spragniony(gleba i odnowiona kontuzja)
Sobota, 6 lutego 2010 | dodano:06.02.2010
Km: | 32.10 | Km teren: | 25.00 | Czas: | 01:49 | km/h: | 17.67 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | -7.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Spragniony rowerowania postanowiłem wstać rano i pojeździć sobie dziś.
Tak też zrobiłem: wstałem o 6 rano, temperaturka OK, tylko -7 stopni.
O 6:30 wyszedłem, wsiadłem na rower i ... pod samym domem zaliczyłem solidną glebę. Było jeszcze ciemno i na zakręcie chodnika był lód, którego w ciemnościach nie widziałem. Zdążyłem się nawet wypiąć z pedałów, ale niestety but też się śliznął i gleba. Na nieszczęście glebnąłem na nadgarstek, który miałem roztrzaskany w listopadzie i ..... teraz po powrocie boli coraz mocniej:-(
Postanowiłem jechać dalej, bo na początku wcale mocno nie bolało. Dalej na szczęście już bez przygód, tyle że ręka coraz mocniej bolała szczególnie na tym ubitym śniegu który przypomina tarkę lub kocie łby. Trasa do Opery, Hallera nad morze, nad morzem do końca Parku Północnego w Sopocie i powrót (mordewind), bo ręka coraz mocniej bolała. Ogólnie gdyby nie ręka jechałoby się super.
Wieczór: no i kiszka- ręka spuchła jaka bania, boli jak pierun. Nie będzie jeżdżenia przez jakiś czas :-( Wygląda na to, że zima mnie nie lubi.
16-02-2010: ręka już znacznie lepiej, ale na rower na razie się nie odważę wsiąść, żeby nie ryzykować załatwienia jej na amen- poczekam aż śnieg się trochę wytopi
Tak też zrobiłem: wstałem o 6 rano, temperaturka OK, tylko -7 stopni.
O 6:30 wyszedłem, wsiadłem na rower i ... pod samym domem zaliczyłem solidną glebę. Było jeszcze ciemno i na zakręcie chodnika był lód, którego w ciemnościach nie widziałem. Zdążyłem się nawet wypiąć z pedałów, ale niestety but też się śliznął i gleba. Na nieszczęście glebnąłem na nadgarstek, który miałem roztrzaskany w listopadzie i ..... teraz po powrocie boli coraz mocniej:-(
Postanowiłem jechać dalej, bo na początku wcale mocno nie bolało. Dalej na szczęście już bez przygód, tyle że ręka coraz mocniej bolała szczególnie na tym ubitym śniegu który przypomina tarkę lub kocie łby. Trasa do Opery, Hallera nad morze, nad morzem do końca Parku Północnego w Sopocie i powrót (mordewind), bo ręka coraz mocniej bolała. Ogólnie gdyby nie ręka jechałoby się super.
Wieczór: no i kiszka- ręka spuchła jaka bania, boli jak pierun. Nie będzie jeżdżenia przez jakiś czas :-( Wygląda na to, że zima mnie nie lubi.
16-02-2010: ręka już znacznie lepiej, ale na rower na razie się nie odważę wsiąść, żeby nie ryzykować załatwienia jej na amen- poczekam aż śnieg się trochę wytopi
komentarze
Marchos oj to masz niefart :/ Ale cos w tym jest ze pod domem najlatwiej zaliczyc glebe. Oby reka jak najszybciej wrocila do zdrowia, zima troche odpusci i bedzie mozna dalej smigac :)
Szybkiego powrotu do zdrowia! dominik - 22:04 sobota, 6 lutego 2010 | linkuj
Szybkiego powrotu do zdrowia! dominik - 22:04 sobota, 6 lutego 2010 | linkuj
Szczerze współczuję. Mam nadzieję że ręka może operować myszką - może ta strona ugasi Twoje pragnienie roweru :-) enduroriderz.pl
adas172002 - 22:04 sobota, 6 lutego 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!