d........i D..a (złamana oś)
Wtorek, 19 lipca 2016 | dodano:19.07.2016Kategoria do pracy
Km: | 6.39 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 00:26 | km/h: | 14.75 |
Pr. maks.: | 32.33 | Temperatura: | 15.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Po prostu nie wierzę :-( Wczoraj kapeć, dziś złamana oś. Coś pechowy ten mój powrót na rower po 2 tygodniach przerwy.
Nowa oś tylnego koła (kupiona na Wysepce we Wrzeszczu) złamała się po niecałych 700 km. Jeszcze nie mogę w to uwierzyć. Dotychczas na takiej osi przejeżdżałem ok. 10 tys. km do złamania. Tym razem wystarczyło niecałe 700 km. Zdaje się że straciłem zaufanie do Wysepki, bo to oni mi takie badziewie sprzedali. Czas już chyba najwyższy zmienić sklep z częściami.
Jak wyjechałem rano do pracy rowerem, to udało mi się przejechać zaledwie ok. 3 km, kiedy na mikroskopijnym podjeździe w lesie troszkę mocniej nacisnąłem na pedały i usłyszałem lekki trzask i koło zaczęło ocierać o ramę. W pierwszym momencie nie mogłem uwierzyć (przecież niedawno zmieniłem oś), ale fakty były nieubłagane.
Zostało mi tylko wrócić do domu, kulając się tempem niewiele przewyższającym tempo piechura (przy tym ocierającym o ramę kole), przebrać się i pojechać do pracy samochodem, bo na zmianę roweru nie było już czasu. Zły byłem okrutnie, bo pogoda piękna, chęci wielkie, ale na awarię sprzętu nic nie poradzę.
Ale cóż, do trzech razy sztuka. Zenona przygotowałem na jutro i mam nadzieję że jutro ten trzeci raz już bez przykrych niespodzianek.
Nowa oś tylnego koła (kupiona na Wysepce we Wrzeszczu) złamała się po niecałych 700 km. Jeszcze nie mogę w to uwierzyć. Dotychczas na takiej osi przejeżdżałem ok. 10 tys. km do złamania. Tym razem wystarczyło niecałe 700 km. Zdaje się że straciłem zaufanie do Wysepki, bo to oni mi takie badziewie sprzedali. Czas już chyba najwyższy zmienić sklep z częściami.
Jak wyjechałem rano do pracy rowerem, to udało mi się przejechać zaledwie ok. 3 km, kiedy na mikroskopijnym podjeździe w lesie troszkę mocniej nacisnąłem na pedały i usłyszałem lekki trzask i koło zaczęło ocierać o ramę. W pierwszym momencie nie mogłem uwierzyć (przecież niedawno zmieniłem oś), ale fakty były nieubłagane.
Zostało mi tylko wrócić do domu, kulając się tempem niewiele przewyższającym tempo piechura (przy tym ocierającym o ramę kole), przebrać się i pojechać do pracy samochodem, bo na zmianę roweru nie było już czasu. Zły byłem okrutnie, bo pogoda piękna, chęci wielkie, ale na awarię sprzętu nic nie poradzę.
Ale cóż, do trzech razy sztuka. Zenona przygotowałem na jutro i mam nadzieję że jutro ten trzeci raz już bez przykrych niespodzianek.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!