dpd-po remoncie
Poniedziałek, 11 sierpnia 2014 | dodano:11.08.2014Kategoria do pracy
Km: | 62.80 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:43 | km/h: | 23.12 |
Pr. maks.: | 46.91 | Temperatura: | 19.8 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Pracuś Doskonały |
Dziś pierwszy dzień po remoncie napędu. Wymieniony wolnobieg, łańcuch (wyrzucony komplet dał radę 7300 km), tylna przerzutka (wyrzucona dała radę 15900 km), blat (wyrzucony dał radę 9400 km). Wszystko razem i każdy z osobna, całkiem niezły wynik. Blat wymieniłem na "regenerowany" własnoręcznie- czyli po prostu w zużytym blacie popiłowałem pilnikiem, żeby pogłębić zęby. Sprawuje się bez zarzutu :-). Planuję jednak założyć nowy blat a ten zachować na moment, kiedy napęd będzie już trochę zjeżdżony.
Niestety podczas remontu nie wymieniłem środkowej tarczy mechanizmu korbowego (bo sprawowała się bez zarzutu na starym napędzie) i dziś boleśnie przekonałem się, że to był błąd :-( Dojeżdżając do skrzyżowania zrzuciłem sobie na środkową tarczę, żebym mógł ostro i szybko ruszyć i w momencie kiedy stanąłem na pedałach, łańcuch wyskoczył z tarczy a ja po prostu zleciałem na sam dół. Efekt: prawie wywinąłem orła przez kierownicę, walnąłem się kierownicą w brzuch i naciągnąłem sobie coś boleśnie w kostce.
Najciężej było w drodze powrotnej na podjazdach, kiedy na blacie było za ciężko a na środkowej nie dało się jechać, bo łańcuch się nie trzymał.
Rano: temperatura ok. 20 stopni, jechało się bardzo dobrze. Po 3 dniach przerwy nogi niosły same. Przed pracą jeszcze rundka do ronda w Brzeźnie.
Powrót: chwilę przed wyjściem była całkiem spora ulewa, więc powrót slalomem między kałużami i błoto, ale na szczęście deszcz mnie po drodze nie złapał. Przez walkę z tarczą nie było za fajnie, ale jakoś się doturlałem.
Niestety podczas remontu nie wymieniłem środkowej tarczy mechanizmu korbowego (bo sprawowała się bez zarzutu na starym napędzie) i dziś boleśnie przekonałem się, że to był błąd :-( Dojeżdżając do skrzyżowania zrzuciłem sobie na środkową tarczę, żebym mógł ostro i szybko ruszyć i w momencie kiedy stanąłem na pedałach, łańcuch wyskoczył z tarczy a ja po prostu zleciałem na sam dół. Efekt: prawie wywinąłem orła przez kierownicę, walnąłem się kierownicą w brzuch i naciągnąłem sobie coś boleśnie w kostce.
Najciężej było w drodze powrotnej na podjazdach, kiedy na blacie było za ciężko a na środkowej nie dało się jechać, bo łańcuch się nie trzymał.
Rano: temperatura ok. 20 stopni, jechało się bardzo dobrze. Po 3 dniach przerwy nogi niosły same. Przed pracą jeszcze rundka do ronda w Brzeźnie.
Powrót: chwilę przed wyjściem była całkiem spora ulewa, więc powrót slalomem między kałużami i błoto, ale na szczęście deszcz mnie po drodze nie złapał. Przez walkę z tarczą nie było za fajnie, ale jakoś się doturlałem.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!