dpd (dzień bez samochodu)
Środa, 22 września 2010 | dodano:22.09.2010
Km: | 14.80 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:35 | km/h: | 25.37 |
Pr. maks.: | 40.31 | Temperatura: | 8.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Rano: około 8 stopni, więc ortalionik na grzbiet i było OK.
Jakoś tak dzisiaj zamulałem :-( Wczoraj jechało mi się świetnie a dziś zamulałem.
Nie wiem o co chodzi.
Powrót: też wrzuciłem ortalionik i okazało się za ciepło ale nie chciało mi się zatrzymywać, żeby go ściągać i chować do plecaka. Na drogach rowerowych znowu spory ruch- super. Może jakiś wpływ na to miał dzień bez samochodu- jeżeli tak to super.
A swoją drogą to zastanawiałem się czy na przekór, w dzień bez samochodu nie przyjechać do pracy samochodem ;-) ale stwierdziłem że nie będę się umartwiał.
Już nie mogę się doczekać połowy października, kiedy się przeprowadzamy w pracy do nowego budynku i będę miał 4 km dalej do pracy :-). Zamiast niecałych 15 w obie strony będę miał jakieś 22-23 km. Super.
Dziś w drodze powrotnej na Zwycięstwa wyprzedza mnie jakiś koleś w stroju kolarskim i na szosówce, myślę sobie świetnie, jakiś wymiatacz to pociągnę sobie za nim, a on pociągnął jakieś 300 może 400 metrów i zdechł- ale ściema- i co było robić, wyprzedziłem kola i pojechałem dalej swoim tempem.
Jakoś tak dzisiaj zamulałem :-( Wczoraj jechało mi się świetnie a dziś zamulałem.
Nie wiem o co chodzi.
Powrót: też wrzuciłem ortalionik i okazało się za ciepło ale nie chciało mi się zatrzymywać, żeby go ściągać i chować do plecaka. Na drogach rowerowych znowu spory ruch- super. Może jakiś wpływ na to miał dzień bez samochodu- jeżeli tak to super.
A swoją drogą to zastanawiałem się czy na przekór, w dzień bez samochodu nie przyjechać do pracy samochodem ;-) ale stwierdziłem że nie będę się umartwiał.
Już nie mogę się doczekać połowy października, kiedy się przeprowadzamy w pracy do nowego budynku i będę miał 4 km dalej do pracy :-). Zamiast niecałych 15 w obie strony będę miał jakieś 22-23 km. Super.
Dziś w drodze powrotnej na Zwycięstwa wyprzedza mnie jakiś koleś w stroju kolarskim i na szosówce, myślę sobie świetnie, jakiś wymiatacz to pociągnę sobie za nim, a on pociągnął jakieś 300 może 400 metrów i zdechł- ale ściema- i co było robić, wyprzedziłem kola i pojechałem dalej swoim tempem.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!