Marchosblog rowerowy

informacje

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Znajomi

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy marchos.bikestats.pl free counters

linki

dpd(potrącony przez samochód)

Czwartek, 7 stycznia 2010 | dodano:07.01.2010
Km:47.20Km teren:20.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Hipek Skrzypek
No i stało się ..... niestety .... dziś potrącił mnie samochód, na drodze rowerowej na skrzyżowaniu, na moim zielonym :-( ale po kolei.
Rano: super pogoda, tylko -6 stopni, w nocy pięknie dosypało śniegu, więc jechało się cudownie- trasa maksymalnie okrężna, miejscami dziewiczy śnieg- mój ślad był pierwszy. Miejscami ślady innych opon-kilku rowerzystów po drodze.
Powrót: dalej super pogoda -5 stopni więc decyzja pełna trasa okrężna. Jechało się super....niestety nie udało się dojechać do domu.
5 km przed metą zostałem trafiony centralnie w bok przez skręcający samochód na moim zielonym na drodze rowerowej. Ciekawe doświadczenie: poczułem uderzenie w bok usłyszałem odgłos trzaskających plastików, rower został efektownie wybity w górę, ja poleciałem na maskę samochodu barkiem i na plecak a potem zjechałem na ziemię i glebnąłem plecami na plecak (na szczęście plecak był wypchany ciuchami z pracy do prania i innymi rzeczami, więc wspaniale zamortyzował upadek. Rower wylądował jakieś 2-3 metry z przodu. Po wypadku zaczęły mi drętwieć ręce, brzuch i twarz, więc świadkowie zawołali pogotowie. Pogotowie przebadało mnie i okazało się że drętwienie rąk, twarzy i brzucha wzięło się z hiperwentylacji (w szoku tak szybko oddychałem, że w moim organizmie zgromadziło się za dużo tlenu- stąd drętwienie). Tak poza tym nic nie bolało- dużo bardziej się potłukłem jak mi jakiś czas temu pieszy wlazł na ścieżkę i zaliczyłem glebę przez niego.
Pani kierowca dostała mandat od policji, bardzo przepraszała i mówiła że mnie nie zauważyła- no cóż nie miałem pretensji, każdemu może się zdarzyć zagapić- całe szczęście że nikomu nic się nie stało (poza małym siniakiem na nodze :-)
Mój rower niestety gorzej zniósł kraksę: potłuczona tylna lampa, pogięte przednie koło, pokrzywiona korba, co jeszcze to zaraz będę dopiero dokładnie oglądał.
Natomiast samochód kobiety która mnie potrąciła ma przód nieźle zmasakrowany- cały przedni zderzak poszedł w drzazgi- to chyba pedały i korba mojego roweru. Dobrze że było ślisko na ulicy to rower elegancko się śliznął i nie mam połamanej nogi. Ogólnie ciekawe doświadczenie (szczególnie że nic mi się nie stało). Na szczęście do domu resztę trasy dowiózł mnie mój Szwagier- dzięki mu wielkie za to. Wymarzłem tylko strasznie w czasie tych wszystkich formalności kiedy stałem na świeżym powietrzu na mrozie.
Pozdrower dla wszystkich którzy to czytają.

komentarze
Adas172002: masz rację, zgłosiłem już szkodę- po wycenie rzeczoznawcy wg info od konsultanta mogę zawieźć rower do serwisu na wycenę, jeżeli naprawa będzie kosztować więcej to mogę przedstawić fakturę za naprawę, co do rowerku to muszę się zastanowić, ale wygląda ciekawie
Kosma100: Dzięki ;-). Czytałem jakiś czas temu post o Twoim wypadku i pomyślałem sobie wtedy .... ufff nie życzę nikomu takich doświadczeń a tu szybciej niż później sam ich doświadczyłem.
Kajman: Dzięki :-) Karetka była ale ja podpisałem papier że nie chcę jechać do szpitala. W karetce byli sympatyczni goście (jeden motocyklista) i powiedzieli, że jeżeli coś tylko bym się gorzej poczuł, to mogę się zgłosić na najbliższy SOR (Szpitalny Oddział Ratunkowy) i powiedzieć że miałem wypadek i wszystko byłoby tak samo jakby mnie przywiozła karetka. Na szczęście mnie kompletnie nic nie dolega :-)
Pozdrower dla wszystkich
marchos
- 21:50 środa, 13 stycznia 2010 | linkuj
Dobrze, że wyszedłeś z tego cało:)
Wydaje mi się, że lepiej nawet lekko przysymulować i wezwać karetkę. Po wypadku człowiek jest w szoku i nie czuje obrażeń. W szpitalu muszą zrobić badania od razu. (Tomografia, prześwietlenia itp).
W razie dolegliwości później, ze skierowaniem od lekarza rodzinnego, zrobienie badań to masakra:(
Pozdrawiam
Kajman
- 07:07 środa, 13 stycznia 2010 | linkuj
Masakra :(
Dobrze, że nic Ci się nie stało.
Oczywiście ubiegaj się o zwrot za wszystko. Ja właśnie 2 dni temu dostałam kasę z OC sprawcy mojego potrącenia.
pozdrawiam
kosma100
- 05:25 środa, 13 stycznia 2010 | linkuj
Moim zdaniem odszkodowanie powinno co najmniej pokryć szkodę, jeśli jest za małe powinieneś wystąpić do ubezpieczyciela o jego zwiększenie - tylko z pewnością musisz udokumentować te koszty. Powodzenia!
A w ostateczności ja mam rower na sprzedaż, może będzie odpowiedni - zobacz zdjęcia na http://www.flickr.com/photos/39517971@N07/
adas172002
- 18:37 poniedziałek, 11 stycznia 2010 | linkuj
Oj miałem dużo szczęścia :-) Na szczęście jak do tej pory zawsze w wypadkach rowerowych
(a miałem ich już kilka) miałem dużo szczęścia (w młodości kiedy miałem wypadki z własnej głupoty to ludzie mawiali że więcej szczęścia niż rozumu :-)
Co do odszkodowania to obawiam się że będzie rewelacyjnie jeżeli uda się rower przywrócić do pełnej sprawności bez dokładania kasy z własnej kieszeni :-(
Co do miejsca wypadku to róg Hallera i Mickiewicza.
marchos
- 19:58 niedziela, 10 stycznia 2010 | linkuj
Wygląda na to że miałeś szczęście w nieszczęściu. Możesz napisać gdzie (na jakiej trasie) to się wydarzyło? Jak już dostaniesz to odszkodowanie to chyba zaszalejesz na zakupach :-)
adas172002
- 21:38 sobota, 9 stycznia 2010 | linkuj
Oczywiście że zgłoszę szkodę z OC sprawcy- w końcu części do roweru kosztują (nawet takiego badziewiastego jak ten) a ja nie jestem krezusem. Dzisiaj już dzwoniłem do ubezpieczyciela sprawczyni- nie powinno być problemu- tym bardziej że była policja a wina Pani kierowcy jest ewidentna.
marchos
- 21:23 piątek, 8 stycznia 2010 | linkuj
A może powalcz o odszkodowanie z OC sprawcy? plusk - 16:54 piątek, 8 stycznia 2010 | linkuj
Dzięki ;-) Boli mnie tylko głowa- to pewnie od tego że tak przemarzłem (nie uderzyłem się w głowę bo miałem kask na szczęście)- obym tylko nie był chory od tego.
Rower pokiereszowany ale udało mi się go reanimować na tyle żeby jeździł (szybka podmiana pogiętego koła na koło z mojego starego Authora, odginanie na hama pogiętej tylnej przerzutki i przedniej zresztą też, łatanie zerwanego przedniego błotnika, instalacja tylnej lampy z Unibike'a. Korba niestety pogięta, ale da się chyba jechać.). Niestety moja żona uparła się żebym jutro nie jechał rowerem do pracy tylko blachosmrodem- dla świętego spokoju chyba tak zrobię :-(
marchos
- 00:48 piątek, 8 stycznia 2010 | linkuj
Dobrze, że nic poważniejszego Ci się nie stało :)
vanhelsing
- 20:36 czwartek, 7 stycznia 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

kategorie bloga

Moje rowery

szukaj

archiwum