dpd (mróz i śnieg)
Środa, 7 stycznia 2015 | dodano:07.01.2015Kategoria do pracy
Km: | 57.65 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 03:33 | km/h: | 16.24 |
Pr. maks.: | 41.73 | Temperatura: | -6.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dziś okoliczności zmusiły mnie do tego, żebym pojechał do pracy rowerem, ponieważ jestem bez auta.
To chyba dobrze, bo ostatnio jakoś nie udaje mi się zmobilizować, żeby pojechać rowerem.
Jak chcę jechać rowerem to raz, że muszę bardzo wcześnie wstać a w pracy i tak jestem na ostatnią chwilę a dwa, że powrót zajmuje mi tak dużo czasu, że po powrocie i oporządzeniu się nie ma już na nic czasu- właściwie tylko iść spać.
Rano: temperatura -6 stopni i do tego wiatr, który miejscami sprawiał, że nawet w kominiarce twarz mi zamarzała.
Do pracy standardową trasą, ale bez rundki do ronda w Brzeźnie. Całe szczęście, że wczoraj założyłem kolcowane oponki, bo miejscami lodowisko jak się patrzy.
Powrót: temperatura już wyższa, ok. -4 stopni, ale za to nasypało śniegu. Niby niewiele, ale im bardziej oddalałem się od centrum miasta tym więcej go było i tym ciężej się jechało. Po pracy jeszcze rundka do ronda w Brzeźnie i dalej standardową trasą do domu.
W lesie między Barniewicami i Baninem to nawet dobrze że jest mróz, bo gdyby był plus to byłoby straszne błoto i ciężko by się jechało a tak po twardym- tyle tylko że strasznie rozjeżdżone (jak był jeszcze plus) i okropne muldy i koleiny.
W drodze powrotnej nogi tak mi przemarzły, że dopiero po pół godzinie rozgrzewania w domu wróciło mi w nich czucie. O dziwo nie zmarzły mi tym razem ręce.
Ogólnie po miesiącu przerwy jest dramat, jeżeli chodzi o kondycję i siły, ale czegóż oczekiwać: jak się dba, tak się ma :-)
To chyba dobrze, bo ostatnio jakoś nie udaje mi się zmobilizować, żeby pojechać rowerem.
Jak chcę jechać rowerem to raz, że muszę bardzo wcześnie wstać a w pracy i tak jestem na ostatnią chwilę a dwa, że powrót zajmuje mi tak dużo czasu, że po powrocie i oporządzeniu się nie ma już na nic czasu- właściwie tylko iść spać.
Rano: temperatura -6 stopni i do tego wiatr, który miejscami sprawiał, że nawet w kominiarce twarz mi zamarzała.
Do pracy standardową trasą, ale bez rundki do ronda w Brzeźnie. Całe szczęście, że wczoraj założyłem kolcowane oponki, bo miejscami lodowisko jak się patrzy.
Powrót: temperatura już wyższa, ok. -4 stopni, ale za to nasypało śniegu. Niby niewiele, ale im bardziej oddalałem się od centrum miasta tym więcej go było i tym ciężej się jechało. Po pracy jeszcze rundka do ronda w Brzeźnie i dalej standardową trasą do domu.
W lesie między Barniewicami i Baninem to nawet dobrze że jest mróz, bo gdyby był plus to byłoby straszne błoto i ciężko by się jechało a tak po twardym- tyle tylko że strasznie rozjeżdżone (jak był jeszcze plus) i okropne muldy i koleiny.
W drodze powrotnej nogi tak mi przemarzły, że dopiero po pół godzinie rozgrzewania w domu wróciło mi w nich czucie. O dziwo nie zmarzły mi tym razem ręce.
Ogólnie po miesiącu przerwy jest dramat, jeżeli chodzi o kondycję i siły, ale czegóż oczekiwać: jak się dba, tak się ma :-)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!