dpd (robale)
Piątek, 5 września 2014 | dodano:05.09.2014Kategoria do pracy
Km: | 65.50 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 03:05 | km/h: | 21.24 |
Pr. maks.: | 42.13 | Temperatura: | 9.5 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dziś w drodze powrotnej, nad morzem to była jakaś masakra. Jakieś muszki się chyba wylęgły, bo latały już nie stadami ale chmurami :-(. Całe szczęście że miałem okulary i trzymałem cały czas gębę zamkniętą (nie byłem specjalnie głodny). Miałem wrażenie, jakby deszcz padał- tyle miejscami było tych robali. Co kawałek musiałem otrzepywać ubranie. Na szczęście im dalej od morza, tym mniej było robali a w lesie było już całkiem spoko.
Rano: zaspałem sromotnie ponad 30 minut i już prawie zdecydowałem się, że jadę samochodem, ale na szczęście leń dziś nie wygrał.
Postanowiłem skrócić trasę (do mniej więcej najkrótszej) i stwierdziłem, że jak kilka minut się spóźnię, to dziura w moście się nie zrobi. :-) Pojechałem rowerem. Rano było dość chłodno, niecałe 9,5 stopnia, a przypomnę że wstałem z 30-minutowym opóźnieniem.
Niestety okazuje się teraz, że chyba się podziębiłem po dzisiejszym poranku. Do pracy trasą mocno skróconą: wyszło rano niewiele ponad 21 km.
Powrót: czas był, ciepło było (20-23 stopni), niestety był też przez to spory ruch na nadmorskiej. Pojechałem do molo w Sopocie, potem rondo w Brzeźnie i powrót przez Oliwę, Dolinę Radości, Kleszą do Matemblewa. Z Matemblewa podjazd do Matarni i dalej Słowackiego do lotniska, Klukowo, Osowa, rundka po Osowej i przez Barniewice i lasem do Banina.
Dziś ciężko mi się jechało- czuję już tygodniowe zmęczenie w nogach a regenerować się nie ma kiedy.
To chyba już SKS mnie dopada, bo kiedyś się regenerowałem duuuuuużo szybciej.
Rano: zaspałem sromotnie ponad 30 minut i już prawie zdecydowałem się, że jadę samochodem, ale na szczęście leń dziś nie wygrał.
Postanowiłem skrócić trasę (do mniej więcej najkrótszej) i stwierdziłem, że jak kilka minut się spóźnię, to dziura w moście się nie zrobi. :-) Pojechałem rowerem. Rano było dość chłodno, niecałe 9,5 stopnia, a przypomnę że wstałem z 30-minutowym opóźnieniem.
Niestety okazuje się teraz, że chyba się podziębiłem po dzisiejszym poranku. Do pracy trasą mocno skróconą: wyszło rano niewiele ponad 21 km.
Powrót: czas był, ciepło było (20-23 stopni), niestety był też przez to spory ruch na nadmorskiej. Pojechałem do molo w Sopocie, potem rondo w Brzeźnie i powrót przez Oliwę, Dolinę Radości, Kleszą do Matemblewa. Z Matemblewa podjazd do Matarni i dalej Słowackiego do lotniska, Klukowo, Osowa, rundka po Osowej i przez Barniewice i lasem do Banina.
Dziś ciężko mi się jechało- czuję już tygodniowe zmęczenie w nogach a regenerować się nie ma kiedy.
To chyba już SKS mnie dopada, bo kiedyś się regenerowałem duuuuuużo szybciej.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!