Wspaniały
oj dziś już oczami wyobraźni widziałem, jak sunąc po asfalcie (tak tak sunąc nie jadąc) wpadam wprost pod koła samochodu, ale ...... ufff.....udało się :-)

A działo się to rano:
Jak wstałem, zobaczyłem że lekko popaduje deszcz i jest poniżej 9 stopni.
Ponieważ stwierdziłem, że nie pada zbyt mocno to nie założyłem ochraniaczy na buty, pojechałem w krótkich galotach i tylko zarzuciłem cieniutki ortalionik na króki rękawek.
To był jednak błąd, bo okazało się że pada bardziej niż mi się wydawało- wszędzie stojąca woda, kałuże i do tego zimny wiatr. Szybko skóra na nogach przemarzła aż do bólu :-( a do tego w butach szybko zrobiło się mokro.

Ale wszystko to nic, w porównaniu z tym, jak ślisko było na drodze- o czym wkrótce się przekonałem. Po raz chyba już 3-ci rondo Płażyńskiego w Sopocie przyprawiło mnie o palpitację. To już chyba 3-ci raz wpadłem tam w poślizg :-(, tylko 2 wcześniejsze razy było po prostu lekko przymrożone.

Jechałem sobie Polną w dół do ronda mając ok. 4 dych na liczniku. Kiedy się do niego zbliżałem, zobaczyłem że na rondo wjeżdżają od strony centrum Sopotu samochody (kilka jeden za drugim), zacząłem więc hamować. Jakież było moje zdziwienie i szok, kiedy poczułem, że przednie koło zaczyna mi się ślizgać i odjeżdżać w bok. W tym momencie oczami wyobraźni zobaczyłem jak na wstępie.
Nie wiem jakim cudem i jak mi się to udało, ale wykonując jakieś piruety, odbijając się jedną nogą od asfaltu, od krawężnika a na koniec prawie wylatując przez kierę udało mi się: po pierwsze zatrzymać się przed wjazdem na rondo a po drugie nie wyłożyć się na glebę i nie wpaść pod jadące samochody ...... ufff.
Chyba św. Krzysztof tam na górze czuwa nade mną i kręci głową z niedowierzaniem :-D. To rondo jest dla mnie i pechowe i szczęśliwe, bo to już 3-ci raz kiedy wpadam tam w poślizg, ale ze wszystkich opresji wyszedłem obronnym kołem :-)
I to zawsze ślizgam się tam Zenonem. Chyba te oponki nadają się tylko na suchy asfalt.

W drodze powrotnej przetestowałem nowo oddany odcinek ddr wzdłuż Bitwy Pod Płowcami (od ronda Hestii do ronda Płażyńskiego), o którym powiedziała mi dziś Aniathema. Jedzie się nią naprawdę przyjemnie. Chyba przerzucę się tam z nadmorskiej z dojazdami.

komentarze
@Plwi: UUUUU :-( ale miałeś niefarta. Współczuję. Olej paskudna sprawa i nic nie poradzisz :-( po prostu jedziesz jak na lodzie i tyle. Życzę szybkiej rekonwalescencji. Paskudnie że sprzęt też ucierpiał, bo to koszty :-(

A ja dziś obejrzałem sobie rano jadąc miejsce gdzie mnie powiozło. Na 99% powiozło mnie na zebrze, na tych paksudnych białych malowanych pasach, które (nie od dziś wiadomo) są w czasie deszczu masakrycznie śliskie. Tylko mi się o tym zapomniało ździebło i przez to całe zamieszanie.
marchos
- 22:20 poniedziałek, 4 czerwca 2012 | linkuj
Miałeś farta.
Dwa tygodnie temu zglebiłem na zakręcie w Gdyni przy ok 20 km/h. Olej był rozlany. Widziałem że asfalt jakiś taki ciemnawy, ale nie wpadło mi do głowy, że to może być olej... Miałem zielone światło, więc nie hamowałem przed zakrętem i dopiero na samym zakręcie (zjazd ze Śląskiej w Podolską) oba koła mi równo uciekły w lewo i jeb!
Obiłem sobie prawe biodro i podparłem się prawą ręką która mi trochę spuchła.
Na pogotowiu zrobili mi RTG ale nie było złamania więc tylko zastrzyk p. tężcowi i do widzenia.
Rower też trochę ucierpiał. Rozdarte siodło, zryty pedał, końcówka kiery i trochę zryta przerzutka tylna.
Każdy lubi szybką jazdę, ale mózg też trzeba włączyć .
plwi
- 11:29 poniedziałek, 4 czerwca 2012 | linkuj
Przyznam Panowie, że troszkę się "zgrzałem", ale na szczęście skończyło się na strachu :-)
I tak trzymać :-) .... co nas nie zabije, to nas wzmocni.
marchos
- 21:25 niedziela, 3 czerwca 2012 | linkuj
Jak nic nie piszesz to OK, ale jak już napiszesz to taki thriller, że na serce można zejść. Dobrze, żeś cały.
sirmicho
- 14:38 sobota, 2 czerwca 2012 | linkuj
Weź, teraz nie będę mógł zasnąć. ;)
Luszi
- 22:30 piątek, 1 czerwca 2012 | linkuj
Co do wychodzenia cało z opresji rowerowych, to już wielokrotnie się przekonałem, że co ma wisieć nie utonie :-D
Jakoś tak zawsze w opresjach rowerowych szczęście mi sprzyja :-)

Fakt, fazowana kostka w Sopocie nie jest komfortowa do jazdy ale jest taki czas, że bardzo ją doceniam na PLUS: mianowicie w jesienne słoty. Śliczne gdańskie asfalty toną w kałużach, a paskudna fazowana sopocka kostka jest ledwo wilgotna i jedzie się prawie suchą nogą.
marchos
- 21:14 piątek, 1 czerwca 2012 | linkuj
Dobrze, że wyszedłeś z tego cało i bez strat. Ale uważaj na siebie!

Co do nowej drogi dla rowerów, to szkoda, że Sopot zatrzymał się na etapie kamienia łupanego, czyli kostki. Dobrze przynajmniej, że w tym przypadku tej niefazowanej. Bo sopocka część ścieżki nadmorskiej jest z fazowanej i jeździ się po tym tragicznie - jak mogę, to omijam.

Turysta
- 20:18 piątek, 1 czerwca 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

kategorie bloga

Moje rowery

szukaj

archiwum